Odwiedzając w Polsce rodzinne strony, często nie zdajemy sobie sprawy, że miasto w którym akurat przebywamy, cudzoziemcowi może kojarzyć się przede wszystkim z imieniem sławnego człowieka, zwłaszcza artysty. Znam na przykład wiele osób, które tylko dlatego zawitały do Łodzi, iż w tym rodzinnym mieście Artura Rubinsteina znajduje się jego muzeum. Kto za kilkadziesiąt lat będzie pamiętał o przemyśle włókienniczym i strajkach? Natomiast Artur Rubinstein, zwłaszcza z otwartą niedawno Filharmonią, którą "obdarzył" swoim imieniem, na zawsze pozostanie ikoną tego miasta. Podobnie Wiedeń kojarzy się nam dzisiaj nie tylko z dynastią Habsburgów, ale przede wszystkim z klasykami wiedeńskimi; z rodziną Straussów; z Schubertem czy Brahmsem, a Praga słynie z premier utworów Mozarta.
Tym razem odwiedziny Polski - w podróży towarzyszył mi chicagowski kompozytor, pianista i pedagog Jarosław Gołembiowski - rozpoczęliśmy w... Monachium, gdzie przez długie lata za sprawą hojnego mecenatu króla Ludwika II Bawarskiego działał Ryszard Wagner.
W mieście tym przyjął nas profesor śpiewu Hanno Blaszke, którego życie artystyczne i pedagogiczne zogniskowało się w dwóch miastach: w Warszawie i Monachium. Obecnie studenci profesora Hanno, badź uczniowie profesorów, których wykształcił, śpiewają na najlepszych scenach operowych świata i uczą śpiewu. Wśród jego wychowanków jest 9 profesorów i około 20 śpiewaków, m.in. Jorn Eichler, Kobie van Rensburg, Pieter Roux Elisabeth, Jason Barry-Smith, Thomas Bauer, Andrew Strauss, Charl van Heyningen, Sylvia von Ondrey, Dietrich Henschel, Patrick Busert, Paweł Podosek. W kulturze polskiej zapisał się Hanno Blaszke jako niezrównany akompaniator i asystent legendarnej śpiewaczki Ady Sari oraz profesor Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie. W napisanej przez Olgierda Budrewicza w latach siedemdziesiątych książce "Ludzie trudnego pogranicza" Hanno Blaszke pojawia się jako jeden z głównych bohaterów polsko-niemieckiego dialogu (podobną książkę poświęcił autor wybitnym współczesnym Polakom w Ameryce).
Choć obdarzony wspaniałym głosem, profesor nigdy sam nie występował na scenach operowych. Poświęcił się bez reszty pracy pedagogicznej, która do dziś pozostała jego największą pasją. Często bierze także udział, jako gość honorowy, w wielu międzynarodowych konkursach wokalnych. Szczególnie mile widziany bywa w Nowym Sączu na Konkursach Wokalnych im. Ady Sari.
Nasz rozmówca chętnie posługuje się językiem polskim z lekko śpiewnym kresowym akcentem, którego nabył podczas nauki języka w powojennym Wrocławiu. W tym mieście jego rodzice posiadali kilka kamienic. Natomiast w rodzinnym Raciborzu jeszcze w 1815 roku pradziadkowie założyli fabrykę mydła. Po II wojnie wszystko stracili. W 1947 roku Hanno przeniósł się do Warszawy i rozpoczął studia w Wyższej Szkole Muzycznej. Zamieszkał w bursie nieopodal uczelni, dzieląc pokój z 24 innymi studentami. Cały dzień od pobudki do godziny 6.00 rano wypełniały mu zajęcia, ćwiczenia oraz udzielanie korepetycji na własne utrzymanie. Profesor z sentymentem wspomina te pionierskie czasy, kiedy obcował wśród wybitnych pedagogów, artystów i polityków.
Hanno Blaszke podejmując nas kawą i ciastem samorzutnie wraca do warszawskich wspomnień. Pokazuje fotografie z Adą Sari, z Andrzejem Hiolskim oraz prace i listy Mai Berezowskiej. W jednym z nich, wysłanym 14 października 1959 roku z sanatorium w Żegiestowie, malarka napisała m.in.: Moje najmilsze Hanno. Tak bardzo się do Ciebie stęskniłam, tak bym chciała dla Ciebie właśnie być zdrowsza, szczuplejsza, ładniejsza i młodsza. Mniejsza z tem! Zrobiłam piękny plakat "Recital Hanno Blaszke".
- Ja zawsze mogłem wrócić do Polski - mówi z zadumą nasz rozmówca. - Oddałem mieszkanko, ktore otrzymałem od Cyrankiewicza, a kiedy przyjechałem do Niemiec i różne rozgłośnie prosiły mnie o wypowiedzi przeciwko Polsce, to nie miałem nic do powiedzenia. Aczkolwiek przydałoby się wtedy trochę marek, gdyż zanim dostalem posadę w Wyższej Szkole Muzycznej, pozostawałem bezrobotny przez ponad rok...
Na zakończenie naszej krótkiej wizyty Hanno Blaszke składa życzenia świąteczne śpiewając pieśń.
"A gdzie te gwiazdy na niebie". W podarunku otrzymujemy płytę z nagraniem jego śpiewu i recytacji pt. "Humor w słowie i muzyce". Artysta śpiewa utwory Haydna, Mozarta, Brahmsa, Schuberta, Hugo Wolfa i Moniuszki. Wykonanie tych utworów usatysfakcjonuje najwybredniejszych melomanów. Pełna wielkiej dramaturgii interpretacja, nawet krótkiej pieśni, wciąga słuchacza w akcje kompozycji. Piękno głosu i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach akompaniament pianisty Jana Philipa Schulze przenoszą w zaczarowany świat poezji i muzyki.
Przebywając fizycznie w Monachium, dzieki tak uroczej wizycie u profesora Hanno, zanurzyliśmy się w atmosferę przebogatego życia muzycznego Warszawy. Wszak nie brakowało nigdy w naszej stolicy wybitnych muzyków z genialnym Chopinem na czele. To właśnie w Warszawie król Władysław IV założył pierwszy poza Włochami teatr operowy. Ale los polskich artystów w ojczyźnie nigdy nie był łatwy i często zmuszani byli - ze względów politycznych bądź ekonomicznych - do pracy za granicą. Dziś również rodzimy mecenat artystyczny jest znikomy, wskutek czego rozproszeniu ulega nasze życie muzyczne. Mądry i konsekwentny mecenat króla Ludwika II Bawarskiego sprawił, że Wagner mógł dokonać swojego dzieła. I do dzisiaj do Monachium, jak do siebie, przyjeżdżają muzycy z całego świata.
Andrzej Urbaniak