----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 grudnia 1996

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Ostatni letni urlop spedzilem przemierzajac Nowa Anglie i kilka innych stanow wschodniego wybrzeza. Podziwiajac piekno stanu Nowy Jork, Pennsylwanii, Vermont, New Hampshire, Maine, Massatchusetts, Connecticut i Wirginii, zatrzymywalem sie wraz z rodzina w miejscach historycznie waznych dla ksztaltowania sie obyczajowosci amerykanskiej, a scislej jej poczatkow. Takie podroze stwarzaja wysmienita okazje do zastanowienia sie nad droga jaka kraj ten, ktory z wyboru stal sie druga moja ojczyzna, przeszedl w ciagu ostatnich bez mala trzystu lat.

Powszechnie wyrazana opinia o amerykanskiej obyczajowosci, wyrazana w srodowiskach polonijnych, a scislej polskich, gdyz sa to dwie rozne rzeczy, obarczona jest falszem wynikajacym z nieznajomosci jej historii i niczym nieuzasadniona mania wyzszosci. Niniejszy artykul stanowi probe odpowiedzi na nastepujace pytania:

- jak rodzila sie ta obyczajowosc,

- jaka byla, gdy podpisywano Deklaracje Niepodleglosci,

- jaka ewolucje przeszla,

- jak sie ma do niej dzisiejsza.

Na prozno szukac metodycznego opisu dzisiejszych zachowan spolecznych w ogolnie dostepnych i powszechnie czytanych magazynach czy gazetach. Z prawdziwym zatem zainteresowaniem przeczytalem esej autorstwa Richarda Bushmana i James"a Morrisa zatytulowany "The Rise and Fall of Civility in America", ktory ukazal sie w ostatnim jesiennym numerze kwartalnika WQ wydawanego przez Woodrow Wilson International Center for Scholars. Lektura tego eseju pomogla mi w usystematyzowaniu zjawiska.

Definicje obyczajowosci znalezc mozna w kazdej encyklopedii czy slowniku socjologicznym. W skrocie, ogol obyczajow danej zbiorowosci sklada sie na jej obyczajowosc. Obyczaj, to forma zachowania powszechnie przyjeta w danej zbiorowosci spolecznej. Obyczajowosc, powszechnie aprobowana, ma moc niepisanych praw, regulujacych szeroki zakres spraw spolecznych.

Wielu z nas szokuja dowcipy wyrazane w programach radiowych czy przekazach telewizyjnych. Strzelaniny na drogach, ulicach i przed szkolami przerazaja, podobnie jak opowiesci o wlasnych dewiacjach seksualnych wypowiadane bez skrepowania przez poszczegolne osoby zapraszane do telewizyjnego studia. Wyrazane publicznie do milionow odbiorcow, zwykle oceniane sa na zywo przez zgromadzona w studio widownie. Pelni ona role moralnego arbitra nagradzajac na przyklad okolczykowanego mlodzienca oklaskami. Za co? A no za to, ze przez trzy lata zaspokajal seksualnie swoja partnerke (nie zone), jej siostre i ich ciotke. Wszystkie trzy, obecne tez w studio, zdaja sie byc lekko zaskoczone ujawnieniem gry na trzy fronty. Sa to pierwsze z brzegu znaki upadku obyczajowosci.

Nie tylko kazdy z nas indywidualnie jest tu ofiara. Spoleczenstwo demokratyczne, bardziej niz jakiekolwiek inne, zbudowane jest na wzajemnym zaufaniu i wspolpracy nieznanych sobie ludzi. Tak na ulicy, jak i w salach lokalnych urzedow, gdzie podejmowane sa decyzje w skali wsi, miasta czy powiatu. Powstanie i podtrzymywanie takiego zaufania bylo waznym spolecznym obowiazkiem w Ameryce wczesnych lat. Byla to koniecznosc powszechnie rozumiana i aprobowana.

Nie nas pierwszych niepokoi upadek uprzejmosci, manier i zanik subtelnosci. Wydarzenia rewolucji z przed dwoch wiekow wywolywaly podobne uczucia wsrod wielu sygnatariuszy Deklaracji Niepodleglosci. Dla tych ludzi Oswiecenia mieszkajacych w okazalych rezydencjach w Filadelfii czy plantacjach Wirginii maniery i subtelnosc mialy taka sama wartosc jak przepisy prawa, rozwoj nauki i sztuki. Byly najwiekszymi osiegnieciami cywilizacji. W trudnych latach tuz po rewolucji, kiedy nowa demokratyczna zastapila te krwawa trzesac jednak tradycyjnym spolecznym porzadkiem, wielu z America"s Founding Fathers, jak sie ich z szacunkiem nazywa, patrzylo z trwoga. Widzieli tworzony z mozolem kraj zdarzajacy do czelusci barbarzynstwa. Twierdzili, ze zasady moralne poszly w zapomnienie, skutkiem czego do glosu i do rzadu na wszystkich jego szczeblach dochodza mlodzi ignoranci z pospolstwa. Ich niepokoj wywodzil sie z zalozenia wykluczajacego istnienie demokracji i szlachetnosci rownoczesnie. W koncu szlachetnosc byla produktem elity kulturalnej, srodkiem odrozniajacym panie i panow "ladies and gentelmen" od ogolu. Obawy te oczywiscie nie wygasly, choc stary, przedrewolucyjny porzadek nie zanikl. Przetrwal, aby stac sie waznym czynnikiem w zakonczonym sukcesem demokratycznym eksperymencie Ameryki.

