Lato kojarzy się nie tylko z zawieraniem nowych znajomości, ale także z pewną "lekkością bytu". Stąd też ten trochę frywolny temat naszego artykułu.
Sztuka flirtu, czyli - jak podają słowniki - "uwodzenia", "zalecania", "kokieterii", znana była od najdawniejszych czasów. Ludzie zawsze flirtowali, żeby zdobyć partnera (partnerkę) na całe życie, albo na jedną noc. Ale czynili to także bez żadnego z tych powodów, znajdując rozkosz w samej grze. Dzisiaj "rytuał" ten często trywializowany, a nawet demonizowany, stracił wiele z dawnego uroku. Nie znaczy to jednak, że zaniknął, czy przestał być potrzebny
"Flirt jest procesem negocjacyjnym, który zazwyczaj rozpoczyna się pod wpływem mocnego impulsu" - pisze dr Steven W. Gangestad, psycholog z Uniwersytetu New Mexico. Dwoje ludzi przekazuje w ten sposób informację, że są dla siebie atrakcyjni. Mogliby to sobie po prostu powiedzieć, ale wtedy nie byłoby tego samego efektu. Podobnie jak w każdym innym języku, komunikat ten można wyrazić w sposób subtelny lub prostacki. Ale cel jest ten sam: chodzi o to, aby zareklamować się wybranej osobie.
Wiadomo, że rodzimy się już ze zdolnością i potrzebą kokieterii. Wyraża się ona w skomplikowanym języku gestów, mimiki, aluzji i symboli. Wiedeński naukowiec, Irenaus Eibl-Eibesfeld zaobserwował, że przedstawiciele odmiennych kultur, podczas zalotów posługują się repertuarem podobnych znaków. Kobiety z prymitywnych społeczności kokietują podobnie jak profesjonalistki z Wall Street. Eibesfeld posługując się ukrytą kamerą zarejestrował sekwencję typowych sygnałów mimicznych: kobieta uśmiecha się do mężczyzny, podnosi brwi, otwiera szeroko oczy, szybko opuszcza powieki, pochyla lekko głowę, odwraca głowę w geście nieśmiałości,+ następuje kontakt wzrokowy, dotyka dłońmi okolicy ust, na jej twarzy pojawia się uśmiech. Oprócz tych standardowych sygnałów, zaobserwowano także szereg innych dodatkowych ruchów mimicznych: kobiety wyciągają szyję, wzruszają ramionami, kręcą głową. Mężczyźni "przeszywają wzrokiem", wypinają klatkę piersiową, śmieją się głośno, lekko pochylają głowę. Etolodzy twierdzą także, że w czasie flirtu zachowaniem ludzi kieruje " archaiczna", "zwierzęca" część mózgu.
Psychologia ludzka jest jednak bardziej skomplikowana, niż chcieliby to nam wmówić zwolennicy teorii ewolucji. Chociaż pewien rodzaj gestów dzielimy ze zwierzętami, flirtujemy także ze świadomą kalkulacją.
Psycholog Monica Moore z Webster University w St. Louis spędziła ponad dwa tysiące godzin, obserwując zchowanie kobiet w restauracjach, barach i na przyjęciach. Jej badania wykazały, że kobiety są bardziej aktywne i do nich należy częściej inicjatywa. Mężczyzna może być przekonany, że to on rozpoczyna kontakt, ale tylko dlatego że kobieta pozwala mu w to uwierzyć. Typowa scenka rozgrywa się mniej więcej w ten sposób: kobieta na początku rozgląda się po sali - zatrzymuje wzrok na upatrzonym "obiekcie"- jej spojrzenie jest krótkie i głębokie - szybko odwraca się - potem znów patrzy. I tak kilkakrotnie powtarza ten taniec spojrzeń. Mężczyzna odpowiada podobnym repertuarem znaków mimicznych. Zachowanie to, w zależności od uczestniczących w grze osób, może być subtelne, eleganckie, prostackie, agresywne. Prawdopodobnie nikt nie jest stroną dominującą. W rzeczywistości następuje subtelna i rytmiczna wymiana spojrzeń, która kulminuje w synchronizacji ruchów. Kiedy on podnosi filiżankę, ona również unosi ją do góry, kiedy ona odwraca głowę, on także przechyla szyję. Ale to kobieta kontroluje przebieg akcji. Jeżeli zależy jej, żeby zwolnić tempo, unika kontaktu wzrokowego, odsuwa się, składa ręce na piersiach. Kiedy chce zakończyć flirt, ziewa, porusza głową jakby mówiła "nie" i patrzy w przestrzeń. Okazuje się także, że największym powodzeniem cieszą się kobiety które "wysyłają" odpowiednią ilość sygnałów mimicznych
