Oglądanie pornografii w bibliotekach nie jest niczym nowym. Instytucje publiczne argumentowały przez dziesięciolecia, że prawo klientów do tego rodzaju aktywności jest chronione przez Pierwszą Poprawkę.
Stacja WGN po raz pierwszy zbadała ten temat 10 lat temu, zadając trudne pytania pracownikom publicznych bibliotek w Chicago i próbując ustalić, dlaczego tak wielu dorosłych ogląda pornograficzne treści w bibliotece Harolda Washingtona.
„Żadna biblioteka tego nie popiera, ale nie mamy nad tym kontroli” – powiedziała Mary Dempsey, która w 2008 roku była komisarzem biblioteki.
Dziesięć lat później problem dalej istnieje.
Różne biblioteki mają różne zasady zachowania. Niektóre nie pozwalają na oglądanie pornografii, a użytkownicy sami ryzykują, że zostaną przyłapani i zabroniony zostanie im dostęp do komputerów. Inne miejsca stosują filtry, które mają ograniczyć dostęp do tego typu treści.
Jednak tego rodzaju zabezpieczenia zwykle nie działają. Eksperci nazywają oprogramowanie blokujące dostęp do pornografii „idiotycznym” twierdząc, iż mogą one blokować również materiały chronione konstytucyjnie.
„Problem z filtrami polega na tym, że nie działają one tak, jak są reklamowane” – powiedział Caldwell-Stone. „Ograniczają materiały chronione konstytucyjnie, a często dopuszczają treści, które mogą być uznane za nieprzyzwoite czy nawet pornografię dziecięcą”.
„Biblioteka nie jest tutaj ‘czarnym charakterem’. Nie promujemy pornografii ani jej nie popieramy… Ale tworzymy medium dostępne dla ludzi, a taki jest internet” – powiedziała Dempsey w 2008 roku.
W bibliotekach publicznych w Chicago ważne jest to, co robisz, a nie to, co oglądasz, jeśli oczywiście nie są to treści nielegalne, np. pornografia dziecięca.
W dzisiejszych czasach, jeśli ktoś ma problem z nieprzyzwoitymi obrazami na ekranie innego użytkownika, może zmienić miejsce lub poprosić osobę pracującą w ochronie o przeniesienie użytkownika oglądającego nieprzyzwoite treści. Strażnicy są obecni w pokojach, ale nie monitorują tego, co mają oglądają na komputerach. Są pouczani, aby reagować tylko wtedy, jeśli dochodzi do zamieszania.
„Nie zaglądamy przez ramię ludziom, kiedy czytają, a to dotyczy zarówno książek, czasopism, a także treści publikowanych w internecie” – powiedział Caldwell-Stone.
Monitor