Tomasz Golka zdobył jedyną i najwyższą nagrodę w Miedzynarodowym Konkursie Dyrygenckim im. Eduardo Mata w Mexico City.
Konkurs odbył się w dniach od drugiego do siómego września w pięknej sali Nezahualcoyotl z towarzyszeniem orkiestry Filharmonii UNAM. Nagroda, którą Tomasz Golka wywalczył reprezentując Polskę, to $10,000 oraz dwuletni kontrakt na prowadzenie koncertów z największymi orkiestrami Meksyku i Wenezueli.
W finale wyczerpującego konkursu Tomasz Golka konkurował z niemieckim dyrygentem Alexandrem Meyerem i rosjaninem Wiktorem Kulikowem. Po wylosowaniu pierwszej Symfonii Brahmsa, Tomek z pamięci, bez partytury, poprowadził orkiestrę w porywający sposób zapewniając sobie wielkie zwycięstwo.
Oprócz nagrody głównej Tomek otrzymał srebrną batutę od córki wielkiego, tragicznie zmarłego dyrygenta Meksyku Eduarda Maty.
Zwycięstwo w konkursie dyrygenckim im. Eduardo Mata ma dla 27 letniego Tomasza Golki szczególne znaczenie. Było ono powrotem do miejsca, w którym rozpoczęła się jego fascynacja muzyką i zamknęło, jak klamra, całe dotychczasowe artystyczne życie młodego dyrygenta. Tomasz Golka urodził się w Polsce, ale od
4 roku życia mieszkał w Meksyku. Jego ojciec Jerzy Golka otrzymał kontrakt jako puzonista w orkiestrze symfonicznej w Veracruz. W 1982 Tomasz Golka wraz z całą rodziną przeniósł się do Houston. Jako jedenastoletni chłopiec miał okazje wysłuchać koncertu doskonałej orkiestry Dallas Symphony pod batutą ówczesnego dyrektora artystycznego Eduardo Mata, z udziałem polskiego solisty skrzypka Henryka Szerynga. Koncert ten wywarł ogromne wrażenie na młodym muzyku. Jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, że już w niedalekiej przyszłości poświęci swoje życie artystyczne skrzypcom i batucie.
JG. Czy był to Pana pierwszy konkurs dyrygencki,
a może to kolejne zwycięstwo?
Tomasz Golka. Tak, był to mój pierwszy konkurs
i mam nadzieję, że ostatni. Tak jak większość muzyków traktuje konkursy jako zło konieczne. Konkursy są trudne i jedyny sposób w jaki radziłem sobie, to uporczywe wmawianie sobie, że to tylko koncert a nie konkurs. W ten sposób mogłem skupić się nad muzyką a nie poddać się ogromnej presji otaczającej to wydarzenie. Zwycięstwo w tym konkursie otworzyło przede mną wiele możliwości i propozycji tak, że nie mam już potrzeby ani chęci stawania do kolejnych konkursów. Miałem dużo szczęścia, że za pierwszym razem coś tak wspaniałego mi się przydarzyło. Emocje i wyczerpanie psychiczne związane z wydarzeniami tego typu są nie do opisania.
JG. Co przyniosło Panu zwycięstwo w konkursie?
TG. Chciałbym dodać, że napięcie w czasie konkursu wzmagał fakt, że regulamin przewidywał tylko jedną niepodzielną nagrodę w wysokości 10 tysięcy dolarów i dwuletni kontrakt przewidujący prowadzenie koncertów z następującymi orkiestrami:
- Orquesta Filarmónica de Jalisco
- Orquesta Filarmónica de la Ciudad de México
- Orquesta Filarmónica de la Universidad Nacional Autonoma de México
- Orquesta Filarmónica de Querétaro
- Orquesta Sinfónica de Aguascalientes
- Orquesta Sinfónica de la Universidad de Guanajuato
- Orquesta Sinfónica Simón Bolívar (Venezuela)
- Orquesta Sinfónica de Xalapa
JG. Jednym z wymogów zakwalifikowania się do konkursu było przedstawienie utworów muzyki klasycznej, romantycznej i współczesnej. Jakie utwory przygotował Pan do konkursu i z jakimi orkiestrami zostały wykonane?
TG. Do konkursu w Meksyku przygotowałem nagrania z koncertów na których dyrygowałem siódmą symfonią Sibeliusa uwertura z opery Włoszka w Algierze Rossiniego i trzecim koncertem skrzypcowym Mozarta, w którym byłem równocześnie solistą i dyrygentem. Nagrania zostały dokonane w Baltimore z orkiestrą konserwatorium Peabody. Do tego pierwszego etapu konkursu stanęło 113 dyrygentów z całego świata. Z tej grupy dwunastu zostało zaproszonych na finały do
stolicy Meksyku.
JG. Jaki rodzaj muzyki najbardziej lubi Pan dyrygować
i na czym polega przygotowanie orkiestry z punktu widzenia dyrygenta?
TG. Muszę przyznać, że lubię dyrygować każdą muzykę. Przygotowanie zaczynam od bardzo wnikliwego studiowania partytury i utworu. Za wszelką cenę staram się odgadnąć intencje kompozytora i uzyskać interpretacje zgodną z jego założeniami. Chce aby każdy utwór zabrzmiał tak jak go słyszał kompozytor. Utwór musi być przygotowany przekonywująco w swojej formie i treści. Jeżeli nie mam przekonywującej wizji utworu to nie podejmuję się jego przygotowania. Na przykład uwielbiam czwartą symfonię Sibeliusa ale nie jestem jeszcze w stanie zrozumieć jej emocjonalnie. Może kiedyś.
JG. Wiem, że granie pod Pana batutą to przyjemność. Każdego muzyka traktuje pan jak solistę. W jaki sposób przygotowuje Pan orkiestrę do koncertu. Czy istnieje jakaś zalecana lub indywidualna metoda?
TG. Na to pytanie częściowo odpowiedziałem już wyżej. Najwięcej czasu poświęcam na przygotowanie własnej wizji utworu w sobie. Drugi etap to próby z orkiestrą. Przygotowuję orkiestrę tak, żeby brzmiała i grała jak zespół kameralny. Muzycy muszą słuchać siebie wzajemnie i być w stanie grać poprawnie bez dyrygenta, zachowując tak ważny dla słuchacza balans pomiędzy sekcjami instrumentów. Oczywiście dyrygent ostatecznie kształtuje interpretacje utworu i balans dźwiękowy orkiestry. Szanuje każdego muzyka w orkiestrze gdyż sam przez wiele lat grałem w rożnych orkiestrach przy wszystkich możliwych pulpitach skrzypiec i altówek, nie wyłączając wielokrotnych funkcji koncertmistrza. Dyrygent jednak często musi zajmować się sprawami administracyjnymi i stąd czas na przygotowanie orkiestry jest czasami bardzo krótki, często za krótki. Z tego właśnie powodu cierpię na brak czasu na sprawy najważniejsze dla mnie, czyli na doskonalenie własnych umiejętności i poszerzanie repertuaru.
JG. Wystartował pan w barwach Polski. Czy ma pan plany założenia polskiej orkiestry w Ameryce lub orkiestry w Polsce?
TG. Na razie wydaje mi się to zupełnie nierealne, ale może kiedyś spróbuję założyć orkiestrę w Polsce. Jestem zainteresowany prowadzeniem orkiestr w Polsce. Chciałbym zadyrygować w Filharmonii Narodowej lub Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach. Marzę też, aby więcej pokazać się w repertuarze operowym. Nie chciałbym być związany tylko z jednym krajem.
Sytuacja muzyków jest dużo lepsza w USA, jednak podziwiam bogactwo życia kulturalnego w Polsce i życzę Polakom, aby mimo trudnej sytuacji i nastawienia na przeżycie w tej trudnej sytuacji ekonomicznej nie zaniechali nigdy dążeń do podtrzymywania wielowiekowych tradycji kulturowych. Dla przykładu chciałbym wspomnieć o mojej wizycie ubiegłego lata na festiwalu muzyki wokalnej na Helu, gdzie występowały gwiazdy polskiej wokalistyki jak Kusiewicz czy Paradowski, a na którym obecna była żona Prezydenta Polski, Pani Jolanta Kwaśniewska.
Jestem Polakiem i z dumą patrzę na bogactwo imprez i festiwali organizowanych w Polsce. Jednak współczuję muzykom tam mieszkającym, i przykro mi jak borykają się z brakiem środków do podtrzymywania naszych tradycji kulturowych i organizowania nowych przedsięwzięć muzycznych. Jakże inna jest sytuacja w największym ośrodku polonijnym w Chicago.
Melomani chodzą tu na koncerty muzyków przyjeżdżających z całego świata. Polacy mieszkający tu to kwiat inteligencji. Mieszka tu też wielu wspaniałych artystów, którzy wyemigrowali w poszukiwaniu uznania i odbiorców ich sztuki. Nowa Polonia jest otwarta i chłonna nowej fali artystów. Chicago jest miejscem wielu światowych premier utworów, w tym również polskich kompozytorów, niestety nikt nie zabiega o to aby było o nich słychać w kraju. Bardzo bym chciał prowadzić orkiestrę w Polsce i promować artystów polskich na obu półkulach. Na razie jednak z największą radością pragnę wywiązać się z moich zobowiązań tutaj i służyć pomocą gdyby zaszła taka potrzeba w kraju ojczystym.
JG. Którego z żyjących dyrygentów najbardziej Pan ceni i dlaczego?
TG. Wśród wielu wspaniałych dyrygentów chciałbym wyróżnić tutaj Claudio Abbado. Podziwiam jego wspaniałą technikę dyrygencką oraz to co robi jako człowiek i jako muzyk. Chciałbym nauczyć się od niego prawdy i szczerości w interpretowaniu utworów. Jego życie jako człowieka i muzyka jest jedną zwartą całością.
JG. Zawód dyrygenta to nie tylko wysiłek umysłowy ale również fizyczny. Czy aby utrzymać się w dobrej formie uprawia pan jakiś rygor psychiczno-fizyczny?
TG. Aby utrzymać się w formie biegam i ćwiczę jogę, ale ostatnio nie mam czasu ani na jedno ani na drugie. Mam nadzieje, że to tylko chwilowa przerwa w uprawianiu sportów.
JG. Co zmieniło się w Pana życiu po wygranej
w konkursie?
TG. Po raz pierwszy w życiu mam trzech asystentów, menadżera, sekretarkę i inspektora. To wielka
zmiana. Jeszcze miesiąc temu martwiłem się jak przeżyć do pierwszego.
JG. Serdecznie dziękujemy Panu za udzielony wywiad i mamy nadzieję że zawita Pan również jako dyrygent do Chicago.
Miejmy nadzieje, że Pan Tomasz Golka dołączy wkrótce do grona naszych słynnych polskich dyrygentów działających w Stanach Zjednoczonych, takich jak Leopold Stokowski, Artur Rodziński, Stanisław Skrowaczewski, czy Jerzy Semkow.
Jarosław Gołębiowski