W zachodnich Stanach Zjednoczonych narasta fala upałów i to pomimo tego, że minione tygodnie były już rekordowe.
Północny-zachód USA odnotowuje rekordowe temperatury, w wyniku których zmarły już setki osób. W rejonie tym infrastruktura dosłownie roztapia się w wyniku przedłużających się temperatur powyżej 100 stopni F.
Również aż w ośmiu stanach południowego-zachodu, m.in. Arizonie, Kalifornii, Nevadzie i Utah odnotowano najgorętszy w historii czerwiec, a już zapowiada się rekordowy lipiec. Północny-zachód USA także dosłownie topi się w promieniach słonecznych.
To już trzecia fala upałów tego lata, która tym razem będzie wyzwaniem dla Las Vegas, Redding i Sacramento, oraz kilku innych miejsc położonych między środkową Kalifornią, a południową Nevadą.
Nieustanne upały zwiększają rekordową suszę, wpływając na środowisko - zarówno zwierzęta jak i rośliny, obniżając i tak niski poziom wód, jednocześnie przygotowując grunt dla potencjalnie katastrofalnych pożarów w tym regionie.
„Ekstremalne temperatury znacznie zwiększą ryzyko chorób związanych z upałami” - ostrzegła National Weather Service.
Rekordowo w Dolinie Śmierci
Jedno z najgorętszych miejsc na Ziemi prawdopodobnie pobije własny rekord. W Dolinie Śmierci w Kalifornii w środę i czwartek temperatura przekroczyła 126 stopni i utrzyma się na tym poziomie do poniedziałku. Nocne "ochłodzenie" wyniesie tam powyżej 100 stopni do połowy przyszłego tygodnia.
Jednak w sobotę i niedzielę spodziewany jest wzrost do ponad 130 stopni, co porównywalne będzie z rekordowym pomiarem z 1913 r., gdy odnotowano tam 134 stopnie F. Ówczesny pomiar wielu naukowców poddaje jednak w wątpliwość uznając, że 130 stopni z 1931 oraz z sierpnia 2020 r. są najwyższymi, potwierdzonymi pomiarami w tym miejscu.
Upały powinny zacząć słabnąć w połowie przyszłego tygodnia, choć tylko nieznacznie. Wszystko wskazuje na dalsze utrzymywanie się takich anomaliów pogodowych w regionie jeszcze przez kilka tygodni.
rj