----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 maja 2003

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Srebrny jubileusz

Jarosława Gołembiowskiego

Zamieszkały w Chicago polski pianista i kompozytor urodził się 10 lutego 1958 r. w Bielsku Białej. Do Stanów Zjednoczonych przyleciał 29 lutego 1986 r. i tu pozostał do chwili obecnej. Lista ze skomponowanymi przez niego utworami bierze swój początek w 1978 r. Tak, tak. Sześć walców umieszczonych w opusie Nr 1 zostało napisanych dokładnie przed 25 laty, a zatem bieżący rok posiada znamiona jubileuszowe. Wspomniany opus 1 został poprzedzony wieloma wcześniejszymi kompozycjami, sięgającymi czasów dziecięcych. Jednak z przyczyn ode mnie niezależnych, w części dotyczącej twórczości, postaram się w niniejszym szkicu nieco przybliżyć sylwetkę kompozytora, dopiero od 1978 roku.

Jarosław oraz jego rodzeństwo naukę rozpoczynali w szkole podstawowej o profilu ogólnym. Jeśli chcemy tu wspominać o szukaniu młodych talentów, to w socjalistycznej Polsce w tym zakresie istniały dobre praktyki. Polegały na naborze kandydatów do szkół muzycznych wśród uzdolnionej młodzieży początkowych klas z innych typów szkół. Dzięki temu Jarosław Gołembiowski został wybrany i trafił do podstawowej szkoły muzycznej podejmując edukację w klasie perkusji. Tę specjalizację kontynuował - nie z własnego wyboru - także w Liceum Muzycznym. Działo się tak dlatego, że dzieci naukę gry na fortepianie rozpoczynają mając zaledwie 4 do 5 lat, a Jarosław miał wówczas co najmniej dwa razy tyle. Ponieważ sam właśnie tym instrumentem interesował się najbardziej, naukę gry pobierał prywatnie u prof. Zdzisława Tanewskiego. To on od początku nauki zachęcał ucznia do komponowania. Jarosław od młodości uparcie dążył do raz wyty­czonego celu i konsekwentnie go osiągał, w czym rady pedagoga mu pomagały. Ze wszystkich instrumentów fortepian był i nadal jest mu najbliższy. Jego możliwości poznał najbardziej, dzięki czemu jest świetnym pianistą. Dziś potrafi nie tylko dobrze grać i komponować wspaniałe utwory fortepianowe, ale i prowa­dzić własną szkołę ucząc w niej gry (nie tylko) na ulubionym instrumencie.

Jak to zwykle bywa, w latach licealnych, w różnym stopniu interesował się przedmiotami z obowiązkowego programu nauczania. Czasy licealne miały to do siebie, że poza lekcjami z przedmiotów ogólnokształcących wymagały dodatkowych zajęć i ćwiczeń w zespołach muzycznych. Jednak jego pragnienia biegły w kierunku kompozycji i tej pasji poświęcał każdą wolną chwilę. Wymiernym tego efektem było to, że zawsze podczas koncertu na początku roku szkolnego grał własne kompozycje. Dziś wspomina, że prawie wszystko co jest fundamentem dla interesującego go kierunku zaw­dzięcza właśnie Liceum Muzycznemu. W nim zdobył podstawy później uzupełniane i doskonalone we wrocławskiej Akademii Muzycznej.

Dojrzewanie w uczelni.

Po zdaniu egzaminów wstępnych do Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu otrzymał indeks upoważniający do studiowania na IV Wydziale Wychowania Muzycznego. Wówczas - nie bez racji - twierdzono, że komponowanie nie może stanowić jedynej muzycznej specjalności, bo z samego pisania utworów rzadko kto na początku zarobi na własne utrzymanie. I chyba do dziś, owo powiedzenie na całym świecie jest nadal bardzo aktualne. Mimo to z interesowania się kompozycją nie zrezygnował. Jednocześnie indywidualnym tokiem nauczania studiował na Wydziale Teorii Muzyki, Dyrygentury i Kompozycji.

