Notowane ostatnio ożywienie ekonomiczne w Stanach Zjednoczonych doprowadziło wreszcie do pojawienia się nowych miejsc zatrudnienia, ale pracownicy odczuwają znaczące uszczuplenie swoich dochodów z powodu niskich wynagrodzeń, podwyższonych kosztów pracowniczych uposażeń i globalnej rywalizacji. To korzystne dla pracodawcy, ale osłabiające rynek pracy.
Cechą obserwowanego obecnie ożywienia ekonomicznego jest nie tyle brak zatrudnienia, ale obniżenie jego znaczenia. Tak długo oczekiwana poprawa koniunktury jest już niepodważalnym faktem. Szacunkowy przyrost ekonomiczny w trzymiesięcznym okresie obejmującym wrzesień bieżącego roku wynosi 6.1%, a zdaniem niektórych - nawet 6.5%. Liczba zatrudnionych wzrosła do 57 tysięcy we wrześniu, a liczba osób podejmujących tymczasowe zatrudnienie, wskaźnik przyszego wzrostu zatrudnienia, osiągnęła 33 tysiące. Ostatni raport o stanie zatrudnienia dowodzi, że liczba ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych spadła o 4 tysiące do poziomu 386 tysięcy. To poniżej 400 tysięcy, co wielu ekonomistów uważa za granicę oddzielającą wzrost zatrudnienia, taki jak obecnie, od postępującego bezrobocia (jak w 2003 roku).
Pomimo jednak tych oznak ożywienia, Amerykanie nie patrzą optymistycznie w przyszłość. Październikowy sondaż konsumencki przeprowadzony przez University of Michigan wykazał jedynie 15% wzrost nastojów w porównaniu do najniższego w ciągu 10-lecia wyniku z marca bieżącego roku. Sondaż przeprowadzono w trakcie oficjalnych działań wojennych w Iraku. Badania opinii publicznej w ubiegłym miesiącu wykazały duże niezadowolenie większości ankietowanych, którzy uważają, że kraj zdąża w złym kierunku.
Statystyki ekonomiczne
nie odzwierciedlają prawdy!
Przeciętny pracujący Amerykanin wie, że kraj znajduje się wciąż w ekonomicznym zastoju, pomimo cytowanych powszechnie statystyk dowodzących ożywienia. Wszyscy wiemy, że nowo powstałe możliwości pracy nie oferują wynagrodzenia takiego jak utracone miejsca zatrudnienia, że związane są z mniejszym uposażeniem pracowniczym i że gwarantują mniejszą stabilność.
We wrześniu 138 milionów osób posiadało pracę, a 9 milionów, albo około 6.5% było oficjalnie bezrobotnych. Liczba bezrobotnych nie obejmuje 5 milionów osób pracujących w niepełnym wymiarze godzin, którzy są zainteresowani zatrudnieniem w pełnym wymiarze godzin, jeśli będą w stanie je znaleźć.
We wrześniu wynagrodzenie otrzymało 57 tysięcy osób więcej niż w poprzednim miesiącu. Najbardziej ucierpieli pracownicy działu wytwórczości fabrycznej, w którym zwolnienia objęły 29 tysięcy ludzi. Dział wytwórczości fabrycznej dotknięty jest masowymi zwolnieniami, nawet gdy gospodarka jako całość notuje oznaki ożywienia.
Poprawa zatrudnienia objęła głównie usługi (w których przyjęto dodatkowo 66 tysięcy nowych pracowników), usługi medyczne i usługi socjalne (15 tysięczny wzrost miejsc pracy), a także sprzedaż detaliczną (15 tysięcy nowych miejsc pracy).
