Czy "Tartak" i "Ulica"
sa o nas czy przez nas?
"Stosowal sie do slow przyjaciela,
ktory zanim zmarl w przytulku dla ubogich,
zawsze mawial,
ze aby z biedy sie wygrzebac,
trzeba biede w dupe jebac"[Ulica, s.98]
"Ulica" i "Tartak" robia wstrzasajace wrazenie na czytajacym. Wciagaja go w zawiklania swiata ludzi mieszkajacych "obok" toczacej sie rzeczywistosci i robia to bez cienia wspolczucia czy litosci. Daniel Odija, autor obu powiesci potrafi mistrzowsko zaangazowac czytelnika we wszystko, co dotyczy bohaterow zyjacych w swiecie jego utworow: alkoholizm, frustracje, niepowodzenia, brak milosci, zyciowe pogubienie, brak umiejetnosci znalezienia celow i sensu w zyciu. Wrzuca go w sam srodek srodowiska, czy tez spolecznosci, ktore funkcjonuja gdzies na obrzezach polskiej codziennosci, o ktorych sie czasem czyta, czasem oglada film czy reportaz, ale nigdy nie traktuje jako czegos, co faktycznie istnieje.
Tartak dziala na terenach bylych PGR-ow. "Akurat w tym miejscu bylo naprawde brzydko. Jedyne, co rozswietlalo otoczenie, to betonowa kaluza boiska, niezmienna miedzy szarymi blokami. Sterczal z niej pokrzywiony trzepak. I to wszystko. To byly pegeery. Z biedy brud tutaj byl i nuda z braku roboty. Kazdy kazdego znal i niewiele mieli sobie do powiedzenia. Jedyna atrakcja byl sklep spozywczy, gdzie wiecej bylo wina niz chleba, no i Zagroda pani Marioli." [Tartak, s.59]
Podobny swiat jest przedmiotem opisu w "Ulicy", ktora wprawdzie nie ciagnie sie w jakims, blizej nieokreslonym gospodarstwie PGR-owskim, ale jest czyms podobnie "nieistotnym" i "odrzuconym". Powiesciowa "ulica" jest fragmentem niewielkiego, zagubionego gdzies w Polsce miasteczka jakich wiele. Na niej, czy tez przy niej, jest wszystko co potrzeba do zycia jej mieszkancom, a potrzebuja oni stosunkowo niewiele do tego by zyc, bo przeciez ich egzystencja jest blizsza przetrwaniu niz istnieniu.
"Na Dlugiej, jak na kazdej zamieszkanej ulicy, mieszkaja ludzie. No, moze nie do konca. [...] Mieszka tutaj paru degustatorow wszystkiego, co wali w leb.[...] Poza tym na Dlugiej jest jak wszedzie. To, ze mlodziaki czasami zaleja pale i skopia nieuwaznego goscia, ktory noca zawieruszy sie nie na swoj teren, to przeciez nie ich wina, tylko jego, ze wchodzi nieproszony tam, gdzie nie trzeba. [...] Kazda ulica ma swojego glupka. Na Dlugiej jednak zyje kilku glupkow."[Ulica, s.8/9]
Ulica Dluga stanowi zamkniety, hermetyczny, nieprzyjazny swiat, z ktorym tak czy owak nikt nie chce miec nic wspolnego. Jest skazana na siebie i nie prowadzi swoich mieszkancow gdziekolwiek indziej poza siebie. W perspektywie dlugiej nie ma nic, a nawet "ulica Dluga wcale nie jest dluga" [Ulica, s.7], natomiast jest zdecydowanie malomiasteczkowa. "W sumie, miedzy Bogiem a prawda, Dluga na mapie miasta nie istniala juz od dobrych dziesieciu lat.[...] Czas nie odgrywal [tu] roli, przestrzen na mapie falszowala rzeczywistosc. Budynki tkwily tam, gdzie nie powinno ich byc. [...] Na odnowionych scianach pojawily sie napisy. Farby w spreju rozpylaly hasla, z ktorych jedno, WITAJ W KRAINIE, GDZIE OBCY GINIE, sugestywnie wprowadzalo w zwyczaje panujace na ulicy." [Ulica, s.69/70]
W rzeczywistosciach "Tartaku" i "Ulicy" mieszkaja ludzie znajdujacy sie w podobnej sytuacji zyciowej. Nie zdazyli sie zorientowac, ze tak zwana "lokomotywa dziejow" juz odjechala i mimo ze, dzialo sie to z hukiem i wielkim zamieszaniem, jakims cudem zostali w poczekalni. Zostawieni sobie samym na boku dziejacych sie wokol nich wydarzen, ktore zmienily dotychczasowa Polske, do ktorej przywykli i ktora do tej pory utrzymywala ich przy zyciu, stracili orientacje. Nowa Polska skazala ich na wolnosc, mozliwosc wyboru i odpowiedzialnosc, a te kategorie zdecydowanie przerosly ich mozliwosci rozumienia. Zostali wiec postawieni, albo raczej sami sie znalezli w jakims zdziwieniu czy stuporze, ale nic nie zrobili, zeby z tego wyjsc i tak juz zostalo.
Trudne do przyjecia staje sie rozpoznanie autorskie, ze bieda, pijanstwo i beznadzieja "Ulicy" i "Tartaku" sa czyms dziedziczonym, niemozliwym do pokonania i oswojonym, czyms z czym mozna, a nawet nalezy zyc i to juz od najmlodszych lat.
"- Pobawimy sie w dom - zdecydowala mala Cegielska. - Ty bedziesz mama - wskazala n a mlodsza siostre. A ja ojcem.
Mala Cegielska zaczela sie zataczac i juz z daleka krzyczala: - A gdzie, kurwa, zarcie?
- Zaraz bedzie.
- Co zaraz?! Jestem z pracy i chce zjesc!
- Nachlales sie. Pewnie u tej starej.
- A co cie to? Won do garow!" [Ulica, s.133]
Bez egzystowania w pijanej tanim "jabolem" biedzie zycie wydaje sie w pewnym momencie wrecz pozbawione sensu. "No bo co z tego zycia? W takim pegeerze mozna tylko zgnic z nudow. Mieli wrazenie, ze cos im zabrano i pozostawiono na pastwe samych sobie. Zawsze ktos mowil im, co maja robic. Teraz nikt im nic nie mowil. Mieli mowic sobie sami. Nie przygotowano ich do tego. Zostaly tylko wspomnienia i byly o wiele ciekawsze od teraz. Bo teraz zyli w biedzie. A bieda jest bardzo nudna. I bardzo smierdzi. Jest jak zepsuta ryba. Biedy sie nie przeje. No bo czym przejesc, skoro bieda? Ale mozna ja zapic. Tylko ze wtedy trzeba duzo pic, az swiat przestanie smierdziec ryba." [Tartak, s.64]
"Ulica" i "Tartak" zostaly wydane przez wydawnictwo Czarne, zalozone i prowadzone przez Andrzeja Stasiuka autora miedzy innymi "Murow Hebronu" i "Opowiesci galicyjskich", ktore stylistycznie i tematycznie sa niezwykle bliskie obrazowaniu w powiesciach Daniela Odije. U obu tworcow mamy do czynienia:
- -z rzeczywistoscia dziejaca sie "tu i teraz",
- -z brakiem litosci wobec czytelnika, ktoremu nie szczedzi sie scen "prosto z zycia", nawet jesli jest to wiezienna zabawa miazdzenia kotkowi lapek szuflada,
- -z proba opisu wspolczesnej Polski czasu transformacji,
- -z narracja blizsza stylistycznie sztuce filmowej niz literackiej.
Do tego wszystkiego nie sa to powiesci, jakby napisala krytyka socrealistyczna, pesymistyczne. Gdzies w glebi smutnych, zapijaczonych, okrutnych, mrocznych, strasznych, glupich, bezsensownych, zapitych, nudnych czy bezmyslnych sytuacji tworzacych wszystkie te ksiazki mamy swiadomosc istnienia jeszcze innego ich wymiaru, ktory wykracza poza to, co jest tak realne, ze prawie namacalne na powierzchni opisu. Obaj pisarze nie do konca zostawiaja nas w sytuacji jednoznacznej czerni interpretacyjnej. Byloby zbyt pretensjonalnie nazwac ten pozytywny aspekt "Tartaku" i "Ulicy" iskra nadziei, dlatego Daniel Odija mowi o czyms znacznie bardziej istotnym, co nazywa tym, co jest pomiedzy:
"Trudno jest zrozumiec i zapamietac pomiedzy, mimo ze pozornie latwo je zauwazyc. To jakby jajko, z ktorego moze powstac zycie albo jajecznica. Bez pomiedzy nie byloby Dlugiej. Nie byloby istot zawartych pomiedzy narodzinami i smiercia. Nie byloby chorob, omdlen, pijanstwa i snow, ktore okreslaja pomiedzy. Nie byloby poczatku i konca, ktore bez pomiedzy nie mialyby punktu odniesienia, przez co nie moglyby byc. A tak, cos jest. I juz.". [Ulica, s.143]
To szczegolne odniesienie do "pomiedzy" nie zmienia realistycznej poetyki powiesci. Daniel Odija opisuje swiat swoich bohaterow bezwzglednie i szczerze, a jego bohaterowie sa az do bolu autentyczni. Nie znaczy to, ze sa pozbawieni swoistej poetyckosci i tajemniczosci bliskiej poezji Grochowiaka czy malarstwa Bacona:
"Widzial zataczajacego sie Chmare, ktory szedl do domu, zataczajacego sie Cegielskiego, ktory nie szedl do domu, zgiete pod ciezarem wypchanych reklamowek Pokorowa i Chmarowa, pogwizdujacego Pokore i przygarbionego Kaczewskiego, zawsze otumanionego Butaprena, widzial Hobbita, jak wkradal sie do pralni, ale czasami kladl sie w jego cieniu, no i Cebule, piekne i swieze, choc juz coraz bardziej zmeczone, i widzial smutnego Make i szerokiego w barach Muche, i klotliwa Brylska, i Chajkowska z dzieciakami, widzial Kanade w ten dzien, gdy nic o tym nie wiedzac, szedl po smierc, i choc kazdy z nich nazywal sie jakos i wykonywal pewne czynnosci, dla niego nie byli niczym niz wiecznie martwymi i nigdy nienarodzonymi cieniami." [Ulica, s.83/84]
Nie ma w swiecie "Tartaku" ani "Ulicy" cienia retuszu czy podkolorowania. Dosadny i naturalistyczny realizm powiesci powoduje, ze dzialania postaci w obu tekstach porazaja czesto okrucienstwem, chamstwem, bezmiarem cierpienia, skrajna glupota i prostactwem, a jednoczesnie nierzadko wzbudzaja u czytelnika uczucia wspolczucia, sympatii, zrozumienia i akceptacji. Obraz swiata powiesci jest niejednoznaczny w jakimkolwiek wymiarze i to jest jej wielki atut. Nic nie jest w niej jednowymiarowe i oczywiste, nawet bieda i nawet zdegenerowani i sfrustrowani ludzie.
Odija pokazuje srodowiska marginesowe ale nie marginalne. "Tartak" i "Ulica" to jeszcze nie rzeczywistosc calej Polski ale juz duzej jej czesci. Bieda w obu powiesciach upokarza, degeneruje, niszczy, a nawet zabija. Jednoczesnie wcale nie jest takie oczywiste czy pomaganie biedzie jest etyczne, skoro czyni te biede jeszcze wieksza i bardziej "dziedziczona".
Biede nalezaloby raczej wykorzeniac bo jest wynaturzeniem. Trzeba ja eliminowac i jak mowi jeden z bohaterow o wdziecznym przezwisku Hobbit w cytacie otwierajacym ten artykul "jebac w dupe".
Nie jest to latwe do zaaprobowania w kontekscie popularnego, polskiego radzenia sobie z bieda, ktore kojarzone jest ze wspolczuciem czy litoscia albo ofiarnoscia. Bo sfrustrowana, zla, zapijaczona, smierdzaca, okrutna bieda istnieje tez po cos i w jakims celu. Jakim? Byc moze po to, by miec swiadomosc bogactwa, zadowolenia, sukcesu i spelnienia, a moze po to by bylo od czego uciekac, ku miejscu gdzie wszystko jest "jak nalezy. Horyzont, zachod slonca, ciemna sylwetka na tle tego zachodu, ktora szla w strone tego horyzontu i w koncu znikla gdzies tam, gdzies tam... Sama i bez slow. Bez mysli na zewnatrz. Dokladnie skonczona w obrysie swojego ciala, ktore jak gabka wchlanialo w siebie slonce." [Tartak, s.127]
Zbigniew Kruczalak
www.domksiazki.com
wszystkie cytaty pochodza z:
-Ulica; Daniel Odija, Wydawnictwo Czarne, 2001, s.142.
-Tartak; Daniel Odija, Wydawnictwo Czarne, 2003, s.127.