----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 kwietnia 2002

Udostępnij znajomym:

Dzieła malarza sprzed stu lat, Jacka Malczewskiego, wycenione w 1990 roku na $10 tysięcy, osiągnęły w roku 2000 wartość ponad $100 tys. Taka jest miara wartości najcenniejszych obrazów wybranych polskich mistrzów pędzla, tą miarą zainteresowanych jest kilkaset osób ze sfer polskiego biznesu i bankowości. Lokatami w obrazy interesują się także bogaci cudzoziemcy.

Polski rynek antykwaryczny ukształtował się po 1990 roku w sposób zaskakujący. Gdy zamiast jednego państwowego sklepu z antykami "Desa", powstało kilkanaście prywatnych domów aukcyjnych wiadomo było, że nie pojawią w nich dzieła wielkich mistrzów francuskich, hiszpańskich czy włoskich, gdyż takie dzieła sprzedaje się, na aukcjach w Nowym Jorku, Londynie i Paryżu.

Polskie domy aukcyjne zdominowało od początku malarstwo z okresu Młodej Polski (z przełomu XIX i XX wieku), a najwyżej wyceniane są obrazy Polaków ze szkól paryskiej i monachijskiej: Malczewskiego, Wierusza-Kowalskiego, Brandta, Makowskiego, Boznańskiej, Zaka, Kislinga, Menkesa.

Wyczucie Fibaka

Za człowieka, który nakręcił koniunkturę na tych właśnie malarzy, uważa się znanego tenisistę Wojciecha Fibaka, który nieprzypadkowo już w latach osiemdziesiątych kupował ich obrazy po całym świecie. Oczywiście zasięgał opinii znawców. I trafił w dziesiątkę.

Nieprzypadkowo też wiosną 2000-go roku po raz pierwszy pojawiły się na licytacji w jednym z warszawskich domów aukcyjnych płótna z kolekcji Lwy i Wojciecha Fibaków. I od razu padł rekord cenowy. Obraz "Lutnista" Eugeniusza Zaka (przedstawiciel szkoły paryskiej sprzed stulecia) wylicytowany został z ceny wywoławczej 400 tys. zł do 1,400 tys. zł (anonimowy nabywca przekazał obraz w depozyt na rok do Muzeum Narodowego w Warszawie).

W kilka miesięcy później, podczas majowej aukcji w warszawskim hotelu Sheraton, Fibakowie wystawiali do sprzedaży obrazy Malczewskiego, Boznańskiej i Michałowskiego. Cena wywoławcza "Polonii" Malczewskiego ustalona została na 800 tys. zł, ale ze względu na duże zainteresowanie w ostatniej chwili podniesiono ją na 1,250 tyś. zł. Padł kolejny rekord cenowy. Nikt jeszcze dotychczas nie zapłacił za obraz polskiego malarza l,600 tys. zł (około $400 tysięcy). Obraz "W atelier" Olgi Boznańskiej zmienił właściciela za cenę wywoławczą 1,250 tys. zł. Kolejne rekordy finansowe Fibaków padną zapewne wiosną przyszłego roku.

Moda na Michałowskiego

W czasie majowej aukcji w Warszawie wyceniony na 600 tys. złotych "Kawalerzysta na koniu" Michałowskiego, sprzedany został za 780 tys. zł. Wiosną 2002 roku obraz Michałowskiego może przekroczyć wartość miliona złotych.

Niewiele osób wie, że Piotr Michałowski, który studiował nauki przyrodnicze, filozofię i prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie w Getyndze, był malarzem - samoukiem, ale genialnym, gdyż uznawany jest za najwybitniejszego przedstawiciela romantyzmu w polskim malarstwie. Technikę jego malarstwa porównuje się ze stosowaną przez hiszpańskiego mistrza pędzla Goyę i francuskiego Delacroix.

Moda na wybranych malarzy otwiera portfele, a w światku artystycznym mówi się o biznesmenach zakochanych w niektórych obrazach.

Kim są nabywcy

Wszyscy zastrzegają sobie anonimowość i właściciele domów aukcyjnych bardzo pilnują, by ich nazwiska nie przeciekły do mediów. Jakkolwiek wiadomo, że wśród nowych właścicieli najdroższych obrazów są, oprócz ludzi biznesu z pierwszej setki najbogatszych Polaków, cztery banki. W Stanach Zjednoczonych, Japonii, czy zachodniej Europie banki nie ukrywają swoich zakupów dzieł sztuki, wręcz chwalą się nimi, umieszczając reprodukcje w prospektach i eksponując na wystawach. W Polsce banki - właściciele obrazów chcą pozostać anonimowi.

Windowanie ceny

Ceny ustalają właściciele dziel, a domy aukcyjne oferują tylko powierzone do sprzedaży obiekty, sugerując jedynie ich realną wartość. Jednak każda fala cenowych rekordów aukcyjnych rozbudza we właścicielach oczekiwania i nadzieje finansowe. Przedstawicielom domów aukcyjnych trudno jest w takiej sytuacji tłumaczyć, że nie każdy obraz Malczewskiego, Brandta czy Wierusz-Kowalskiego ma wartość miliona lub półtora miliona złotych. Konkurencja między polskimi domami aukcyjnymi powoduje, że jeżeli jeden odmówi przyjęcia obrazu znanego mistrza, drugi z reguły przyjmuje go. Nawet nie do licytacji, ale żeby mieć w katalogu taki obraz. W ten sposób nakręcana jest spirala cenowa.

Hossa wiosną

Rynek antykwaryczny jest ciągle jeszcze w Polsce rynkiem sprzedających, którzy narzucają ceny, a nie kupujących. I bardzo wąskim.

Zdaniem Jacka Woźniakowskiego, prezesa spółki Art New Media zajmującej się obrotami dziel sztuki, wielkość polskiego rynku sztuki współczesnej należy szacować na nie więcej niż 130 min złotych rocznie, uwzględniając w tym transakcje dokonywane bezpośrednio przez artystów. Prace współczesnych twórców nie przekraczają 50 tys. zł. z reguły kształtują się w granicach 10 tys. złotych. Ile Polak wydaje przeciętnie na dzieła sztuki. Nie więcej niż równowartość $1 rocznie, podczas gdy Amerykanin $100, wliczając w to zakupy dzieł sztuki użytkowej, biżuterii artystycznej i kopii.

Inwestowanie w dzieła sztuki, a szczególnie w obrazy polskich mistrzów przełomu XIX i XX wieku, było najpewniejszą lokatą pieniędzy w dzieła sztuki w minionym dziesięcioleciu. W połowie 2000 roku rynek antykwaryczny "przegrzał się" i ceny na aukcjach stanęły. Zdaniem specjalistów rynek ożywi się wiosną 2002 roku.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor