----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

30 listopada 2004

Udostępnij znajomym:

Z księdzem Jackiem spotkałam się w kościele pod wezwaniem Świętej Heleny, gdzie podczas podbytu w Chicago pełni posługę duszpasterską. Rozmawialiśmy o jego pracy naukowej, o Papieżu i Kościele, a przede wszystkim o tym, czym wszyscy teraz żyjemy - o świętach Bożego Narodzenia. Oto obszerne fragmenty wypowiedzi ks. Jacka Neumanna.

Adwent

Bardzo ciekawe jest ustawienie Adwentu jako przygotowania do przyjścia Pana Jezusa miesiąc przed rokiem kalendarzowym. Tradycja ta pochodzi prawdopodobnie z nawiązania do kalendarza żydowskiego (Żydzi mają przesilenie pełni jesienne i obchodzą Nowy Rok pod koniec września). Rok kościelny jest specyficzny, ponieważ zaczyna się cztery niedziele przed Nowym Rokiem. Poszczególne niedziele odnoszą się zarówno do przesłania proroctw Starego Testamentu, jak i zapisów w Ewangeliach dotyczących przygotowań do narodzenia Pana Jezusa. Porównując cztery Ewangelie - św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza i św. Jana - zobaczymy, że każda z nich opisuje pewne wydarzenie, różne od pozostałych i zawiera odmienną myśl przewodnią. I tak na przykład Ewangelia św. Mateusza przedstawia Chrystusa jako Mesjasza, wywodząc jego genealogię od Abrahama i Dawida. U św. Jana Chrystus jest Słowem, które było na początku i z miłości do ludzi stało się ciałem.

Adwent to okres radosnego oczekiwania. W czasie wyprzedza się coś, co ma się dopiero wydarzyć. Przypomina nam to, że całe nasze życie jest oczekiwaniem i przygotowaniem na spotkanie z Panem. Zapalamy świece adwentowe, przed nami idzie Matka Boska Brzemienna... W Adwencie szczególne błogosławieństwa spotykają matki oczekujące potomstwa.W całej symbolice i ikonografii świąt Bożego Narodzenia macierzyństwo jest niezwykle wyeksponowane. Maryja staje się postacią wiodąca, Święty Józef także jest obecny, ale pozostaje jakby na dalszym planie. Wiąże się to z dominującą w świecie chrześcijańskim teologią matki, w odróżnieniu od islamu, skupionego wokół postaci ojca.

Bóg się rodzi

Kiedy już wiemy, że Chrystus jest poczęty i Maryja ma urodzić, biegniemy zobaczyć, pokłonić się Malutkiemu. I gdzie się Jezus rodzi? W stajni, w ubóstwie i chłodzie. Idzie więc drogami najbardziej poniżonych i zapomnianych. Widzimy również, że pierwsi przy nim są pastuszkowie, którzy nigdy dotąd nie byli w synagodze. Do dziś chodzimy do kościoła na Boże Narodze- nie i na Wielkanoc. Adwent jest jednak bardziej lubiany (Hurra, Chrystus się urodził! Jesteśmy szczęśliwi).

Pan Jezus w żłóbku to dziecko, które nas nie skrzyczy, nie wypomni, nie wyliczy. Idziemy chętniej do dziecka niż do ukrzyżowanego. Bo z krzyża może jeszcze coś powiedzieć, może nas skarcić. A leżącemu w żłóbku śpiewamy Podnieś rączkę Boże dziecię i błogosław. I on to zrobi. Zbliżając się do dziecka, musimy uśmiech z siebie wydobyć, bo kiedy pokażemy grymas, to ono się przestraszy i zacznie płakać. Ale kiedy będziemy bez grzechu - po rekolekcjach i spowiedzi - i nachylimy się nad żłóbkiem z pogodną miną, to zachwycimy się tym Jego prostym spojrzeniem. I jakby w lustrze zobaczymy nasze życie, na obraz i podobieństwo Chrystusa.

Co roku postanawiamy, że będziemy lepsi i godniej przygotujemy się na przyjście Pana. Planujemy, że może w kościele zrobimy szopkę, wstawimy okna, naprawimy dach. Przychodzi kolejne Boże Narodzenie, a my w popłochu staramy się się załatać jakieś dziury. Okazuje się, że tu brakuje ściany, tam wybite okno, a zamiast szopki jedynie pusta grota. I chyba tak już jest, że Bóg wchodzi nie w to co odświętne, ale w zwyczajność i prostotę, nieraz poniszczoną i osłabioną przez grzech. Przychodzi i umacnia nas. Jest chlebem, bez którego nie możemy żyć.

Przy choince jak w Raju

W okresie świąt Bożego Narodzenia powracamy nawet do tej pięknej harmonii, jaką jest drzewo rajskie. Mówi się, że Adam i Ewa zerwali z drzewa jabłko. Dlaczego właśnie jabłko? Ponieważ w krajach południowych jest to owoc rzadki, wyjątkowy. Gdyby przekaz pochodził z innego regionu geograficznego, np. z Europy Północnej, to byłaby to zapewne pomarańcza. Chodzi bowiem o owoc zachwycający i kuszący. I pewnie tym jabłkiem jest właśnie bombka, którą zawieszamy na choince. Mamy więc pięknie przyozdobione drzewko, ktore stoi w jednym szczególnym miejscu w domu. Gromadzimy się wszyscy wokół niego jak w rajskim ogrodzie. Jest spokój, harmonia i radość. Cieszymy się, że ten Raj nie został jednak utracony. Pan Jezus przychodzi, daje nam prezenty. I w tym obdarowywaniu jest piękno, które wyrządzamy najbliższym.

Drzewo życia

Panu Jezusowi składano dary: złoto, kadzidło i mirrę. Złoto było symbolem królewskim (na krzyżu widniał napis w trzech językach: "Jezus Król Żydowski"). Kadzidłem balsamowano ciała, mirra służyła do namaszczenia. Potem złota korona została zastąpiona cierniową; tron - krzyżem. To znaki, że gdzieś świat ukradł Jezusowi koronę, bogactwo i chwałę. Nago się urodził i nago z tego świata odszedł. Żłóbek stał się łożem śmierci, jakby przeniesiony do wyższego wymiaru. Maryja rąbek z głowy zdjęła, i tym co było jej okryciem, otuliła go, w pieluszki powiła... Jezus nic od ludzi nie wziął, a przyniósł tak wiele - pół świata zbawił i wprowadził do Raju. I tak na przemian krzyż staje się drzewem życia, a drzewo życia - krzyżem.

Ten odwieczny cykl znalazł wyraz w dawnych rytuałach i obrzędach. Choinkę trzymano w kościele do święta Matki Boskiej Gromnicznej, a następnie wynoszono i przechowywano gdzieś przy świątyni. Potem z pnia drzewka robiono krzyż. Igliwie zielone palono na popiół, a z gałęzi bocznych pleciono cierniową koronę. A znowu z tego krzyża, który zostawał z Wielkiego Piątku, ciosano żłóbek. Taka jest kontynuacja drzewa życia. Symbolizuje ona usytuowanie człowieka w cyklu liturgicznym - pełnia naszego życia zostaje zamknięta w ramy poszczególnych dwunastu miesięcy.