W naszym pospiesznym rytmie życia, coraz mniej mamy czasu zostaje na przyjemności, na delektowanie się samą urodą życia. Czy jeszcze możemy pozwolić sobie na taki luksus, jak flirt? Niewinny flirt daje dużo radości. Pozwala na chwilę zapomnieć o całej rutynie - powiadają jedni indagowani. Inni zastrzegają, że "flirt kojarzy im się ze zdradą i skandalem", ale nie mają nic przeciwko subtelnej kokieterii. Bez tego - twierdzą - nudne byłoby życie. Wszyscy są zgodni, że kobiety i mężczyźni muszą okazywać sobie zainteresowanie, inaczej wyginąłby nasz ród. Coraz więcej jednak ludzi ubolewa nad faktem, że zanika to, co nazywamy sztuką flirtu. Gdzież te nieśmiałe spojrzenia spoza wachlarza, tajemnicze uśmiechy przy stole, lekki uścisk dłoni, unoszenie rąbka długiej do ziemi sukni?
Znawcy twierdzą, że sztuka flirtu, która niegdyś ożywiała znudzone matrony i zblazowanych dandysów, przeszła już do historii. Podobnie jak mit rycerskiej miłości. O flircie dzisiaj znów dużo się mówi, ale najczęściej w negatywnym kontekście. Demonizuje się i trywializuje się jego znaczenie. Od czasu wybuchu epidemii tzw. " seksulanych nadużyć", bardziej ostrożnie traktuje się nawet niewinną kokieterię. Istotą flirtu jest niepewność i wieloznaczność, stąd też zawsze występuje pewne ryzyko, że sygnały, które wysyłamy, zostaną opacznie odebrane. Dlatego też coraz więcej osób ucieka w "sferę wolną od flirtu". Tracimy w ten sposób uroczy etap w całym rytuale poznawania się. Flirt w dawnej, klasycznej postaci był "sposobem na sprawdzenie, czy pojawią się iskry, bez rozpalania ogniska". Pozwalał zachować doskonałą równowagę pomiędzy elementem podniecenia i intelektualnym opanowaniem. Nieraz przynosił całkowite zaspokojenie, dlatego też . nazwano flirt "najbezpieczniejszym seksem".
"Jest atencją bez intencji" - mawiał mistrz paradoksów, Oscar Wilde. Nie ma w nim kalkulacji i wyrachowania. Za to jest wdzięk, finezja, delikatność, umiejętność przeżywania zachwytu i cieszenia się pięknem. Pobudza działania twórcze i poczucie humoru.
We flircie można odnaleźć jeszcze jakiś czar "rycerskiej miłości". "Śmiały rycerz dowodził swej wartości, zwyciężając najpotężniejsze smoki - swą niezależność, żądzę seksualną i dumę. Powinien panować nad sobą: wielbić ukochaną, nie posiadając jej fizycznie. Takie rozwiązanie miało ważne znaczenie praktyczne, ponieważ dama należała do męża, a rycerz, wielbiąc damę, pragnął doskonalić swe cnoty. (...) Taka nieustannie podniecająca gra wymagała panowania nad zmysłami oraz namiętnej dyscypliny, możliwej dzięki cierpliwości i zręczności, i wykluczała amatorów szybkiego seksu" - czytamy w książce Diane Ackerman "Historia naturalna miłości".
Flirt kojarzy się z kontaktem osobistym. Wcale tak jednak nie musi być. Niegdyś w przepływie fluidów pomagały listy. Dziś taką rolę odgrywa internet, poza tym są jeszcze SMS-y. Wydaje się, że sztuka okazywania "atencji bez intencji" nie zaniknęła, tylko przeniosła się w inną rzeczywistość... wirtualną, oczywiście... Ale to już temat na inne opowiadanie
Opracowała Danuta Peszyńska na podstawie m.in. artykułów zamieszczonych w Psychology Today, luty 1999 oraz książki Komunikacja niewerbalna, Sztuka czytania z twarzy, Wrocław 1997.