----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

31 sierpnia 2004

Udostępnij znajomym:

Nigdy nie wiemy, kiedy nas dopadnie potrzeba posłużenia się danym nam talentem. Większość z nas talent posiada, nawet często nie zdając sobie z tego sprawy. Bo i talenty są różnorakie, jak różnorakie są aspekty życia. Jedni mają talent do budowania, inni do burzenia. Ci wspaniale gotują, inni potrafią wszystko sprzedać, jeszcze inni nadają się na wychowawców, nauczycieli lub pouczaczy. Raczej nie analizujemy naszych talentów na co dzień. A szkoda. Gdyż dałoby nam to poczucie bycia potrzebnym i realizowania się. Na ogół talent kojarzymy bardziej z artystyczną stroną życia, a tu niestety wykazują się jedynie wybrańcy.

Wielu jest tych, którzy próbują. Wszyscy jako dzieci próbujemy - a to malowania, a to pisania wierszy, a to muzykowania. To nas rozwija, jednocześnie pokazuje światu, że tylko naprawdę garstka dostała od Siły Wyższej dar w postaci talentu. No a potem to już jak w Biblii. Co z tym zrobimy, tak nam zaowocuje. Dlatego podziwiam naszych Starszych Braci, że potrafią grupowo pracować na wykształcenie, ukształtowanie i wylansowanie młodego talentu. Znamy historie najlepszych muzyków, dyrygentów, malarzy, w których niepomierną rolę odgrywały gminy, czyli społeczeństwa nieduże, sponsorujące i nadzorujące rozwój talentów. No i te talenty owocowały przynosząc dumę własnej grupie. Teraz świat jakby pojął ten sposób oddziaływania i przejął pałeczkę. Nauczył się inwestować w talenty. Powoli staje się to widoczne i przynosi wymierne korzyści. Co jednak mają począć osobnicy dorośli, ukształtowani, których sytuacja życiowa zmusiła, aby wreszcie ukryte w nich talenty wyszły na jaw i zabłysły pełnym światłem? Zdani są niestety tylko na siebie i na wyczucie (lub współczucie) współczesnych.

Bo szanse w życiu mamy dwa razy - pierwszy, kiedy się rozwijamy, czyli pokwitamy, i drugi, kiedy się zwijamy, czyli przekwitamy. Są to tak wielkie zmiany zachodzące w naszej biologii, że rzutują w sposób widoczny na nasze emocje. A przecież emocje to uczucia, a tylko uczucia dają się przekuć w sztukę. I w tej drugiej fazie powinniśmy być świadomi wyzwolonej w nas mocy. Mocy pojmowania, przeżywania i obdarowywania talentem.

Nie wiem, kiedy Kalina Olowska uświadomiła sobie potrzebę uaktywnienia swojego talentu. Sama skromnie w rozmowie z Ryszardą Płużyczką ("Dziennik Związkowy" 23-25 lipca br.) wyznaje: "Zawsze rysowałam, lubiłam układać historyjki rysunkowe (...) Ewa Milde (...) lubiła moje rysunki i zachęcała mnie bardzo, żebym zaczęła malować obrazy, żebym pokazała swój świat innym." Z tej wypowiedzi wynika, że po pierwsze ujawnienie talentu Kaliny zawdzięczamy naszej wspaniałej aktorce, która sama jest chodzącym talentem, a po drugie, że Kalina ma również talent dostrzegania i doceniania innych. Dlatego piszę ten artykuł już prawie w dwa miesiące po wystawie obrazów olejnych Kaliny Olowskiej, gdyż chcę pokazać przykładowo, jak w każdej fazie życia możemy zabłysnąć. Poza tym jak bardzo wszyscy na emigracji jesteśmy wzajemnie powiązani, od siebie uzależnieni, a tym samym sobie potrzebni.

Tematem obrazów Kaliny są drzewa. W symbolice drzewo to życie, przetrwanie, odradzanie się. Dzięki malowanym drzewom Kalina się odradza, co po niej widać. Te bajkowo piękne, pełne metafizyki drzewa dają siłę także oglądającym. Dlatego Kalina póki co rozdaje swoje prace. I mam nadzieję, że dzięki naszej mądrości i dobroci jako grupy trafią one nie tylko do prywatnych kolekcji. Tu zachęcam Muzeum Polskie do zainteresowaniem się obrazami oraz osobą twórcy. Dajmy wspólnie Kalinie szansę zaistnienia w znanych miejscach - galeriach, muzeum, wernisażach. Bo dlaczego nie uznać żyjącego i poruszającego się wśród nas talentu? Dlaczego nie zachęcić i nie pomóc w powstaniu albumu? Dlaczego nie popierać, lansować, wspomagać, a przede wszystkim dostrzegać i głośno mówić o talentach wśród nas na emigracji? Pomagajmy sobie, nie licząc na pomoc z zewnątrz, gdyż inaczej będziemy zdani tylko na miejsca kibiców, oglądaczy, widownię. A przecież któregoś ranka może się zdarzyć, że i w nas obudzi się talent i ochota podzielenia się z innymi?

Takie przebudzenia oglądam i podziwiam. Coraz to ktoś zabłyśnie pomysłem i konsekwencją wcielenia pomysłu w życie. Pamiętacie lata temu Basię Bilsztę? Ile tak naprawdę osób wierzyło, że uda jej się orkiestra symfoniczna? A kabaret "Bocian"? Nie klekotałby siedmiu lat, żeby nie my - wierni uczestnicy spektakli. Teraz dzięki pomysłowości Bogdana Łańko będziemy mieli Scenę Poezji - potrzebną nam do życia tak, jak sama poezja. A "Teatr przy stoliku"? To też "pomysł na wyrost", który jakoś się sprawdza. A festiwal filmowy? Ludzie! Przecież na początku lat osiemdziesiątych nikt z nas nie śnił o takiej potędze kultury, jaką obserwujemy teraz. I musimy o tym pamiętać i przypominać sobie, że jako młoda emigracja wnieśliśmy ogromnie dużo, aby nasze życie na obczyźnie nie ograniczało się jedynie do "mieć".

Tu zakończę, chociaż chciałoby się dalej i dalej rozwijać temat talentów w nas drzemiących. Już dochodzą mnie słuchy, że nasi znakomici drukarze: Jola i Wojtek odnaleźli nowe talenty w sobie i będą mieli okazję je zaprezentować. Doceńmy!

Tekst i zdjęcia Bożena Jankowska

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor