----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 lipca 2003

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Wynaleziona w 1839 roku przez paryskiego malarza Louisa Jacquesa Mande Daguerre"a, dagerotypia była pierwszą użytkową techniką fotograficzną. Czasy jej świetności trwały do połowy XIX stulecia, po czym ustąpiła miejsca doskonalszej i tańszej metodzie koloidowej. Szczególnym powodzeniem cieszyła się w Ameryce, gdzie była stosowana na znacznie szerszą skalę niż w innych krajach.

Obecnie ponad 160 obrazów otrzymanych tą unikatową metodą można oglądać do 28 września na wystawie Unknown Maker: The Art of the American Daguerreotype w Galeriach Fotografii Instytutu Sztuki. Wszystkie pokazane dagerotypy zostały wykonane przez anonimowych amerykańskich fotografów w latach 40. i 50. dziewiętnastego stulecia. Prezentowane w oryginalnych wiktoriańskich ramkach stanowią fascynujące świadectwo epoki. Opowiadają o ważnych wydarzeniach, modzie, obyczajach, pracy, codziennych zajęciach i zainteresowaniach ówczesnych Amerykanów. Ale mówią także wiele dowiedzieć o początkach samej fotografii - o sposobie postrzegania świata przez ówczesnych fotografów, o świetnej technice i odkrywaniu możliwości tkwiących w samym medium.

Wystawa pokazuje, że kamera nigdy czysto obiektywnie nie odzwierciedlała świata - kształtuje go zgodnie z prawami optycznymi i chemicznymi, i - co najważniejsze - zależy od umiejętności i wrażliwości fotografa. Zobaczymy, że podejście interpretacyjne i wszystkie właściwości współczesnej fotografii były znane już w czasach dagerotypu.

Oryginalny koszt dagerotypu zależał od jego wielkości. Stąd też powszechnie stosowano małe formaty. Obraz był otrzymywany na posrebrzanej płytce miedzianej, w jednym nie dającym się skopiować egzemplarzu. Ze względu na błyszczącą powierzchnię najlepiej się prezentują, kiedy ogląda się je z bliska, albo w odpowiednim oświetleniu. Metoda ta pozwalała na wydobycie całego bogactwa tonów zdecydowanie odmiennych niż to ma miejsce na papierze , zdumiewa zdolnością oddania detalu. Dla widzów w epoce wiktoriańskiej dagerotypy wydawały się magicznym zwierciadłem rzeczywistości. Do dziś pozostało w nich coś z tej magii. Oddziaływują ciepłymi kolorami sepii i uroczą, sentymentalną nieraz poetyką.

Wystawę otwierają trzy obrazy "autotematyczne", poświęcone pracy dagerotypistów. Są wśród nich dwa autoportrety fotografów z prototypem aparu footgraficznego - camera obscura, oraz scena przedstawiająca prace wykończeniowe w studiu na kółkach. Wynika z nich, ze zawód ten cieszył się prestiżem i dawał twórcom dagerotypów dużo satysfakcji. Pokazano także kilka wczesnych obrazów z lat 1840-42; dagerotypy na tle wcześniejszej tradycji malarskiej portretów miniaturowych, a także dwie malutkie fotografie ze szkłami powiększającymi, przez które można zobaczyć ukryte detale.

Stosunkowo niski koszt wykonania dagerotypu spowodował, że znalazł on szczególne zastosowanie w dziedzinie portretu. Wczesne fotografie były wykonywane przede wszystkim w studiu. Dagerotypiści zazwyczaj mieli dobrze opanowaną technikę formalnego portretu, ale próbowali także własnej inwencji. Można tu zaobserwować szerokie spektrum efektów stylistycznych i odmiennych podejść - od uroczej spontaniczności po wyrafinowaną poetycką subtelność. Poszczególni fotografowie mieli własne wymagania, dotyczące sposobu pozowania - zarówno indywidualnego, jak grupowego. A także oświetlenia, scenerii i rekwizytów. Zdjęcia te mówiły o pozycji, profesji, przynależności rasowej czy etnicznej portretowanych osób. Zobaczymy podobiznę znanego czarnego przywódcy Fredericka Douglassa, grupę Indian, oficera ze skośnookim kamerdynerem. Jest cała galeria portretów przedstawicieli różnych zawodów: stolarz, ślusarz, żołnierz, policjant a nawet hipnotyzer podczas seansu z pacjentem. Nie zabrakło także artystów, aktorów i klaunów w bajecznych strojach. I nobliwi obywatele oddający się pasji czytania czy grania w szachy. Są także karciarze i hazardziści w kasynie na statku.

W epoce wiktoriańskiej bardzo rozwinięte były rytuały związane z pogrzebami i okresem żałoby. W związku z tym dużą wagę przywiązywano do potretów pośmiertnych. Umarli mają na nich pogodne twarze śpiących aniołów. Do szczególnie wzruszających należą portreciki malutkich dzieci, mówiące o panującym wówczas wysokim stopniu śmiertelności wśród niemowląt.

Znaczenie wielu przedstawionych scen dziś odczytujemy prawdopodobnie inaczej, niż to było w intencji ich autorów. Przypomina nam to, że fotografia raczej pokazuje niż opowiada. Pozwala także inaczej spojrzeć na ludzi z tamtej epoki - okazuje się, że wiktorianie wcale nie byli takimi ponurakami i sztywniakami, za jakich się ich dziś powszechnie uważa. Potrafili śmiać się i bawić. Wiele prac zabarwionych jest żywiołowym, nawet wyrafinownaym humorem. O przywiązaniu do zwierząt domowych świadczą liczne podobizny czworonogich przyjaciół. Urzeka "malarski" obraz kota siedzącego na tle ściany wyłożonej wzorzystą tapetą i spoglądającego przez okno. Można się tylko domyślić, ile wysiłku to kosztowało footgrafa. Przecież przy ówczesnym długim czasie ekspozycji, fotografowanie zwierząt musiało być szczególnie trudne...

Większość dagerotypów powstawała w studiu, ale popularne były także ujęcia plenerowe. Utrwalano na nich między innymi miejskie i wiejskie rezydencje, rozmaite środki transportu, wyprawy na "Dziki Zachód". Pokazywano także atrakcyjne pejzaże, jak wodospady Św. Antoniego czy Niagara.

Dagerotyp był wykorzystywany nie tylko w celach dokumentalnych, ale także jako środek wyrazu idei i estetycznych eksperymentów. Wśród tych pierwszych fotografii można spotkać obrazy mówiące o wspaniałej inwencji czy nawet artystycznym podejściu ich autorów. Niektóre z nich wydają się bardzo nowoczesne w sposobie podejścia do tematu. Taki jest na przykład "konceptualny" dagerotyp zegara. Podczas gdy cały przedmiot został wiernie odtworzony, kształt tarczy ma w sobie coś dziwnego. Przypomina to, że dagerotyp był pozytywem odwróconym stronami i dawał obraz lustrzany. Mówi także o istocie samej fotografii, jej zdolności "zatrzymywania" czasu. Uwagę zwraca także obraz przedstawiający młodzieńca, który siedzi na oparciu krzesła i robi miny. Podobałby się na pewno Witoldowi Gombrowiczowi… Albo grupa osób, utrwalona w momencie "przygotowywania" do portretu. Cała scenka jest precyzyjnie wyreżyserowana i kompozycyjnie zaplanowa. Ostatni obraz na wystawie zatytułowany jest "Prezentowanie dagerotypów". Dwóch mężczyzn w cylindrach siedzi przy stole i ogląda oprawione w ozdobne ramki zdjęcia. Nie wiemy, czy to znajomi pokazują sobie ulubione fotografie, czy to raczej fotograf na spotkaniu z przyszłym klientem.

Wszystkie prezentowane prace pochodzą z Kolekcji Fotografii Hallmark, która specjalizuje się w historii amerykańskiej fotografii. Założona w 1964 roku kolekcja, obecnie obejmuje ponad pięć tysięcy prac - wśród nich 625 dagerotypów - wykonanych przez blisko 900 artystów. Od 1980 roku były one prezentowane na ponad 70 wystawach w wielu muzeach Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Szwajcarii i Hiszpanii.

dp

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor