----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 marca 2003

Udostępnij znajomym:

Motto:

Nie jesteś w stanie zmienić wielu ludzi i sytuacji,

ale możesz zmienić swoje myślenie o nich,

a to zmieni cały Twój świat.

Zwykło się sądzić i jest to, jak podejrzewam, zjawisko powszechne, że problemy rodzinne powinno rozwiązywać się metodami "chałupniczymi" we własnym zakresie, jako że "brudy należy prać we własnym domu". Takie przekonanie nieuchronnie skazuje nas na samotną walkę z problemami, czasem tak poważnymi, że nawet prawdziwy heros nie dałby sobie z nimi rady. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że najczęściej nasze problemy jednak przerastają nas i nie ma w tym nic, czego moglibyśmy się wstydzić, ponieważ nikt nigdy nie uczył nas, jak należy postępować w sytuacjach trudnych. Wielu z nas może poszczycić się dyplomami renomowanych uczelni i różnymi, czasem nawet unikalnymi umiejętnościami, jednak w dziedzinie rozwiązywania problemów życiowych bywamy bezradni jak dzieci. Zdarza się czasem, że dopiero sytuacja, którą postrzegamy jako "nie do zniesienia" zmusza nas do szukania pomocy z zewnątrz, a nawet w takiej sytuacji, kołacze gdzieś wspomnienie o "ptaku, co własne gniaz­do kala".

Praktyka wskazuje, że niechętnie szukamy pomocy innych, aby z nimi wspólnie zmierzyć się z problemami, które wymagają rozwiązania.

Dlaczego tak się dzieje?

Myślę, że prześladuje nas przekonanie, że człowiek powinien być silny - słabeusze są skazani na odrzucenie i lekceważenie. Zdarza się też, że nie doceniamy wagi problemu i daje znać o sobie myślenie życzeniowe, ze trudności jakoś same się rozwiążą. Czasem stawiamy na przeczekanie, myśląc: "jakoś to jeszcze wytrzymam, aby nie było gorzej". Często też wstydzimy się naszych problemów sądząc, że porządnym ludziom to się nie zdarza. Istnienie trudności uderza boleśnie w nasze poczucie własnej wartości. Bywa też, że mamy wiele pomysłów na to, jak rozwiązać swoj problem, ale praktyka pokazuje, że, zamiast zmniejszać trudności, popadamy w coraz gorsze tarapaty, ponieważ nasze działania są chaotyczne i nieskuteczne. Myślę, że powodów, dla których decydujemy się na działania w osamotnieniu, może być jeszcze dużo - wspólny mianownik dla wszystkich - to przekona­nia, uniemożliwiające nam działania racjonalne i skuteczne.

Jak napisałam powyżej, wyrwać nas z tego kręgu bezradności, zagubienia i rozpaczy może tylko odczucie, że "dłużej tego nie wytrzymam". A może nie trzeba czekać, aż sytuacja stanie się trudna do wytrzymania? Są problemy, w których bardzo liczy się czas, na przykład we wczesnej fazie używania narkotyków, tzw. eksperymentalnej, kiedy to znaczenie mają nawet dni. Warto wiedzieć, że, niestety, najczęściej problem sam się nie rozwiąże i tendencja do bagatelizowania trudności może spowodować, że stracimy to, co jest cenne - czas.

Program Pomocy Rodzinie jest otwarty dla wszystkich, którzy tego potrzebują. W swoich założeniach chce otoczyć opieką wszystkich, którzy doświadczają trudności w swoim życiu, są bezradni i potrzebują wsparcia. Dostępne są spotkania indywidualne i gru­powe. Spotkanie grupowe do niczego Cię nie zobowią­zuje: niczego nie musisz robić, jeśli tego nie chcesz, nawet mówić, po prostu przyjdź i posłuchaj.

Wiem, że niełatwo jest podjąć decyzję o uczestnictwie w takim spotkaniu, że może być trudno stanąć oko w oko z grupą nieznajomych, nie wiadomo też czy życzliwych osób i ujawnić swój, wstydliwie czasem skrywany problem. Wiem też, że część osób spośród czytelników może nawet nie rozumieć, w jaki sposób uczestnictwo w takich spotkaniach może w czymkolwiek pomóc, szczególnie wtedy, gdy problem dotyczy członka rodziny, nie nas. Ja też kiedyś byłam taką osobą, nieufną, pełną wątpliwości, wycofaną. Uważałam, że to mój syn ma się leczyć, bo to z nim są problemy, nie ze mną. Teraz wiem, że się myliłam. To prawda, że mój syn wymagał profesjonalnej pomocy, ale ja też jej potrzebowałam. Na szczęście trafiłam na osoby, które wzbudziły moje zaufanie i przekonały mnie, że warto podjąć ten wysiłek, bo pomoże to nam wszystkim - całej rodzinie. Uczestnicząc w spotkaniach szybko przekonałam się, że w grupie mogę czuć się zupełnie bezpiecznie, bo wszyscy, absolutnie wszyscy "jedziemy na tym samym wózku". Nie ma lepszych i gorszych, wszyscy natomiast cierpimy, jesteśmy pełni lęku, czasem złości, żalu i winy i mamy prawo szukać pomocy. Dobroczynnie też działała świadomość, że wreszcie nie jestem sama ze swoim problemem, że nawet w środku nocy jest ktoś, kto chętnie wysłucha, wesprze, czasem zasugeruje rozwiązanie. Szybko też przekonałam się, że moja decyzja i wynikające z niej konsekwencje wpłynęły także korzystnie na wszystkie aspekty życia mojej rodziny, a szczególnie na mojego uzależnionego syna, który dość szybko podjął decyzję o leczeniu i tak rozpoczął się proces wielu zmian (trwających do tej pory), które spowodowały powrót nas wszystkich do normalności.

Teraz, z perspektywy lat, widzę, że decydującym elementem zmiany mojego postępowania wobec uzależnienia mojego syna było uczestnictwo w grupie, gdzie mogłam uczyć się, jak sobie radzić z jego postępującą chorobą i co robić, żeby nie popełniać wciąż nowych błędów i, co najważniejsze, jak sobie radzić ze sobą, ze swoimi emocjami. Ta edukacja była długotrwała i wszechstronna. Zmieniła całkowicie moje życie, nie muszę dodawać, że na korzyść. Mam wiele wdzięcz­ności i szacunku dla wszystkich tych, którzy wtedy pomogli mi i którzy, żeby tego dokonać, musieli "przebić się" przez moją nieufność, niechęć, zaprzeczenia i racjonalizacje. Nie byłam łatwym przypadkiem, bo oprócz wszystkich, wyżej wymienionych cech, byłam przecież przygotowana profesjonalnie, a wiadomo, "szewc bez butów…".

Jak to się stało, że pomoc tak ciężkiemu przypadkowi, jak mój, okazała się możliwa?

Osoby, które mi pomogły, same przeszły tę trudną drogę, a w ich posta­wie wobec mnie dominował element autentycznego zrozumienia, akceptacji i życzliwości. Czułam, że zależy im na przekonaniu mnie i że daleko wybiega to poza zwykłą profesjonalną pomoc. Tak, wtedy najbardziej potrzebowałam wyrozumiałego, mądrego i serdecznego człowieka, który swoją historią dawałby mi nadzieję, bo, "jeśli jemu się udało, to może i mnie".

Przez te lata, które upłynęły od tamtego czasu, kiedy sama zmagałam się ze swoimi problemami, miałam okazję widzieć wiele osób, które dokonały korzystnych zmian w różnych dziedzinach swojego życia na skutek uczestnictwa w grupach wsparcia i tera­pii. Czasem te zmiany były tak doniosłe, że osoby te w niczym nie przypominają ludzi niepewnych, zastraszonych, nieufnych, zagubionych, czasem pełnych złości i żalu jakimi byli przed laty. Jacy są teraz? Są spokojniejsi, otwarci, bardziej świadomi i pewni swojej wartości, weseli, czasem nawet radośni i na pewno szczęśliwsi. Taka zmiana to długotrwały proces wymagający wiele pracy nad sobą i przekraczania własnych ograniczeń. To zmiana w myśleniu i postrzeganiu innych i siebie. Taka zmiana jest trudna, ale możliwa. Życie udowadnia to każdego dnia. Czasem jest to jedyna droga. Nie chcę przez to powiedzieć, że ludzie ci nie mają żadnych trudności i życie ich jest wyłącznie pasmem sukcesów. Tak oczywiście nie jest. Ale potrafią oni rozwiązywać problemy i bardziej koncentrują się na własnym życiu, wiedząc, co jest istotą choroby ich bliskich, wiedząc też, jak radzić sobie w sytuacjach stresowych (i jak dbać o swoje przyjemności bez wyrzutów sumienia, jak cieszyć się i bawić).

Posiedli oni trudną sztukę konstruktywnego porozumienia się z innymi i jeszcze może trudniejszą - szacunku do innych, a najważniejsze - do siebie samych oraz wrażliwości na potrzeby innych. Opanowali też ważną i chyba niezbyt częstą umiejętność przyjmowania zmian z radością i spokojem. Ich życie nabrało nowej jakości i, patrząc wstecz, mogą powiedzieć: "warto było".

Każdy człowiek potrzebuje kogoś, kto wsparłby go w trudnych chwilach i ulżył mu trochę w jego cierpieniu. Każdy człowiek potrzebuje życzliwości, zaufania, uwagi, otwartości na jego potrzeby, zrozumienia, akceptacji i oczywiście, miłości. To smutne, ale często od ludzi najbliższych nie możemy uzyskać tego, czego najbardziej potrzebujemy, oni też potrafią nas najdotkliwiej zranić. Czasem zawodzą nas też przyjaciele lub ludzie, którym ufaliśmy i których lubiliśmy. Kiedy jesteśmy "w kłopotach" nagle wokół nas robi się pusto. Ci, którzy mogliby nam pomóc, nagle odwracają się od nas i stają się całkowicie niewrażliwi na nasze potrzeby, niekiedy nawet zachowują się nieuczciwie i wrogo. Zostajemy sami. Czujemy się coraz gorzej w tej sytuacji, nie mamy nikogo, komu można zaufać. Wszystko wymyka się spod kontroli. Cierpimy coraz dotkliwiej i nie znajdujemy wyjścia. Czujemy, że "nie zniesiemy tego dłużej". Nie ma żadnego powodu, żeby dłużej znosić taki stan. Jeśli nie mamy wsparcia w rodzinie, wśród przyjaciół lub znajomych, można szukać rozwiązań wśród osób profesjonalnie zajmujących się wsparciem i pomocą.

Jeśli masz problem i czujesz, że sobie nie radzisz, także emocjonalnie, warto żebyś wiedział(a), że nie musisz radzić sobie z nimi samodzielnie. Jesteśmy po to, aby pomóc Ci w Twoich problemach osobistych, małżeńskich i rodzinnych. Oferujemy poradę, gdy przeżywasz problemy:

- ‑z dzieckiem, które używa lub nadużywa narkotyków lub tylko podejrzewasz je o to,

- ‑ze współmałżonkiem, który zbyt dużo lub zbyt często pije albo używa przemocy wobec Ciebie (także przemocy psychicznej),

- ‑ze sobą, ponieważ obawiasz się, podejrzewasz, że masz problem z alkoholem,

- ‑z objawami depresyjnymi - ciągłym zmęczeniem lub rozdrażnieniem, odczuciem beznadziejności i zniechęcenia, bezsennością,

- ‑z dzieckiem niepełnosprawnym (porażenie mózgowe, autyzm, zespół Downa i inne),

- ‑z ciężką chorobą w rodzinie (nowotworową, wieku starczego, po wylewie, po zawale),

- ‑z chronicznym bólem różnego pochodzenia,

Oczekujemy na tych, którzy potrzebują informacji, a także na tych, którym potrzebne są sugestie, co robić lub wsparcie w podejmowaniu trudnych decyzji. Czekamy na tych, którzy jeszcze się wahają, bo stracili nadzieję i nie wierzą, że coś lub ktoś może im pomóc. Czekamy też na tych, którzy odczuwają lęk przed odkryciem prawdy i którzy wolą "nie wiedzieć", a także na tych, którzy tylko potrzebują z kimś porozmawiać, lub zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w ich życiu.

Chcę powtórzyć raz jeszcze: takie spotkanie do niczego Cię nie zobowiązuje. Nic nie ryzykujesz: zawsze, jeśli nie spodoba Ci się osoba, u której szukasz pomocy, możesz w każdej chwili zmienić ją na inną, która potrafi wzbudzić Twoje zaufanie. Masz pełną dowolność i wybór. Pamiętaj: nie musisz być sam (sama), nie musisz sam (sama) walczyć z czymś, czego być może nie rozumiesz i co jest dla Ciebie zbyt trudne. Kontakt z nami może być początkiem procesu zmian, który uczyni Twoje życie mniej bolesnym i trudnym, a bardziej świadomym i satysfakcjonującym.

Spotkanie grupowe odbywa się w piątek o 6.30 po południu. Aby umówić się na spotkanie indywidualne, możesz dzwonić sześć dni w tygodniu: w poniedziałki, środy i piątki w godzinach: 10 - 8 pm, a we wtorki i czwartki:12 - 6 pm; w soboty: 9 - 11 am.

Telefon: (800) 652 0005 (bezpłatny), 773 685 8482

Family Counseling & Rehabilitation Center

5820 W. Irving Park Road, Chicago, IL

Autorka artykułu, Grażyna Sobiczewska, jest terapeutą rodzinnym i małżeńskim, absolwentką Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego ze specjalnością Psychologia Dewiacji.

Obecnie jest zaangażowana w Program Pomocy Rodzinie przy Family Counseling & Rehabilitation Center jako Family Counselor. Ma osobiste doświadczenia jako współuzależniony rodzic - syn Kamil po czteroletnim kontakcie z narkotykami odbył roczną kurację w stacjonarnym ośrodku. Obecnie studiuje psychologię w Warszawie. Od ponad pięciu lat nie bierze narkotyków.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor