Przywódca kraju zdecydował, że nie ma innego wyjścia. Szybko rozprzestrzeniająca się choroba zagroziła Ameryce. Zarządził szeroko zakrojone szczepienia, pomimo że były one stosunkowo nowe i przewidywał, iż wielu się temu nakazowi sprzeciwi.
Czy chodzi o rok 2021? Nie, to było w 1777, kiedy gen. George Washington nakazał całej Armii Kontynentalnej zaszczepić się przeciwko ospie.
Drastyczne działanie jest konieczne - pisał Washington do przywódcy Kongresu, Johna Hancocka - i nie będzie opóźniać rekrutów wstępujących do służby, którzy i tak muszą czekać, aż ich uzbrojenie i zaopatrzenie będzie gotowe.
Stany Zjednoczone mają długą historię nakazów szczepień. Mają równie długą historię stawiania im oporu. Można śmiało powiedzieć, że nowe federalne wymagania dotyczące szczepień przeciwko COVID-19 i sprzeciw, który one wywołały, nie są bezprecedensowymi wydarzeniami w życiu tego kraju.
Choć wznowiły debatę na temat szczepionek i wolności osobistych, to jednak spojrzenie w przeszłość pokazuje odmienny kontekst i pozwala na spokojniejsze spojrzenie w przyszłość.
Jeśli z minionych wydarzeń można wyciągnąć jakąś lekcję, to brzmi ona następująco: takie nakazy generalnie nie wywołują natychmiastowych zmian. Wartości osobiste, obawy zdrowotne i polaryzacja polityczna wpływają na ich realizację. Potrzebna jest ich kontynuacja. Może to być szczególnie widoczne i odczuwalne w przypadku decyzji obecnej administracji, która może dotyczyć 100 milionów ludzi i wywołać powszechny opór, zwłaszcza w stanach rządzonych przez republikanów.
Kiedyś i dzisiaj
George Washington pod pewnymi względami miał łatwe zadanie. Był dowódcą wojskowym, który mógł wydawać rozkazy swoim żołnierzom, a poza tym miał do czynienia ze stosunkowo ograniczoną ich liczbą.
Administracja Bidena może stanąć w obliczu poważniejszej sytuacji, bardziej przypominającej koniec XIX wieku, kiedy sprzeciw wobec nakazów dotyczących szczepionek rósł lawinowo. Niektóre stany, zwłaszcza na zachodzie, zadecydowały o wprowadzeniu zakazów realizacji federalnych nakazów. Inni pozwalali na ich realizację w bardzo ograniczonym zakresie. Powody ówczesnego sprzeciwu wydają się bardzo znajome: ochrona wolności osobistej, podejrzenie, że prawdziwym celem są zyski firm farmakologicznych, a także obawy dotyczące skutków ubocznych szczepionek.
Co w planie szczepień
Ogłoszone plany mówią, by prywatni pracodawcy zatrudniający ponad 100 osób wymagali od nich szczepień lub cotygodniowego testowania na obecność wirusa. To objęłoby około 80 milionów Amerykanów. Kolejne 17 milionów to pracownicy placówek opieki zdrowotnej otrzymujących fundusze Medicaid bądź Medicare. Poza tym wszyscy pracownicy federalni i kontrahenci, oczywiście z pewnymi wyjątkami.
Głównym celem tych rozporządzeń jest podobno dotarcie do tych, którzy nie są do szczepionki nastawieni krytycznie, tylko z różnych powodów jeszcze jej nie przyjęli. Ci, którzy nie będą chcieli, wciąż mają opcję cotygodniowych testów.
Nie jest jasne, jak liczna jest każda z tych grup. Sondaże pokazują, że około 73% kwalifikujących się mieszkańców USA otrzymało co najmniej jedną dawkę szczepionki przeciw COVID-19, kolejne 5% respondentów stwierdziło, że nie otrzymało jeszcze ani jednego zastrzyku, ale ma taki plan. Pozostali, czyli ok. 22% stwierdziło, iż nie zamierza jej przyjąć. Rząd federalny ma nadzieję, że w wyniku podejmowanych decyzji i wprowadzanych rozporządzeń uda się niektórych skłonić skłonić do zmiany zdania.
Szczepienia w tajemnicy
W stanach o najniższych wskaźnikach szczepień lekarze donoszą o niespotykanym wcześniej zjawisku, gdzie coraz większa liczba osób dokłada wszelkich starań, by fakt przyjęcia szczepionki zachować w tajemnicy przed swymi rodzinami i otoczeniem. Debaty na temat tego, czy zaszczepić się, czy nie, skłóciły ze sobą bardzo wielu. Upolitycznienie masek ochronnych i szczepień wywołało niekończące się debaty. To wszystko stworzyło sytuację, w której niektóre osoby pod wpływem informacji o tym, iż ponad 90% poważnych hospitalizacji i zgonów występuje wśród niezaszczepionych, odczuwa potrzebę uczynienia tego dyskretnie, w tajemnicy przed innymi.
Nowa rola OSHA
Departament zajmujący się na co dzień czuwaniem nad bezpieczeństwem pracowników ma być odpowiedzialny za realizację rządowego planu szczepień. Dlaczego?
Między innymi dlatego, iż sam prezydent USA nie ma uprawnień, aby bezpośrednio po prostu nakazać szczepienia całej populacji. Uprawnienia takie mają stany i samorządy lokalne, co wpisane jest w Konstytucję. Tak, nakaz szczepień nie jest niezgodny z Konstytucją, co sugerują niektórzy, jedynie sposób jego wprowadzenia może nie pochodzić bezpośrednio z Białego Domu. Pamiętajmy też, że prawo do wprowadzania odgórnego nakazu szczepień przez stany i samorządy lokalne podtrzymał niedawno, bo w tym roku, Sąd Najwyższy.
Wytyczne rządowe sprzed tygodnia starają się jeszcze bardziej ominąć ten problem wskazując na OSHA, czyli Administrację Bezpieczeństwa i Higieny Pracy podległą Departamentowi Pracy, jako instytucję posiadającą prawo do wprowadzenia wymogu szczepień. Wiele stanów już zapowiedziało walkę sądową, mimo że same rutynowo wymagają, aby prawie wszystkie dzieci w wieku szkolnym otrzymały długą listę szczepionek, w tym przeciw polio, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, odrze, śwince, różyczce, ospie wietrznej, tężcowi, błonicy, krztuścowi, zapaleniu opon mózgowych i posocznicy.
Czy Departament Pracy może nakazać szczepienia?
Tylko dlatego, że Konstytucja zezwala rządowi na wymaganie szczepionek, niekoniecznie oznacza to, że Departament Pracy może tego wymagać od pracodawców. Departament ten może działać wyłącznie zgodnie z wolą Kongresu. Jeśli więc Kongres nie uchwali nowego prawa, departament musi opierać się na istniejącym statucie, jeśli chce wprowadzać regulacje wśród pracodawców.
Istnieje jednak mocny argument, że ustawa o bezpieczeństwie i higienie pracy z 1970 r. (OSH) zezwala na takie działanie. Prawo to zezwala na wydanie „awaryjnego, tymczasowego standardu” dotyczącego zdrowia lub bezpieczeństwa w miejscu pracy, jeśli „pracownicy są narażeni na poważne niebezpieczeństwo związane z narażeniem na substancje lub środki uznane za toksyczne lub szkodliwe”.
Wariant delta wirusa SARS-CoV-2 to substancja lub czynnik szkodliwy. Mimo to pracodawcy, którzy sprzeciwiają się nowym przepisom Departamentu Pracy, mogą twierdzić, że Covid-19 nie stanowi wystarczająco „poważnego zagrożenia”, aby uzasadnić wdrożenie standardu awaryjnego.
Ostatni raz OSHA wykorzystana była w ten sposób przez administrację Reagana w 1983 roku, gdy administracja starała się ograniczyć kontakt pracowników z azbestem. Ówczesny "standard awaryjny" miał uratować „osiemdziesiąt istnień ludzkich z szacowanej liczby 375,399 pracowników” w ciągu sześciu miesięcy, w których miał on obowiązywać. Podobnie jak dziś, decyzja ta spotkała się z ostrym sprzeciwem pracodawców i polityków opozycji.
W przypadku obecnego rozporządzenia szczegóły nie zostały jeszcze ustalone. Kto zapłaci za testy, jeśli pracownicy zdecydują się na korzystanie z nich? Czy pracownicy dostaną wolne na testy lub na szczepienie? Czy otrzymają płatny urlop, jeśli test będzie pozytywny lub po skutkach ubocznych przyjętej szczepionki? Jeśli tak, to ile? Co będzie stanowić dowód szczepienia? Co z wyjątkami religijnymi i zdrowotnymi? Pytań jest wiele.
Czy firmy będą tego przestrzegać? Urzędnicy administracji twierdzą, że grzywny za lekceważenie wytycznych będą wysokie – nawet do $13,000 za pojedynczy przypadek. Ale OSHA to nie policja. Znający realia mówią, że „zajęłoby 160 lat”, aby pracownicy OSHA choćby raz odwiedzili każdą podległą sobie firmę.
Bezpieczeństwo publiczne a wolność osobista
Wczesne sondaże wskazują, że plan dotyczący szczepień lub testów dla prywatnych pracodawców jest w większości popularny. Podobnie z innymi aspektami polityki walki z pandemią.
Ale postawy dotyczące prawie wszystkiego, co ma związek z reakcją na COVID-19 w USA, są podzielone według linii partyjnych. W całym kraju wielu republikańskich urzędników zareagowało złością na planowane zmiany, które ich zdaniem uderzają w wolność osobistą obywateli.
„(…) Sama szczepionka ratuje życie, ale ten niekonstytucyjny ruch jest przerażający (…)” - napisał między innymi na Twitterze gubernator Tate Reeves z Mississippi.
Jak pokazuje wspomniany tweet, część opozycji porusza się w wąskiej przestrzeni między dwoma przekonaniami: szczepionka jest dobra, ale obecny rząd federalny, który ją przyjmuje, jest zły.
Senator John Kennedy, republikanin z Luizjany, sformułował to w kategoriach zachowania równowagi między wolnością osobistą a bezpieczeństwem publicznym.
„Możemy uratować wiele istnień ludzkich, obniżając ograniczenie prędkości do 45 mph na wszystkich naszych drogach. Jeśli stan chce to zrobić, albo stanowa legislatura chce to zrobić, to ich sprawa” – powiedział w rozmowie z dziennikarzami Kennedy. „Ale gdyby prezydent zdecydował się to zrobić odgórnie, uważam, że byłoby to niewłaściwe”.
Podobnie jak wiele stanów republikańskich, Luizjana odnotowała znacznie niższy wskaźnik szczepień i wynikający z tego wyższy wskaźnik zachorowań i zgonów. Ale liczby zaczęły ostatnio rosnąć, aczkolwiek powoli. Teraz senator Kennedy mówi, że obawia się, że ruch prezydenta zniweczy ten postęp.
„Wierzę w szczepionkę, myślę, że szczepionka działa, chciałbym, aby wszyscy ją wzięli, ale sądzę, że ten ruch prezydenta przyniesie efekt przeciwny do zamierzonego... Skończymy w sądzie marnując czas i zasoby, które moglibyśmy przeznaczyć na przekonanie naszych rodaków do wzięcia szczepionki" - powiedział senator Kennedy.
na podst: csm, vox, governing.com, osha.gov
opr. Rafał Jurak