Pierwsze utwory, napisane jeszcze w mło­dzieńczym wieku są trudne do odszukania. Być może znajdują się w domu rodzinnym lub w szkolnych archiwach. Ale już w studenckich kompozycjach wyraźnie widać, że w procesach twórczych nie zatrzymywał się na jednej formie. W równym stopniu podejmował się pisania wielkich form muzycznych, typu symfonia lub balet, tworzenia muzyki elektronicznej, jak i mniej­szych, np. preludia na fortepian, duety bądź kwartety na różne instrumenty. Komponował muzykę teatralną i kabaretową. Muzyki wokalnej też stworzył sporo, ale ona niesłusznie znajduje się jakby w cieniu muzyki instrumentalnej. Miałem możliwość posłuchania zaledwie kilkunastu pieśni, kolęd i pastorałek. Dały mi wyobrażenie jakie bogactwo w sobie kryją, z jaką intensywnością pozwalają człowiekowi głęboko przeżywać jeden z najintymniejszych gatunków sztuki muzycznej. Także późniejsze pieśni w interpretacji Wendy Parman stanowią kilka niezwykle plastycznych i pięknych obrazów.

Wracając do wcześniej wspomnianej, studenckiej twórczości jaka się szczęśliwie zachowała w zbiorze opusu nr 1 Six Waltzes for Piano Solo (1978) to ona, już zaczyna przeżywać swój renesans. O nieprzemijającej wartości owych walców świadczy fakt, że jeden z utworów Mephisto Waltz No 5 został tak nazwany i nagrany przez utalentowanego pianistę Adama Golkę i zarejestrowany na płycie kompaktowej New Music - New Pianist. Innym tego typu dowodem niech będzie pieśń Winter Op. 7 (1982), która po upływie 12 lat od napisania, przy akompaniamencie kompozytora została prawykonana przez Jolantę Kołodziejską już w Chicago (1982).

Jednak sporo utworów z wcześniejszych lat twórczości ciągle czeka na swoje publiczne prawykonanie. Należą do nich np. Sonatina na klarnet i fortepian, Op. 2 (1979) Toccata na fortepian Op. 4 (1981) Overture na orkiestrę symfoniczną Op. 9 (1984) oraz muzyka baletowa Outside the Window Op. 15 (1985), będąca zarazem pracą dyplomową w Akademii Muzycznej. W tej grupie jest również Polonaise Op. 16 (1985) na fortepian i orkiestrę symfoniczną ukończony na ostatnim roku studiów.

Polskie prezentacje.

Pierwsze publiczne prezentacje utworów Gołembiowskiego miały miejsce w sali koncertowej wrocławskiej Akademii Muzycznej. Należą do nich Music for Vibraphone and Pianoforte Op. 3 (1980) i o 2 lata późniejszy David"s Psalms Op. 5 skomponowany na sopran, fortepian i instrumenty perkusyjne, a także Concertino Op. 6 (1982) napisane na fortepian i orkiestrę kameralną. Wymienione kompozycje dają pewne wyobrażenie o osobowości kompozytora. Słuchając ich warto jest przeanalizować skalę jaką się kompozytor posługuje. Warto też zastanowić się, czy ona składa się ze wszystkich interwałów, na jakiej podstawie zostały zbudowane akordy i w jaki sposób później były rozwijane. Początek pracy twórczej zawsze jest interesujący, a muzykolodzy zapewne dostrzegą w nim podobieństwo z dojrzałą twórczością.

Komponował utwory na różne instrumenty, głównie można je zakwalifikować do muzyki kameralnej. W tym miejscu należy wymienić 12 Preludes Op. 8 na fortepian, które osobiście zagrał w 1984 r. w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Przebywał w tej miejscowości trzykrotnie jako uczestnik Międzynarodowych Kursów dla młodych kompozytorów. Uważa, że owe warsztaty dużo mu dały, gdyż pracował tam pod kierunkiem twórców światowej sławy, takich jak np. Witold Lutosławski, Francois-Bernard Mache i Zygmunt Krause.

