Redukcja godzin bez zmniejszania płac to pomysł pojawiający się w USA od wielu lat. Doświadczenia z okresu pandemii przypomniały go na nowo. Kto wie, może tym razem dyskusja zamieni się w szersze działania.
89 pracowników firmy Buffer, oferującej narzędzia pomocne w zarządzaniu mediami społecznościowymi, pracuje w nietypowym miejscu. Zarobki wszystkich, w tym prezesa spółki, są jawne. Wszyscy pracują zdalnie, bo ich jedyne biuro zamknięte zostało 6 lat temu.
Do tego, gdy w ubiegłym roku pandemia zachwiała równowagą pomiędzy pracą, życiem prywatnym i zdrowiem psychicznym wielu z nas, Buffer - który już działał zdalnie - znalazł się w niewielkiej grupie pracodawców oferujących pracownikom dodatkowy dzień wolny w tygodniu bez obniżania wynagrodzenia. Eksperyment ten trwa do tej pory i wiele wskazuje, że zostanie wprowadzony na stałe.
Po zmianie zaobserwowano coś ciekawego - firma wydawała się wykonywać tę samą ilość pracy w krótszym czasie. Ograniczono zebrania i spotkania towarzyskie, a pracownicy przyspieszyli wykonywanie dziennych obowiązków.
Nicole Miller, która pracuje w dziale zasobów ludzkich w Buffer, przypomniała zasadę dopasowywania pracy do czasu, który dajesz na jej wykonanie: "Kiedy mamy 40 godzin pracy w tygodniu, znajdujemy sposoby na pracę przez 40 godzin. Gdy czas ten się skraca, przyspieszamy.
Wszystko wskazuje, iż firma Buffor może nigdy nie wrócić do pięciodniowego tygodnia.
Przykład dla innych?
W chwili, gdy po pandemii zmienia się charakter pracy, kiedy wiele firm kwestionuje wartość fizycznej powierzchni biurowej, gorzej opłacani pracownicy apelują o lepsze traktowanie - to, co zadziałało dla w małej, nieco dziwacznej firmie technologicznej, może okazać się niezłym rozwiązaniem dla reszty amerykańskiej siły roboczej.
Ludzie, którzy pracują przez cztery dni w tygodniu, twierdzą, że są zdrowsi, szczęśliwsi i nie żyją pod wieczną presją czasu. Ich pracodawcy zauważają, że są bardziej wydajni i bardziej skoncentrowani. Sukces tych firm wskazuje na kuszącą możliwość: że konwencjonalne podejście do pracy i produktywności jest zasadniczo błędne.
„Żyjemy w społeczeństwie, w którym przepracowanie jest traktowane jak honorowe wyróżnienie” – mówi Alex Soojung-Kim Pang, autor i konsultant, który pomaga firmom wypróbować krótsze tygodnie pracy. „Pomysł, że możesz odnieść sukces jako firma, pracując mniej godzin, brzmi tak, jakbyś czytał księgi runiczne czy coś w tym rodzaju”.
Jednak według niego "osiągnęliśmy wzrost wydajności, który umożliwia czterodniowy tydzień pracy". Po prostu przyduszeni jesteśmy ciężarem zbyt długich spotkań i innych, niepotrzebnych elementów ciągnących się w nieskończoność.
Bez względu na korzyści dla firm, pozbycie się wszystkich dodatkowych obciążeń związanych z pracą i płacenie ludziom tej samej kwoty za mniejszą liczbę godzin - przyczyniłoby się do ludzkiego rozwoju. Ułatwiłoby rozwój osobisty i zarządzanie własnym życiem. A co najważniejsze, rozpaliłoby na nowo ważny, ale dawno zapomniany dylemat moralny: jak uczynić amerykańskie życie mniej skupionym na pracy.
Wielu już to robi
W ciągu ostatnich kilku lat firmy i rządy na całym świecie stały się bardziej otwarte na możliwość, że czterodniowy tydzień pracy może być lepszy.
Jeszcze przed pandemią Microsoft Japan i sieć restauracji szybkiej obsługi Shake Shack wypróbowały nowy harmonogram pracy z niektórymi pracownikami - wyniki były pozytywne.
Biura międzynarodowego konglomeratu Unilever w Nowej Zelandii są obecnie w trakcie trwającego rok, czterodniowego eksperymentu, którego wyniki pomogą w rozplanowaniu tygodnia pracy ponad 155,000 pracowników tej firmy na całym świecie. Rządy Hiszpanii i Szkocji planują dotowanie pracodawców dających pracownikom dodatkowy dzień wolny, a politycy we wspomnianych wcześniej krajach: Japonii i Nowej Zelandii, zaczynają przychylnie wypowiadać się na temat pomysłu odgórnego skrócenia tygodnia pracy.
W 2018 r. Perpetual Guardian z Nowej Zelandii przetestowała czterodniowy tydzień pracy. Wszyscy pracownicy w tym czasie wykazali większą produktywność, lepszą równowagę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, niższy poziom stresu w pracy – wszystko z powodu pracy o jeden dzień mniej w tygodniu.
„To była tylko teoria, coś, co chciałem wypróbować, ponieważ chciałem stworzyć lepsze środowisko pracy dla mojego zespołu” – powiedział Andrew Barnes, dyrektor generalny Perpetual Guardian. „Jestem pod wrażeniem tego, jak mój zespół zareagował – to przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania”.
