----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

09 listopada 1999

Udostępnij znajomym:

Szeregowy Carl Dobins w chwili przybycia do Fort Bennigan miał wieloletnie doświadczenie w postępowaniu z psami, toteż gdy nadszedł czas przydzielania czworonogow, otrzymał jednego z najtrudniejszych - owczarka niemieckiego TORRO. Agresywny, choć jednoczesnie dość wstydliwy w swej naturze, pies przysporzył sporo problemow swemu handlerowi zanim doszło do pełnego zgrania się powyższej pary. Wysiłek Carla nie poszedł jednak na marne. Już podczas jednej z pierwszych akcji bojowych w Wietnamie Torro stal sie powodem do dumy. Podczas przemarszu przez odkrytą rowninę oddział Dobinsa znalazł się nagle pod ostrzałem snajpera. Zolnierze lezac ukryci za nierownościami terenu bezskutecznie probowali zlokalizować kryjowkę Wietnamczyka. Kiedy jednak ktoryś z nich probował wstawać, rozlegał się strzał. Na komendę Carla, Torro błyskawicznie popędził w kierunku jednego z licznych drzew widocznych w oddali. Pomimo ognia Wietnamczyka pies zdołał dostać się w jego pobliże, wskazując tym samym miejsce ukrycia. Po chwili snajper został zlikwidowany i oddział mogł kontynuować swoj marsz. Niestety, dalsze dokonania Torro nie były godne uznania. Po przeniesieniu Carla Dobinsa do innej jednostki, obdarzony dominującym charakterem owczarek nigdy nie uznał zwierzchności innego handlera, pomimo kilkakrotnych prob z udziałem rożnych osob. W rezultacie pies nie uczestniczył nigdy więcej w działaniach wojennych.

Choć zadaniem przewodnika było szkolenie psa, to jednak w praktyce często bywało odwrotnie: doświadczony owczarek niemiecki WOLF po prostu uczył swego 19-letniego handlera, ktory w chwili przybycia do Wietnamu był absolutnym nowicjuszem. W trakcie przedzierania się przez dżunglę pies stanął nagle w poprzek drogi swego przewodnika uniemożliwiając mu tym samym oddanie dalszych krokow.

Pomimo wysiłkow handlera Wolf nie pozwolił usunąć się na bok. Kiedy wreszcie zachowanie psa potraktowano poważnie, okazało się, że zaledwie w odległości kilku stop z przodu, w poprzek ścieżki, nad ziemią przeciągnięta jest linka, ktorej zerwanie spowodowałoby wybuch miny. Oceniono, że 10 pierwszych żołnierzy oddziału mogłoby zostać porażonych w wyniku eksplozji silnego ładunku. Tego samego dnia Wolf był bohaterem wieczoru w świętującym oddziale. Czworonog cieszył się nieograniczonym zaufaniem. Obok wyczynow wojskowych, inteligentny owczarek kontynuował edukację swego młodego przewodnika, tym razem w zakresie sovoir vivre. Pies wymogł na opiekunie użycie hełmu (po usunięciu wkładu) jako miski, z ktorej odtąd jadał. Wojna czy nie, dostojnemu psu nie wypadało przecież jadać z ziemi.

Maszerujący zawsze na czele oddziału pies z przewodnikiem narażeni byli na stałe niebezpieczeństwo, toteż wydawoło sie, że baza stanowiła jedyne pewne miejsce do wieczornego odpoczynku. Tak też sądził sierżant John Byrnam odpoczywając po upalnym dniu. Jego owczarek niemiecki CLIPPER drzemał w jednym z wielu ogrodzonych siatką kenneli, podobnie jak pozostałe psy. Nikt z odpoczywających z pewnością nie spodziewał się, że tej samej nocy dojdzie do największego, jeśli chodzi o psy, horroru w okresie całej wojny w Wietnamie. Niespodziewanie w środku nocy oboz został ostrzelany ogniem z granatnikow. Obudzeni hałasem wybuchow żołnierze pospiesznie pobiegli do przygotowanego bunkra ziemnego. Psy, niestety, pozostały w kennelach wśrod rozrywających się granatow. Obserwujący Amerykanie probowali uwolnić na wpoł oszalałe owczarki, lecz rozkaz dowodcy wykluczył opuszczenie bunkra. Kiedy po pewnym czasie Wietnamczycy przerwali ostrzeliwanie bazy, ciemności nocy przyrywane były skowytem rannych psow. Przewodnicy pobiegli w stronę kenneli by zobaczyć co stało się z ich podopiecznymi. Według opisu Byrnama, w okolicy klatek psia krew płynęła strumieniem. Clipper przeżył, draśnięty zaledwie odłamkiem granatu, choć przebyty stres sprawił, że dopiero po kilku dniach powrocił do pełnej rownowagi psychicznej. Inne psy miały mniej szczęścia, wiele zginęło, inne były ciężko ranne. Owczarek niemiecki - ERIC był w tak fatalnym stanie, że handler Oliver Stone, ze łzami w oczach, zastrzelił psa by zakończyć jego cierpienia. Nie był on jedynym, ktory zdecydował się na taki krok.

42 Dog Scout Platoon (pluton psow - zwiadowcow) został przydzielony do osławionej w okresie II wojny światowej 101 Dywizji Powietrzno-Desantowej. Przewodnik Tom Hewitt oraz jego owczarek - PAPER szybko zyskali uznanie w oczach spadochroniarzy jako doskonali zwiadowcy. Paper wielokrotnie wykrywał wietnamskie zasadzki, ostrzegając oddział. W Wielkanocną niedzielę w roku 1969 szczęście im jednak nie dopisało. Ostrzelany przez Wietnamczykow pies został ciężko ranny i przez trzy następne dni był niesiony na noszach do najbliższego weterynarza. Rany psa zawinięte pospiesznie w szmaty, zostały całkowicie zainfekowane w ciągu trzydniowego marszu w tropikalnym klimacie południowego Wietnamu. Po obejrzeniu zwierzęcia weterynarz jednostki, kapitan John Kubisz, był zaskoczony fakatem, że Paper żyje. Chciał uśpić owczarka, aby ulżyć jego cierpieniom. Pod naciskiem Toma Hewitta zdecydował się na operację. Jedna z kończyn czworonoga kwalifikowała się do natychmiastowej amputacji. Ponownie, pod naciskiem handlera, weterynarz zgodził się operować nogę psa. Nawet po operacji stan Papera był beznadziejny, nie rokował szans na wyzdrowienie, toteż zebrana komisja lekarzy zaleciła uśpienie psa. Kapitan Kubisz postanowił jednak raz jeszcze dać mu szansę. Po kilku dniach stan owczarka poprawił się, a po 10 tygodniach zaczął on sprawnie chodzić, co zdaniem weterynarza było prawdziwym cudem. Wkrotce potem pies z handlerem powrocili do oddziału. W zaledwie trzy dni poźniej Paper kolejny raz wykrył wietnamską zasadzkę, ratując cały oddział. Trafiony śmiertelnie pies ostatkiem sił doczołgał się do swego handlera by u jego boku zakończyć życie.

Nie mniej wzruszająca była historia innego owczarka niemieckiego, BRUISERA: kiedy przewodnik, szeregowy John Flanagan wraz z psem podążali na czele swego oddziału zostali zaskoczeni niespodziewanym ogniem z broni maszynowej. Flanagan upadł ciężko raniony pierwszymi pociskami. Wietnamczycy nie przestali jednak strzelać stawiając sobie za cel leżącego rannego zwiadowcę. Pomimo padających gęsto pociskow Bruiser, zdołał przeciągnąć swego bezwładnego wowczas handlera do obniżenia terenu, ratując mu tym samym życie. Nieznane są motywy kierujące zachowaniem się psa, lecz wiadomo, że nigdy nie był on w tym kierunku szkolony. Kiedy po kilku dniach Flanagan odzyskał przytomność w szpitalu, Bruiser leżał u jego boku. Pies przeleżał przy łożku handlera cały okres pobytu w szpitalu polowym.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor