----- Reklama -----

WolfCDL. Zostań kierowcą ciężarówki

09 marca 2003

Udostępnij znajomym:

ze Stanislawem Wojciechem Malcem

- rozmawia Bozena Jankowska

Bozena Jankowska: Wojtku, czy to prawda, ze ego artysty jest zawsze wieksze niz jego rozum, czy intelekt? Inaczej, czy emocje musza brac gore nad ratio?

Stanislaw Wojciech Malec: Zadalas mi takie pytanie, na ktore nie wiem, czy ci w ogole odpowiem. Musisz mi dodatkowo wyjasnic, o co ci chodzi w tym pytaniu.

- No dobrze. Wyjasniam na przykladzie konkretnym. Jak to jest, ze kompozytor, ktory wydaje plyte, uwaza, ze ta plyta wziela sie nie wiadomo skad. A wlasciwie wiadomo, ze z jego geniusza. W zadnych wypowiedziach i wywiadach nie wspomina, jak to naprawde sie zaczelo. Ze byl zespol, ktory stworzyl mozliwosci spotkan aktorow z tworcami. I gdyby tego zespolu nie bylo, to nie byloby zadnych tekstow pisanych dla konkretnych osob, w zwiazku z tym zadnych melodii, a przede wszystkim zadnych wykonan. I dlaczego tak sie zdarza, ze jak osiagamy sukces, to zapominamy droge do tego sukcesu. Wazne, ze jestesmy na szczycie, ale jak sie tam wdrapalismy, nie ma znaczenia.

Tego pytania wlasciwie nie powinnas zadawac mnie, tylko bezposrednio kompozytorowi, ktorego ono dotyczy.

- Niby tak. Ale zadaje je tobie, gdyz posrednio dotyczy i ciebie.

Wlasnie. Chociaz ciagle nie jestem przekonany, czy powinienem na nie odpowiedziec. Dlaczego? Poniewaz wchodza tu w gre wspolne interesy. To pytanie dotyczy calego kabaretu "Bocian", bo tak sie zlozylo, ze kompozytor, zreszta bardzo dobry kompozytor, ktory stworzyl melodie do piosenek, pracuje w kabarecie "Bocian". Ja rowniez pracuje w kabarecie "Bocian", a co najwazniejsze wspolpracuje z tym kompozytorem. Poniewaz jest naszym kierownikiem muzycznym, ja i caly zespol jestesmy wspolzalezni od jego pomocy w interpretacji, w tworzeniu piosenek. Nie jest to typowy akompaniator, jakich wielu, gdyz jego praca nie polega tylko na czytaniu nut i podegraniu muzyki, ale jest zawsze wspoltworcza do pracy aktora. Wiec gdybym chcial sie otworzyc i przedstawic swoje ego, dzialalbym przeciw interesom grupy. A przeciez wszystkim zalezy na tym, zeby byla mila atmosfera, dobry klimat do wspolpracy. Prawie szesc lat wspolpracy dowodzi, ze tylko wzajemne zrozumienie i chec pracy pozwala na istnienie kabaretu. Co daje nam motywacje do dalszej tworczej przygody. Chce tu podkreslic, o czym czesto zapominamy, ze jest to praca dobrowolna. Jestesmy wszyscy zawodowcami, znalezlismy sie w roznych ukladach w zupelnie innym terenie, a w tym miejscu i w tej grupie odnalezlismy jakby swoje cele, swoja radosc, swoja chec. A co za tym idzie swoja pasje, pasje pracy. Pokazania sie i utrwalenia w pamieci. Nie zeby gdzies ktos zza "winkla" komentowal "a, jest tam jeszcze jakis artysta". Postanowilem sie wiec otworzyc, pokazac, nie chce dzialac z ukrycia. Znam swoja wewnetrzna potrzebe wykonywania mojego zawodu. A zawod ten jest moja miloscia, moja prawda i moim sercem.

- W takim razie konstatuje, ze zaprzeczasz tezie, iz ego artysty jest wieksze niz jego intelekt. Czy w zwiazku z tym stac cie byloby na to, zeby znowu w kabarecie zaspiewac piosenki oryginalnie wykonywane przez ciebie, a na plycie prezentowane przez Andrzeja Cierniewskiego?

Alez oczywiscie. W kazdej chwili. To nie ma zadnego znaczenia. Moze jeszcze nie doroslem do tego, zeby usiasc i spokojnie posluchac, jak interpretuje je pan Cierniewski, ale moze dorosne. Jest to tylko kwestia czasu.

- A ja slyszalam. I zeby cie pocieszyc, powiem, ze sa one utrzymane w stylu dancingowym. Takie "umpa-umpa". Bylo mi brak twojej interpretacji aktorskiej.

Kabaret jest miejscem, gdzie kazda piosenka jest jakby troche inaczej prezentowana. Inaczej przedstawiana. Jezeli przygotowuje jakas piosenke do programu w kabarecie, czesto piosenke znana z innych wykonan, to mysle, jak ja zaprezentowac tu i teraz. Czyli obecnie w Chicago i dla tutejszego widza. Musze wiec dzialac swiadomie dobierajac repertuar i podswiadomie, czyli wlaczajac intuicje, zeby dobrac interpretacje. Bo nasza wspaniala publicznosc, inteligentna i obeznana, nie raz dana piosenke slyszala, byla niejako na niej wychowana. Wiec jesli zjawia sie nowy odmienny interpretator nie zawsze jest dobrze przyjety. Musze zatem tak te piosenke przedstawic, zeby publicznosc na nowo nia zainteresowac i przekonac do mojej interpretacji. Nie jestem piosenkarzem. Jestem aktorem. Ze troche umiem spiewac lub... spiewam piosenki, tym bardziej mnie zobowiazuje, zeby je przedstawiac w sposob aktorski. Nie mam ambicji, zeby je wykonywac w sposob piekny, melodyjny, w konwencjach wspolczesnych pop-music wykonan. Mam ambicje, zeby je przedstawic tak aktorsko interesujaco, zeby widownia je zaakceptowala sercem, jak ja je odczuwam, i zebym w konsekwencji zostal nagrodzony brawami. Gdyz brawa, czyli aplauz, to potwierdzenie, ze praca, ktora wykonalem przygotowujac piosenke, nie poszla na marne.

- Skad sie u ciebie wziela pasja spiewania? Jestes przede wszystkim znany jako aktor, ktory bardzo pieknie recytuje. Czy jest to konsekwencja checi osiagania coraz wyzszych poziomow? I po recytacji wymagajacej uzycia melodyki wiersza przeszedles do interpretacji piosenek, czyli wierszy z melodia.

Kazdy aktor zaklada w swojej pracy artystycznej rozwoj. Odkrywa na nowo swoje wciaz zmieniajace sie mozliwosci wewnetrzne. Poniewaz powstal kabaret i koledzy zaprosili mnie do wspolpracy, musialem dostosowac swoje ambicje do tej mozliwosci. Czasami ambicja, w negatywnym znaczeniu, jest blokujaca. Zeby sie bardziej otworzyc na to, co nas otacza, na mozliwosc pracy artystycznej, stwierdzilem, ze poniewaz staram sie, aby moje interpretacje nie byly banalne, moja praca w kabarecie nie musi ograniczac sie tylko do podawania tekstow. Tym bardziej ze, jak stwierdzilas, poezja ma swoj rytm, swoja melodie. Zawsze staralem sie te melodie frazy, wiersza odnalezc. Dalo mi to pretekst, zeby sprobowac spiewu. Zajalem sie wiec piosenka i daje mi to ogromna satysfakcje. Ogromna radosc pracy. Chcialbym podniesc poprzeczke wyzej. Codziennie pracuje, wynajduje nowe piosenki. Przymierzam sie do nich. Chociaz czasu coraz mniej. Tak sie jakos uklada na tym swiecie, ze coraz mniej czasu mamy. Dlatego intensywnosc pracy wzrasta. A i tak na to, co naprawde kochamy, czasami nam nie starcza sil.

- Tobie chyba tych sil nie zabraknie, sadzac z osiagniec. Pochwal sie pierwszym miejscem na polonijnej liscie przebojow. Piosenka Wojtka Borkowskiego "Przebierancy" pozostawala na tej liscie 15 tygodni. I to z twoja muzyka!

Poruszylas gorne struny. Pan Borkowski pisal dla mnie teksty od czterech lat, czyli prawie od poczatku moich wystepow w kabarecie "Bocian". Teksty poprzednich - "Kochac" i "A ja idac ulica" - wykonywalem zawsze z wielka przyjemnoscia. "Przebierancy" rowniez bardzo mi sie podobali. Autor opowiadal, jak doszlo do napisania tej piosenki. Tekst powstal po jego pobycie w Polsce i rozeznaniu sie w tamtejszej sytuacji, ktora to sytuacja sam sie tez niezwykle goraco przejmuje, bo dotyczy wszystkich Polakow. Zastanowilem sie, co moge zrobic jako aktor, jako wykonawca, jako czlonek kabaretu, zeby uzewnetrznic rowniez moje emocje. Chcialem sie czynnie wlaczyc, chcialem podkreslic swoje zaangazowanie. Stad proba wyspiewania tego tekstu z moja melodia, tak jak go czulem i przezylem. Chyle tu czola przed Januszem Pliwko, ktory zawsze w takiej sytuacji mi pomaga, ktory dobiera akordy i czyni moje proby melodyczne konkretna melodia. Wyspiewalem to pierwszy raz na naszym koncercie galowym z okazji pieciolecia kabaretu. Byla to premiera. Bardzo sie spodobalo, rowniez kolegom z radia. Stad w konkretnym programie znalazla sie na liscie przebojow. Przetrwala tyle tygodni i osiagnela najwyzsze notowania. Bardzo mnie to ucieszylo.

- A czy twoi koledzy w kabarecie cie docenili?

Tak naprawde to nie wiem. Nigdy ze sceny kabaretowej nie padlo slowo na temat tej listy i tego przeboju. Chociaz wydawac sie moglo sukcesem, ze po raz pierwszy piosenka kabaretowa, stworzona dla konkretnego kabaretu i przez tegoz kabaretu wykonawce zaprezentowana, osiagnela taka popularnosc. Ale zycie nauczylo mnie, a wlasciwie moi wspaniali nauczyciele w Polsce, tudziez wielcy koledzy z teatrow polskich, w ktorych gralem, zeby uczyc sie pokory. Im wiecej aktor w sobie ma pokory, tym jest to dla niego lepsze i korzystniejsze. Tak uwazali koledzy-aktorzy z naprawde ogromnym dorobkiem. Tyle ze zyli oni jakby w innych czasach. Nasze czasy sa tak agresywne, aktywne, ze dochodze do wniosku, ze "czasy Kopciuszka" sie skonczyly. Teraz Kopciuszek musi byc sam sobie menadzerem, bo inaczej nikt go nie "wyciagnie" z kata na bal, zeby spotkal krolewicza. Teraz trzeba samemu wyjsc, stanac bez wstydu i pokazac, co sie potrafi.

- Zawsze ubolewalam, ze w naszym srodowisku polonijnym brak prawdziwych menadzerow, a w srodowisku aktorskim szczegolnie dotkliwie to odczuwam. Amerykanscy aktorzy maja swoich agentow, ktorzy wyszukuja im role, zalatwiaja kontrakty, reprezentuja. Tu musicie sami dbac o wykonywanie zawodu. Widocznie nikt jeszcze nie zorientowal sie, ze takie zajecie moze przynosic konkretne dochody. Natomiast pokora czasem kojarzy sie z nizszym poczuciem wartosci. Wydaje sie ktos skromny, a tu bidula po prostu ma kompleks nizszosci i potajemnie wyzywa sie na innych. Nie dziw sie, ze czasami nie bywasz doceniony.

Tak rozmawiamy, jakbym mial jakies pretensje czy wymagania. W naszym zawodzie jest tak, ze kazdy chcialby byc zauwazony, doceniony, pochwalony, wrecz podziwiany. Taka jest domena aktorstwa, czyli profesji, ktora kaze wyjsc przed innych i dac sie oceniac publicznie.

- Czy uwazasz, ze ta ocena zmienila sie pozytywnie w naszym polonijnym swiecie? Czy jestescie bardziej zauwazani, doceniani, dopieszczani. Ostatni koncert Orkiestry im. Paderewskiego dowiodl, ze nie tylko produkcje z Polski maja wyprzedane bilety. Jak oceniasz reakcje Polonii na wasze artystyczne produkcje?

Malo nas ciagle. Jestesmy nie rozbudzeni zainteresowaniem wlasna miejscowa produkcja. Wydaje sie nam, ze ci z Polski sa lepsi lub ciekawsi. Moze to sprawa reklamy. A moze ciagle klania sie stare przyslowie: "Cudze chwalicie...". Przygotowanie programu kabaretowego wymaga od nas nakladu pracy, czasu, wielkiego zaangazowania. A tu coz, zaledwie dwa przedstawienia. I od nowa poszukiwania. Proby muzyczne, sceniczne. Nie mamy szansy, aby taki program, nawet najlepszy, zaistnial dluzej. Przeciez pracujemy na co dzien w innych zawodach, zajmujemy sie zupelnie czym innym, zarabiamy gdzie indziej na zycie. Jestesmy ogromnie zajeci. Nie utrzymujemy sie z pracy artystycznej. Czasami wydaje sie, ze juz cos sie zmienia, komplet na sali. Potem gramy po raz kolejny i nastepuje, jakby odwrot. Mniejsze zainteresowanie. Zastanawiamy sie wiec, czy jest sens kontynuowac nasza prace, czy ma to cel. Oczywiscie znowu przypominamy sobie, ze aktor musi grac. Nawet do najmniejszej widowni, ze jest to powinnosc aktorska. Ale jakos zal.

Koledzy z Polski maja lepiej, bo wiecej sie o nich mowi, rozmawia z nimi. Reklamuje w sposob ladny i przekonujacy. Dlatego maja zawsze ogromna widownie. Obserwujemy to i wydaje nam sie, ze nie jest to calkiem sprawiedliwe. Nie zazdroscimy, tylko chcialoby sie, zeby ten sam zapal i serce wkladane w artystow z Polski dotyczyl i nas tutaj. W koncu tez jestesmy profesjonalistami, a poziom naszych dokonan wcale nie odbiega od poziomu prezentowanego przez kolegow z Polski. A czasami przewyzsza. Przeciez my dla Polonii pracujemy. Wylacznie dla was. Chcemy z wami przezywac artystyczne doznania i radosc z tego, co dla was przygotowujemy. Jestem bardzo emocjonalny, wiec przejmuje sie, ze nie mamy pelnej mozliwosci prezentowania sie ogromnie potencjalnie wielkiej Polonii w Chicago.

- Czy w zwiazku z tymi emocjami masz poczucie zmarnowanego czasu? Czy zalujesz, ze jestes emigrantem? W Polsce moze bys osiagnal o wiele wiecej i teraz, jak inni, przyjezdzal do nas na goscinne wystepy?

Faktycznie wyjechalem z Polski w czasie najbardziej dla kraju i dla mnie krytycznym. Trzy seriale, w ktorych wzialem udzial przed wyjazdem ("Ucieczka z miejsc ukochanych", "W piata strone swiata", "Dziewczyna z Mazur"), nadaly jakby nowy kierunek mego aktorstwa. Po aktorstwie stricte teatralnym, zostalem aktorem filmowym. Ten watek sie skonczyl razem z moim wyjazdem. Pomimo rozmow telefonicznych moj wyjazd z Ameryki, aby kontynuowac filmowa kariere, byl niemozliwy. Ale nie wyrzucam sobie niczego. Nie wolno sobie niczego wyrzucac w zyciu. Wszystko to, co w ciagu tych dwunastu lat pobytu mojego tu sie wydarzylo, bylo konsekwencja pierwotnego wyboru. Wierze, ze wszystko w naszym zyciu jest dla nas zaprogramowane, ze istnieje przeznaczenie.

Opowiadalem kolegom sen, ktory mialem pietnascie lat temu, a ktorego nie umialem sobie wytlumaczyc. Znajdowalem sie w jakiejs ogromnej przestrzeni, w ktorej cos sie pojawia, przyplywa i odplywa, jakby posrodku ogromnego jeziora. Nigdy nie sadzilem, ze tym jeziorem bedzie moj dom w Ameryce. Jak kazdy, przyjechalem tu na krotko i jak wiekszosc, zostalem. Nie bede mowil dlaczego, co sie stalo, bo sam nie wiem. Podjalem decyzje i reszta jest konsekwencja tej decyzji. Przez to zetknalem sie z czyms nieznanym, przez to niebezpiecznym, niezrozumialym, innym. Nie znalem jezyka, nie rozumialem ludzi, ich zwyczajow, nie znalem kraju. Wszystko co mnie inspirowalo tam, tu bylo inne. Lacznie z kultura. Dlatego ciekawe, bogacace. Odmlodzilo mnie. Dalo mi nowa sile. Zajmowalem sie praca fizyczna, ktorej sie nie wstydze. Zaczalem kelnerowac u Eugeniusza Borisa. W "Eugene Fireside" zetknalem sie z prawdziwym konglomeratem kultur, gdyz odbywaly sie tam wesela roznych grup etnicznych. Podgladalem ich sposob bycia, zachowania, zwyczaje. Budowalo mnie to wewnetrznie i moja ciekawosc nowego swiata rosla. Dawalo tez nowa nadzieje, a nadzieja zawsze odmladza. Dawalo tez naped, energie. Po latach zdalem sobie sprawe, ze przeciez moge wykorzystac te doswiadczenia w pracy aktorskiej. Nie moglem sie przeciez calkiem zdeklasowac, zapomniec, ze konczylem studia aktorskie, zdobylem zawod aktora, ze pracowalem w kilku naprawde dobrych teatrach w Polsce, pod dyrekcja niezwykle zdolnych ludzi i rezyserow. Chociazby u Skuszanki, Warminskiego, Krassowskiego albo z Gogolewskim, Swiderskim, Slaska. Dlatego wykorzystalem okazje, ze grupa tutejszych aktorow wystawiala "Betlejem Polskie" Rydla, nawiazalem kontakt i tak sie potoczylo. Potem byly recitale, no i "Bocian".

- No wlasnie. Miales recital. Prezentowales poezje. I zaprosiles do oprawy muzycznej swojego syna, w tamtym czasie disc jokeja muzyki "techno". Jak widownia przyjela taki zwiazek klasycznej poezji i wspolczesnej muzyki?

Zaproponowalem ten recital, poniewaz bardzo lubie poezje. Szczegolnie te bogata w tresci. Lubie prezentowac swoje poglady poprzez slowa poetow, czyli proponowac interpretacje bardzo intymna, przeslaniowa. Recital mial miejsce w "DiDi", u Artura, bardzo zyczliwego artystom menedzera. Syn moj, interesujacy sie muzyka elektroniczna, zaproponowal swoj wybor podkladow muzycznych. Chcialem go wlaczyc w te produkcje artystyczna, zeby uwierzyl, ze ma ojca aktora. Dorastajac w Ameryce nie mial wielu okazji sie o tym przekonac. Nawiasem mowiac, dostal wieksze brawa ode mnie. Co do dalszych planow, nie chcialbym za duzo mowic. Wiesz, ze kocham Lesmiana. Jego poezja jest najbardziej soczysta i spiewna. Moze pokusze sie o nowa interpretacje tych wierszy. A takze Galczynskiego, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Jak juz mowilem mamy inne czasy, bardzo agresywne, przyspieszone. Szukam w sobie takiej interpretacji tej poezji, zeby zadzialala terapeutycznie na wspolczesnego sluchacza. Zeby dala mu wytchnienie, odpoczynek, spokoj. Moze znowu zaspiewam.

- Najwazniejsze, ze chcesz cos robic. Chcesz isc dalej. To nas trzyma w formie. Szczegolnie w tym stresujacym okresie. Spotykamy sie z dzialaniami, na ktore nie chcemy sie zgodzic, ale na ktore nie mamy wplywu. To stresuje. Czy artysta ma stresy wieksze od przecietnych ludzi? Czego sie boisz?

Wszystko jest jeszcze przede mna. Czuje pasje zycia. Chce cos robic nowego, nie odkrytego. Najwieksza pasja mojego zycia jest praca. Uwielbiam pracowac. Nie ukrywam, ze na co dzien wykonuje prace fizyczna, jako maintenance. Nie wstydze sie tego, bo pracuje dobrze. Musze pracowac, zeby utrzymac rodzine, za ktora jestem odpowiedzialny. Mam poczucie odpowiedzialnosci. Za rodzine i za prace. Za wszystko, co zwiazane jest z moim zyciem. Dom, czyli zona i dzieci, to jest caly moj swiat, ktory calym swoim zyciem budowalem i buduje. Tak sie zdarzylo, ze nareszcie mamy wlasny dom, czyli miejsce, w ktorym moja rodzina ma gniazdo. Teraz wszystko podporzadkowuje temu, zeby to miejsce i poczucie wiezi rodzinnych utrzymac. Moja corka, jako muzyk, caly czas studiowala poza domem, ale zawsze wraca, jak do siebie, chociaz teraz razem z mezem. Nie odciela rodzinnej pepowiny. Daje jej to sile na wlasne zycie. O to walcze, zeby tak pozostalo. Jak kazda rodzina mamy problemy. Mamy radosci, ale takze tragedie... Nie chce o tym mowic. Jeszcze. Chce sobie jakos sam radzic...

- Wojtku, jestes bardzo wzruszony. Zakonczmy ten wywiad taki nie skonczony. Na pewno jeszcze porozmawiamy. Dziekuje ci w imieniu swoim i czytelnikow za szczerosc i otwartosc. I zycze wielu sukcesow.

Rozmawiala Bozena Jankowska

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor