----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 lutego 2001

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Pomimo przedwojennych raportow o duzej liczbie psow przekazanych Japonii przez Niemcow, wykorzystanie ich bylo stosunkowo skromne. Psy masowo towarzyszyly Japończykom jedynie przy inwazji Chin. Po wyladowaniu australijskich komandosow na wyspie Timor zostali oni zaatakowani przez rozwscieczone sfory, ktore choc slabo wyszkolone, charakteryzowaly sie ogromna zawzietoscia w ataku. Byl to jeden ze stosunkowo nielicznych przypadkow zorganizowanego uzycia psow przez Japończykow w okresie II wojny swiatowej.

Prawdopodobnie najbardziej nietypowa praca w okresie wojny byla ta, ktora wykonywala suka - doberman BEBE. Zaraz po wyladowaniu w okolicach Bougainville, Bebe zostala ogluszona na skutek zmasowanego ostrzalu ciezkiej artylerii wroga. Zostala ona odeslana z frontu, lecz do końca wojny "pracowala" przy jednym ze szpitali polowych na wyspie Guam jako zyjacy "bank krwi", oddajac swa krew wszystkim rannym psom z korpusu marines.

Ostatnia, choc wcale nie mniej istotna od poprzednich, funkcja psow byly ich dokonania w szpitalach, wsrod powracajacych do zdrowia rannych zolnierzy amerykańskich.

Wszystko zaczelo sie w 1943 roku: do szpitala lotnictwa USA (Air Forces Conwalescent Hospital) w Pawling w stanie Nowy York przywieziono rannego porucznika Collina. Juz podczas jednego z pierwszych lotow nad Pacyfikiem jego samolot zostal ostrzelany przez Japończykow, a on z trudem ocalal, odnoszac ciezkie rany. Utrata kilku palcow reki oraz powazne zniszczenia kosci w jednej z nog wykluczaly mozliwosc prowadzenia samolotu w przyszlosci.

Byl to prawdziwy cios dla ambitnego oficera, ktory popadl w gleboka depresje psychiczna. Pomimo pomyslnego przejscia kilku operacji, Collin tkwil pograzony w glebokim marazmie, spogladajac bezmyslnie w jeden punkt i nie reagujac na zadawane mu pytania. Mieszkajacy w sasiednich salach szpitalnych lotnicy dokonywali cudow, aby przyciagnac uwage mlodego kolegi. Nic nie pomagalo i zdaniem lekarzy terapia porucznika trwac miala co najmniej 10 miesiecy, przy czym absolutnie nie gwarantowano jej powodzenia.

Bedac w stalym kontakcie z rodzina porucznika, lekarze wiedzieli, ze jako maly chlopiec, Collin, byl bardzo przywiazany do swego owczarka niemieckiego. Po konsylium postanowiono zastosowac zupelnie nowa, wstrzasowa metode leczenia. Widok szczeniecia laczacego sie ze wspomnieniami z dzieciństwa pilota mial przywrocic pacjenta do pelnej swiadomosci. Zdecydowano sie na nabycie malego owczarka niemieckiego.

W tym jednak miejscu napotkano na szereg przeszkod. Regulaminy szpitali wojskowych, ze wzgledow sanitarnych, zabranialy pobytu jakichkolwiek zwierzat na ich obszarze. Kampania rozpetana z duzym zapalem przez kolegow Collina zostala poparta przez szereg wplywowych osob i w efekcie uzyskano pozwolenie.

Zakupionym szczenieciem byl FRITZ von GRAFMAR, pies o doskonalym rodowodzie. Juz w dniu otrzymania szczeniaka Collin bawil sie z nim zapomniawszy o swej depresji. W zaledwie dwa tygodnie pozniej porucznik chodzil juz sprawnie o kulach, tak ze uradowani koledzy mogli obserwowac go bawiacego sie z Fritzem w ogrodzie szpitalnym. Po miesiacu powracajacy do zdrowia pilot zaczal rozmawiac z ludzmi.

Wreszcie po czterech miesiacach Fritz i jego wlasciciel opuscili szpital. Cudowny wplyw psa na zdrowie pacjenta nie pozostal bez echa. Metode uzycia psow w charakterze "terapeutow" zaczeto stosowac coraz powszechniej w szpitalach wojskowych i jest ona stosowana do dzis.

Po zakończeniu dzialań na frontach II wojny swiatowej tysiace psow powrocilo do USA. Po regulaminowej "demilitaryzacji" w osrodkach szkolenia psow nalezalo znalezc im domy, bowiem po kilku latach nieobecnosci nie wszystkie mialy do kogo wracac.

Popierana przez rzad i umiejetnie prowadzona akcja propagandowa sprawila, ze posiadanie czworonoznego weterana stalo sie w Ameryce niezwykle modne, totez liczba zamowień na powracajace psy byla kilkakrotnie wyzsza od potrzeb.

Niemal wszyscy zolnierze - przewodnicy psow zwrocili sie z prosba o zatrzymanie psa. Typowym jest wzruszajacy list sierzanta piechoty morskiej do przedwojennych wlascicieli suki-dobermana:

-"W przeciagu ostatnich kilkudziesieciu miesiecy JUDY i ja wspolnie pokonalismy wiele przeszkod, przywiazujac sie do siebie. Pragnalbym miec ja po wojnie i prosze o pomoc.

Nie jestem bogatym czlowiekiem, lecz zaplace kazda cene, aby tylko zachowac ja przy sobie."

Tak w tym, jak i w przytlaczajacej wiekszosci wszystkich innych przypadkow, odpowiedz wlascicieli psa byla pozytywna.

ZAKOŃCZENIE

W cieniu egzotycznych palm wyspy Guam ukryty jest cmentarz, dziwny cmentarz. Setki bialych kamiennych nagrobkow ciagna sie dlugimi rzedami.

Nie ma na nich krzyzy ani symboli zadnych innych religii swiata. Znajduje sie tylko wyryta glowa psa, imie oraz numer plutonu.

Wsrod nielicznie odwiedzajacych to miejsce osob, dostrzec mozna niekiedy starszego pana dyskretnie ocierajacego lze z policzka, choc od zakończenia wojny minelo juz ponad 50 lat.

Poleglych bohaterow pamietac powinnismy zawsze. Nawet jesli byly nimi tylko psy...

Drugi podobny cmentarz znalezc mozna na Okinawie.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor