Na głośnej wystawie "Jaqueline Kennedy: The White House Years" pokazano ponad 70 strojów słynnej Pierwszej Damy Stanów Zjednoczonych, które dla wielu widzów stanowić mogą atrakcję samą w sobie. Ale ekspozycja ta nie ogranicza się do pokazu szykownych kreacji czy celebrowania legendy. A oglądana dziś w galeriach Muzeum Fielda pobudza do znacznie głębszych refleksji. Dla mnie jest to przede wszystkim wystawa o innej Ameryce - kraju eleganckim i "światowym" - która odsłania się przez te tiule, jedwabie i aksamity. W bardziej bezpośredni sposób w epokę wprowadzają fotografie, dokumenty wideo i pamiątki osobiste.
Jacqueline Bouvier Kennedy była zaprzeczeniem amerykańskiego stereotypu. Miała klasę, wdzięk, świetne wykształcenie humanistyczne i inteligencję, czym wzbudzała podziw na całym świecie. Szczególnie entuzjastycznie przyjmowano ją w Paryżu, gdzie urodziła się jej matka i gdzie sama często przebywała. Znakomicie władała francuskim (ukończyła filologię francuską) i niejednokrotnie służyła za tłumacza w nieoficjalnych rozmowach męża z prezydentem de Gaulem i innymi osobistościami. Kiedyś podczas spotkania z francuskimi dziennikarzami prezydent Stanów Zjednoczonych zażartował, że on "jest właśnie tym facetem, który towarzyszy Jacqueline w podróży do Paryża". W czasie spotkania z Nikitą Chruszczowem w Wiedniu, kiedy nastąpił impas w rozmowach, Jacqueline swym urokiem osobistym i wyszywaną perełkami suknią - tak mocno zauroczyła komunistycznego przywódcę, że nagle złagodniał.
Lubiła ubierać się u słynnych francuskich "krawców": u Givenchy"ego, u Cardina czy Chanel. Ale jej osobistym projektantem został Oleg Cassini, a o jego wyborze zadecydowały także względy "patriotyczne". Cassini, choć urodzony w Paryżu, był Amerykaninem, weteranem II wojny światowej i zdobył już wcześniej rozgłos pracami dla Hollywood. To on właśnie wykreował charakterystyczny dla Jacqueline styl, który nawiązując do linii uwielbianego przez nią Christiana Diora, łączył prostotę, elegancję i wytworność. Styl ten nie tylko eksponował jej młodość i urodę, ale również harmonizował z tendencjami lansowanymi w polityce męża. Już podczas uroczystości zaprzysiężenia wystąpiła w zaprojektowanym przez Cassiniego trapezowym płaszczyku w kolorze szarobeżowym (na głowie miała toczek lekko przesunięty do tyłu głowy, który wkrótce stał się jednym z atrybutów jej wizerunku). Tym wdzięcznym, młodzieńczym strojem wyróżniała się wśród ubranych na ciemno, przeważnie w futrach, innych uczestniczek tej uroczystości.
Była wielką estetką, ale o wyborze kreacji decydował nie tylko jej gust. Wiedziała, że patrzy na nią cały świat. I każdy jej gest, sposób uczesania włosów, strój odczytywano jako znak niosący także polityczną treść. Szczególnie przygotowywała się do wyjazdów zagranicznych - zarówno do wizyt oficjalnych z mężem, jak i podróży z siostrą Lee Radziwiłł do Indii czy Pakistanu, starając się swoje zainteresowanie i szacunek dla kultury danego kraju wyrazić również w fasonach, kolorystyce i wzorach kreacji.
Podczas pierwszej podróży do Kanady, uczestnicząc w paradzie królewskiej gwardii policyjnej, miała na sobie czerwony, zaprojektowany przez Pierre Cardina płaszczyk w stylu militarnym.
Natomiast w czasie wizyty w Indiach wystąpiła w strojach, które kolorystyką nawiązywały do indyjskich szesnastowiecznych miniaturowych ilustracji książkowych. Z samolotu wysiadła w tunice, stylizowanej na tradycyjny strój radżów, który tak bardzo upodobał sobie sam Nehru. W podróż do Meksyku, gdzie witało ją dwa miliony osób, zabrała suknie w żywych, słonecznych kolorach.
Jednym z najbardziej spektakularnych i "teatralnych" strojów jest zaprojektowana przez Cassiniego czarna, długa do ziemi suknia w stylu hiszpańskiej mniszki z czarnym koronkowym welonem. Jaqueline miała ją na sobie na audiencji osobistej z papieżem Janem XXIII, podczas której długo rozmawiała z Ojcem Świętym po francusku.
W podróżach nieoficjalnych czesto ubierała się bardziej swobodnie, np. w sukienki plażowe z odsłoniętymi plecami i charakterystyczne ciemne okulary. Kiedy jednak w 1962 roku ukazały się w prasie fotografie przedstawiające ją w czasie wielkopostnych uroczystostości w Palm Beach w turkusowej letniej sukience i sandałach, posypały się zewsząd słowa krytyki. W następnym roku wystąpiła na
Wielkanoc w spokojnej pastelowej garsonce, w białych rękawiczkach i koronkowej mantylce.
W bardziej intymny świat wprowadzają osobiste pamiątki: zdjęcia, książki, listy, własne prace artystyczne, odzwierciedlające jej zainteresowania i pasje - przede wszystkim związane z literaturą i sztuką. Wielką miłością Jackie były także konie, na których jeździła od trzeciego roku życia. Na wystawie pokazano jej strój do jazdy konnej oraz zdjęcia i wielostronicowe notatki poświęcone tej tematyce.
Pani Kennedy była niejednokrotnie kytykowana za oszałamiająco drogie stroje sprowadzane z Paryża, ale robiła także zakupy w popularnym nowojorskim domu towarowym. A metki niektórych ubrań (vide prosta, lniana sukienka w jednej z pierwszych gablot ) wskazują, że kupowała je na posezonowych wyprzedażach w niektórych salonach mody.
Podziwiano ją za urodę, wdzięk i elegancję, ale uznanie zdobyła także jako inicjatorka wielu ważnych przesięwzięć kulturalnych. Jednym z największych była restauracja Białego Domu. Zamiast po swojemu urządzić wnętrza pałacu prezydenckiego - jak to z różnym skutkiem czyniły jej poprzedniczki - starała się odtworzyć historyczną ciągłość tego miejsca i nadać mu status muzeum. Powołała pierwszego kuratora Białego Domu oraz zorganizowała grupę składającą się z filantropów, dyrektorów muzeów, kuratorów, która miała pomagać w gromadzeniu i prowadzeniu zbiorów. Sama robiła szkice, plany, udzielała wskazówek, wystąpiła nawet - w słynnej "czerwonej" garsonce - jako przewodnik w zrealizowanym w związku z tym wydarzeniem programie telewizyjnym. Inteligencją i osobowością oddziałała także na życie towarzyskie Białego Domu, gdzie często gościli wybitni poeci, artyści, muzycy. Na przyjęcie wydane z okazji wizyty Andre Malraux - francuskiego ministra kultury i wielkiego pisarza, zaprosiła plejadę znakomitych twórców, zwłaszcza tych znanych we Francji. Malraux był tak zachwycony, że zgodził się na wypożyczenie do Ameryki... Mony Lisy.
I rzeczywiście za osobistym poręczeniem prezydenta arcydzieło Leonarda da Vinci zostało pokazane w National Gallery of Art. Na otwarcie wystawy Jaqueline przybyła w wyszywanej koralikami sukni z szyfonu w kolorze różanym. Natomiast na premierę musicalu "Mr. President" w Teatrze Narodowym w Waszyngtonie założyła suknię uszytą z wzorzystego jedwabnego brokatu (ten wytworny materiał otrzymała w podarunku od króla Saud). Jest także lejąca kreacja z jedwabnego dżerseju w stylu greckiej togi, w której wystąpiła podczas bankietu, wydanego na cześć 49 laureatów Nagrody Nobla.
Panuje opinia, że Jacqueline Kennedy nie mogąc w inny sposób oddziaływać na rządy i politykę swego męża, wykorzystywała do tego celu swą urodę, charme, elegancję, swoje wykształcenie i zainteresowania humanistyczne. I całe szczeście - chciałoby się rzec. Bo dla kultury amerykańskiej i polepszenia wizerunku swego kraju w świecie zrobiła na pewno więcej niż wiele późniejszych - także tych bardzo politycznie zaangażowanych - Pierwszych Dam.
Danuta Peszyńska
Wystawa Jacqeline Kennedy: The White House Years została zorganizowana przez The John F. Kennedy Library and Museum i The Metropolitan Museum of Art.
W Field Museum będzie pokazywana do 8 maja. Bilety: $25, $22 seniorzy i studenci, $16 dzieci (w cenę włączona jest opłata za wejście do muzeum). Dla mieszkańców Chicago możliwość zniżek. Szczegółowe informacje w internecie: www.fieldmuseum.org lub przez telefon: (312) 922-9410.