Niewielu starych mistrzów przemawia do nas tak bardzo osobiście jak Rembrandt van Rijn. Jego dzieł nie można po prostu podziwiać, gdyż są zbyt frapujące - tak w sensie treści, jak formy. Odnajdziemy w nich blask metafizyki i zwyczajny świat ludzkich spraw. Bogactwo wyobraźni, prawdę psychologiczną i ciepło codzienności. A wszystko to wyrażone za pomocą niezwykle oszczędnych środków artystycznych.
Rembrandt kojarzy się z gorącymi brązami i złotymi żółcieniami, z niesamowitym światłem, które przenika wielkie kompozycje malarskie. Mniej znane są natomiast jego wizje w czerni, bieli i szarościach. A przecież był nie tylko genialnym malarzem, ale również niezrównanym grafikiem i rysownikiem. Jego najmniejsze nawet ryciny nie ustępują siłą wyrazu wielkim kompozycjom malarskim. Stosując ulubione techniki graficzne - akwafortę i suchą igłę - osiągał wspaniałe efekty światłocienia, wydobywał nie znane wcześniej możliwości. W nich też może najbardziej wyraził się jego talent narracyjny, niebywała zdolność do lapidarnego opowiadania anegdoty.
Właśnie na pracach na papierze skupia się wielka wystawa "Rembrandt"s Journey: Painter, Draftsman, Etcher", pokazywana do 9 maja w Instytucie Sztuki. Ponad 150 rycin Rembrandta prezentowanych jest w kontekście jego twórczości malarskiej (20 obrazów) i rysunkowej (33 rysunków). Zgromadzone dzieła pochodzą z wybitnych kolekcji muzealnych i prywatnych, wśród nich 41 prac ze zbiorów chicagowskiego muzeum. Zobaczymy liczne wersje tych samych grafik, a także 7 oryginalnych płytek miedzianych, na których wykonywane były akwaforty. Wiele rycin jest bardzo małych rozmiarów, niektóre wielkości znaczka, dlatego dobrze zaopatrzyć się w szkła powiększające, udostępniane przed wejściem do galerii.
Twórczość Rembrandta - zwłaszcza graficzna - charakteryzuje się rzadko spotykaną rozmaitością tematyczną. Przez całe życie mistrz tworzył zarówno monumentalne kompozycje religijne, jak portrety, autoportrety, sceny z życia codziennego i pejzaże. Zorganizowana wokół tych tematów, a zarazem w porządku chronologicznym wystawa pozwala w szczególny sposób wniknąć w świat sztuki Rembrandta. Każda z pokazanych prac mogłaby "wypełnić" oddzielną ekspozycję. Możliwość zobaczenia ich razem w jednym miejscu to prawdziwe wydarzenie.
Sceny biblijne i ewangeliczne
Rembrandt bywa uznawany za największego malarza religijnego, choć jego prace nigdy nie zdobiły kościołów. Do tradycyjnej tematyki biblijnej i ewangelicznej wprowadził żywe, nieortodoksyjne spojrzenie. Dzieła ta powstały zarówno pod wpływem wnikliwej znajomości Pisma Świętego, jak i własnych rozmyślań czy interpretacji. Nie są to tylko mistrzowskie ilustracje historii biblijnych, ale świadectwo wiary, osobistego spotkania z Bogiem. W kompozycjach przedstawiających dzieje życia Chrystusa mamy zarówno duchowy wymiar, jak i zwyczajne ludzkie realia. Obraz "Rodzina Święta z aniołami" z Ermitażu ukazuje ciepłą scenę rodzinną. Maria pochylona nad śpiącym dzieciątkiem, Józef zajęty przy warsztacie stolarskim. Tylko spływający w łunie światła aniołowie przypominają o sakralnym charakterze. Rembrandt wielokrotnie powracał do epizodów z Pasji Chrystusa - liczne przedstawienia Ukrzyżowania, Złożenia do grobu, Zmartwychwstania. Monumentalna rycina wykonana techniką suchej igły Trzy krzyże z Bostonu, ukazana została w trzech wersjach. Warto je porównać, żeby zobaczyć jak zmieniała się wizja artysty. Ostatnia wersja znacznie ciemniejsza niż poprzednie, sylwetki postaci bardziej zaznaczone, pogrubione. Potęguje to nastrój czarnej nocy, kiedy jak czytamy w Ewangelii św. Łukasza: "Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek" (Łk 23,45). Chrystus ukazuje się Apostołom to jedna z najbardziej sugestywnych późnych akwafor. Za pomocą niezwykle oszczędnych środków - prostymi, dynamicznymi liniami - artysta oddaje tajemnicę Boskiego objawienia. Figury prawie zamazane, niemal czarne, dominuje światło jaśniejące z postaci Chrystusa. Odbitka ta wykonana została na kremowym w tonie, importowanym japońskim papierze. Rembrandt był jednym z pierwszych europejskich grafików, którzy stosowali ten rodzaj papieru. Istnieje szereg wersji Drogi do Emaus - od pierwszych, skupionych na zwyczajnym, ludzkim kontekście wydarzenia - Chrystusa objawiającego się uczniom w ubogiej chacie - po jego znaczenie symboliczne i metafizyczne. W rysunku "Droga na Golgotę" z Berlina niespokojny rytm gwałtownych kresek oddaje tragizm sytuacji.
Przedstawienia historii ze Starego Testamentu zabarwione są niekiedy osobliwym humorem. Akwaforta Adam i Ewa przypomina satyryczną ilustrację. W odróżnieniu od dominującej wówczas tendencji do idealizacji tych postaci - zazwyczaj przedstawianych jako uosobienia fizycznego piękna - u Rembrandta to prawdziwi pierwsi ludzie, jeszcze trochę dzicy, zarośnięci, pozbawieni wdzięku. W centrum kompozycji potężna, pewna siebie Ewa, mierzy wzrokiem Adama, kiedy ten zbliża się do nieszczęsnego owocu. Jej partner przestraszony, niezdecydowany, ledwo trzyma się na nogach. Rembrandt bardzo ekspresyjnie i prawdziwie - za pomocą gestów i spojrzeń - wyraża psychologię tych postaci. Warto zwrócić uwagę także na oryginalne przedstawienie biblijnego węża jako monstrualnego smoka. Jedyne ukazane tu zwierzę z Ogrodu Edenu to malutki słoń w rogu kompozycji. Z towarzyszącego wystawie przewodnika audio dowiadujemy się, że artysta widział słonia na wystawie w Niderlandach w 1637 roku. Umieszczenie go w tej kompozycji można odczytać jako ironiczny komentarz do przedstawionej historii - słoń był bowiem symbolem pobożności i wstrzemięźliwości.
Wstrząsająca natomiast jest wizja utrwalona na rysunku Kain zabijający Abla. Za pomocą konturów sylwetek opowiada Rembrand całą historię. Bardzo sugestywnie, "odtwarza" technikę morderstwa. Napięte mięśnie ręki Kaina przygotowującej się do zadania śmiertelnego ciosu. I wyraz twarzy Abla - pełen bólu, przerażenia i zdziwienia. Grozę sceny dopełnia pokazany w górze kompozycji pies zjadający resztki ofiary Abla.
Wizerunki starców i zebraków
Artystę fasynowały także sceny z życia codziennego i pejzaże znanych mu podmiejskich okolic. Przedstawiał je z niespotykanym wcześniej naturalizmem i ekspresją. Świadczą one o wspaniałym zmyśle obserwacji oraz o wrażliwości na krzywdę ludzką. Sportretowani przez niego żebracy, starcy, dziwacy to nie "galeria osobliwych postaci", ale prawdziwi - cierpiący nędzę, ból, poniżenie ludzie. Pokazywał również inne, bardziej radosne sfery życia: pary flirtujące w sielskiej scenerii (Flecista) oraz pozbawione romantycznych atrybutów akty seksualne w plenerze (Mnich w kukurydzy) czy w sypialni (Francuskie łóżko "Ledikant"). Nowatorskie są również jego graficzne i rysunkowe pejzaże. Posługując się bardzo lapidarnymi środkami odtwarza dokładnie realia miejsca - z wszelkimi detalami - a także jego nastrój, specyficzny charakter. Jedna z jego najbardziej znanych prac - akwaforta z 1643 roku "Trzy drzewa". Biel nieba skontrastowana z ciemnymi, poprzecznymi liniami ewokuje nastrój zbliżającej się burzy.
Autoportrety
Rembrandt przez całe życie tworzył własne wizerunki oraz portrety damskie i męskie, często na zamówienie. Pozostawione przez niego liczne autoportrety pozwalają wniknąć zarówno w rozwój artystyczny - niektóre z nich to znakomite studia światła i cienia - jak i psychikę człowieka, przechodzącego dramatyczne koleje losu. Już we wczesnych wizerunkach można dostrzec zainteresowanie ludzkimi emocjami, grą, teatralizacją. Artysta pozuje do nich, jak aktor ćwiczący przed lustrem. Szkice te służyły mu zapewne do celów warsztatowych. Ale wynikały także z potrzeby utrwalenia własnego wizerunku, uczynienia go znanym. Najbardziej symbolicznym obrazem z tego okresu jest Artysta w atelier z Bostonu, ukazujący malutką postać malarza skontrastowaną z ogromną przestrzenią studia, potężnej sztalugi i blejtramu. W latach 1628-1631 powstało 10 miniaturowych, wielkości znaczka pocztowego autoportretów, wyobrażających różnorodne stany i emocje - od nieśmiałości i zadziwienia, poprzez radość i zuchwałość, do smutku i rozpaczy. Prosta, lapidarna kreska definiuje te "charaktery". Nikt wcześniej nie stworzył w grafice podobnych autoportretów.
Kolejne wizeunki pochodzą z Amsterdamu, gdzie Rembrandt przeprowadził się w 1634 roku. Odzwierciedlają one chyba najszczęśliwszy okres w życiu artysty. Cieszył się już wówczas sławą najbardziej wziętego malarza kraju. Miał młodą żonę, którą uwielbiał i często portretował. Saskia pochodziła z zamożnej, patrycjuszowskiej rodziny; była kuzynką znanego kolekcjonera sztuki Uylenburgha. Artysta szerokim gestem korzystał z dobrodziejstw losu. Niebawem po przyjeździe do Amsterdamu nabył wspaniały dom, gdzie dziś znajduje sie jego muzeum. Lubił otaczać się pięknymi rzeczami, kupował drogie meble, wykwintne stroje, kolekcjonował sztukę... . Ta niefrasobliwość doprowadziła go później na skraj bankructwa. Ale pochodzące z tego okresu prace nasycone są jeszcze optymizmem i fantazją. Artysta przedstawiał siebie często jako renesansowego dworzanina w wytwornych strojach i nakryciach głowy. Urocze są także wizerunki z żoną. Do jednych z najbardziej znanych należy wykonany techniką akwaforty Autoportret z Saskią z chicagowskiego Instytutu Sztuki. Choć postać artysty dominuje na pierwszym planie, obecność żony jest mocno zaakcentowana. To ona wnosi tu spokój i równowagę. Swobodny, trochę zawadiacki Rembrandt i stateczna, łagodna Saskia. Akwaforta świetnie wyraża odmienność ich charakterów i harmonię tego związku. Ale szczęście to nie trwało długo. Saskia zmarła po długiej chorobie, pozostawiając 8-miesięcznego Tytusa, jedyne spośród ich dzieci, które ją przeżyło. Opiekunką małego, a niebawem i towarzyszką życia Rembrandta została Hendrickje Stoffels. Jej rysy i wdzięk odnajdziemy w wizerunku Flory w obrazie z Metropolitan Muzeum w Nowym Jorku. Poprzednio jako rzymską boginię kwiatów Rembrandt portretował niejednokrotnie Saskię ...
W jednym z ostatnich autoportretów - sławnym obrazie z Waszyngtonu - widzimy twarz artysty przedwcześnie postarzałego. Rembrandt miał wówczas 53 lata. Przeżył już śmierć żony, dzieci, utratę domu, majątku, niezrozumienie własnej twórczości. Te wszystkie dramatyczne przejścia wyryły się bruzdami i zmarszczkami na jego twarzy. Ale w jego przenikliwym spojrzeniu jest dostojeństwo i spokój Mistrza. Mimo wszelkich nieszczęść i niepowodzeń, Rembrandt nigdy nie przestał tworzyć. Do końca niezależny, nowatorski, genialny, a przy tym tak bardzo ludzki. Taki pozostał w swoich dziełach, które wciąż odsłaniają nam nowe tajemnice.
"Rembrandt"s Journey: Painter, Draftsman, Etcher" to jedna z najwspanialszych wystaw, jakie dotychczas widziałam.
Danuta Peszyńska