Poziom stresu pracowników zmalał o około 7 procent, a wskaźnik pomiaru zaangażowania w zespole wzrósł średnio o 20%, z 54% przed do 78% po eksperymencie wzrosła liczba osób potrafiących zachować równowagę między życiem prywatnym i zawodowym.
Pracownicy stali się bardziej produktywni, spędzali mniej czasu w mediach społecznościowych lub na zajęciach niezwiązanych z pracą. Sami zatrudnieni zaproponowali różne pomysły dotyczące wydajności: umieszczali małe flagi na biurkach, gdy nie chcieli by im przeszkadzano, zamontowano szafki do zamykania w nich telefonów komórkowych, wyciszono miejsca spotkań, które znacznie skrócono.
Wszystko to zadziałało. Perpetual Guardian do dziś ma czterodniowy tydzień pracy.
W USA zmian niewiele
Mimo to czterodniowa praca za pięciodniową pensję to rzadkość w krajobrazie amerykańskiego biznesu. Te, które próbują takich rozwiązań, są stosunkowo małe i zwykle wykonują analityczną, opartą na pracy przy komputerze pracę, są zarządzane przez właściciela, co ułatwia wprowadzanie i kontrolowanie zmian. Jednak ich doświadczenia sugerują, że jeśli zostanie to zrobione właściwie, skrócenie czasu pracy nie szkodzi rentowności.
W zeszłym roku firma Diamondback Covers, producent podzespołów do ciężarówek z siedzibą w Pensylwanii, skróciła o pięć godzin 40-godzinny tydzień pracy swojego zespołu fabrycznego, ale nie zmniejszyła wynagrodzenia. Jednocześnie zatrudniono więcej osób, by zaspokoić rosnący popyt na ich produkty podczas pandemii.
Spodziewano się, że 12.5% skrócenie czasu pracy doprowadzi do podobnego wzrostu kosztów. Jednak wzrosły one tylko o 3 procent, ze względu na zwiększoną wydajność.
„Chodzi o to, by pracować mądrzej” - mówi dyrektor generalny Diamondback.
Wskazuje, iż pod koniec zmiany, gdy pracownicy są wyczerpani, to najmniej produktywny okres dnia. Skrócenie czasu to też mniejsza liczba incydentów związanych z bezpieczeństwem, a sama zmiana harmonogramu w efekcie pozwala zaoszczędzić pieniądze.
Jest coraz lepiej…
Przez większą część XIX wieku typowym amerykańskim robotnikiem był rolnik - mężczyzna, który pracował od 60 do 70 godzin tygodniowo. Gwałtowny spadek liczby godzin pracy od tamtej pory był możliwy dzięki wzrostowi wydajności, bo silnik spalinowy, elektryfikacja i inne udoskonalenia oznaczały, że pracownicy mogli szybciej wykonywać swoje zadania.
Wczesne fabryki w XX wieku naciskały na 10-godzinny dzień pracy. Związki zawodowe, które w kolejnych dziesięcioleciach rosły w siłę, walczyły zgodnie z popularnym wtedy hasłem „osiem godzin pracy, osiem godzin odpoczynku, osiem godzin na to, co chcemy”. Standardowy tydzień pracy w tamtej epoce wciąż trwał sześć dni, a zmiana na dzisiejsze pięć następowała stopniowo, na przestrzeni dziesięcioleci.
Nie wszyscy liderzy biznesu byli zwolennikami zmiany. „Każdy człowiek domagający się czterdziestogodzinnego tygodnia powinien wstydzić się ubiegania się o obywatelstwo w tym wspaniałym kraju” – napisał prezes zarządu Philadelphia Gear Works wkrótce po tym, jak Ford wprowadził nowe godziny pracy. „Mężczyźni w naszym kraju stają się rasą mięczaków".
Potrzeba było kryzysu, aby ugruntować pięciodniowy tydzień jako standard. Podczas Wielkiego Kryzysu skrócenie godzin było uważane za sposób na rozłożenie ograniczonej ilości dostępnej pracy wśród większej liczby osób. W 1933 roku Senat USA uchwalił ustawę, która tymczasowo ograniczałaby tydzień pracy do 30 godzin. Prezydent Franklin D. Roosevelt i jego administracja uznali to jednak za zbyt ekstremalne i zamiast tego próbowali zapewnić pracownikom ulgę ekonomiczną. Pięć lat później Roosevelt podpisał ustawę o uczciwych standardach pracy, która nakazywała wyższą płacę powyżej 40 godzin w niektórych branżach, skutecznie formalizując pięciodniowy tydzień pracy.
Tak więc zmiany zachodzą nieprzerwanie, choć powoli. Tak, jak kiedyś nie wyobrażano sobie, że można pracować 5 dni i 40 godzin tygodniowo, dziś niemożliwym wydaje się 4 dni i 32 godziny. Jednak uczymy się lepiej zarządzać czasem, wydajniej korzystać z dostępnych narzędzi i w związku z tym coraz częściej udowadniamy, iż jest to nie tylko możliwe, ale wręcz wskazane.
Czy coś się zmieni? Pewnie tak. Pytanie tylko, kiedy?
Na podst.: theatlantic, archiwum Monitor, news.gallup, theguardian
rj