Po 1776 roku srednia klasa upelnomocniona przez rewolucje, a wiec farmerzy, rzemieslnicy, urzednicy i nauczyciele zaczeli tworzyc wlasna wersje "dobrego tonu". Zachecani przez przedsiebiorcow i fabrykantow do kupowania ozdob majacych wzbudzac powazanie, Amerykanie zaczeli przebudowywac lub przerabiac swoje pospolite domy. Obowiazkowo musial byc salonik, na podlodze dywan, herbate zaczeto pic w tanim fajansie imitujacym porcelane. Sprzed domow zginely nierozplantowane kopce ziemi porosniete chwastami, a pojawily sie krzewy i trawniki. Biblioteczki staly sie poszukiwanym meblem, a ich polki zaczely zapelniac sie ksiazkami instruujacymi czytelnikow w dziedzinach zachowania i etykiety. Z tej przedziwnej mieszaniny republikanskiej wiary w siebie, kapitalistycznej przedsiebiorczosci i checi dorownania w obyciu, powstalo nienormalne spoleczenstwo - demokracja klasy sredniej z pozostalosciami arystokratycznej kultury, osadzonymi w jej rdzeniu. Bylo to spoleczenstwo jedyne w swoim rodzaju zdolne pogodzic obiecana mu rownosc z nieprzyjemnymi realiami ekonomicznej nierownosci i spolecznych podzialow.

Subtelnosci i maniery byly czyms, czym pierwsi angielscy osadnicy w Polnocnej Ameryce przejmowali sie najmniej. Ich zyciem rzadzily surowe zasady religijne tak surowe jak warunki materialne w jakich przyszlo im zyc. Pod koniec XVII wieku zaczely przybywac do Ameryki nowe fale osadnikow z Anglii. Byli wsrod nich majetni kupcy, ktorym spartanskie warunki zycia wczesniejszych przybyszow wydaly sie byc malo atrakcyjne. I tak zaczely powstawac zrazu w Bostonie i Filadelfii, okazale domy, ktore dzis zwyklismy nazywac rezydencjami (mansions). Pozniej zaczeto budowac je wzdluz doliny rzek Connecticut i Hudson, kolo Charlestonu i w Portsmouth. Szczegolnie w tym ostatnim, malowniczo polozonym nad Atlantykiem miescie, wiele z tych domow przetrwalo do dzis. Krolowal modny w owych czasach styl zwany georgian. Przez 90 lat jakie uplynely od wybudowania pierwszej okazalej rezydencji przez pulkownika Johna Fostera w Bostonie - do wybuchu wojny rewolucyjnej, kazdy czlonek osiadajacej tu szlachty za punkt honoru uwazal posiadanie prestizowej rezydencji wyposazonej w polyskujace meble z drewna orzechowego, ceramiczna zastawe i srebrne sztucce - atrybuty panskiego stylu zycia.

Nowe domy roznily sie zasadniczo od swoich poprzednikow. Tamte, ubogie z zewnatrz i skromne w wystroju, spelnialy zasadnicze funkcje jakie spelniac ma dom. Dawaly schronienie, miejsce do pracy, jedzenia i spania. Majetni nowo przybyli, budowali rezydencje dwu- lub trzypoziomowe, z duza iloscia okien, z wysokimi sufitami, najczesciej w konstrukcji murowanej z czerwonej cegly. Jesli byl to tanszy dom o ramowej konstrukcji drewnianej, to cieszyl oko przechodnia kolorami. Wczesniejsze kolonialne budynki nigdy nie byly malowane, wyjatkiem byly ich drzwi i ramy okienne. Zasadnicza roznica tkwila jednak w planie dyktowanym przez funkcje. Otoz obok czesci zarezerwowanej do uzytku domownikow pojawiaja sie pomieszczenia sluzace wylacznie do celow towarzyskich - salony i saloniki. Pianino lub klawesyn, miekkie fotele, kanapy, otomany, stoliki i krzesla, przeszklone biblioteczki, sciany ozdobione obrazami - slowem miejsce spotkan dobrze wychowanego i kulturalnego towarzystwa. Istota panskosci bylo jej powolanie do uczynienia swiata piekniejszym, poczynajac od pojedynczej osoby, a na otoczeniu konczac. A wiec domy, ogrody, parki, nawet ulice. Domy jednak byly tym ogniskiem skad rozchodzily sie promienie nowych na tym gruncie nawykow.

Jerzy Waszyngton wspomina jak to jako 10-letni chlopiec musial przepisywac zadane mu przez guwernera "110 zasad uprzejmosci i przyzwoitego zachowania w towarzystwie i rozmowie". Byla to jedna z setek tego typu ksiazek bedacych w obiegu w owym czasie. Znajdujemy w niej takie oto zalecenie: "W towarzystwie zacniejszych niz ty sam ludzi - nie mow, dopoki nie zostaniesz o to poproszony; wtedy wstan wyprostowany, zdejm nakrycie glowy i odpowiedz zwiezle w kilku slowach".

Ksiazka, dzieki ktorej Waszyngton trenowal sie w kindersztubie, znana byla w Europie i jej zamorskich koloniach juz w XVI wieku. W rzeczy samej, pochodzila od wloskiego poradnika "Il Galateo" opublikowanego po raz pierwszy w 1558 r.

W Europie ksiazki takie byly instruktazem przygotowujacym mlodych ludzi do zycia na dworach krolewskich, ksiazecych oraz w posiadlosciach utytulowanych ziemian. Byc moze poradniki owe odegraly jakas role w procesie decydujacym o przekazywaniu wladzy. Europa przechodzila od systemu feudalnego watlych krolestw, do systemu, ktory pod koniec Renesansu uczynil monarchow centralnymi postaciami w armii, polityce i zyciu spolecznym. Szlachta, ktora do niedawna sprawowala rzad dusz w swoich posiadlosciach w sposob nieograniczony i nie podlegajacy praktycznie zadnej kontroli, zostala zmuszona do czestej obecnosci na krolewskim dworze. Wykwintne maniery i aparycja zaczely byc w cenie, zjednac bowiem mogly przychylnosc monarchy, a wraz z nia i przywileje. Elegancja stylu, maniery, subtelnosc i uprzejmosc byly nie tylko dekoracyjnymi ozdobnikami dworskiego zycia. Byly sposobem na zyskanie zyczliwosci i stanowily o kulturalnej supremacji. Lawrence Stone, historyk specjalizujacy sie w dziejach arystokracji angielskiej XVII w. stwierdza, ze arystokracja zyjaca w czasach krola Karola I (1625-1649) miala po dziurki w nosie trzymania fasonu. Krol bowiem, jakbysmy to nieelegancko okreslili, mial bzika na punkcie wytwornego stylu wymagajac takiegoz od wszystkich, ktorzy mieli pozycje na jego dworze czy to z urodzenia czy z nadania. Byl przy tym pedantycznie skrupulatny i sam sprawdzal ich domostwa.

Przybywa wiec ten elegancki fason do zamorskich kolonii z szacownym rodowodem i z misja. Jest to kultura krolewskiego dworu i postrzegana jest jako cos najlepszego z najlepszych. Staje sie instrumentem wladzy dostepnym dla wszystkich, ktorzy chca po nia siegnac. Nikt bardziej nie pozadal owego instrumentu niz kolonizatorzy wywodzacy sie ze szlachty. Jej autorytet zbudowany byl bardziej na watlym fundamencie materialnego bogactwa niz dziedziczonej pozycji.

Dostac sie do nadajacej ton grupy, oznaczalo poddac sie wymagajacej dyscyplinie. Stad budowa rezydencji, dobudowywanie salonow, wyposazenie ich wnetrz, no i doskonalenie sie w manierach towarzyskich. Nie byly to dzialania obliczone jedynie na poprawienie poszczegolnych pozycji w hierarchii spolecznej. Elegancki sposob bycia mial byc trwalym elementem obyczajowosci i stac sie zjawiskiem spolecznym. Kupno obrazow, ksiazek i mebli nie bylo kaprysem bogatych, fanaberia czy zwyklym nasladownictwem. Przedmioty te wraz z calym bogatym repertuarem zachowan przypisanych don, pomoc mialy w osiagnieciu wyzszego poziomu zycia.

Ciekawa byla dyskusja prowadzona w przeddzien amerykanskiej niepodleglosci poruszajaca ten wlasnie temat w szerszym aspekcie - amerykanska monarchia, czy republika. John Adams, drugi prezydent USA i ojciec szostego prezydenta Johna Quincy pisal, ze amerykanska monarchia stworzylaby tyle smaku i uprzejmosci, tyle elegancji w ubiorze i wnetrzach domow, tyle muzyki i tancow, tyle zawodow szermierczych i zabaw na lodzie, tyle wyscigow konnych, balow i sztuk teatralnych i koncertow, ze sama mysl o nich czyni go nic nieznaczacym proznym balamutem.

Republika ceni inne wartosci, pisal Adams, i bedzie sprzyjac rozwojowi wytrzymalosci, aktywnosci, odwadze i przedsiebiorczosci, najwznioslejszym cechom ludzkiej natury. Opozycja, ktora nie godzac sie na brytyjski dyktat wzniecila rewolucje, mogla albo odrzucic i zniszczyc kulture poprzednio rzadzacej klasy, albo ja przywlaszczyc. Wybrano to drugie. I jak to zwykle z rewolucjami bywa, tak i z ta, zabralo sie sporo populistycznego motlochu, ktory swa obecnoscia odstraszyl tych przedstawicieli elit, ktorzy sercem byli za rewolucja. Ci, ktorzy zdecydowali sie zostac, zabrali sie za "szlifowanie" nieobytej nowej wladzy. Szczesliwie udalo sie wypracowac pewien consensus, ze jedni sa potrzebni drugim. Zakladano nowe muzea, otwierano publiczne szkoly, gdzie uczono manier na rowni z innymi przedmiotami. W miejsce przymusowego ukulturalnienia pod dyktando, amerykanska demokracja zezwolila zwyklym ludziom na tworzenie swojej wlasnej kultury i obyczajowosci. Kazdy mogl posiasc ukladnosc w obyciu i usiasc w pierwszych rzedach zarezerwowanych niegdys dla "ladies and gentlemen". Tym co popychalo przemiany, byla powszechna chec rywalizacji z tymi, ktorzy wczoraj stali na szczycie zycia politycznego i publicznego.

Motorem zmian byla wiec chec dodania godnosci sobie poprzez przechwycenie czesci slawy i chwaly promieniujacej z najwyzszych i najlepszych kregow. Lecz ten niezwykly rozkwit eleganckiej obyczajowosci nie bylby mozliwy bez nieprawdopodobnego aliansu zawartego pomiedzy wytwornoscia i kapitalizmem. To wytworna panskosc dala Amerykanom powod do kupowania dobr wytworzonych przez kapitalizm, a kapitalizm w rewanzu demokratyzowal ja poprzez energiczne lansowanie dostepnych, bo tanszych dobr, koniecznych do prowadzenia domu na pewnym poziomie. Druga polowa XVIII wieku i wiek XIX to produkcja i sprzedaz, sprzedaz i produkcja jedwabiu, adamaszku i welny, ktore zastepuja samodzial. Dywany, zaslony na okna, farby i tapety, meble - koniecznie z drewna orzechowego, wisni lub mahoniu, posciel, okulary, zegary i powozy itp. W powiecie Kent w stanie Delaware, tylko 10% domostw mialo meble przed Wojna Rewolucyjna. W 70 lat po jej zakonczeniu ponad 2/3 posiadalo meble. Z dywanami statystyka wyglada jeszcze jaskrawiej - nikt przed wojna i 3/4 po zakonczeniu.

Przyklad powiatu Kent stal sie wzorcem i powtarzany w innych stanach tworzyl nowe rynki zbytu.

Wspomniany wczesniej alians stworzyl z jednej strony zapotrzebowanie na produkty wytwarzane w przemyslowych fabrykach, z drugiej zas dziwny rodzaj rownosci. Najwiekszym zagrozeniem dla demokratycznej rownosci byl sam kapitalizm z olbrzymimi wyplatami dla odnoszacych sukces producentow i mizernym wynagrodzeniem dla pozostalych. Rzeczywiscie wzrost przemyslowy kapitalizmu powiekszyl roznice dzielace bogatych i biednych. W przeciagu bez mala stu lat jakie uplynely od zakonczenia Wojny Rewolucyjnej do wybuchu Wojny Domowej, 60% ogolnego kapitalu znalazlo sie w rekach 10-procent wlascicieli jakiegokolwiek kapitalu. Jesli samo bogactwo byloby miara sukcesu, jak niezafalszowana kultura kapitalizmu zakladala, to Stany stawaly sie krajem z gleboko zroznicowanym i niedemokratycznym spoleczenstwem. Podzialy w zasobnosci staly sie tak widoczne, ze o rownosci w pozostalych sferach zycia trzeba bylo bezustannie przypominac.

Catherine Marie Sedgwick, popularna w Nowej Anglii powiesciopisarka, twierdzila, ze nic bardziej nie dzieli ludzi niz ich maniery i zachowanie. To one powoduja wszystkie podzialy klasowe. Sposob bycia jest wizytowka, na ktora wszyscy patrza. Podobnie jak Sedgwick, Frederick Law Olmsted - projektant Central Park w Nowym Jorku uwazal kulture za remedium na dolegliwosci, ktore niosla nierownosc ekonomiczna. "Potrzebujemy instytucji, ktore bezposrednio pomagalyby biednym wspiac sie wyzej" - pisal. Wedlug niego ludzie tacy jak on mieliby obowiazek budowac parki, ogrody, sale koncertowe i szkoly tanca, gdzie "zle spotykaloby sie z dobrym, gladkosc z chropowatoscia". Architekt Andrew Jackson Downing, ktorego manifest "Park Nowego Jorku" zainspirowal Olmsteda, napisal w 1851 roku, ze wszystko to, co wznosi ludzka nature na wyzszy poziom jest w zasiegu kazdego i kazdy robotnik moze stac sie dzentelmenem, nie przez posiadanie majatku, ale przez wysubtelniajace dzialanie intelektu i wartosci moralnych. Nawolywal do szerokiego otwarcia drzwi bibliotek i galerii, do ktorych zapraszal wszystkich. Wzrost poziomu kulturalnego spoleczenstwa wyciszyl pytanie o klasowy charakter Stanow Zjednoczonych, przycmil podzialy miedzy bogatymi i biednymi, miedzy pracodawcami a pracownikami. Kazda rodzina, ktorej czlonkowie nauczyli sie myc rece i wycierac nos w chustke, ktora stac bylo na urzadzenie chociazby malego saloniku i zasadzenie kwiatow przed domem, mogla czuc swoja przynaleznosc do sredniej klasy. Ich dochody mogly byc mizerne w porownaniu z dochodami innych mieszkajacych w lepszych czesciach miasta, ich mozliwosci ograniczone, lecz status spoleczny nie mogl byc kwestionowany. Wyrazne roznice majatkowe pozostaly do dzis i ciagle znaczna czesc Amerykanow identyfikuje sie jako klasa srednia.

W republikanskiej wizji Sedgwick, Olmsteda i innych bylo wiele dobrych, choc nierealistycznych intencji. Naiwnoscia byla kreowana przez nich wizja rolnika - farmera malujacego obrazy i piszacego poezje czy slusarza tanczacego kadryla. Jakkolwiek wspanialomyslne bylo ich myslenie, wykluczalo poza nawias tych, ktorym nie udalo sie osiagnac wymaganych standardow. Sam Olmsted ustanowi scisly regulamin zachowania w swoim publicznym parku. "To nie jest miejsce do picia piwa - napisane bylo na tablicach u wejscia - albo bedziecie zachowywac sie jak damy i panowie, albo zostaniecie w domu".

Pomysl z klasa srednia, wiara, ze odpowiedni styl bycia ulokowac moze w kregach cieszacych sie powazaniem, niewatpliwie zadzialal. Idea ta przekazywana byla wszelkimi mozliwymi sposobami, by dotrzec mogla do wszystkich zakatkow ulic, siegajac az do szkol w imigranckich gettach, gdzie przyuczano dzieci do amerykanskiego stylu zycia. Wraz ze wzrostem ludnosci zamieszkalej w miastach, (10 milionow w 1870 do 54 milionow w 1920) stawka na zwykle "radzic sobie" wzrastala.

Historyk John F. Kasson opisuje, jak na przelomie ostatniego stulecia w nowo otwartych salach kinowych i teatralnych wystawiajacych wodewile, ubrana w liberie sluzba porzadkowa pouczala zroznicowana spolecznie i kulturalnie widownie wreczajac jej tej tresci ulotke: - "panowie uprzejmie zechca unikac stukania laskami i walenia nogami w podloge, rozmow i glosnego smiechu. Najlepiej wyrazany aplauz to bicie braw". Dazenie do osiagniecia stylu bylo sila napedzajaca kulture i jako zjawisko osiagnelo swoje apogeum na przelomie XIX i XX wieku. Od tego momentu jestesmy swiadkami erozji eleganckiego bycia. Od Freuda poczynajac, przekonywani jestesmy, ze ciemne namietnosci: chuc, chciwosc i strach sa rzeczywistoscia ludzkiej natury i wszelki wysubtelniajacy te nature cywilizacyjny szlif jest jak cienki fornir przykrywajacy nieatrakcyjna powierzchnie, pod ktora drzemia nieokrzesane sily. W najlepszym wypadku, maniery moga byc widziane jako tragiczna koniecznosc. Juz dawno zaprzestano utrzymywac, ze obyczajowosc moze byc miara ludzkiego postepu, podobnie jak prawo, sztuka i nauka,

Za Freudem, powtarzano, ze to, co rozumiemy przez dobre wychowanie w zasadach, jest gorsetem krepujacym nasza prawdziwa nature. Najlepiej te maske zerwac aby autentyczna czesc naszej osobowosci mogla zaistniec. Choc trudno sie z tym zgodzic, koncepcja ta utorowala droge kontrkulturze lat 60-tych slawiacej "autentycznosc".

Od czasow nadajacej ton kulturze arystokracji nie pojawila sie zadna sila, zadna grupa spoleczna bedaca autorytetem kierujacym zachowaniami spolecznymi i konsumpcja. Nie kupujemy dobr by rywalizowac z tymi na szczycie hierarchii spolecznej. Kupujemy dla przyjemnosci, wrazen, wygody, sprawnosci i terapii mnostwo produktow, podazajac za kaprysnymi publicystami drukujacymi w magazynach, reklamami, radami uczonych w pismie i telewizyjnych psychologow.

Westchnienia do powrotu grzecznosci i uprzejmosci wywodza sie z blednego przeswiadczenia, ze zycie spoleczne pozbawione dobrych manier marnieje. Chodzic tu powinno raczej o powazne zobowiazanie podporzadkowania wladczego "ja" rodzinie, grupie, spoleczenstwu. Doszlo do tego, ze dzis terminy: subtelny czy dobrze ulozony sa bardziej plama niz wyroznieniem. Swiadcza o przesadnym poswiecaniu sie rzeczom przyziemnym, malostkowym, sa unikiem robionym w zetknieciu z twarda rzeczywistoscia.

Przyzwoitosc nad istnieniem ktorej nikt specjalnie sie nie zastanawial tylko ja mial i wedlug niej postepowal, szczesliwie dotrwala do XX wieku. Gdy to stulecie juz sie konczy, wzrasta uczucie, ze Ameryce zaczyna tej przyzwoitosci brakowac, ze prawa kierujace obyczajowoscia, a wiec normy zachowan i smaku ulegaja zawieszeniu. Aby postawic sprawe jasno, nie chodzi tu wylacznie o maniery. Te ostatecznie nie maja sie tak zle. Wystarczy zaobserwowac jak ludzie traktuja sie nawzajem w wiekszosci towarzyskich sytuacji. Popularnosc najnowszego wydania Miss Manners, zatytulowanego "Miss Manners Rescues Civilization" zdaje sie to potwierdzac. Ksiazka liczy 497 stron i wazy tyle co stolik do kawy. Przychylna recenzje tej ksiazki zamiescil przed dwoma miesiacami The New York Times, uznajac ja za wielce pozyteczna. Spokojni wiec o maniery, ktore sila rzeczy ulegaja zmianom jak moda, zajmijmy sie czyms innym.

Estetyka? - niewiele jest rzeczy tak niestalych jak smak, a poza tym trudno oczekiwac od narodu liczacego 260 milionow jednorodnosci komitetu blokowego (znaczeniowo nie ma tu roznicy pomiedzy polskim blok, a amerykanskim block). Maniery automatycznie kojarzymy z wlasciwym widelcem i wysylaniem podziekowan. Obserwujac stare formalne prawidla etykiety, ceremonie z kapeluszami w rekawiczkach, zaproszenia, zapowiedzi wizyt i odpowiedzi na zapowiedzi, uprzejme donosy o sukcesach i nieszczesciach - dostrzegamy, ze zawsze byly one mniej istotne niz wpajanie wrazliwosci obywatelskiej na to co dzieje sie dookola. Erozja i zanik tego wlasnie zaczyna niepokoic. Istnieje niepewnosc co do krytycznych norm zachowan i estetycznych osadow, niechec do jasnego ich definiowania. Nastepstwem tego jest "coarsening of behavior" - jak pisze James Morris, czyli ordynarnienie. Pewne prostackie zachowania pochodza z tradycyjnej potrzeby mlodych, checi bycia innym. Czesto okazuje sie, ze mozliwosci zaszokowania reszty sa ograniczone, ze wszystko juz bylo. Ich najlepszym rewanzem moze byc wyjatkowa swoboda w obcowaniu z technologia, czym moge straszyc rodzicow i starszych.

Lecz ktoz przewidzialby szczepowe szlenstwo mlodych i bylych mlodych w kolczykowaniu sie i tatuowaniu. To jest nowosc. Swiadome znieksztalcanie czy szpecenie ciala jest jakas forma wypowiedzi, choc ekstremalna i dla wielu niezrozumiala. A mniej bolesne formy? Zauwazmy jak ludzie dobrowolnie, za wlasne pieniadze, pozwolili stac sie szyldami reklamowymi. Mamy smak i pieniadze, kupujemy najlepsze ubrania i dodatki do nich i chcemy aby swiat o tym wiedzial. Metki, naszywki, emblematy z nazwiskami projektantow mody i ich firm noszone sa na piersiach, plecach, wzdluz kieszeni, na skarpetach, paskach i bieliznie. Byc moze zwrocil Panstwa uwage ubior publicznosci gromadzacej sie na stadionach baseballowych przed laty. Publiczna telewizja pokazywala jakis czas temu dokumentalny film poswiecony historii tego sportu. Do lat 70-tych krolowaly koszule z krawatami, marynarki, garsonki i kapelusze. Nagle wszystko to zginelo… i pojawila sie czapka. Zwykla czapka baseballowa z daszkiem, ktora dawniej nosili tylko ludzie grajacy w malej lidze "little leaguers", kierowcy ciezarowek, golfiarze i uliczne gangi. Czapka ta zdobyla uniwersalna akceptacje. Zaklada sie ja do Mercedesa i do przeprowadzki, na ryby i do muzeum. Niezaleznie od plci, majetnosci, rasy i wieku siedzi na co drugiej glowie daszkiem zwroconym obojetnie w ktora strone.

Zmiany w ubiorze rysuja ewolucyjny przechyl w zachowaniu spolecznym. Ludzie pokazuja sie publicznie w ubraniach, ktore moglyby wystraszyc wieszaki w ciemnej szafie. Owlosione nogi, kolarskie spodenki typu Spandex podkreslajace obfite posladki lub obwisly brzuch, rozchelstane koszule z widoczna owlosiona piersia, na ktorej spoczywa lancuch, towarzysza nam w samolocie i autobusie, w sklepie i teatrze. My, jako grupa etniczna mamy tez swoj wklad, a to dzieki tzw. dresiarzom. Grupe te stanowia absolwenci lub byli studenci szkol wychowania fizycznego badz tez ich wielbiciele, ktorzy w owych uniformach prezentuja sie dumnie wszedzie.

Amerykanie zostali uwolnieni spod ucisku formalnosci, glosi znajoma linia obrony. Stare "nie przy dzieciach" zamienilo sie w nowe "no dzieci, co o tym myslicie".

Pewna czesc spoleczenstwa przywiazuje niewielka wage tak do swojej prywatnosci, jak i do swojej godnosci. Na rowerach, na lawkach w parku, na ulicy czy w samolocie, przy stole w restauracji i w poczekalniach Amerykanie mowia bez skrepowania do swoich komorkowcow. Stajemy sie mimowolnie swiadkami tych rozmow, krepuje to nas "podsluchujacych", choc rozmawiajacy zdaja sie tym nie przejmowac. Watpliwe jest, aby kiedykolwiek powstal kodeks korzystania z telefonu komorkowego. Tyranie ceremonialu zastapila nonszalancja; z ktora nam lepiej, niech kazdy sobie odpowie. Panoszy sie "whatever". Nikt nie chce lub nie ma odwagi dokonac osadu, przywrocic wzorce, byc autorytetem i nazwac pewne zachowania niemozliwymi do zaakceptowania. Wprawdzie w czasie ostatniej kampanii wyborczej padalo tu i owdzie jakies zdanie (nie z pozniejszego zwyciezkiego obozu), ale wypowiadane cicho w obawie przed obsmianiem, nigdy nie nabralo mocy. To jeszcze jeden dowod na to, ze nie bedzie lepiej. Nie wchodzimy w ere konca poczucia smaku i wyczerpywania sie manier, to raczej zaczyna sie era przewagi watpliwego smaku i regresu manier.

To przeciez moje pokolenie zjednoczone w ruchu wolnosci slowa, tu na amerykanskich uniwersytetach we wczesnych latach 60-tych zabilo tradycyjna wrazliwosc i subtelnosc, pozostawiajac po sobie czteroliterowe wyrazy. Wyrazy te, nawet w tzw. dobrych towarzystwach staly sie tak naturalne jak oddech. Ich sila wstydzenia, zloszczenia, prowokowania i ranienia minela. Spowszechnialy, stajac sie kolejnym zaimkiem dzierzawczym, lub wyrazami, ktorymi kiedys dzieci rzucaly jak kamieniami - gruby, glupi, brzydal, pomylony.

Tesknota za czasem minionym, czasem uklonow, prawienia komplementow i uprzejmosci, jezeli nie tym sprzed 50 lat, to tym sprzed 100 lub 120, jest bezsensowna. Ten swiat, jezeli istnial, zniknal jak przedwyborcze obietnice. Inne dekady mialy swoje absurdy, swoje wlasne uprzedzenia i recepty. Aby pomarzyc jeszcze chwile, przywolajmy w pamieci zlote lata Ameryki tuz po II Wojnie Swiatowej, ktore ja znam tylko z czarno-bialych filmow i literatury. Domy w rzedach, zycie wedlug wskazowek zegara, ojcowie wracajacy z pracy zawsze o tej samej porze na obiad z cala rodzina, mamy w nieskazitelnie czystych fartuszkach, chlopcy grajacy w pilke, pianino, dziewczynki w pasach czytajace nie tylko zadane lektury, rozmawiajace przez telefon panienki umawiajace sie na pierwsza randke i odtracajace wyciagnieta dlon niewczesnego zalotnika. Nie zapominajmy przy tym, ze dzieciom tym mowiono z kim nie wolno im sie bawic, o ludziach, ktorych nigdy nie zaproszonoby na obiad, o tematach, ktore nigdy nie moglyby byc dyskutowane, o calym katalogu poczynan, ktore byly "wstydliwe", "niewybaczalne" i " nie do pomyslenia".

Czy znalazby sie ktos, kto naprawde zamienilby obecna terazniejszosc na te obszernie bezpieczna, ignorancka i duszaca przeszlosc?

Odpowiedz na to pytanie jest twierdzaca, oczywiscie znalazlby sie. I w tym tkwi sedno problemu. Zaden kanon czy standard zachowania nie moze stac sie standardem wszystkich, bez wywolania w jakims stopniu odrazy, zmniejszenia szacunku dla samego siebie. Naciskani do tolerowania wszystkich roznic i kazdej indywidualnosci, Amerykanie z wolna przestawiaja oceny wartosci. Otwartosc jest i chwala, i klujacym piaskiem w oku Ameryki. Odpowiedzialnosc, ganiona i ceniona rownoczesnie za zmiany dokonujace sie w narodowej obyczajowosci, nie jest latwa do ustalenia. W rzedzie podejrzanych mozemy rozpoznac trzy postacie. Nie ponosza one calkowitej odpowiedzialnosci i nie byly ze soba w zmowie. Lecz ich obecnosc w tym samym czasie i w tym samym miejscu jest wymowna. A oto owi podejrzani: pop-kultura o ogromnym zasiegu i rynkowosci; nowoczesna technologia, niewinny przygodny obserwator, ktory stal sie bezmyslnym wspolnikiem w produkcji tej kultury i jej sprzedazy, no i moze nawet sama demokracja.

Amerykanska popularna kultura - trywialna, polyskujaca i pazerna, nie zasluguje na sympatie. Nalezy poddac ja ogledzinom, poniewaz stala sie wszechpotezna, ponetna i zreczna w ksztaltowaniu naszego smaku, naszych postaw i zachowan. Jest tak zaborcza w dazeniu do zawladniecia nasza swiadomoscia, ze niszczy wszystko co stawia jej opor. Z religia wlacznie. Sluzy, ktore kiedys trzymaly ja na wodzy, takie jak samo-cenzura i ograniczony dostep do rynku nie funkcjonuja. Zardzewialy z nieuzywania i zamarly w pozycji otwartej. Ameryka zaakceptowala rozpiete marynarki i koszule lat 60-tych, "ja" i "tylko ja" lat 70-tych, agresje lat 80-tych i chlodna (cool) obojetnosc lat 90-tych.

Dostajemy to czego chcemy, uprzednio przygotowani. Jezeliby filmy pelne okrucienstw i przemocy nie mialy swojej publicznosci, nie produkowano by ich. Wszystko jest kalkulowane. Az dziw, ze w starozytnym Rzymie nie znalazl sie przebiegly impresario, ktoryby sobie znanymi sposobami postaral sie o zwiekszone dostawy wloczni, tygrysow i chrzescijan.

Przez ostatnie 30 lat, kazdy etap ordynarnienia kultury, spotykalo ubolewanie nielicznych. Na nic przydatne. Bezwartosciowosc tej pop-kultury wsiaka w nasze dywany i my roznosimy ja po wszystkich pomieszczeniach. Filmy, muzyka, telewizja, gazety i magazyny rozwodza sie nad tematami, ktore kiedys nie nadawaly sie nawet do szeptanego przekazu. Dowcip o przedwczesnym wytrysku opowiadany w serialu telewizyjnym, w porze najwiekszej ogladalnosci - w telewizji nieplatnej, a wiec ogolnie dostepnej, doczekal sie debiutu w ubieglym roku. I co? Nastapily jakies protesty, oburzenie, przeprosiny - nic, absolutnie nic. Czarna otchlan uleglej kultury wessala to bez sladu najmniejszego oporu. Jesli wszystko moze byc powiedziane, jesli ze wszystkiego mozna dowcipkowac i rozeslac to do dziesiatkow milionow domow, dlaczego dziwi nas upadek obyczajowosci? Pojedynczy przypadek nie czyni roznicy; zsumowane robia rewolucje. Pop-kultura nie ma zlych zamiarow, w koncu nie niszczy sie organizmu, z ktorego sie zyje. Istnieje po to by zabawic i zarobic, bez jakiegokolwiek wkladu do cywilizacji. Jej tradycje maja zywot chleba na polce. Kwitnie na nowosciach i brutalnie poszerza granice spolecznej akceptacji, az nowosc zostanie przyjeta. Igla kompasu, ktorym posluguje sie, zawsze pokazuje prawdziwy zysk. Motywy jakimi kieruje sie spoleczenstwo godzac sie na jej wszechobecnosc i jej sukces, sa prawdopodobnie zlozone. Przynajmniej miejmy taka nadzieje. Zostawmy te badania psychologom, antropologom, socjologom i ekonomistom. Amator zauwazy tylko, ze kazde pokolenie zmierza do okreslenia siebie na przekor swoim poprzednikom: "Na to oni mowili nie, to my powiemy tak". Nowe lezy najczesciej na obszarach zakazanych - poprzednio nie do wypowiedzenia, nie do wyspiewania, nie do zalozenia i nie do pokazania - i tylko czasami, wyczerpane zbacza z drogi w kierunku tego co juz bylo.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor