W ciągu ostatnich lat Stany Zjednoczone stają się coraz bardziej podzielonym społeczeństwem, a różnice polityczne wpływają nawet na decyzje o miejscu zamieszkania. Badania pokazują, że coraz więcej Amerykanów rozważa przeprowadzkę do stanów, które lepiej odzwierciedlają ich światopogląd i wartości.
Według sondażu przeprowadzonego przez realtor.com w październiku, aż jedna czwarta Amerykanów uznała lokalną i krajową politykę za kluczowy czynnik przy wyborze miejsca zamieszkania. Co więcej, 14 procent ankietowanych przyznało, że ich ostatnia przeprowadzka była motywowana chęcią zamieszkania w środowisku o podobnych poglądach politycznych.
Polityczne motywy przeprowadzek
Fenomen ten widać szczególnie wyraźnie na przykładzie konkretnych historii. Ashley z Tennessee, mieszkająca w zamożnym powiecie pod Nashville, planuje wyprowadzkę z powodu rozbieżności światopoglądowych z lokalnymi mieszkańcami. Z kolei Rebecca przeprowadziła się z Kalifornii do Dakoty Południowej, kierując się nie tylko względami ekonomicznymi, ale także chęcią mieszkania w środowisku bliższym jej tradycyjnym wartościom.
Zjawisko to nasiliło się szczególnie po wyborach prezydenckich. Podczas gdy w 2016 roku aż 28 procent Amerykanów rozważało wyjazd z kraju po zwycięstwie Donalda Trumpa, obecnie obserwuje się wewnętrzne przesiedlenia między stanami. Przykładowo, w Idaho zanotowano wzrost liczby nowych mieszkańców o prawicowych poglądach - 47 procent nowo przybyłych identyfikuje się jako republikanie, podczas gdy wśród długoletnich mieszkańców ten odsetek jest niższy i wynosi 35 procent.
Biznes na politycznej migracji
Zjawisko to stało się nawet inspiracją dla nowych rodzajów działalności gospodarczej. Paul Chabot, były kandydat republikanów, założył firmę Conservative Move, która pomaga rodzinom przeprowadzać się ze stanów rządzonych przez demokratów do tzw. republik konserwatywnych. Firma analizuje dane nawet na poziomie okręgów, umożliwiając klientom wybór miejsca zamieszkania wśród osób o podobnych poglądach.
Eksperci przestrzegają jednak przed upraszczaniem tego zjawiska. Profesor James Gimpel z Uniwersytetu Maryland uważa, że tendencja do zamieszkiwania w środowiskach o zbliżonych poglądach sięga czasów po II wojnie światowej, kiedy ludzie zyskali większą swobodę wyboru miejsca zamieszkania.
Historyczne korzenie podziałów
Już w XIX wieku Stany Zjednoczone doświadczały głębokich podziałów, czego najjaskrawszym przykładem była wojna secesyjna. Wtedy różnice światopoglądowe, szczególnie dotyczące kwestii niewolnictwa, doprowadziły do bezprecedensowego konfliktu między północnymi i południowymi stanami.
Po zakończeniu wojny domowej następowały kolejne fale migracji wewnętrznych, które kształtowały demograficzny i polityczny krajobraz Ameryki. Wielki Marsz na Północ afroamerykańskiej społeczności z Południa, trwający od początku XX wieku do lat 70., był nie tylko procesem ekonomicznym, ale i politycznym. Czarnoskórzy mieszkańcy przenosili się do północnych metropolii, gdzie mieli większe szanse na równouprawnienie i awans społeczny.
Współczesne podziały mają jednak nieco inny charakter. Nie dotyczą już tak bardzo różnic rasowych czy ekonomicznych, ile światopoglądowych i kulturowych. Badacze, tacy jak Bill Bishop, autor książki "The Big Sort", zauważają, że od wyborów w 2004 roku liczba powiatów, gdzie kandydat zwycięża różnicą 80 procent głosów, wzrosła z niecałych 200 do ponad 720.
Technologia a migracja
Rozwój technologii, a zwłaszcza upowszechnienie pracy zdalnej, dodatkowo ułatwia tego rodzaju migracje. Podczas gdy kiedyś przeprowadzka wiązała się z koniecznością zmiany pracy, dziś coraz więcej osób może wykonywać swoje obowiązki zawodowe z dowolnego miejsca w Stanach Zjednoczonych.
Socjologowie podkreślają jednak, że mimo pozornej dynamiki, skala zjawiska nie jest tak duża, jak mogłoby się wydawać. Większość Amerykanów nadal pozostaje w miejscach swojego dotychczasowego zamieszkania, a decyzje o przeprowadzce są często podyktowane złożonymi czynnikami: ekonomią, więziami rodzinnymi, możliwościami zawodowymi.
Według danych Census, odsetek Amerykanów przeprowadzających się rocznie systematycznie maleje - od około 20 procent w latach 40. i 50. do zaledwie 8,4 procent w roku 2020-2021.
Dobrowolna segregacja?
Zjawisko przeprowadzek motywowanych poglądami politycznymi rodzi poważne pytania natury etycznej i społecznej. Czy celowe zamieszkiwanie wyłącznie wśród osób o podobnych przekonaniach nie jest w istocie dobrowolną formą segregacji, która może pogłębiać i bez tego już znaczne podziały?
Psycholodzy społeczni od dawna ostrzegają przed efektem „bańki informacyjnej" – sytuacją, w której ludzie otaczają się wyłącznie informacjami i osobami potwierdzającymi ich dotychczasowe poglądy, czego najlepszym przykładem są media społecznościowe. W przypadku migracji politycznej zjawisko to nabiera wręcz przestrzennego wymiaru. Mieszkańcy "czerwonych" lub "niebieskich" stanów coraz rzadziej mają rzeczywiste okazje do bezpośredniego dialogu z osobami o odmiennych poglądach, co prowadzi do wzajemnego niezrozumienia i narastania stereotypów.
Im bardziej hermetyczne stają się lokalne społeczności, tym trudniej będzie o kompromis i merytoryczną debatę polityczną. Zamiast wymiany argumentów, następuje wzajemne umacnianie się w przekonaniu o własnej słuszności. Kolejnym krokiem jest wrogość.
Warto jednak pamiętać, że za każdą decyzją o przeprowadzce stoją konkretni ludzie z indywidualnymi historiami, obawami i nadziejami. Ich wybór – choć może wydawać się problemem systemowym – jest w gruncie rzeczy bardzo osobistą decyzją o poszukiwaniu przestrzeni, gdzie czują się bezpieczni i rozumiani.
Choć skala zjawiska może być mniejsza niż się wydaje, trend politycznej migracji wewnętrznej w USA nabiera rozpędu. Czy jest to początek trwałej zmiany społecznej, czy chwilowa reakcja na polaryzację polityczną - pokaże czas.
rj