Zabawa sylwestrowa

to nie zwyczaj pogański

Adwent przygotowuje na koniec. Jest to początek końca czy koniec początku. Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia, a tydzień później - Nowy Rok. Warto znowu odwołać się do symboliki liczb. Świat został także stworzony przez sześć dni, siódmego dnia Pan Bóg odpoczywał. My zaczynamy już świętować w noc noworoczną. A dlaczego właśnie Sylwester? Musimy przenieść się do Rzymu roku 999. Ostatni rok pierwszego tysiąclecia upływał w atmosferze niepewności i strachu przed zbliżającą się - jak wówczas powszechnie wierzono - Apokalipsą. Na tronie papieskim zasiadł właśnie Sylwester II. Dużo wcześniej z niepokojem zastanawiano się, jakie przyjmie imię. Przepowiednia bowiem głosiła, że kiedy papież przybierze imię Piotr, to nastąpi koniec świata (warto zwrócić uwagę, że dotychczas nie było nawet Piotra II). W dodatku liczba 999 w lustrze odbita daje 666 - apokaliptyczny znak szatana. Po świętach Bożego Narodzenia zaczęły się modlitwy, posty, jałmużna. Zamożni wyzbywali się swoich dóbr, żebracy stawali się bogaczami; jedni się umartwiali, inni ekstatycznie korzystali z uciech życia. 31 grudnia papież, kardynałowie, biskupi wraz z całym Rzymem leżeli przed Bazyliką św. Jana na Lateranie. Przed północą zaczęły bić dzwony. Po 24. uderzeniu zaległa głucha cisza. Nie wiadomo, kto się pierwszy podniósł, kto wydał okrzyk. Zrazu pewnie z niedowierzaniem wstali i jakby upewniając się, że naprawdę żyją, wzajemnie się dotykali. A potem rozpoczęły się wiwaty i radosne celebracje. Na pamiatkę tego wydarzenia odtąd ta noc nazywa się Sylwestrem.

Natomiast 1 stycznia obchodzimy imieniny Mieczysława. A przysłowie na ten dzień mówi: Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. To przestroga, aby nowy rok nie był rokiem wojny, lecz rokiem pokoju. Zawsze pierwszego stycznia Papież wystosowuje orędzie pokojowe, w którym wzywa nas do sprawiedliwego rozliczania porachunków. Bez sprawiedliwości i przebaczenia nie ma bowiem pokoju. Pokoju duszy i pokoju świata.

Ksiądz Jacek Neumann święcenia kapłańskie otrzymał w 1985 roku w Olszynie. Studiował na Uniwersytecie im. Jana Gutenberga w Mainz w Niemczech oraz w Akademii Teologii Katolickiej (obecnie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego) w Warszawie, gdzie w 1999 roku uzyskał doktorat. W latach 2000-2003 kontynuował studia na Wydziale Teologicznym Papieskiego Uniwersytetu Angelicum w Rzymie. Był wikariuszem w parafii św. Mikołaja w Elblągu, proboszczem i kustoszem Sanktuarium Męczeństwa Św. Wojciecha w Świętym Gaju, a także kapelanem sióstr klarysek w Maria Vesperbild w Niemczech i spowiednikiem tamtejszego Sanktuarium Maryjnego.

Obecnie przebywa w Chicago w związku z finalizacją rozprawy habilitacyjnej pt. "Nowe tysiąclecie w przesłaniu milenijnym Jana Pawła II", która w najbliższych miesiącach ukaże się nakładem wydawnictwa Pallotinum w Warszawie. Jest to pozycja główna do hablilitacji (oprócz trzech wcześniejszych publikacji: Dar Bożego Królestwa, Invito alla salvezza nelle parabole di Gesu, Chrystologiczny charakter życia chrześcijańskiego w świetle pism świętej Klary z Asyżu) na Uniwersytecie kardynała Stefana Wyszyńskiego z zakresu teologii dogmatycznej.

*****

Możemy śmiało chodzić po linie, ale kiedy spojrzymy w dół, ogarnia nas panika. Gdy patrzymy w niebo, tego lęku nie ma - widzimy gwiazdy i nie zawiruje się nam w głowie. I chyba warto życzyć sobie na to Boże Narodzenie takiego odważnego spojrzenia w dół, przed siebie. Zobaczymy tam Pana Jezusa małego...

Spisała i opracowała Danuta Peszyńska

Zdjęcia z archiwum ks. Jacka Neumanna

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor