W pierwszej części wspomniałem, że o jakości jedzenia decydują jego składniki (ingredients). Przeanalizujmy zatem wszystko to co wkłada się do psiej karmy. Składniki wymienione są zawsze w kolejności wagowej, a zatem pierwszy na liście to ten, ktorego waga będzie najwyższa, drugi to kolejny najcięższy i tak dalej… Na nasze nieszczęście producenci nie są zobowiązani do podawania szczegółowej zawartości procentowej każdego ze składników. Mając na uwadze, że żywimy psa, czyli zwierzę mięsożerne, naturalnie na pierwszym miejscu na liście powinno znajdować się wysokiej jakości źródło proteiny - mięso. Rzecz jasna ryba jest nie mniej wartościowym źródłem białka, dlatego w dalszej części artykułu kiedy piszę "mięso" mam na myśli mięso lub rybę. Świeże mięso byłoby najwartościowszym z możliwych do wyboru. Tutaj jednak należy zauważyć, że surowe mięso zawiera w sobie ogromne ilości wody, zatem jego waga drastycznie spada po wysuszeniu do postaci suchej, w jakiej sprzedaje się pokarm dla psów. Następnym na liście składników powinien być wysokiej jakości weglowodan na przykład kasza lub ryż. Zwróćcie jednak uwagę na fakt, że jeśli tylko na pierwszym miejscu mamy do czynienia ze skladnikiem mięsnym, a następnie z wieloma węglowodanami, to w rezulatacie zawartość mięsa w takim pokarmie jest nadal znikoma. Idealnie jeśli dwa, a jeszcze lepiej trzy pierwsze składniki są o charakterze mięsnym (n.p . meat, meat meal, fish), a dopiero po nich wymienione są składniki zapewniające węglowodany i to idealnie w liczbie niewiele większej aniżeli liczba składników mięsnych. Zatem na przykład meat, meat meal, fish, brown rise, barley, whole grain byłoby kombinacją bardzo wysokiej jakości. W dalszej części listy składników powinny znaleźć się składniki uzupełniające. Mogą to być warzywa, jajka lub produkt jajeczny, witaminy oraz minerały. Naturalnie, warzyw nie powinno być zbyt wiele, gdyż zbyt duża ich liczba może obniżyć procentową zawrtość produktów podstawowych wymienionych powyżej.
Dobrze jeśli jedzenie zawiera jedynie znikome ilości odpadków, które w języku angielskim noszą niewinne miano by-products lub jeszcze lepiej jeśli nie ma ich w ogóle.
Dla przeciętnego konsumenta napis meat by-products lub chicken by-products nie działa zniechęcająco. Jednak są to po prostu odpadki z zakładów przetwarzających produkty mięsne, czyli wszystko to co nie da się zużyć na produkty spożywcze dla ludzi.
Jednym słowem może to być na przykład mielone pierze, kości, kurze łebki, nóżki itd.
Nie jest to szkodliwe dla psa, ale też nie posiada wartości odżywczej. Wobec tego po co dodawać by-products do psiego jedzenia? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: ponieważ są one niezmiernie tanie i obniżają koszta składników. Teoretycznie zawartość wnętrza kurzych żołądków, organy wewnętrzne (lub żoładków innych zwierząt) również kwalifikują się do określenia by-products, lecz wówczas producenci z reguły wymieniają je jako "organ meats".
Po tym wyjaśnieniu, Drodzy Czytelnicy, mam nadzieję, że zrozumieliście co zawiera tanie jedzenie dla psów. Najczęściej jest to mieszanka mielonego pierza oraz/lub kości z kukurydzą, soją i odrobiną witamin. Żywiony takim jedzeniem pies przeżyje. Wbrew powszechnym opiniom nie jest to dla niego szkodliwe, w końcu jego przedkowie-wilki również jadali odpadki zwierzęce. Lecz, czy Wy - właściciele czyjecie się dobrze wiedząc, że żywicie swojego Ciapka mieszanką kukurydzy i mielonego pierza?
Inwestycja w wyższej klasy jedzenie dla psiaka owocuje nie tylko w postaci lepszej jakości sierści oraz zdrowia czworonoga. Również finansowo nie jest to aż tak źle. Droższe jedzenia posiadające lepszej jakości składniki są przyswojone w znacznie wyższym stopniu aniżeli te tanie. Wobec tego, stosunkowo mniejsza ilość takiego jedzenia zaspokoi potrzeby energetyczne naszego Burka w porównaniu z jedzeniami o ubogich składnikach. Wreszcie tanie karmy posiadają w swym składzie wiele tak zwanych wypełniaczy, czyli składników praktycznie nieprzyswajalnych, które "przelatują" tylko przez żołądek psa, a następnie "wylatują" niestrawione z jego drugiej strony, czyli pod ogonem. Sprzątanie ogrodu po takim jedzeniu wymaga używania… łopaty, zważywszy na rozmiary odchodów naszego czworonoga.
Korzystając z okazji chciałbym wyjaśnić jeszcze inną kwestię, a mianowicie używanie określenia "naturalne" (natural). Żyjemy w epoce pogoni za wszystkim co zdrowe i naturalne, w myśl panującej mody. Fakt ten znakomicie wykorzystują firmy produkujące żywność dla zwierząt. Na torbach oraz konserwach wielu rodzajów jedzenia producenci prześcigają się w umieszczaniu napisów "naturalne". Produkt z takim napisem sprzedaje się dużo lepiej, gdyż niedouczonemu konsumentowi wydaje się, że nabywa dla swego psiaka coś naturalnego, wobec tego zdrowszego. W rzeczywistości słowo "naturalne" nie ma zupełnie żadnego znaczenia, gdyż wszystkie, nawet te najgorsze, składniki psiego jedzenia są naturalne. Opatrzone takim napisem jedzenie nie posiada jedynie chemicznych środków konserwujących (BHA, BHT, Ethoxyquin), lecz chemikalia te możemy znaleźć dzisiaj już tylko w stosunkowo niewielu produktach dla psów, na ogół tych najtańszych. Każde inne jedzenie nie posiadające chemicznych konserwantów w swoim składzie możemy określić jako naturalne, bez względu na jego jakość. Tak więc, napis "natural" umieszczony na torbie psiej karmy ma się tak do jej jakości jak przysłowiowy "piernik do wiatraka".
Jeszcze jednym składnikiem, którego absolutnie w jedzeniu być nie powinno jest propylen glycol. Dodaje się go aby uczynić pokarm nieco bardziej miękki, gumowaty w konsystencji. Jest to składnik chemiczny, wobec tego niepożądany.
Na zakończenie chciałbym dodać, że każdy pies, tak jak i każdy człowiek jest niezależnym organizmem posiadającym różny żołądek. Wobec tego niekiedy nawet najlepsze pokarmy mogą nie być tolerowane przez pewne pojedyncze czworonogi.
Autor artykułu, George C. Urbański jest specjalistą w dziedzinie kynologii oraz hodowcą psów. Publikuje artykuły w magazynach kynologicznych w wielu krajach. Zajmuje się szkoleniem psów i konsultacjami.
Tel.847-885-7946
e-mail: barcio@ameritech.net