----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

09 maja 1998

Udostępnij znajomym:

Mąż mojej bratanicy - dwudziestokilkuletni inżynier informatyk, ogłosił miesiąc temu radosną wiadomość, że jego firma postanowiła zafundować jemu i jego żonie podróż do USA.

Młody człowiek, tuż po absolutorium, choć jeszcze przed dyplomem, trafił do pierwszego "naboru" Siemensa w Warszawie. Po Siemensie przyszli inni i werbunek kadr, zwłaszcza specjalistów z pewnym doświadczeniem, stał się podbijaniem i przebijaniem ofert. Oprócz inwestycji kapitałowych firma inwestuje w pracowników wysyłając ich na kursy, szkolenia, sympozja itp. Konkurencja werbując tak podszkolonego specjalistę, zdobywa wraz z nim dziesiątki tysięcy dolarów, które musiałaby wyłożyć w podnoszenie jego kwalifikacji, w edukację. Oferując pracownikom kilkaset złotych miesięcznie więcej i tak wychodzi na plus.

Kuszącym ofertom opierają się nieliczni. Co nimi powoduje, czym kierują się w swoich decyzjach, pytam swego kuzyna. W odpowiedzi słyszę jedno słowo - lojalność.

Wiele lat temu szukałem miejsca, w którym mógłbym rozpocząć swoją karierę zawodową w USA. Dzięki radom mądrych starszych kolegów z tzw. starej Polonii, których poznałem w Związku Inżynierów Polsko-Amerykańskich, trafiłem do Firmy. Celowo piszę z dużej litery, bowiem miejsce to różniło się od setek innych firm tym, że inwestowało w pracowników zatrudniając ambitnych i z tzw. potencjałem. Właściciele mieli wizję przejętą od poprzednich właścicieli, a ci - od założycieli biura. Wysokie kwalifikacje wraz z wysoką etyką zawodową, stanowiły gwarancję jakości wykonywanych projektów. Tak zbudowany prestiż stanowi nieoceniony kapitał. Czy są odejścia, ależ naturalnie. Ludzie zmieniają pracę, bo zmieniają miejsce zamieszkania, zakładają rodziny; przenoszą się. Znajdują projekty bedące przedmiotem ich szczególnego zainteresowania wykonywane regularnie, a nie sporadycznie przez kogoś innego. To jest zrozumiałe i temu się nikt nie dziwi. Kiedy jednak konstruktor specjalizujący się na przykład w budynkach wysokich idzie do konkurencji na drugą stronę ulicy, po to, by za dwa dolary na godzinę więcej projektować z zamkniętymi oczyma kurniki, no to ja się dziwię.

W niniejszym artykule spróbuję skonfrontować tradycyjne rozumienie lojalności z tym jak postrzegana jest ona dzisiaj, zwłaszcza tu. Generalnie Amerykanie wyznają swoje przywiązanie do lojalności nawet jeśli tworzą instytucje aktywnie zniechęcające do niej. Wielkie korporacje, zawodowe zespoły sportowe, firmy adwokackie i marketingowe oraz uniwersytety nagradzają tych, którzy stworzyli fetysz z ostrzeżenia szekspirowskiego Poloniusza " To thine own self be true". W imię osobistej wolności poświęcana jest lojalność wobec rodziny, wiary, grupy, społeczeństwa. Młodych ludzi zachęca się do służby dla kraju obiecując im premie i przywileje, kiedy służba ich się skończy. Ograniczona kadencja nie daje politykowi silnych powodów by być lojalnym wobec elektoratu i odwrotnie.

Czym jest lojalność w społeczeństwie, które wyznaje wolny rynek w ekonomii i wolność w polityce? Zresztą lojalność jest zasadą bardziej z feudalizmu niż z kapitalizmu. Bardziej kojarzy się z wizerunkiem rycerza na koniu i rycerskim ślubowaniem.

Czyż Stany Zjednoczone nie powstały w wyniku pojedyńczego aktu nielojalności? Czy nie jest to kraj wciąż budowany przez rzesze emigrantów godzących się na zerwanie więzi rodzinnych, religijnych i etnicznych? Trudno jest stworzyć mobilne i przedsiębiorcze społeczeństwo premiując lojalność zbyt wysoko. Na niełatwą próbę lojalności wystawiła społeczeńswo amerykańskie Wojna Domowa. Hasło " My country right or wrong", nie mogło służyć za moralne wskazania, gdyż natychmiast pojawiło się pytanie, który kraj jest właściwie moim krajem? Dla niektórych emigracji, pytanie to aktualnie jest i dziś. Często podwójna lojalność wobec kraju urodzenia czy pochodzenia z lojalnością wobec nowego jest polem konfliktów. Pluralizm religijny także zachęca do wielorakiej lojalności. Z drugiej strony, globalny kapitalizm, o którym tak dużo pisze Ryszard Kapuściński w swoim "Lapidarium III", nie wymaga żadnej lojalności, a to dlatego, iż nie ma ona żadnego zastosowania pozostając wyłącznie w sferze teorii. Wyjaśnia to być może, dlaczego Amerykanie doświadczają dziś okresowej "paniki lojalności" jak to określa zmarły niedawno socjolog amerykański Christopher Lasch. W 1995 roku pisał on, że dzięki upadkowi etyki starego pieniądza i społecznej odpowiedzialności, regionalna lojalność, jak to określa, zdaje się być zapomniana.

Wskazuje on przy tym palcem na przemieszczające się elity zawodowców, o których wspomniałem poprzednio, jako tych, którzy odwróciwszy się plecami do społeczności, w których wzrastali, kultywują związki z międzynarodowym rynkiem, z szybko przemieszczającym się kapitałem, modą, blichtrem i pop-kulturą. Nie tylko oni sami przyczyniają się do powstania owej luki w lokalnej lojalności, lecz także ich styl życia przyczynia się do upadku lojalności narodowej. Lasch pisze wprost: "... jest pytaniem czy myślą oni o sobie jako o Amerykanach w ogóle. Patriotyzm oczywiście nie zajmuje wysokiej pozycji w ich hierarchi wartości". Lasch nie jest jedynym krytykiem zarzucającym Amerykanom niedocenianie lojalności. William Bennett w książce " Book of Virtues" wydanej w 1993 roku, która jest jakby ostrzeżeniem przed ginącym światem wartości i zasad, twierdzi, że lojalność możemy ochronić przed zapomnieniem. Nie mogę tu oprzeć się następującej dygresji. Jak to się dzieje, że tak ważna praca Bennetta nie doczekała się polskigo tłumaczenia, podczas gdy książkę o błaźnie z Chicago Bulls widziałem "wystawioną" na wielu warszawskich chodnikach?

Inny socjolog amerykański Barbara Dafoe Whitehead zauważa, że żyjemy w "kulturze rozwodów", w której lojalność wobec współmałżonka i dzieci przeciwstawiana jest tak zwanej wolności jednostki i jej dążeniu do samorealizacji. W opinii wielu politologów nie mamy partii czy politycznej maszyny zdolnej do wprowadzenia dyscypliny poprzez wynagradzanie lojalności.

Zapatrzone w końcowy wynik firmy amerykańskie świadomie godzą się na utratę tego co określa się jako efekt lojalności. Stanowi on premię uzyskaną za bycie oddanym klientowi, pracownikom, inwestorom. W dążeniu do politycznej poprawności, w tym wypadku mam na myśli wszelkiego rodzaju aspekty rasowe, zapominamy o lojalności wobec kraju jako całości. Arthur Schlesinger Jr. nazywa to ryzykiem rozbicia jedności Ameryki. Głosy z lewa i prawa wyrażają zgodną opinię, że społeczeństwo bez lojalności wcześniej czy później skazane jest na samozagładę, niezdolne zaoferować swoim obywatelom nic dla czego warto żyć lub poświęcać życie.

Ktoś może zapytać czy lamenty owe nad obecnym kryzysem lojalności są w pełni uzasadnione. Wiedząc, że żyjemy w społeczeństwie wielbiącym wolność nade wszystko, bez trudu znajdziemy też krytyków spieszących z rozmiękczoną definicją lojalności. Tezy te są w oczywistej sprzeczności z nauką głoszoną przez Kościół, a zwłaszcza z nauczaniem Jana Pawła II i ja jako katolik się z nimi nie zgadzam, jednak dla pełnego obrazu je przedstawiam.

Dr. Whitehead, która generalnie jest przeciwko łatwym rozwodom, domaga się zmian prawnych w procesach rozwodowych. Nie wdając się w analizę przyczyn ich olbrzymiej ilości, zapewnia swoich czytelników, że rozwody są konieczne jako remedium dla ludzi, którzy już tak sobie obrzydli, że dalsze wspólne życie staje się koszmarną męką nie do zniesienia.

Skrajnie odmienne opinie głoszą zwolennicy tak zwanej wolności absolutnej. David Boaz z Cato Institute kwestionuje i sam związek małżeński i prawne jego sankcjonowanie. Pyta wprost czy państwo powinno w tym uczestniczyć i stanowczo odpowiada, że nie. Podziela on opinie wyrażane coraz śmielej, otwarciej i głośniej przez zorganizowane grupy feministek i homoseksualistów. Marzy im się społeczeństwo żyjące w luźnych związkach, bez żadnych wzajemnych zobowiązań. Związek partnerski to przyszłość; małżeństwo - to ograniczający swobodę balast.

Skrajny moralny liberalizm znalazł sobie sprzymierzeńca wśród współczesnych nam piewców wczesnego kapitalizmu. John Hood z John Locke Foundation - z intelektualnych zasobów tej fundacji często korzysta Rush Limbaugh - uważa, że korporacje najlepiej służą społeczeństwu, jeśli koncentrują swą działalność wyłącznie na wytwarzaniu zysku, nie bacząc na lojalność wobec pracowników czy klientów.

Jan Paweł II w encyklice Centesimus annus (1991) pisze "… Przedsiębiorstwa nie można uważać jedynie za "zrzeszenie kapitałów"; jest ono równocześnie "zrzeszeniem osób", w skład którego wchodzą w różny sposób i w różnych zakresach odpowiedzialności zarówno ci, którzy wnoszą konieczny dla jego działalności kapitał, jak i ci, którzy w tę działalność wnoszą swą pracę".

Jednych lojalność uwiera, drugich boli jej brak. Krytycy dotknęli bardzo ważnego nerwu naszego społecznego organizmu. Łatwość dokonywanych wyborów, porzucania religii, związków małżeńskich, pracodawcy, pracowników czy miast, musi mieć swój społeczny impakt. Lojalność jest ważną cnotą, ponieważ przestrzeganie jej dowodzi, iż jest coś ważniejszego w tym świecie niż nasze instynkty i pożądania. Kiedy jesteśmy lojalni, jesteśmy zdeterminowani i gotowi walczyć o polepszenie sytuacji, w której znaleźliśmy się niż raczej to miejsce opuścić dla jakiejś wyimaginowanej alternatywy. Jeżeli poświęcamy przy tym jakąkolwiek własną wolność, tkwimy w rzeczywistości, która składa się z konfrontacji raczej niż z ucieczki przed nią - a na to nie wszystkich już stać.

Ale prawdą też jest, że nikt w Ameryce nie może postawić kwestii lojalności bez ustanowienia jej granic. W społeczeństwie tak zróżnicowanym i zdecentralizowanym zawsze będą wielorakie oblicza lojalności. I w społeczeństwie tak przywiązanym do indywidualizmu jakiekolwiek żądania lojalności, która nie dopuszcza dobrowolnego wyboru, będą prawdopodobnie ignorowane. Jeśli kiedykolwiek będziemy mieli lojalność, nie będzie ona tradycyjnego typu. Lojalność musi być ponownie uformowana na zasadach zgodnych z liberalnymi i kapitalistycznymi wartościami, inaczej nie będzie jej w ogóle.

Josiah Royce, profesor filozofii z Harvardu, w książce "The Philosophy of Loyalty" będącej zbiorem jego wykładów z 1907 roku, chyba pierwszy dostrzegł konieczność przewartościowania lojalności na indywidualnych zasadach. Zauważa on, że człowiek ma to do siebie, iż chłodno rozważa koszty zysków i strat każdego przedsięwzięcia. By być lojalnym - pisze Royce, każdy musi znaleźć swój własny powód - przyczynek i realizować go na swój własny sposób. Tradycjonalista, którego lojalność zawiera się w wypełnianiu zobowiązań podjętych przez kogoś innego, nie jest lojalny. Gdzie indziej, zauważa Royce, żyjemy w nieuniknionym paradoksie. Ja, i tylko ja mogę podjąć się moralnej oceny swojego planu życia. Żaden inny autorytet nie ma prawa udzielić mi wskazań, a cóż dopiero poleceń. Może być jednak tak, że zostawiony sam sobie nigdy nie znajdę sposobu na życie.

Lojalność samuraja, którą zachwycał się Royce, odczytywana po doświadczeniach z XX wiecznym japońskim militaryzmem z trudem przylega do jego obrony indywidualizmu. Podstawą filozofii Royce"a jest, podobnie jak i u Emersona, "self" - niezależność indywidualnej jednostki. Profesor prawa George Fletcher z Uniwersytetu Columbia w książce Loyalty (1993 r.) analizującej m.in. dzieło Royce"a zauważa, że tak wykreowany przez niego idealista, którego indywidualizm nigdy nie miał związków z prawdziwie istniejącą ludzką istotą, obecny jest na każdej stronie. Co więcej usiłowanie wytłumaczenia klasycznych metafizycznych problemów, takich jak natura prawdy, moralność czy świadomość przez zredukowanie ich do problemu lojalności, jest szczególnie nieprzekonywujące.

Zarówno Royce jak i współczesny nam Dafoe Whitehead i Fletcher zgodni są co najmniej w jednym - ze wszystkich lojalności, lojalność w małżeństwie jest szczególnie ważna. Trzeba tu zaznaczyć, że rozważamy tu poglądy ludzi nie związanych z doktryną katolicką. Dla mnie - katolika stanowi to jedynie przyczynek do intelektualnej konfrontacji z tym, co o małżeństwie pisali Leon XIII w encyklice Rerum Novarum (1891), Pius XI w encyklice Casti Connubi (1930) czy Jan Paweł II w Adhortacjach apostolskich Familiaris consortio (1981) i Christifideles laici (1988). Wielka troska o małżeństwo, jego obowiązki, ale też i prawa zajmuje sporo miejsca w Liście apostolskim Jana Pawła II Mulieris dignitatem (1988) i Liście do Rodzin (1994). Świadomy katolik winien znać te dokumenty.

Tymczasem wracając do naszych rozważań o małżeńskiej lojalności, rozwód będący sam w sobie tragedią i końcem małżeństwa, absolutnie nie może oznaczać końca lojalności. Znaczy to, jak pisze Barbara Dafoe Whitehead, że ktoś kto decyduje się na opuszczenie małżeństwa nie ma prawa tego zrobić bez wcześniejszego znalezienia lojalności zastępczej. Rozwody uzyskane w imię hedonizmu czy poprawy warunków ekonomicznych byłyby, stosując tę logikę, niestosowne. Ojcowie, którzy opuszczają rodziny zapominając o obowiązkach wobec swoich dzieci, mają prawo być krytykowani za nielojalność, podczas gdy ci, którzy po rozwodzie podwajają wysiłki na rzecz swoich dzieci - nie. Na pierwszy rzut oka debata nad znaczeniem lojalności przypomina bardziej debatę nad naturą nowoczesności. Czy powinniśmy, tak jak pokolenia żyjące w tradycyjnym społeczeństwie, uczynić z lojalności cnotę? Czy może dać sobie spokój z lojalnością, która ogranicza nasze możliwości, stwarzane przez nowoczesność. Z tej perspektywy poprzednie społeczeństwa można określić jako społeczeństwa o zminimalizowanych obliczach lojalności. Jeśli ziemski władca był zarazem przywódcą duchowym, poddani byli lojalni w jeden i drugi sposób jednocześnie. Kiedy związki etniczne i narodowe nakładają się na siebie, konflikty pomiędzy większą i mniejszą lojalnością są eliminowane. Proces planowania związków małżeńskich, w którym uczestniczyli nie tylko rodzice młodych, ale całe rody, służyć miał zapobieżeniu konfliktów pomiędzy rodziną, która żegnała i rodziną, która przyjmowała pod swój dach młode małżeństwo.

Nie znaczy to bynajmniej, iż w przyszłości nie dochodziło do konfliktów lojalności. Pamiętamy rozdarcie Antygony, szacunek dla zmarłych i chęć pogrzebania zwłok jej brata, z drugiej strony surowy zakaz jej wuja Kreona, zabraniający tego.

A Pismo Święte, czyż nie przedstawia nam dziesiątków dylematów lojalności?

Społeczeństwo, które zdolne jest, jakbyśmy to dziś określili, sporządzić możliwie krótką listę niezbędnych lojalności z klarownym określeniem ich hierarchii, może żądać od jednostki ścisłego jej przestrzegania i samokontroli.

Robert Bolt w przedmowie do swojej powieści A Man for All Season, która doczekała się ekranizacji, a ta Oscara w sześćdziesiątym którymś roku wyjawia, że Tomasz More - postać historyczna i bohater jego książki zarazem, urzekł go do szpiku kości. Giętki, z poczuciem humoru, nieobliczalny i niepospolity More stał się jak metal gdy chodziło o pryncypia, którym był wierny do końca. Czytałem opinie, iż zdeterminowanie More"a nie pochodziło od niego. Przykazania pochodzące od Boga, zwłaszcza pierwsze, określały kierunek jego działań; tym samym lojalność, którą demonstrował nie jest nowoczesna. Krytycy pomijają milczeniem dziesiątki współczesnych nam męczenników, ludzi wiernych samym sobie.

Najważniejsza w rozważaniach o słabnięciu lojalności jest teoria natury ludzkiej. Nowoczesność działa tak, że oferuje wszystkim za dużo możliwości płytkich przyjemności. Żądania lojalności nie są łatwe do spełnienia; "prawdziwa lojalność", pisze William Bennett, "męczy niewygodą, opiera się pokusie i nie kuli się ze strachu przed byle zarzutami". Rozróżnienie co jest dobre oznacza już pierwszy krok, człowiek musi jednak mieć odwagę uczynić ten krok. Osoba lojalna musi zatriumfować nad swą własną naturą. Wyrażona w ten sposób lojalność staje się jak odwaga, bliska bardzo militarnej zasadzie przygotowania pola walki. Lojalność "widoczna jest najwyraźniej, kiedy działamy pod presją" stwierdza Benett. Oczekujemy szczerości, oddania i przyjaźni w naszym codziennym życiu, lojalność zarezerwowana jest na szczególne okazje. Nic o niej nie wiemy, dopóki nie przejdziemy próby. Im trudniejszy test przebyty zwycięsko - tym większa lojalność. Jeśli to takie proste, po cóż więc stosy książek pisanych w nadziei, że zwykli ludzie je przeczytają. Zatem prośby kierowane tą drogą do czytelników (zakładając, że zostaną one przeczytane) by trwali przy wysokich, często heroicznych standardach, podczas gdy ich sytuacja wymaga podjęcia praktycznych wyborów - mogą być radą złą. W najlepszym wypadku wywołają u rozumnego czytelnika poczucie winy. W najgorszym, utwierdzą ludzi w wierze, że próby na które są wystawiani tak naprawdę są mniej wymagające. No więc jaki test naszej lojalności byłby dobrym i łatwym sprawdzianem odpowiednim dla naszych czasów i zadowalającym biorących udział w debacie moralistów, psychologów i socjologów? Test, o którym już wspomniałem - test lojalności wobec współmałżonka i dzieci. Małżeństwo musi mieć poczucie stałości. Antropolog David Schneider zdefiniował tę normę w taki mniej więcej sposób: "Współmałżonkiem zostaje się na lepsze lub gorsze, ale na zawsze, a wartość lojalności (lub miłości) pozostaje niezmienna bez względu na czas, miejsce czy okoliczności".

Zaniechając wypracowania potrzebnego kompromisu, który uwzględniałby dobro całej rodziny, dążymy do samorealizacji za wszelką cenę. Tracimy z pola widzenia możliwość inwestowania w dzieci czyli przyszłość.

Naprawdę chorej sytuacji, zdaniem Barbary Dafoe Whitehead, należy zacząć od sal rozwodowych i skończyć z językiem i "etyką" tam prezentowanymi. Whitehead z pewnością dużo wie, spędziła bowiem w sądach wiele lat i praca jej pełna jest opisów procesów rozwodowych. Jest pewna i czytamy to w konkluzji, że poważne podejście sądów w kwestii rozwodów byłoby sygnałem wysłanym do współmałżonków, mężów w szczególności, aby wykazali się większą dbałością w ochronie swoich małżeństw. Wtedy może zaczniemy mówić o małżeństwie z szacunkiem, widząc w tym związku etap ludzkiej harmonijnej realizacji wymagającej wysiłku, wyrzeczeń i pracy. Trudno nie zgodzić się z takim ujęciem kwestii.

W pierwszym roku swego pontyfikatu papież Jan Paweł II w homilii wygłoszonej podczas Mszy świętej na Capitol Hall w Waszyngtonie powiedział "Lęk przed ustawicznymi poświęceniami może przerodzić wzajemną miłość męża i żony w dwie miłości samych siebie - dwie miłości istniejące obok siebie, zanim się rozłączą".

Oczywiste jest, że społeczeństwo, które z taką łatwością sankcjonuje szybkie rozwody przedstawia sobą poważny problem. Prawdą jest też, że społeczeństwo, w którym zerwanie małżeńskich więzi nie jest traktowane poważnie, ma problemy z lojalnością. Pocieszające jest, że tocząca się debata przynosi pierwsze efekty. Takim niewątpliwie jest wprowadzona ostatnio przez legislaturę stanu Louisiana procedura, która umożliwia parom mającym zawrzeć związek małżeński wybrać bardziej wiążące wzajemne zobowiązania. Rozwody dopuszczalne są tylko pod pewnymi warunkami, na przykład w przypadku zdrady małżeńskiej czy porzucenia i tylko po dwuletniej separacji. Takie zmiany mogą oznaczać punkt zwrotny w "kulturze rozwodów".

Nie powinniśmy zapominać, że bez względu jak bardzo cenimy lojalność do Boga, rodziny i państwa musimy ufać ludziom, że znajdą własne poczucie lojalności, nawet jeśli wierzymy, że wystarczająco jej nie cenią. Jeśli nie znajdą jej sami, nikt inny jej im nie znajdzie.

Cytaty z Christophera Lasch"a, Williama Benetta i Davida Schneidera - w tłumaczeniu autora.

Teksty Jana Pawła II podane za Matthew E. Bunson w tłumaczeniu Aleksandra Gomola, "Jan Paweł II - Siła wiary i umysłu" z serii Spotkania z Mistrzem, wyd. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1997.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor