Niewiele tematów zaprząta więcej uwagi mediów w ostatnich dniach niż przedstawiony przez prezydenta plan podwyższenia dochodu z podatków o $1.5T w okresie najbliższych 10 lat. Chce to zrobić podwyższając stawki opodatkowania korporacji, zysku kapitałowego oraz dziedziczonego zysku z inwestycji. Jeśli tak, to czemu zmian tych obawiają się przedstawiciele klasy średniej?
Przedstawiona propozycja ma na celu zebranie w ciągu dekady $1.5 tryliona (w skali używanej w USA) poprzez wyższe podatki dla górnego 1% najbogatszych. Dochód pozwoliłby, między innymi, na sfinansowanie rozwoju edukacji, opieki nad dziećmi, płatnych urlopów i kilku innych zapowiadanych programów.
Plan obecnej administracji podniósłby podatki od dochodów, zysków kapitałowych i zysków z inwestycji w przypadku śmierci dla najwięcej zarabiających, oraz zwiększyłby liczbę kontroli podatkowych dla osób o dochodzie ponad $400,000 rocznie. Tak więc
Dla najzamożniejszych wkrótce mogą wzrosnąć podatki
„Myślę, że każdy powinien mieć możliwość zostania milionerem lub miliarderem" - mówił Biden podczas niedawnego przemówienia w Kongresie - "Ale każdy też powinien sprawiedliwie zapłacić swoją część”.
Według analizy opublikowanej przez Institute on Taxation and Economic Policy, najbogatszy, górny 1% podatników ze średnim dochodem na poziomie $2.2 mln. rocznie wziąłby na siebie największy ciężar zapowiadanej podwyżki. Jak wynika z dostępnych danych, dwie trzecie tej grupy odnotowałoby wzrost podatków, średnio o $159,000 dolarów rocznie.
Co na to Kongres
Nie ma żadnych gwarancji, iż propozycja ta zostanie przyjęta. Na pewno głosowanie w obydwu izbach poprzedzą burzliwe narady i negocjacje. Można się spodziewać, iż ewentualne przyjęcie propozycji wiązać się będzie z poważnymi zmianami jej treści.
Najwyższa stawka podatkowa powróci do 39.6%
Plan podatkowy Bidena podniósłby najwyższą stawkę podatku dochodowego do 39.6%. Byłby to powrót do wcześniejszej stawki dla najwięcej zarabiających, obniżonej do poziomu 37% w ramach reformy w 2017 r. Według Białego Domu stawka ta miałaby zastosowanie wobec ok. 1% najbogatszych Amerykanów.
Dokładne progi dla indywidualnych podatników, małżonków i rodzin nie są na razie znane, ale na pewno rozkładałyby się inaczej - mówią eksperci z Tax Foundation. Według nich powinniśmy się spodziewać "złagodzonej wersji" podwyżki.
Powrót do wyższego progu dla najzamożniejszych przynieść ma ok. 110 miliardów w okresie 10 lat. Co jeszcze?
Podwojenie podatków od zysków kapitałowych
„Według mnie ta część propozycji będzie miała największy wpływ na najbogatszych” - uważa David Herzig z firmy konsultingowej Ernst & Young.
Po pierwsze, zaproponowany plan podniósłby najwyższą stawkę podatku od długoterminowych zysków kapitałowych do 39.6% - tyle samo co od dochodu. To niemal 2 razy więcej niż obecne 20%.
Propozycja dotyczy podatników z rocznym zyskiem kapitałowym powyżej 1 miliona dolarów - czyli ok. 0.3% najzamożniejszych - którzy sprzedają akcje, obligacje i inne aktywa dla zysku.
Osoby te uzyskują znacznie większą część swojego rocznego dochodu z inwestycji w porównaniu z osobami o niższych dochodach. Według analizy Tax Foundation, inwestycje stanowią ponad 40% dochodu osób zarabiających co najmniej 1 milion dolarów rocznie.
Dla porównania - osoby zarabiające mniej niż 50,000 dolarów rocznie uzyskują około 5% swojego dochodu z inwestycji. Wynagrodzenia stanowią ponad 80%.
Opodatkowanie zysków w chwili śmierci
To nie jest podatek od spadku - mówią specjaliści. To wprowadzenie podatku tam, gdzie go do tej pory nie było. Pochodzące z inwestycji zyski powyżej 1 miliona po śmierci właściciela, w momencie przekazywania spadkobiercom, zostaną opodatkowane w podobny sposób, jak pozostałe aktywa kapitałowe. Plan przewiduje wiele wyjątków i ulg.
„To nie jest podatek od spadku" - mówi Gordon Mermin z Urban-Brookings Tax Policy Centre. „Po prostu opodatkowuje się te zyski, które nigdy nie były opodatkowane”.
Więcej audytów
Biały Dom przeznaczyłby również dodatkowe środki na IRS w celu usprawnienia kontroli podatkowych osób i małżeństw o dochodzie przekraczającym $400,000.
Wskaźniki kontroli osób zarabiających ponad milion dolarów spadły o 80% między 2011 a 2018 rokiem. Według wstępnych wyliczeń plan egzekwowania przepisów przyniesie 700 miliardów w ciągu dziesięciu lat.
Jeśli podatki wzrastają dla najbogatszych, to czemu zmian tych obawiają się przedstawiciele klasy średniej?
Bo jedna z propozycji mówi o podniesieniu stawki dla biznesów, obniżonej o kilka punktów procentowych w 2017 r. Zapowiadane 28% dotknie nie tylko firmy Apple, GM, czy Amazon (który na przykład nie zapłacił ani jednego dolara podatku w 2018 r. mimo ponad 6 miliardów zysku), ale także mniejsze firmy. Ich właściciele mają również odczucie, że wszystkie rozważane zmiany podatkowe mogą mieć długotrwałe konsekwencje, które przeważą nad krótkoterminowym zyskiem w postaci wzrostu gospodarczego.
Żadnych niespodzianek
Propozycje te nie powinny być zaskoczeniem - były częścią programu wyborczego Joe Bidena podczas ubiegania się o prezydenturę. Zwolennicy prezydenta zwracają uwagę, że inwestycje planowane za uzyskane w ten sposób pieniądze przyniosą długofalowe korzyści, choćby rozwoju oczekiwanego w związku z nakładami na infrastrukturę.
Przeciwnicy podwyżek zwracają jednak uwagę, że nie jest to najlepszy moment, gdy kraj właśnie wychodzi z kryzysu po pandemii i wiele biznesów po prostu nie stać na podwyżkę podatku. Poza tym wielu obawia się, że to dopiero początek. Wydatki rosną, będą rosły podatki - uważają niektórzy - Tak naprawdę nikt nie zagwarantuje, że dalszych podwyżek nie będzie.
Na razie to tylko propozycje. Podlegać one będą zmianom w miarę upływu czasu i negocjacji w Kongresie. Może się okazać, że wkrótce liczby będą wyglądały inaczej.
rj