Praca w sektorze wytwórczości fabrycznej wynagradzana jest przeciętnie w wysokości $650 tygodniowo, czyli $34,000 rocznie, według agencji Challenegr, Gray & Christmas. Prace w sektorze sprzedaży oferują wymagrodzenie rzędu 373 tygodniowo, czyli $19,000 rocznie. Nawet jeśli ożywienie nabierze tempa, ekonomia amerykańska traci prace oferujące wynagrodzenie rzędu $34,000 rocznie na rzecz miejsc zatrudnienia gwarantujących jedynie $19,000 rocznie.
Wynagrodzenie
jest rozmieniane na drobne
Nowo zatrudnieni i ci, którzy utrzymali swoje stanowiska płacą więcej niż poprzednio ze swoich wynagrodzeń. Obecne miejsca pracy przypominają konta oszczędnościowe reklamowane jako bezpłatne przez niektóre z banków. Posiadanie konta jest bezpłatne, ale musisz zapłacić za kupno czeków, za wystawienie czeku bez pokrycia, za informacje na temat unieważnionego czeku, za uszczuplenie dozwolonego minimum, a nawet za zapytanie u kasjera banku. Podobnie, realna wartość wielu czeków pracowniczych jest mniejsza z powodu kosztów ponoszonych obecnie przez pracownika, poprzednio opłacanych przez pracodawcę.
Na przykład, 55% wszystkich amerykańskich pracodawców podniosło w ubiegłym roku koszta przedpłat za ubezpieczenia medyczne, dopłat pracowniczych i wartości kontrybucji pracowniczych, zgodnie z raportem Watson Wyatt Worldwide. Ponadto 18% pracodawców pobiera dodatkowo $100 rocznie jako koszt rodzinnego ubezpieczenia jeśli pracujący partner nie korzysta z ubezpieczenia oferowanego przez własnego pracodawcę. Czasami ucisk pracodawcy jest jeszcze bardziej dotkliwy. W ciągu ostatnich 12 miesięcy 12% amerykańskich pracodawców po prostu zredukowało uposażenia pracownicze, a 6% planuje zrobić to w następnym roku.
Kompanie nie rekompensują tych poczynań poprzez podwyżki zarobków pracownika. Podwyżki płac utrzymywały się na poziomie poniżej 4% w roku ubiegłym, trzecim roku z rzędu, w którym sytuowały się poniżej 4%, i rekordowo najniższym w ciągu ostatnich 30 lat, według Hewitt Associates.
Jak czytamy w raporcie Watson Wyatt, 45% pracodawców zredukowało budżet kosztem podwyżek pracowniczych w ubiegłym roku, a 16% wyeliminowało albo poważnie obniżyło premie pracownicze. Następny rok nie wygląda lepiej. Tylko 12% amerykańskich pracodawców zamierza zredukować budżet firmy planując podwyżki pracowników, a jedynie 5% planuje rozdanie premii. Przyczyną tego stanu rzeczy jest wzrost kosztów utrzymania uposażeń pracowniczych, którymi pracodawca musi obciążyć kogoś innego. Obecnie jeszcze nie może obarczyć nimi konsumenta.
Rzecz jasna wiele kompanii wykorzystuje powolny rynek ekonomiczny i ciągly niedobór miejsc pracy by obciążyć pracowników kosztami znacznie przewyższającymi realny wzrost kosztów uposażeń. Jak dowodzi Hewitt Associates, koszty ubezpieczenia medycznego wzrosły 15% w 2003 i osiągną 13% w roku 2004. Pracownicy obciążeni są jednak 23% podwyżką kosztów ubezpieczeń. Będzie to trzeci rok z rzędu, w którym wzrost kosztów ubezpieczeń pracowniczych przekracza 20%.
Przesunięcie amerykańskiego
rynku do obszarów nisko-opłacanej siły roboczej
Ożywnienie ekonomiczne nie będzie różniło się zasadniczo od okresu zastoju. Z powodu globalnych zasad konkurencyjności obejmujących różnorodne produkty począwszy od chipsów a skończywszy na centralach telekomunikacyjnych, pracodacy będą zmuszeni powtórzyć poprzednią rundę redukcji kosztów, restrukturyzacji i pozbywania się miejsc pracy. Ten proces stanie się prawdopodobnie w najbliższej przewidywalnej przyszłości nieodłącznę częścią życia, zarówno dla pracodawców jak i dla pracowników.
Dla przykładu, kompania Sony niedawno ogłosiła, że ma zamiar zrestrukturyzować proces wytwórczy redukując liczbę produkowanych części z 8,400,000 obecnie używanych do 100,000 do roku 2005. Plan przyczyni się do załamania sieci dostawców Sony. Kompania przewiduje zredukowanie liczby dostawców z 4,700 do jedynie 1,000. Podobnie Toshiba zamierza ograniczyć liczbę używanych części o 20%.
Postępujące procesy globalizacji oddziałają na amerykański poziom wynagrodzeń i premii. Już obecnie globalny rynek pracy stanowi konkurencję dla specjalistycznych profesji technicznych, które do tej pory były nie do zastąpienia na amerykańskim rynku. Na przykładu początkujący inżynier z Indii zarabia od $7,800 do 12,000 rocznie, podczas gdy w Ameryce wynagrodzenie dla prac tego typu wynosi $43,000. Liczba studentów kończących kierunki inżynieryjne wynosi 300,000 rocznie. Ale żaden kraj oddzielnie nie reprezentuje zagrożenia dla amerykańskiego rynku pracy. To raczej cały proces ekonomicznej globalizacji oddziaływuje na wiele krajów jednocześnie. Dla przykładu, chińscy programiści i informatycy podcięli koszty amerykańskiej technologii, ale następnie zostali zagrożeni przez rosyjskich prfesjonalistów, a ci z kolei - przez indyjskich pracowników. Dla porównania, informatyk w Chinach zarabia średnio $8,900 rocznie, w Rosjii - $6,000, a w Indiach - $5,800. Rzecz jasna, inżynierowie z Indii walczą z konkurencyjną siłą roboczą z Filipin i Wietnamu.
Mniejszy kapitał emerytalny
W jaki sposób ta sytuacja zdewaluowanego zatrudnienia wpłynie na rynek inwestycyjny? Przypuszczalnie przyczyni się do zredukowania wartości kapitału emerytalnego i oszczędnościowego dostępnego dla amerykańskiego rynku. Doraźnym efektem będzie osłabienie trendu inwestycyjnego w celu utrzymania obecnego poziomu wydatków. To sytuacja niekorzystna na dłuższą metę, jakkolwiek naturalnie uzasadniona z punktu widzenia konsumenta. Przewiduje się trzy możliwe reakcje amerykańskiego rynku pracy. Po pierwsze, prawdopodobnie większość pracowników posiadając mniej kapitału, który ma wyrównać straty, będzie inwestować w sposób bardziej zachowawczy.
Po drugie, niewielki procent pracowników może podjąć znacznie większe ryzyko, na przykład kupno biletów loteryjnych i udział w grach hazardowych by osiągnąć cel finansowy, którego uzyskanie nie byłoby możliwe przy użyciu innych środków. Przypuszczalnym efektem tych poczynań będzie rozpowszechnienie się nadużyć finansowych.
Po trzecie, można oczekiwać rozwoju inwestycji międzynarodowych i wykorzystywania globalnego współzawodnictwa bez względu na obszar jego funkcjonowania. Wątpliwe jednak jest to czy międzynarodowy rynek inwestycyjny rozwinie się wystarczająco szybko by zaoferować amerykańskiemu odbiorcy korzystne warunki inwestycyjne.
Wyżej wymienione scenariusze nie są jedynymi decyzjami jakich musimy dokonać by wydobyć z zastoju amerykański rynek inwestycyjny. Przyszłość ekonomiczna nie jest bowiem wartością niezmienną i łatwo przewidywalną. W zależności od poczynań, które będą podjęte przez naszych polityków w ciągu najbliższych kilku lat może przybrać bardziej lub mniej optymistyczny kierunek.