Twórczość z nieco innej dziedziny, tak zwana muzyka elektroniczna zapoczątkowana utworem From the land of Vision Op. 12 miała swoją premierę w 1985 r. podczas prestiżowego festiwalu "Warszawska Jesień". Tego samego typu kompozycję The last 8:42 (Op. 14) po raz pierwszy prezentowano we Wrocławskiej Filharmonii w 1986 roku, ale dopiero jesienią, więc wtedy gdy Jarosław Gołembiowski mieszkał już w Chicago. Podobny los spotkał muzykę do kabaretowych piosenek z opusu 18 Turkey Dream...("Indyk myślał...") jej teatralnej premiery też kompozytor nie zdążył przed wyjazdem zobaczyć.

Bez przesady można tu przewidzieć, że polski okres twórczości jeszcze nie został zamknięty. Wymienione w poprzednich akapitach utwory najpierw muszą zabrzmieć w salach koncertowych, rozpocząć samodzielne życie, aby po jakimś czasie życie zweryfikowało ich wartość. Lecz dzisiejsze spojrzenie - z perspektywy upływającego czasu - na etapy twórczych poszukiwań nasuwa wniosek, iż konsekwentna, gruntowna i uporczywa praca nad sobą, nad techniką i warsztatem doprowadziła pana Jarosława do sukcesu. W nurcie twórczości instrumentalnej na podstawie polskiego dorobku nie widać wpływu, jaki na nim mogli wywie­rać kompozytorzy zaliczani do klasyki. Jednak jeśli bardzo będziemy tego chcieli to i tak dojdziemy do wniosku, że nie kopiował wzorów z przeszłości, lecz tworzył własną muzyczną kreację. W moim przekonaniu indywidualny styl twórczy u Gołembiowskiego rysował się już od najmłodszych lat. W późniejszych kompozycjach jest w pełni rozpoznawalny. Również od dawna, podczas studenckiego wdrażania się w arkana komponowania stopniowo, krok po kroku osiągał pełny indywidualizm i czystość formy.

Czas ważnych decyzji.

Jarosław Gołembiowski jeszcze podczas studiów, w 1983 r. został członkiem Koła Młodych Związku Kompozytorów Polskich i był jego aktywnym działaczem. Mimo że w zbiorach biblioteki ZKP znajdują się partytury i katalog utworów, wiele lat później wydano w Polsce broszurę "Nowe pokolenie polskich kompozytorów", w której zabrakło miejsca dla pana Jarosława. Jedynie we wstępnej części wspomniano, że słuch po nim zaginął, co okazuje się być nieprawdą. Nie jest ważne kto z autorów periodyku zawinił.

W ostatnich latach nauki bohater tej publikacji poza komponowaniem, graniem na koncertach jako pianista, pracował również w charakterze akompaniatora w zespole baletowym Opery Dolnośląskiej. Jednak nie zrezygnował ze wzniosłych marzeń, uparcie i konsekwentnie dążył do upragnionej, artystycznej wolności, co nie było takie proste jakby się mogło wydawać. Po uzyskaniu (drugiego) dyplomu Akademii Muzycznej stanął przed dylematem co robić dalej. Bardzo chciał studia kontynuować we Francji, lecz taki plan nie zyskał akceptacji władz PRL. Mam tu na myśli przyznanie stosownego stypendium.

Lot nad oceanem

na drugą półkulę.

Wykorzystał więc okazję przyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Z otrzymaniem wizy też nie miał specjalnych kłopotów, gdyż zamierzał tu pogłębiać studia w zakresie muzyki elektronicznej. Jednak ten plan ze względu na koszty nauki w Stanach został tylko częściowo zrealizowany. Dlatego uczestniczył tylko w letnich kursach prowadzonych na Chicagowskim Uniwersytecie.

W pierwszym roku przebywania w Chicago wiele czasu poświęcił muzyce komputerowej. Przyznać trzeba, że szukanie dźwięków i późniejsze przetwarzanie ich oraz zapisywanie na taśmie bywa bardzo długotrwałe. W praktyce kompozytor na skomplikowanej, aczkolwiek nowoczesnej aparaturze kilkuminutowy utwór "składa" przez kilka miesięcy. Fascynacja muzyką elektroniczną została przełożona na konkretne - i w moim przekonaniu przecudnej urody - następujące utwory: In Memoriam of Carino Op. 27 (pierwsza prezentacja 10, 30, 1987 New York, Dom Galery). Ta muzyka przepojona tysiącami pastelowych odcieni miłości trafia wprost do serca słuchacza. Wprawdzie wymieniona, nowojorska galeria już nie istnieje, lecz w tym miejscu należy ją przypomnieć, bowiem pan Jarosław właśnie od niej otrzymał zamówienie na utwór mający uświetnić wernisaż artysty malarza Doyle Chappela. Kompozytor utwór napisał i wobec tego jego portret (zamieszczamy reprodukcję) został wystawiony w oddzielnej sali, w której również brzmiała muzyka Gołembiowskiego.

Omówione przed chwilą dzieło, wraz z następnym utworem Play of Questions and Answers Op. 28 (pierwsza prezentacja 07, 25 1987 The University Chicago) zostało zarejestrowane na kasecie magnetofonowej o wdzięcznej nazwie "Yaro". W obu utworach kompozytor balansując emocjami i intelektem, wybornymi środkami wyrazu odnajduje klucz do pieszczenia uszu słuchaczy.

Trzeciego z powstałych wówczas utworów A Sylvan happening Op. 30 (pierwsza prezentacja 11/14/ 1987 University of Wisconsin) osobiście nigdy nie słyszałem. Zresztą podobnie rzecz się miała również z trzecim utworem, The First Fair Feeling for Fair Lights Op. 17, który skomponowany jeszcze w Polsce, zdaje się nigdy nie był publicznie prezentowany. Choć tworzenie muzyki elektronicznej bywa bardzo kosztowne, Gołembiowski w dalszych planach zamierza wrócić do tego gatunku sztuki.

Istotnym elementem pierwszego roku w Stanach był wybór drogi pedagogicznej jako sposobu na życie. Pewne przygotowanie już posiadał kończąc Wydział Wychowania Muzycznego we wrocławskiej Akademii Muzycznej. Mimo to, także w celu adaptowania się w nowym środowisku, podjął edukację w North Shore Music Center, w której ukończył kurs nauczania gry na fortepianie metodą Suzuki. Dawało to podstawy do podjęcia w Chicago pracy pedagogicznej. Od kilkunastu lat prowadzi własną szkołę, tyle tylko, że metodę Suzuki połączył ze swoją własną, polegającą na wprowadzaniu od najmłodszych lat elementów komponowania. W tym miejscu śmiało można powiedzieć, że historia lubi się powtarzać, bowiem za namową swojego nauczyciela, pierwsze nuty na pięciolinii sam stawiał już w muzycznej szkole podstawowej.

Jarosław Gołembiowski podczas edukacji muzycznej dzieci stara się, aby jego uczniowie (poza graniem) rozumiały, że nuty można układać na miliony sposobów i czynić to tak długo, aż znajdzie się dla siebie ulubioną formę. Do każdego ucznia podchodzi indywi­dualnie. Inaczej uczy dzieci, które grą się nie interesują (choć rodzice tak kazali) i inaczej traktuje tych, którzy grają chętnie. W wyniku poznawania gustów i możliwości dzieci jako pedagog-kompozytor napisał kilkadziesiąt drobnych utworów specjalnie dla nich. Sam wspomina, że był to proces bardzo powolny. Właściwie każda z tych miniatur mogłaby zostać za­dedykowana konkretnemu uczniowi, ponieważ była wynikiem jego umiejętności i rozmów z nim o komponowaniu. Zostały zebrane i wydane w dwóch zeszytach "Piano Games" (Op. 42).

Skoro wróciłem do komponowania, to postaram się skrótowo przedstawić kilka utworów. Gdy zaledwie dwudziestoośmioletni młodzieniec zjawił się w Chicago nadchodziła wiosna. Zatem pora roku, która napawa optymizmem, upaja bujnością zieleni i radosnym śpiewem miejskich ptaków. W takiej atmosferze pan Jarosław podejmował pierwsze prace pianisty, zawierał pierwsze, do dziś trwające przyjaźnie. Poznawał miasto i rozkoszował się jego urodą. Naturalnie tę atmosferę przenosił na papier nutowy. W taki sposób powstał cykl 15 krótkich utworów istniejący pod tytułem Walking through Chicago Op. 19. Wspomniane miniatury kompozytor osobiście nagrał 6 listopada 1988 r. i wraz z 9 utworami fortepianowymi Ars amandi Op. 25 umieścił na kasecie magnetofonowej. Zgromadzona na niej muzyka odznacza się lekkością brzmienia. Z przyjemnością można jej słuchać podczas jazdy samochodem, podczas spaceru w parku i wypoczynku po pracy. Wprowadza słuchacza w sympatyczny nastrój i łagodzi stresy codzienności.

W 1987 roku, 12 maja miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie, którego nie sposób pominąć. W tym dniu w Copernicus Cultural and Civic Center miał premierę siedmiominutowy utwór o nazwie Primavera. (Op. 24), Kompozycja ta została napisana na następujące instrumenty: flet, obój, klarnet, fagot, harfa, instrumenty perkusyjne, żeńskie głosy solowe i chór. W Primaverze kompozytor wykorzystuje swobodny kontrapunkt, kanoniczne wejścia głosów, operuje prostą, lecz idealnie wyważoną fakturą i łagodnie wyprofilowanych liniach melodycznych. Z przyjemnością się słucha jak dyrygent James McDonald to wszystko spajał.

W pierwszych "amerykańskich" latach Gołembiowskiego cechowała niesamowita energia twórcza. W zasadzie skomponowane utwory nie czekały długo na swoją premierę. Ale zdarzyło się, że część z nich jeszcze czeka, są nimi: Sonata Op. 21 (1987) na klarnet i fortepian, I am Afraid Lake Michigan is Rising Op. 22 (1987) i Breeze Serenade Op. 23 (1987). W Stanach Zjednoczonych współczesny kompozytor, a do tej grupy należy Gołembiowski musi sam zajmować się promocją własnej twórczości. Na to potrzeba sporo czasu i energii. Poszukiwania sponsorów bywają zadaniem dość trudnym i skomplikowanym. Realia życia w Ameryce nie są zbyt łatwe i na pewno nie idą w parze z zawodowymi ambicjami młodych artystów. Gdy tacy zostaną odszukani, bądź też złożą odpowiednie deklaracje finansowe przychodzi kolej na wynajęcie sali koncertowej, rezerwację i opłaty za hotele, honoraria wykonawców itp.

Niestety nie na tym koniec przysłowiowego toru przeszkód. Kompozytorowi nie wystarczy rozpisać partyturę na głosy orkiestrowe. Sam musi zadbać, aby jego twórczość trafiła do sal koncertowych, celowi towarzyszy wydanie materiałów nutowych. Też samemu i nie małym nakładem kosztów musi znaleźć orkiestrę, która proponowany utwór przećwiczy i zagra. Późniejszej promocji także towarzyszy opłacenie wynajęcia studia i nagranie utworu. Następnie zajdzie potrzeba, aby kompozytor został edytorem nagrań fonograficznych i zajął się dystrybucją nut, płyt CD i kaset magnetofonowych. Bywalcy sal koncertowych siedzący w wygodnych fotelach nie zdają sobie sprawy ile wysiłku i trudu kosztowało zorganizowanie nawet najprostszego koncertu.

Jarosław Gołembiowski powyższe problemy pokonuje ze spokojem i cierpliwością. Na poparcie takiego stwierdzenia chciałbym podać dwa przykłady płyt kompaktowych, jakie są dostępne w sklepach muzycznych. Pierwsza z nich to Polish Christmas Carols Op. 20 (1986). Na srebrnym krążku zarejestrowano 13 powszechnie znanych kolęd, 3 całkowicie nowe i jeden utwór Christmas Piece na flet i fortepian. Jeśli chodzi o popularne kolędy i pastorałki to linia melodyczna warstwy wokalnej nie została zmieniona, natomiast aranżacja warstwy muzycznej, rozpisanej na dwa flety i fortepian nadała im zupełnie nowe brzmienie. W wyrazie artystycznym ta subtelna muzyka, o bogatej harmonii została niesłychanie wzbogacona o przeróżne barwy i odcienie. Zachowane w nich charakterystyczne ludowe rytmy tworzą niepowtarzalną atmosferę. Natomiast kolęda Kolędnicy Czesława Miłosza i Nie płacz Dzieciąteczko oraz Spokojna gwiazda do słów Ernesta Brylla zostały napisane z takim dramaturgicznym polotem i wysublimowanym smakiem, że słucha się je z dużym emocjonalnym zaangażowaniem. W pamięci pozostaje melancholijne brzmienie instrumentów z uprzywilejowaną partią sopranu i doskonała harmonia słowa z dźwiękiem. Podobnie miłe wrażenie pozostawia po sobie zimowy "Utwór świąteczny", który rytmami wesołego mazurka wprowadza słuchacza w obszary bezkresnych przestrzeni boskich i ludzkich światów.

Dla koneserów muzyki fortepianowej prawdziwym rarytasem będzie druga z wyżej wspomnianych płyt kompaktowych, o której warto coś powiedzieć. Mam tu na uwadze "New Music - New Pianist", krążek zarejestrowany 13 grudnia 2001 roku w Houston. Przedstawiono na nim 18 utworów skomponowanych w latach 1978 - 2001, a więc mamy tu przegląd wieloletniej twórczości. Są walce, mazurki, preludia, jest sonata, etiuda, tango i nawet blues. Zróżnicowanie pod względem wyrazowym polega na często zmieniających się klimatach dźwiękowo-uczuciowych ściśle przyna­leżnych rodzajom prezentowanych utworów. Lecz są połączone technicznym mistrzostwem kompozytora. Pianista - Adam Golka w brawurowej interpretacji oddał wszystkie niuanse własnych, dźwiękowych namiętności. Cała płyta jest wspaniałą wizytówką osiągnięć twórczych pana Jarosława i możliwości odtwórczych młodego pianisty. Dzięki temu możemy posłuchać w jaki sposób muzyka fortepianowa, wzbogacana prze­różnymi barwami i odcieniami wyraża najpiękniejszy smak artystyczny polskiego kompozytora. Pianista niezbyt dokładnie respektował wskazania kompozytora, zatem inny wykonawca może nadać tym utworom od­mienne odczucia.

Jarosław Gołembiowski w swoim dorobku posiada blisko 200 utworów zebranych w 93 opusach. Nadal pisze sporo. Potrafi jednocześnie zajmować się kilkoma różnorodnymi kompozycjami. Specjalnego opracowania wymagają większe pozycje, głównie te, które zostały przeznaczone do wykonania przez większe lub mniejsze orkiestry symfoniczne. Dla przykładu można tu podać Symphony No. 1 Op. 49 (1992), Epitaph Op. 56 (1993) i Op. 74 (1996) oraz Missa da Requiem Op. 62 (1994). Kompozytor w swojej pracy kieruje się własnym wysublimowanym smakiem artystycznym. Jest kimś wyjątkowym, bowiem we wszystkim co tworzy wyraźnie widać jego błyskotliwy intelekt przekładający się na muzyczny temperament. Jego wszechstronność powoduje, że publiczność koncertowa odnosi wrażenie, iż muzyce - szczególnie epoki post romantycznej - towarzyszy jakaś nieziemska poświata. I na tym polega jego znaczenie.

Wilfred Górny

Muzyka Jarosława Gołembiowskiego jest dostępna w internecie: cdbaby.com lub przez telefon: 1-800 BUY-MY-CD. Wydawnictwa nutowe i fonograficzne można również zamówić pod adresem e-mail: yaromusic@interaccess.com.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor