Prezydent USA Joe Biden podpisał rozporządzenie, dzięki któremu Stany Zjednoczone mogą się stać światową stolicą aut elektrycznych, jednocześnie przeganiając w procesie elektryfikacji Europę i Chiny. Dokument zakłada, że do 2030 roku pojazdy elektryczne, czyli zeroemisyjne, będą stanowić połowę produkowanych w kraju samochodów.
„Przyszłość przemysłu samochodowego jest elektryczna – i wyprodukowana w Ameryce. Dzisiaj podpisuję rozporządzenie, którego celem jest, aby do 2030 roku 50 procent nowych pojazdów sprzedawanych było bezemisyjne. Przedstawiam kroki mające na celu odwrócenie krótkowzrocznego wycofywania standardów pojazdów przez poprzednią administrację” – napisał Joe Biden na Twitterze.
Zaskoczenia nie ma
Pośrednie wymuszenie na koncernach samochodowych produkcji wyłącznie aut elektrycznych nie jest niczym nowym – Joe Biden mówił o tym wielokrotnie, jednak podpisany dekret jest pierwszym poważnym krokiem, który do tego zmierza. Dokument mimo wszystko nie ma mocy prawnie wiążącej. Wyznacza cele administracji w Waszyngtonie w aspekcie elektryfikacji i określa, że zgodnie z założeniami co najmniej połowa oferowanych aut po 2030 roku będzie musiała mieć napęd elektryczny, wodorowy, bądź być hybrydą typu plug-in, czyli doładowywaną z gniazdka elektrycznego. Tym założeniom w praktyce będą też sprzyjać restrykcje, które będą sukcesywnie nakładane na auta spalinowe - między 2022 a 2023 r. efektywność spalania tradycyjnego paliwa miałaby się poprawić o 10 proc. Później o kolejne 5 procent rocznie, aż do 2026 roku. Poparcie dla prezydenckiej inicjatywy elektryfikacyjnej wyrazili m.in.: szef związku zawodowego UAW (United Auto Workers) oraz szefowie wiodących koncernów przemysłu samochodowego - Forda, General Motors i Stellantis.
Potrzebna będzie infrastruktura
Joe Biden na zorganizowanej konferencji prasowej powiedział, że zwiększona produkcja aut elektrycznych to jedno, bo potrzebna będzie też niezbędna infrastruktura. Pomóc w tym mają m.in. inwestycje w ogólnokrajową sieć stacji ładowania pojazdów, zachęty dla konsumentów i dodatkowe środki na przekształcenie linii produkcyjnych producentów aut – te elementy także znalazły się w podpisanym rozporządzeniu. Zachęty mają objąć też produkcję autobusów i pociągów elektrycznych. Ponadto Biden podpisał 27 stycznia dekret, w którym obiecał kupować bezemisyjne pojazdy dla rządu federalnego, w tym dla amerykańskiej poczty – chodzi o elektryczne auta dostawcze.
Koncernów nie trzeba prosić
Prezydent po podpisaniu dekretu miał możliwość przejechania się hybrydowym Jeepem Wranglerem 4xe. To dobry przykład elektryfikacji poszczególnych koncernów, bo liczba zamówień na ten konkretny model stale rośnie. Jeep nie jest jedyny, bo są inni producenci, którzy gamę swoich modeli chcieli zelektryfikować do 2030 roku, jeszcze przed podpisaniem prezydenckiego rozporządzenia. W marcu tego roku Volvo ogłosiło, że cała gama szwedzkich samochodów będzie w pełni elektryczna do 2030 roku, a większość modeli już teraz oferowanych jest w konfiguracji tzw. miękkich hybryd. Podobnie ma postąpić Ford, który już zapowiedział, że flota jego samochodów sprzedawanych na rynku europejskim ma być w pełni elektryczna do 2026 roku. Na rynku amerykańskim producent daje sobie kilka lat więcej. Wiadomo też, że jako pierwsze zostaną wyeliminowane z produkcji osobowe auta spalinowe. Furgonetki i ciężarówki napędzane ropą i benzyną będą produkowane przez kilka kolejnych lat od momentu zakończenia produkcji spalinowych osobówek.
fk