----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 września 1999

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Jeszcze nie tak dawno temu status finansowy emeryta uzalezniony byl od zasobnosci konta oszczednosciowego, atrakcyjnosci programow oferowanych przez bylego pracodawce i wysokosci wyplat z funduszu Social Security. To juz historia, pokutujaca jeszcze moze w umyslach niezorientowanych i skonfundowanych wspolczesnymi sposobami zarobkowania przedstawicieli starszego pokolenia.

Dzis, czy to sie nam podoba czy nie, coraz wieksza liczba Amerykanow przejmuje role zarezerwowana w przeszlosci jedynie dla wyspecjalizowanych inwestorow czy posrednikow finansowych. Amerykanie staja sie narodem akcjonariuszy wierzac w to, ze zasobnosc ich emerytalnego portfela zalezec bedzie bezposrednio od sprawnosci i skutecznosci inwestowania, a niekoniecznie pracy. Miesieczne wynagrodzenie w obecnej sytuacji na rynku pracy nie jest gwarantem stabilnosci; podobnie fundusz - Social Security - z jego niepewna przyszloscia, pozwala jedynie na podreperowanie budzetu, nigdy nie mial byc bowiem podstawa utrzymania. Depozyty bankowe tymczasem zapewniaja nieco lepsza ochrone niz wypchany banknotami materac.

Obecnie prawie polowa rodzin posiada akcje, czy to bezposrednio czy to za posrednictwem mutual funds lub kont emerytalnych. Jedna czwarta amerykanskich akcji - co stanowi kwote niemal 11 trilionow dolarow jest zainwestowana na gieldzie, podczas gdy rok temu w 1998 udzial akcji gieldowych wynosil 10.5%. Prawie 6 trilionow dolarow warte sa mutual funds, co jest kwota prawie dwukrotnie przewyzszajaca wartosc depozytow zgromadzonych w amerykanskich bankach.

Mogloby sie wydawac, ze akcjonariusze naleza do najbogatszych, a tymczasem 70% wlascicieli akcji posiada rodzinny dochod nie przekraczajacy $75.000.

Czy prywatni inwestorzy sa wstanie sprostac wymaganiom wspolczesnego rynku papierow wartosciowych, czy umieja zarzadzac wlasnymi pieniedzmi? Poprzeczka jest dla nich ustawiona wysoko: otoz ludzie, ktorzy nie uczestnicza w tradycyjnych planach emerytalnych musza zgromadzic oszczednosci rzedu miliona dolarow jako dodatek do wyplat Social Security. Czy moga temu sprostac? Jedynie 24% pracownikow ankietowanych przez Employee Benefits Research Institute deklarowalo zadowolenie z osiagnietego poziomu finansowych przygotowan do emerytury. O ile niektorzy ciesza sie z zyskow zrodzonych w dobie rozkwitu gieldy papierow wartosciowych, pozostali dochodza do wnioskow, ze dorobic sie intratnej "jesieni zycia" nie jest tak latwo; po drodze do bogatej starosci sa bowiem straty finansowe wynikle z naduzyc systemu gieldy, technologicznych ograniczen gry akcjami czy po prostu niewlasciwych decyzji.

Indywidualni inwestorzy domagaja sie instrumentow finansowych oraz dostepu do rynku i produktow bedacych poprzednio w rekach profesjonalistow. Nie wszyscy zdaja sobie sprawe z ryzyka.

Poczatkow rewolucji na rynku papierow wartosciowych szukac nalezy jeszcze w okresie przed pierwsza wojna swiatowa. Przed rokiem 1916 jedynie kilkuset Amerykanow posiadalo jakiekolwiek akcje. Dopiero po wojnie ponad 20 milionow Amerykanow, to jest prawie 20% populacji zainwestowalo na gieldzie, glownie w obligacje rzadowe. Prawo gwarantujace inwestorom ochrone przed naduzyciami gry papierow wartosciowych (nielegalna reprezentacja, poslugiwanie sie nieprawdziwa informacja przy sprzedazy akcji) zostalo wprowadzone w 1933, 1934 i 1940 roku. Krokiem milowym w rozwoju rynku akcji bylo stworzenie w 1978 roku planu 401(k), ktory odpowiedzialnosc za inwestowanie przenosi na prywatnych wlascicieli. Maja oni prawo zdecydowac czy i jaka kwote kontrybucji chca przeznaczyc na oszczednosci emerytalne (niekiedy z czesciowym wspoludzialem pracodawcy); moga oni ponadto wybierac pomiedzy roznorodnymi formami inwestycyjnymi, a przede wszystkim ponosza odpowiedzialnosc za zarowno korzysci jak i straty wynikle z zarzadzania funduszem. Poczawszy od roku 1994 wartosc akcji objetych planem 401(k) przekroczyla dwukrotnie kwoty zgromadzone w ramach innych planow emerytalnych dzialajacych na zasadzie generowania rocznie pewnej kwoty na rzecz emerytury.

Dominujacym trendem na rynku papierow wartosciowych jest bowiem odchodzenie od mutual funds na rzecz indywidualnego wyboru akcji.

I tak podczas gdy w 1998 roku w ramach planu 401(k) oferowano trzy formy inwestowania, w ubieglym roku bylo ich juz 10. Jak dowodzi raport przeprowadzony przez Profit Sharing/401(k) Council of America 9.4% sposrod dostepnych obecnie opcji gwarantuje pracownikom nieograniczone mozliwosci inwestowania, wlaczajac w to wybor indywidualnych akcji poprzez samodzielnie zarzadzane konto brokerskie, ktore na poczatku ubieglej dekady stanowily zaledwie 4% istniejacych.

Dominujacy obecnie trend rozwoju akcji indywidualnych kosztem funduszy inwestycyjnych obserwowany w czasie czterech z dziewieciu ostatnich miesiecy moze napotkac nastepne wyzwanie. Inwestorom moze sie bowiem przekazac zarzadzanie czesci ich zyskow z Social Security.

Abstrahujac od kwestii czy sobie z tym wyzwaniem poradza, bez watpienia czuja sie swietnie w roli profesjonalnych maklerow gieldowych. Ale warto zdac sobie sprawe z jej zasadzek. Oto niektore z nich:

Wirtualna sprzedaz akcji

Internet zaoferowal inwestorom chyba najwiekszy zakres wolnosci. Przewiduje sie, ze do roku 2001 zostanie otworzonych 18 milionow nowych internetowych kont brokerskich, ktorych liczba jeszcze w ubieglym roku wynosila zaledwie 7.1 miliona (za raportem Gomez Advisors - firmy zajmujacej sie sondazem przemyslu wirtualnego). Obecnie 35% wszystkich transakcji stanowia sprzedaze dokonywane przez indywidualnych inwestorow za posrednictwem Internetu. Korzysci z takiej formy dokonywania zakupow akcji sa jasne. Internetowa gra na rynku papierow wartosciowych jest po pierwsze tania (zaledwie $5 za inwestycje), po drugie - prosta (nieograniczony czas i forma identyfikacji), po trzecie - oferujaca obfite materialy zrodlowe, jeszcze kilka lat temu nie do wyobrazenia: przewidywania zyskow korporacji, aktualna wartosc akcji, kalendarz initial public offering, kazdy mozliwy do zaprezentowania zestaw akcji. Wydaje sie, ze korzystanie z Internetu pelni role motywujaca inwestora do rozwoju aktywnosci na gieldzie. Taki wniosek mozna wysnuc po zapozananiu sie z raportem dokonanym przez marketingowa firme konsultacyjna - Inteco Corp., ktora wykazala, ze po otworzeniu wirtualnych kont inwestycyjnych liczba transkacji zwiekszyla sie z 1.7 operacji w miesiacu do 3.4.

W ryzyko gry wliczona jest takze strata. Inwestujac przy pomocy Internetu trzeba bowiem pamietac, ze internetowe konto nie jest bezposrednio polaczone z rynkiem akcji, pomimo sugestii reklam przypominajacych, ze "kazda sekunda sie liczy". W rzeczywistosci cena akcji, ktora obserwujemy na komputerze jest jedynie podobna do ceny za ktora akcja zostaje sprzedana na szybko zmieniajacym sie rynku. Przycisniecie klawisza "Enter" nie jest rownoznaczne ze sfinalizowaniem transakcji; dochodzi ona do skutku wtedy gdy stanie sie przedmiotem wymiany na gieldzie badz gdy zostanie ona wpisana w elektroniczny system rynkowy. Niekiedy w czasie intensywnej sprzedazy akcji nalezy liczyc sie z opoznieniami na linii: inwestor - broker i broker - rynek. Podobnie jest z wycofaniem sie z transakcji: przycisniecie klawisza "Cancel" nie oznacza automatycznie zaprzestania transakcji na rynku.

Jednym ze srodkow ochrony przez plynnosciami wirtualnego rynku jest uzywanie ograniczen zamownien, ktore okreslaja cene za ktora klient chce sprzedac albo kupic obligacje. Ten zabieg gwarantuje wykonanie transkacji jedynie za cene wyznaczona lub lepsza. W wiekszosci funkcjonujacych na Internecie firm za usluge typu "limit order"placi sie dodatkowo $5.

Initial Public Offering

Do uprzywilejowanych, ktorym udaje sie uzyskac dostep do IPO naleza klienci majacy na swoim koncie do dyspozycji niekiedy co najmniej pol miliona dolarow badz wykonujacy kilkadziesiat transakcji w roku. Nawet oni nie maja pelnej szansy na wykupienie IPO w znaczacej ilosci.

Jak na ironie, analiza IPO z 1997 roku wykazala, ze 46% sposrod 631 ofert sprzedawanych jest obecnie ponizej proponowanej ceny, 54% IPO zniknelo z rynku, a 31% sprzedawanych jest za kwote nieznacznie nizsza niz wynosila poczatkowa ich wartosc rynkowa.

Nie zawsze uda sie uniknac kupna fikcyjnego, reklamowanego jako faktyczny produktu. Moze sie bowiem zdarzyc, ze kupujemy jedynie dokumentacje rzekomego produktu wytwarzanego przez nie istniejaca kompanie, dlatego tez jednym z pierwszych krokow, ktore powinien wykonac potencjalny nabywca jest sprawdzenie spisu zarejestrowanych IPO - SEC"s Edgar pod adresem: www.sec.gov

Wiekszosc kompanii planujacych wypuszczenie na rynek papierow wartosciowych IPO zobowiazana jest do wczesniejszego zarejestrowania ich poprzez SEC, ktora nastepnie przesyla dokumentacje do Internetu. Na stronie zawierajacej wiadomosci finansowe znajdziemy czesto oddzielne sekcje dotyczace IPO, a strony oferujace wylacznie informacje na temat Initial Public Offering udostepniaja praktycznie wszystkie dane poczawszy od kalendarza IPO, poprzez ich zestawienia i dlugoterminowe przewidywania potencjalnych zyskow, a wszystko to uwzgledniajac interesujace nas kategorie cenowe.

Do najbardziej popularnych naleza: IPO Central, IPO Monitor i IPO Maven.

Internetowa baza danych

Nigdy wczesniej inwestorzy nie mieli tak szerokiego dostepu do informacji finansowych jak ma to miejsce wspolczesnie. Obecnie maja wiec do dyspozycji prase, telewizje kablowa i oczywiscie Internet oferujacy ponad 11 tysiecy stron na tematy inwestycyjne.

Nie wszyscy jednak wsrod malych inwestorow maja natychmiastowy dostep do najwazniejszych raportow i informacji z pierwszej reki, ktore ksztaltuja decyzje finansowe na najwyzszym poziomie. Jak wynika z sondazu przeprowadzonego przez Gomez Advisors, jedynie kilka sposrod 140 objetych badaniem brokerow internetowych gwarantuje swoim klientom dystrybucje wysokich jakosci analiz i zestawien z Wall Street. Ponadto, co wazniejsze, indywidualni inwestorzy nie sa informowani o nich w pierwszej kolejnosci. Pierwszenstwo jak sie okazuje z badania Hambrecht & Quist i CS First Boston przysluguje w praktyce instytucjonalnym klientom tych kompanii. Do indywidualnych inwestorow informacje finansowe docieraja trzy dni pozniej.

Kolejna forma rozpowszechniania informacji przy uzyciu Internetu jest umozliwianie prywatnym inwestorom telefonicznego przysluchiwania sie konferencjom i dyskusjom profesjonalistow z Wall Street na temat osiaganych przez dane kompanie dochodow, polaczen kapitalowych czy innych wydarzen niosacych za soba skutki natury finansowej. I tak w kwietniu biezacego roku ponad 10 tysiecy ludzi sluchalo organizowanej przez Microsoft konferencji z setkami analitykow i menedzerow finansowych na temat wynikow trzeciego kwartalu.

Jak dowodza statystyki, sposrod 84% publicznych kompanii prowadzacych konferencje telefoniczne, 55% pozwala indywidualnym klientom na udzial w nich. Raport National Investor Relations Institute informuje, ze w ubieglym roku udzial indywidualnych inwestorow w telefonicznych debatach stanowil zaledwie 27%.

Niektorzy z obserwatorow wykazuja jednakze obawe, ze kluczowe informacje rezerwowane sa dla bardziej wyrafinowanych sluchaczy bioracych udzial w aranzowanych oddzielnie spotkaniach.

Wydaje sie jednak, ze nie stopien udzialu czy, jak kto woli, wtajemniczenia w kulisy gry jest tu sprawa najwazniejsza, ale poziom ich wiedzy fachowej.

I w tym miejscu warto sie przyjrzec badaniom przeprowadzonym przez Barbare Roper reprezentujaca ConsumerFederation of America, ktora analizie poddala zestawienia inwestycyjne opublikowane ostatnio przez agencje rzadowe, firmy swiadczace uslugi finansowe i roznorodne organizacje charytatywne. Otoz doszla ona do wniosku, ze nieprawdopodobnie wysoka liczba inwestorow nie ma pojecia o finansach. Na przyklad jedynie 38% inwestorow wie, ze gdy poziom oprocentowania sie zwieksza, zmniejsza sie cena obligacji. A tylko jeden na szesciu inwestorow rozumie, ze wyzsze wydatki moga prowadzic do nizszych zyskow. Jedynie 18% wlascicieli akcji wie, ze profesjonalni doradcy rekomenduja ludziom mlodym umieszczenie 70% oszczednosci na poczet emerytury w akcjach lub funduszach inwestycyjnych. A tylko 44% jest swiadomych tego, ze emeryt potrzebuje 70% wartosci swego dochodu z okresu aktywnosci zawodowej by utrzymac dotychczasowy standard zycia. Polowa wlascicieli akcji i trzecia czesc posiadaczy funduszy nie zdaje sobie sprawy z osiaganych zarobkow inwestycyjnych.

Internetowe pulapki

Naduzycie finansowe w dobie nowego porzadku inwestycyjnego wcale nie rozni sie od zasadzek, ktore czyhaly na niedoswiadczonych i naiwnych inwestorow w przeszlosci, w tradycyjnym modelu gry rynkowej. Internet ponadto umozliwia tania i latwiejsza penetracje potencjalnych ofiar przez kryminalistow. Federalne regulacje prawne dotyczace obligacji wywodzace sie z lat 30-tych - sa zbyt ogolnikowo i nieprecyzyjnie sformulowane jak na potrzeby 21 wieku. Prawo prywatnosci na przyklad uniemozliwia inspektorom SEC prowadzenie kontroli na stronach Internetu zobowiazujac ich do oznajmiania swojej obecnosci. Tymczasem powinni oni byc obecni niejako na zasadzie nie oznakowanego wozu policyjnego. Jak dowodza specjalisci, istnieje wiec silna potrzeba modyfikacji obecnych regulacji prawnych tak by umozliwic kontrole nieuczciwych praktyk inwestycyjnych.

A z pewnoscia jest ich niemalo skoro rosnie liczba skarg i zazalen internetowych kupcow. W 1998 roku SEC otrzymalo 51,311 skarg od inwestorow, co stanowi 45% wzrost w ciagu ostatnich pieciu lat. Skargi na wirtualne transakcje wzrosly 330% w porownaniu z rokiem 1997,a jak sie przewiduje liczba skarg bedzie jeszcze o 3,000 czyli o 180% wyzsza w tym roku. Codziennie agencja otrzymuje od 200 do 300 zazalen przesylanych za pomoca e-mail.

Na ilosc skarg wplywa z pewnoscia niedookreslenie i brak precyzyjnych opisow regulujacych prawa inwestora, obowiazki profesjonalisty i zakresu swobody prawodawcow podejmujacych decyzje finansowe. Na przyklad czy broker funkcjonujacy na Internecie ma takie same zobowiazania wobec klienta jak tradycyjny broker, ktory jest zobligowany do rekomendowania tylko tych produktow, ktore odpowiadaja sytuacji finansowej i wymaganiom inwestora? Z pewnoscia nie jest to jedyny dylemat zapelniajacy "strefe szara" sprzedazy wirtualnej. Nie wydaje sie jednak, by tego typu skomplikowane zagadnienia prawne nekaly umysly tysiecy inwestorow sledzacych przed komputerem zawirowania gry rynkowej. Z pewnoscia nie odwioda one inwestorow od pomyslu kupna jeszcze co najmniej kilku zapowiadajacych "swietne zyski" akcji.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor