----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 maja 2000

Udostępnij znajomym:

Klasyczna forma ubezpieczenia

Ubezpieczenie na wypadek smierci zostalo wprowadzone w ojczyznie wielu nowinek finansowych, czyli w Anglii w roku 1709. Wspolczesnie nosi ono nazwe term insurance. Aby uniknac zamieszania bede sie poslugiwac terminem czasowe ubezpieczenie na zycie, uzywanym na lamach tego biuletynu.

Ubezpieczenie czasowe jest nieodzowne dla jedynego zywiciela rodziny, ktory nie chce zostawic niedoroslych dzieci lub niepracujacej zony bez srodkow do zycia. Skladki (premium) sa wyliczone na podstawie urzedowych tablic umieralnosci. Oto bardzo uproszczony przyklad, ktory pozwoli nam zrozumiec mechanizm rozlozenia ryzyka wypadku losowego, jakim jest smierc w mlodym lub srednim wieku, na wieksza liczbe osob. Przypuscmy, ze 100,000 osob w wieku 25 lat chce sie ubezpieczyc na zycie na sume $10,000. W tej grupie wiekowej liczba zgonow wynosi 1.25 na 1,000 mieszkancow. Oznacza to, ze 125 osob w naszej grupie ubezpieczeniowej nie dozyje 26 roku zycia. W rezultacie ich rodzinom trzeba wyplacic laczne odszkodowanie w wysokosci $1.25 miliona. Kazdy z ubezpieczonych placi wiec skladke roczna w wysokosci $12.50. Dla takiej samej grupy 40-latkow wskaznik umieralnosci wyniesie juz 2.42, czyli mozemy sie spodziewac 242 zgonow w ciagu roku. Laczne odszkodowanie dla rodzin wzrasta do $2.42 mln, a kazdy z ubezpieczonych placi $24.2 rocznie.

Jak widzimy, stawka ubezpieczeniowa ma charakter naturalny, poniewaz wzrasta w miare przybywania nam lat wraz z rosnacym wskaznikem zgonow. Ubezpieczenie to najczesciej wygasa automatycznie z chwila osiagniecia przez nas 65 roku zycia.

Omawiane ubezpieczenie moze byc odnawiane co rok, co piec lub dziesiec lat. Jest ono relatywnie najtansze wlasnie wtedy, gdy jest nam najbardziej potrzebne, tj. w wieku od 25 do 40 lat. W miare jak dzieci dorastaja, nasze obowiazki wobec nich nie tyle maleja, co rosna nasze dochody i oszczednosci, a w zwiazku z tym zmniejszaja sie nasze potrzeby ubezpieczeniowe. Gdy przekroczymy 50 lat, nasze dzieci sa najczesciej na swoim utrzymaniu, a nasze biezace zobowiazania finansowe wobec nich wygasaja. Zas niepracujaca zona moze w przyszlosci liczyc na nasza emeryture i oszczednosci. A zreszta ktoz z nas moze sobie pozwolic na niepracujaca zone.

Naturalna koleja rzeczy jest to, ze polisa ubezpieczeniowa, jako jedyna metoda zabezpieczenia rodziny na wypadek naszej smierci, jest nam potrzebna w pewnym tylko okresie zycia. I taka wlasnie potrzebe dobrze spelnia ubezpieczenie czasowe. Jest ono bardzo zblizone do innych znanych nam rodzajow ubezpieczen, jak ubezpieczenie od wlamania, pozaru, zalania woda itp. Jest tylko jedna, ale za to zasadnicza roznica. W przeciwienstwie do agentow ubezpieczajacych nasze domy czy samochody, specjalista od ubezpieczen na zycie zrobi co moze, aby nas zniechecic do kupna term insurance szeroko i dlugo rozwodzac sie nad zaletami polisy typu whole life.

Ubezpieczenie whole life

Na pomysl stalej stawki ubezpieczeniowej wpadl przeszlo 200 lat temu astronom i matematyk - Edmund Halley, odkrywca slynnej komety nazwanej jego imieniem. Jest to tzw. level or uniform premium. Na tej wlasnie podstawie opiera sie ubezpieczenie stale, czyli whole life. Zamiast rosnacej stawki naturalnej, co roku placimy taka sama stawke ubezpieczeniowa. Na pierwszy rzut oka moze sie wydawac, iz stawka wyrownana jest albo korzystna, albo chociazby neutralna z punktu widzenia interesow ubezpieczonego. Tymczasem jest wrecz odwrotnie. Bije ona dotkliwie po kieszeni posiadacza polisy i jest wprost niewiarygodna maszynka do robienia pieniedzy przez firmy asekuracyjne.

Aby to zrozumiec, trzeba rozlozyc polise whole life na czynniki pierwsze. Stawka przez nas placona sklada sie z dwoch elementow:

1. stawki naturalnej, pokrywajacej samo ubezpieczenie na zycie, czyli tzw. pure life insurance oraz

2. nadplat, czyli excess chargess.

O tych nadplatach nie slyszymy ani slowa, czy to od agentow, czy od wysokich urzednikow firm ubezpieczeniowych. Nosza one bowiem eufeministyczna nazwe cash value lub savings. W ten sposob pozostawia sie klienta w przeswiadczeniu, ze nie tylko jest ubezpieczony, a w dodatku jeszcze oszczedza albo tez inwestuje.

Przyjmijmy za dobra monete terminologie firm ubezpieczeniowych. Zalozmy, ze osoba 25-letnia wykupi polise stala na sume $100,000. Tabela ponizej pokazuje przykladowy przyrost skladek i przyrost "oszczednosci" w okresie 40 lat. Skladka roczna wynosi $1,750.

I

II

III

Wiek

Laczna kwota skladek

Cash value

25

-

0

35

17,500

15,000

45

35,000

30,000

55

51,500

45,000

Zauwazmy, tzw. cash value jest zawsze mniejsza od zaplaconych skladek. Roznice pomiedzy kolumna II i III to w przyblizeniu stawki naturalne, ktore bysmy zaplacili kupujac w wieku 25 lat odnawialna polise czasowa, opiewajaca rowniez na sume $100,000. Dlatego agenci ubezpieczeniowi nie przedstawiaja nam tej prostej tabelki w calosci, zestawiajac tylko kolumne I i III. A nuz wiekszosc klientow poszlaby po rozum do glowy, wykupujac term insurance, a inwestujac reszte na wlasna reke zamiast ja lokowac na koncie firmy ubezpieczeniowej.

Gotowka na koncie, czyli rzekome oszczednosci

Cash value nie ma zadnej z cech charakteryzujacych prawdziwe oszczednosci. Dla przejrzystosci rozpatrze je w punktach.

1. Oszczednosci, ktore lokujemy w banku, w kasie pozyczkowej itp. lub po prostu chowamy w materacu, przypadaja po naszej smierci spadkobiercom. Tymczasem w razie smierci ubezpieczonego, jego konto gotowkowe zawsze i bez wyjatku przepada na rzecz firmy asekuracyjnej. Wrocmy do naszej tabelki. Jesli ubezpieczony umrze w wieku 65 lat, to jego rodzina otrzyma odszkodowanie w wysokosci $100,000, tj. tyle na ile opiewa polisa, a nie jakby ktos naiwny sadzil - $160,000. Ktos naiwny? Bardzo znany i ceniony aktuariusz amerykanski, Sheppard Homans, krytykujac ubezpieczenie typu whole life powiedzial ni mniej ni wiecej tylko, ze firmy ubezpieczeniowe powinny wyplacac odszkodowanie powiekszone o gotowkowa wartosc konta oszczednosciowego. Prawo wymaga, by w polisie znajdowal sie zawsze termin "cash surrender value". Slowo "surrender" oznacza, ze w razie smierci zrzekamy sie naszych "oszczednosci" na rzecz firmy asekuracyjnej. Dlatego unika sie tego slowa jak ognia w rozmowie wstepnej, by stworzyc wrazenie, ze mamy do czynienia z normalnymi oszczednosciami.

Jesli cash value przepada na rzecz firmy, to ubezpieczony - nie zdajac sobie wcale z tego sprawy - sam sie ubezpiecza. Ten genialny koncept, czyli self insurance jest najpilniej strzezona tajemnica przemyslu ubezpieczeniowego.

Wrocmy do naszego przykladu. Placac rodzinie ubezpieczonego $100,000, firma de facto wyklada z wlasnej kieszeni tylko $40,000, reszta pochodzi z naszych nadplat, czyli samoubezpieczenia. Tu wlasnie lezy zrodlo tych ogromnych pieniedzy, jakie posiada amerykanski gigant ubezpieczeniowy.

Specjalisci, analizujacy ubezpieczenie stale z punktu widzenia interesow konsumentow, uwazaja cash value za nic innego jak tylko tzw. hidden deductible (ukryte potracenie), czyli kwote o jaka redukuje sie wyplacone odszkodowanie. Nie przypadkiem, jeden z nich - G. Scott Reynolds nazwal cash surrender value - the root of the evil.

Klient kupuje wiec bardzo droga polise, ktora pozwala firmom na tzw. coming off the risk, czyli zwyczajnie i po prostu przerzuca progresywne koszty ubezpieczenia na posiadacza polisy. Jesli bowiem, znowu siegam do naszej tabelki, porownamy koszty (laczne skladki) i zyski (odszkodowanie), to aby otrzymac owe $100,000 od firmy asekuracyjnej, trzeba wydac az $70,000, zakladajac, ze ubezpieczony umrze po przekroczeniu 65 roku zycia. Komentarz chyba zbyteczny.

Warto wiedziec, ze stawka wyrownana jest tak skalkulowana, aby ubezpieczenie sie samo splacilo, gdy klient osiagnie 100 lat. Oznacza to, ze gotowkowy stan jego konta wyniesie $100,000 i zgodnie z prawem zostanie mu wyplacony w 99.5 roku zycia. Czy w tym przypadku krzepki stulatek przechytrzy firme ubezpieczeniowa? Wrecz odwrotnie, poniesie ogromne straty, poniewaz jego "oszczednosci" nie procentowaly dla niego, tylko przez kilkadziesiat lat powiekszaly zyski firmy ubezpieczeniowej. Co wiecej, nie odzyska on calej kwoty. Roznica, czyli stawka naturalna (kolumna II minus III) idzie do kieszeni firmy. To juz lepiej trzymac pieniadze w materacu.

Wnikliwy czytelnik zwroci mi tu uwage na dwa zagadnienia. Po pierwsze, w klauzuli zawarta jest mozliwosc wycofania gotowki z chwila rezygnacji z dalszego utrzymywania polisy (cancellation lub termination). Po drugie, jesli nasz ubezpieczony umrze w wieku 26 lat, to jego rodzina uzyska $100,000 w zamian za $1,750 w postaci zaplaconych skladek. Czy nie oznacza to, ze w tych dwoch przypadkach kupno polisy whole life zamiast term insurance okaze sie trafna decyzja? Odpowiedz brzmi negatywnie, a jej uzasadnienie przedstawie w oddzielnym artykule.

2. Zupelnym banalem jest stwierdzenie, ze nasze oszczednosci ulokowane w banku rosna z roku na rok w tempie, wyznaczonym przez stope procentowa. Zapytajmy tu, co sie dzieje z naszymi "oszczednosciami" na koncie ubezpieczeniowym? Jesli mamy tzw. non participating policy, to o zadnych dywidendach czy procentach nie ma mowy. Konto gotowkowe nie przynosi nam zadnego dochodu. Jesli mamy tzw. participating policy, to gotowka na koncie powieksza sie o dywidendy. Kwoty te jednak nie sa nam wyplacane, tylko co jakis czas dopisywane do naszego konta. Zauwazmy, ze taka polisa jest odpowiednio drozsza, czyli nadplaty sa jeszcze wieksze, nadal otrzymujemy wiec zwrot nadplaconych skladek, ktore tym razem udaja dywidendy. Nie kijem go - to palka.

Sprawa dywidend zostala przez firmy ubezpieczeniowe tak dokumentnie zagmatwana, ze praktycznie nalezaloby napisac oddzielny i to fachowy artykul na ten temat. Ogranicze sie tu do zacytowania dwoch zrodel. Otoz IRS zwalnia te wlasnie dywidendy od podatkow, poniewaz nie stanowia one przyrostu dochodu tylko zwrot nadplaconych skladek. Taka sama jest opinia kazdego aktuariusza.

3. Jest rzecza oczywista; ze kazdy z nas dysponuje swoimi oszczednosciami na koncie bankowym. Ogarnalby nas smiech pusty, gdyby bank kazal nam dodatkowo zaplacic, gdy wyjmujemy pieniadze z naszego biezacego konta. A nic innego przeciez nie czyni firma ubezpieczeniowa. Jesli chcemy pobrac, powiedzmy $10,000, z naszego ubezpieczeniowego konta, to mozemy je tylko wypozyczyc i to na procent. W Ameryce wybuchlaby rewolucja, gdyby banki tak traktowaly nasze oszczednosci. Tymczasem firmom asekuracyjnym uchodzi to bezkarnie.

Ale na tym nie koniec. Gdy ubezpieczony umrze w trakcie splacania pozyczki, to jego rodzina dostanie odszkodowanie pomniejszone o nie splacona kwote. Jest to wystarczajacy dowod, ze to firma asekuracyjna, a nie ubezpieczony, jest rzeczywistym wlascicielem tych "oszczednosci". Jeden z rezydentow poteznego lobby Life Insurance Association of America, Eugene Thore - przyparty kiedys do muru - oswiadczyl: " Popularna koncepcja, iz cash value jest tozsama z kontem oszczednosciowym, jest calkowicie pozbawiona podstaw prawnych." Jednoczesnie przyznal, ze sprzedajac stale polisy na zycie powszechnie okresla sie cash value jako oszczednosci lub inwestycje. I dodajmy tu od siebie, ze polisy whole life sprzedaja sie tak dobrze tylko dlatego, ze klienci kupuja przyslowiowego kota w worku.

Artykul przedrukowano za zgoda Polskiego Poradnika "Sukces" 255 Park Lane; Douglaston, NY 11363 Tel. (718) 224-3492

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor