Okolo 5000 lat temu, na terenie dzisiejszego poludniowego Iraku zyli przodkowie naszej zachodnioeuropejskiej, lub jesli kto woli srodziemnomorskiej, cywilizacji zwani Sumerami. Napisano o nich cale ksiegi, z ktorych niewiele utkwilo mi w pamieci poza tym, ze wynalezli pismo klinowe, ktore wytlaczali na glinianych tabliczkach, tworzyli przepiekna poezje, a jednym z ich poteznych krolow byl Sargon I.
Otoz posrod tysiecy wykopanych glinianych tabliczek, archeolodzy znalezli notatki o zapasach pewnego napoju przechowywanego w krolewskich piwnicach, o powszechnym czestowaniu nim ludnosci z okazji jakiegos swieta i o sposobie jego produkcji. To ostatnie jest najstarsza recepta na produkcje wina.
Wino opanowalo owczesny swiat. Wszedzie tam gdzie klimat pozwalal na uprawe winorosli, a wiec od Gruzji i Iranu przez Grecje, Wegry, Francje, Hiszpanie, Portugalie i Wlochy raczono sie od niepamietnych czasow tym szlachetnym trunkiem. Ciekawe, ze obszar geograficzny uprawy winorosli obejmuje ludy, ktore najwiecej sie przyczynily do rozwoju cywilizacji. Mezopotamia, Egipt, Grecja, Rzym a w koncu Francja i Italia daly najwiekszych medrcow, ktorzy krok po kroku tworzyli filozofie, matematyke, sztuke i technologie. I wszyscy oni pili ten napoj zeslany przez bogow. Ciekaw jestem czy cywilizacja by sie tak rozwinela, gdyby nie bylo wina. Podejrzewam ze nie, ze bysmy do dzisiaj marzli w jaskiniach i wygrzebywali robaki z ziemi.
Zwrocmy uwage jak gleboko wino tkwi w naszej tradycji religijnej. "Stary Testament" mowi o nim wielokrotnie, prezewaznie jako o wykwintnym napoju przeznaczonym dla moznych, a w Nowym Testamencie, w ramach najwiekszej rewolucji, ktora przezyla ludzkosc, otwierajacej swiat maluczkim i ubogim, Jezus cudownie rozmnozyl ten napoj na weselu w Kanie Galilejskiej oraz uczynil go napojem mistycznym podczas Ostatniej Wieczerzy.
Jest w winie cos dziwnego, bo jakze mamy sie nim "raczyc", kiedy jest ono napojem wytrawnym, kwasnym i gorzkim jednoczesnie i tak naprawde to wykrzywia gebe przy piciu. Mowa tu oczywiscie o prawdziwym winie. Wszelkiego rodzaju slodkie mikstury jak wermuty, porto, sherry czy skad inad wielce szlachetny staropolski trunek jakim jest miod pitny, nie sa winem, chociaz moga byc na jego bazie produkowane. Mamy trzy gatunki wina: czerwone, biale i cos w rodzaju podgatunku, ani biale ani czerwone, tylko rosé czyli rozowe. Ogranicze tu swoje uwagi glownie do wina czerwonego, to znaczy, kiedy bede mowil w dalszym ciagu "wino" bede myslal o winie czerwonym.To nie tylko dlatego, ze nie lubie bialego i nie cierpie rosé, ale poniewaz jest to zwiazane ze zwyczajami i tradycja. Kiedy Francuzi mowia je veux du vin! - chce wina! oczywiscie chca wina czerwonego. Jezeli by chcieli bialego, to musza powiedziec du vin blanc! W momencie, kiedy bohater powiesci François Rabelais , o imieniu Gargantua opuscil lono mamusi, zaczerpnal po raz pierwszy w zyciu powietrza i wrzasnal a boir! - pic!, podali mu oczywiscie szklanke czerwonego wina, o ile pamietam "Beaujolais".
Ale wrocmy do raczenia sie. Otoz pierwsza nieodstepowalna, kategoryczna i swieta zasada przy piciu wina jest to, ze spozywa sie je wylacznie przy posilku. Nalanie sobie do szklanki i wypicie wina bez jedzenia graniczy z barbarzynstwem i choroba umyslowa. Nie mozna przyjaciol zaprosic "na lampke wina", mozna natomiast zaprosic na kolacje i podac wino. Nie szukamy jedzenia do towarzyszenia piciu wina - odwrotnie, to zawsze wino musi towarzyszyc jedzeniu. Nie ma to nic wspolnego z "zagrycha". Jezeli chcemy zjesc troche zoltego sera, to dobrze jest otworzyc butelke wina. Jedzenie bez wina nie smakuje. Jak mozna na przyklad zjesc pieczona kaczke bez popijania tym wytrawnym napojem. Wiesniacy francuscy uwazaja, ze bez wina moga jesc krowy, owce lub swinie, a i tak jeden z nich, moj znajomy Jean [zan] z poludnia Francji, tak lubil swoje owce, ze dolewal im wina do paszy,
Oczywiscie jest odstepstwo od zasady picia przy kazdym jedzeniu. Na sniadanie nie pije sie wina. Do platkow owsianych, jajecznicy i chleba z maslem wino nie pasuje. Panuje przekonanie, ze gdy ktos otwiera butelke przed lunchem to musi byc alkoholikiem. Ja nigdy nie pijam przed wieczornym obiadem, Gdy pracowalem u Francuzow, to zasada bylo, ze o podwyzce, o urlopie, o warunkach pracy i.t.p. nie wolno bylo rozmawiac z szefem przed lunchem, a najlepiej bylo starac sie schodzic mu w tym czasie z drogi. Dopiero potem, kiedy wrocil nie tyle najedzony, co napity karafka rouge, mozna bylo omawiac z nim powazne sprawy.
Kraza legendy na temat wina, ze biale podaje sie do ryb, a czerwone do miesa, ale sa one raczej watpliwe. Charles De Gaule, gdy podczas oficjalnej wizyty w Polsce, spozywal pstraga na obiad u Wierzynka w Krakowie, po kilku rozmaitych bialych winach oferowanych przez kelnerow, zapytal wreszcie: "n"avez vous pas du rouge?" - czy nie macie czerwonego?
A wiec jedzenie nabiera smaku przy akompaniamencie wina, szczegolnie, gdy nie palimy. Wino polepsza tez trawienie, przemiane materii i w jakis sposob chroni od tycia. Wino, jak od czasu do czasu donosi prasa, podobno zapobiega chorobom naczyn wiencowych, zawalowi serca i udarom mozgowym. Wino usposabia nas romantycznie, zarowno mezczyzn jak i kobiety. Zakochujemy sie po nim, chcemy sie kochac i latwo sie kochamy. Wino pijemy w temperaturze pokojowej, bron boze z lodowki albo z lodem. Ile sie pije wina na jedno posiedzenie? Francuzi licza po jednej butelce na kazdego mezczyzne plus jedna butelke na dokladke. Normalnie, zeby wpasc w boski nastroj wystarczy pol butelki, a przy bardziej sutym jedzeniu cala butelka.
Wypicie wiekszej ilosci psuje cala zabawe - robimy sie pijani, a to nie o to chodzi.
A teraz najwazniejsze. Jak poznac ze wino jest dobre? Urzadza sie wielkie miedzynarodowe degustacje, z sedziami i nagrodami, ale prawdziwi znawcy wina usmiechaja sie z wyrozumialoscia. Oni wiedza na czym polega bon vin - dobre wino i jak poznac, ze ono jest dobre. Otoz nie jest mozliwe poznanie czy wino jest "dobre" w czasie picia. Mozemy podzas picia mowic o smaku, delektowac sie zapachem, bukietem i innymi drugorzednymi cechami, ale czy jest ono "dobre" dowiadujemy sie dopiero nazajutrz. Po dobrym winie czlowiek budzi sie pelen werwy i energii, wstaje z lekka glowa i sercem, chetnie idzie do pracy i w ogole chce mu sie zyc. Po marnym winie mamy po prostu cholernego kaca, i w nocy budzi nas zgaga.
Co mozna pic w Ameryce? Ja osobiscie nie biore do ust zadnego taniego amerykanskiego wina (na drozsze mnie nie stac). Wina nie umie sie tu przechowywac, ani sprzedawac. Gdyby nie bylo ono skazone sulfitami, nie wytrzymalo by jednego tygodnia na polkach w ogrzewanych "Walgreens"ach". Sulfity to zdaje sie sole kwasu siarkowego (nie jestem chemikiem) - brrr! Poza tym proces produkcji. Z bialych od srodkow owadobojczyczych i sztucznych nawozow oraz zabezpieczonych chemikaliami przeciw gniciu w transporcie winogron, wyciska sie sok, ktory nastepnie wlewa sie do sterylizowanych kadzi z nierdzewnej stali, fermentuje pospiesznie za pomoca jeszcze jakiejs chemii, wlewa do sterylizowanych butelek i dodaje sulfidy. To po prostu nie daje sie pic. Butelka wina po otwarciu normalnie powinna zamienic sie przez noc w ocet, tutaj zas mozna ja spokojnie zostawic i dopic po powrocie z dwutygodniowych wakacji. Brrr! Podobno swietne wino, oparte o tradycje hiszpanskie produkowala California do czasow prohibicji, w czasie ktorej zniszczono wszystki plantacje. Po ustaniu prohibicji nie udalo sie ich odbudowac, glownie z tego powodu, ze inni ludzie zajeli sie produkcja wina, ludzie ktorych zainteresowanie skupialo sie w sposobach robienia dobrych pieniedzy, a nie dobrego wina, tak jak zreszta prawie wszystko w Ameryce.
Ja kupuje najczesciej tanie chilijskie wino "Concha y Toro", co znaczy po hiszpansku to samo co "Egri Bikaver" po wegiersku, czyli "bycza krew". Sprzedaja je w malych albo duzych, 3 litrowych butelkach, tanio, bo okolo 6 dolarow za butle. Mozna je kupic nawet w "Wallgreens". Ale lepiej wybrac sie do sklepu specjalistycznego gdzie mozna zawsze cos interesujacego znalezc. Jest duzy sklep na skrzyzowaniu Belmont i Cumberland, w rogu takiego duzego centrum handlowego. Mozna tam kupic przerozne gatunki win. Na przyklad "Beaujolas Nouveau", "Vin de Cahor", "Mouton Cadet", "Egri Bikaver" i setki innych - wszystkie ponizej 8 dolarow za butelke. Pamietajmy tylko o tym, zeby nie kupowac na zapas, dopoki nie sprawdzimy czy wino jest dobre - jezeli nazajutrz po wypiciu wstaniemy bardziej dziarscy niz gdybysmy nie pili, to mozemy zaliczyc wino do naszej kolekcji.
Dlaczego w Polsce wino nie jest popularne? Mysle, ze sluszniejsze byloby pytanie "dlaczego wino stracilo w Polsce popularnosc?". Tradycyjnie szlachta polska biesiadowala przy szklanicy "wegrzyna" lub miodu, zwanego dzisiaj miodem pitnym. Wegrzy, w ktorych klimacie winorosle sie udaja, eksportowali swoj Tokaj i inne gatunki do nas, od wiekow. Nieustannie szly do Polski wozy z barylkami wina. Ciekawostka, ze te barylki byly robione w Polsce. Do dzis wielkie beczki na wino, w piwnicach miejscowosci Eger niedaleko Budapesztu, slynacej z "Egri Bikawer", wykonane sa z polskich debowych klepek. Mysle, ze w czasie rozbiorow nastapily trudnosci z importem z Wegier. Poza tym zaborcy to byli ludzie z polnocy, nie znajacy wina, a raczacy sie woda, jesli chodzi o Rosjan, a sznapsem w przypadku Niemcow. Zaczela sie epoka gorzaly, tanszej, mocniejszej i latwo dostepnej. Epoka ta trwa do dzisiaj. Uwazam, ze najwyzszy czas powrocic do dawnych obyczajow i do rodziny ludow, ktore stworzyly nasza kulture i cywilizacje, ktorej by pewnie nie bylo, gdyby nie wynaleziono tego cudownego eliksiru i nie popijano go na przestrzeni dziejow.