Koty, kotki i kociaczki,
a nawet kiciunie
"... nie chciałem się wieszać, chciałem zostać na świecie,
chciałem jeszcze coś napisać,
nawet gdyby to miał być akt oskarżenia mówiący o tym,
jak zdradziłem kocura Rendę,
podobnie jak jego mamusię...[s.57]
Hrabala każdy zna i lubi, a nawet uwielbia. Kochają go czytelnicy, doceniają i naśladują koledzy po piórze - czytają go wszyscy i wszędzie. W zasadzie nie można się do niego ani jego książek o nic przyczepić, bo warsztat świetny, tematy ważne i istotne, przesłanie piękne, język zachwycająco prosty, atmosfera rzeczywisto - magiczna, jednym słowem znakomite pisarstwo, aż tu nagle "Auteczko", w którym Hrabal wali starymi i młodymi kotami o pnie drzew, a nawet dobija je siekierą. Żeby nie było żadnych wątpliwości, oto kilka cytatów prosto z tekstu tej liryczno - krwawej ballady:
" ...otwarłem pocztowy worek z zaschniętą w rogu plamą i włożyłem tam trzy kocięta i jeszcze trzy i pobiegłem do lasu i kilka razy uderzyłem zawartością pocztowego worka, potem jeszcze raz i znowu [...] ale przerażony wyczułem, że kocięta jeszcze się poruszają, i tak jak wtedy w zimie wziąłem siekierę do rąbania drewna... [s.42]
"...brałem tego kota, przetrzepywałem mu skórę, czasem stawiałem go na progu i mocnym kopniakiem wykopywałem do lasu, tak że zataczał w powietrzu łuk...[s.31/32]
"Ale ja byłem obłąkańczo zdeterminowany, otworzyłem worek i stało się to, czego nie oczekiwałem. Auteczko sama wślizgnęła się do pocztowego worka i stało się to, co się też stało z jej mamusią, starą kotką. Zatłukłem ją o pień drzewa, a dla pewności roztrzaskałem jej obuchem łebek, i rydlem wydarłem dół tuż obok grobu jej mamusi i tam ją wysypałem".[s.70]
"tam nikt nie chciał topić kociąt, więc musiałem to robić ja, który kochałem koty, więc ja też byłem tym, który je musiał likwidować ...".[s.31]
Brzmi to okrutnie, tragicznie i idiotycznie, ale tak rzeczywiście w powieści Czecha jest, a do tego wszystkiego kocha on te koty niesłychanie mocno, a nawet gorąco i to z kocią wzajemnością.
Po co zatem Bohumil Hrabal napisał w 1983 roku "Auteczko" i dlaczego teraz zostało ono po raz pierwszy wydane po polsku?
Odpowiedzi z całą pewnością może być kilka:
- aby pokazać, że nie każdy kotek to kiciuś
- aby uświadomić, że koty rozmnażają się szybko i bez sensu
- aby ostrzec przed niebezpieczeństwami wynikającymi z niekontrolowanego seksu tych zwierząt
- aby wspomóc weterynarzy i skierować rzesze kotów na kuracje antykoncepcyjne [pigułki dla kotek, podwiązywanie dla kotów, lub odwrotnie]
- aby pouczyć, jak eliminować koty przed, a nie po spotkaniu z żoną [po spotkaniu ilość zabitych kotów wzrasta]
- aby udowodnić, że każdy temat jest dobry, żeby napisać powieść, czy dłuższe opowiadanie zwane dla niepoznaki balladą
- aby uczynić z pisania o zabijaniu kotów sesję terapeutyczną i pozbyć się tym samym dręczącego poczucia winy
- aby dać do zrozumienia, że nie ma złego, co by nie wyszło na dobre
- aby móc cierpieć twórczo, to znaczy, by każda kolejna unicestwiona i opłakana kicia dała lepszą o kolejny stopień literackiego wtajemniczenia prozę
Oczywiście przyczyn, czy jak kto woli "powodów" tego typu jak wyżej może być znacznie więcej, my jednak nie będziemy ich mnożyć bez sensu i zajmiemy się tylko dwoma, no może trzema, ostatnimi, co i tak wydaje się być zadaniem trudnym, karkołomnym i wymagającym nie tylko znajomości tekstu "Auteczka" ale i samych kotów.
Zacznijmy od pytania podstawowego: na ile autentyczne jest to, co pisze Hrabal? Odpowiedź znajdziemy zaraz na początku prologu do opowiadania:
"Piszę zawsze o tym, co godnego uwagi przydarzyło się mnie, o tym, co godnego pozazdroszczenia przydarzyło się innym. Zatem punkt wyjścia jest zawsze autentyczny, na początku zawsze jest zdarzenie, przeżycie. Ale ta tkwiąca w człowieku skłonność do figli nie daje mi spokoju, więc posługując się wyobraźnią, porządkuję bieg wydarzeń inaczej. I tak jak soki zmieniają się w wino, a brzeczka w piwo, jak dosypuję do autentyczności drożdży uściślającej fantazji". [s.5]
Hrabal faktycznie płata nam solidnego figla z kotkiem, bo jest to rzeczywiście niezwykle przewrotny fragment wypowiedzi autora. Po pierwsze każdy, nawet bardzo przeciętny, uczeń pamięta z lekcji polskiego, że autor to nie narrator i rzeczywiste nazwisko pisarza umieszczane na stronie tytułowej nie upoważnia jeszcze do tak zwanego "utożsamiania" rzeczywistej, fizycznej osoby [w naszym przypadku Bohumila Hrabala] z sądami i opiniami wyrażanymi w utworze literackim przez postać narratora. "Auteczko" te regułę zdaje się lekceważyć w dwojaki przynajmniej sposób. W prologu panna Kasperová prowadzi z autorem wywiad, w którym masę szczegółów można jednoznacznie przypisać "rzeczywistemu" Hrabalowi.
Drugi, koronny argument to zdjęcia. W książce zamieszczono parę fotografii faceta, który sam o sobie mówi: "kiedy ktoś jest ładniejszy niż ja, takich ludzi jest na szczęście mało w środkowej Europie, oświadczam mu, że jest wprawdzie najładniejszym człowiekiem w naszym kraju, ale zaraz za nim jestem ja." [s.13] Czy mógłby to powiedzieć ktoś inny o swoich zdjęciach niż Bohumil Hrabal?
Jest jeszcze coś, co stanowi regułę w innych utworach Chrabala, ale nie sprawdza się absolutnie w "Auteczku". Jest to cytowana już wcześniej "uściślająca fantazja". To dzięki niej styl Hrabalowski jest tak łatwo rozpoznawalny, czytelny i niepowtarzalny. To właśnie tak rozumiana fantazja sprawia, że czeski Hrabal nastraja nas w iberoamarykańskim stylu, gdzie magia i tajemnicza, często mistyczna nastrojowość miesza się z nieomalże dotykalną, fizykalną rzeczywistością. " W ludzkich żywotach oraz w życiu narodów istnieją pewne fakty, w których fantazja połączyła się z realnością, skłonność do figli stała się substancją, a niewiarygodne - faktem."[s.7]
Hrabal figluje też z nami czytelnikami, bo przecież autor nie "uściśla fantazji" jedynie w kontekście fabuły, ale wciąga nas, odbiorców w grę znaczeń i przekonań. Chce, abyśmy mu uwierzyli, że zabija kotki okrutnie przy tym cierpiąc. Mówi nawet o odkupieniu winy przez cud ocalenia z wypadku samochodowego, w którym zostało darowane mu życie wraz z przebaczeniem za wszystkie zabite, w jego życiu, koty. W pewnym momencie czytamy:
"a teraz cierpię z powodu wyrzutów i poczucia ogromnej winy płynącej z tego, czego się dopuściłem wobec kotów.[...] Sam siebie będę smażył na wyrzutach i na poczuciu winy i hańby, które będą mnie prześladować aż do wieczności... do samego serca nieodgadnionych następstw...[...] Moim przeznaczeniem było to, że o mało co nie zabiliśmy się w brązowym samochodzie z tapicerką i dachem w tym samym odcieniu, jaki miał pocztowy worek, w którym zabijałem nieszczęsne koty, ale teraz moje niebiosa są spokojne, bo zostałem ukarany, i że spokojne są także te niebiosa nad nami, które kierują naszym losem...".[s.57, 91, 105]
Jakby tego było mało, każe nam także wierzyć, że to cierpienie i odkupienie ma sens i to w wielu wymiarach. "...zrozumiałem, dlaczego artyści kochają cierpienie, w tych pojazdach komunikacji miejskiej dotarło do mnie, dlaczego poeci i malarze upijają się do nieprzytomności, ponieważ potrzebują cierpienia, żeby lepiej widzieć, żeby, kiedy już sięgnęli dna swojego upadku, ujrzeć to, czego nie widzą ci drudzy, co dotyka samej istoty człowieczeństwa i tego, co wokół."[s.73]
Bo to właśnie doświadczenie cierpienia jest dla Hrabala inspirujące, i tak naprawdę lubi on to zapładniające uczucie, nawet wtedy, gdy trzeba trzepnąć kotkiem o drzewo. Bo ostatecznie wszystko to służy powstawaniu literatury.
Wracamy zatem do starego jak świat usprawiedliwienia, które mówi, że nie ma złego co by na dobre nie wyszło, albo inaczej, nie ma takiego cierpienia nad zabitym kotkiem, co by się w temat literacki nie mogło przerodzić, jakkolwiek - mając nawet w pamięci swoiście perwersyjne "figlowanie" autora z samym sobą i czytelnikiem - trzeba Hrabalowi oddać sprawiedliwość. Pisze on przecież jednoznacznie:
"na koniec dobiła mnie jeszcze świadomość, że bezkarnie nie można zabić nawet kotka, a cóż dopiero człowieka, że bezkarnie nie można wypędzić ani człowieka, ani kotka...".[s.57]
Zbigniew Kruczalak
www.domksiazki.com
wszystkie cytaty pochodzą z:
Auteczko-ballada, Bohumil Hrabal, wyd. Znak, Kraków 2003, s.105.