----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

31 marca 2005

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Takich fotografii nie zobaczymy w popularnych albumach o Chicago. I to nie dlatego że nie dokumentują miejsc znanych - owszem są i słynne "kukurydze" Marina City, i rzeźba Picassa, i Park Milenijny. Istota tych fotografii tkwi jednak w detalach, w zbliżeniach ludzi i rzeczy - to one sprawiają, że przekaz ten jest tak bardzo prawdziwy. Żywy, poetycki, dźwięczący kolorami i jazzowym rytmem. Takie jest właśnie "Moje Chicago" Krystyny Cygielskiej.

Prezentowana do końca kwietnia w nowo otwartej kawiarni "Coffee on Milwaukee" wystawa składa się z 22 fotografii chicagowskiej dziennikarki i fotografa, od lat redaktora działu kulturalnego "Dziennika Związkowego". Powstały one w wyniku osobistych fascynacji, pasji reporterskiej, a przede wszystkim intuicji fotografa, który potrafi w odpowiednim momencie nacisnąć spust migawki.

Krystyna Cygielska fotografuje pejzaż, ludzi, jakieś z pozoru błahe wydarzenia, które niespodziewanie nabierają symbolicznego znaczenia. W architekturze interesuje ją kompozycja formy, światła, waloru. Wielokrotnie powraca do tak często fotografowanych wieżowców Marina City, pokazując je za każdym razem w innej perspektywie, w odmiennym ujęciu. Sylwetki innych spektakularnych budynków pojawiają się w tle wielu fotografii, stanowiąc naturalny kontekst utrwalanych wydarzeń. Ale ich piękno nie narzuca się, nie przytłacza życia miasta, które i tak toczy się swoim, niekiedy dziwnym rytmem.

Fotografując sztukę publiczną autorka dostrzega nie tylko finezję formy, czysty artyzm, ale również aspekty pozaestetyczne. Tak jawi się na dwóch fotografiach rzeźba Picassa. Raz jako dzieło artystyczne, obiekt do oglądania i podziwiania. Kiedy indziej jako miejsce oswojone, w pewnym sensie użyteczne, służące na przykład dzieciom za ... zjeżdżalnię (być może w ten sposób nawiązują pierwszy intymny kontakt ze sztuką). Podobnie odsłania się Park Milenijny z rzeźbą "Wrota chmur" na pierwszym planie. Zobaczymy tu zarejestrowane nieprawdopodobne odbicie w widzianej od spodu lśniącej "fasoli". Malutkie, zdeformowane lekko sylwetki ludzi jawią się jakby w cieniu gigantycznego motyla. Jeden z najbardziej plastycznych obrazów to widok na drapacze chmur przez "Konie" - rzeźbę przypominającą naturalne, poplątane konary drzewa. To bardzo poetycki obraz z symboliką nawiązującą do historii miasta.

Ale jest także inny rodzaj poezji, wynikający z zadumy nad dziwnością rzeczy i ludzkich losów. Przypadkowa kompozycja przedmiotów, na które zazwyczaj nie zwracamy uwagi, urasta tu do rangi artystycznego wydarzenia. Pusta ławka, przy niej walające się śmiecie, puszki po piwie. Znany widok. Ale w tym miejscu pozostawiono jeszcze jak na ironię przewrócone do góry nogami pudełko z napisem na czerwonym tle: "High Life". Scena wymarzona dla twórców happeningu. Znak drogowy "One Way" ze strzałkami zwróconymi w obie strony, to żart sam w sobie. Uchwycony obiektywem kamery dokumentuje absurd pewnych regulacji prawnych, czy też żywotność i poczucie humoru mieszkańców miasta. Szary pejzaż stacji autobusowej z przyklejonym na murku plakatem z "Bez powrotu" mógłby posłużyć za scenerię filmów noir. Dużo w tych obrazach humoru, przekory, ironii. A wszystko przedstawione w czystej, klarownej formie, bez autorskich dopowiedzeń i stylizacji. Na tym polega chyba sztuka dostrzegania niezwykłości w zwyczajności. I wyczucie formy, wyobraźnia malarska.

Ale jak trzeba fotografować odbicie rozpryskujących się strumieni wody na szybie samochodu w myjni, żeby uzyskać taką oniryczną kompozycję barw i geometrycznych form? Zupełnie nieprawdopodobny efekt, niemożliwy zdawałoby się do osiągnięcia w tradycyjnej fotografii. Albo widok przez mokrą szybę, po której spływają jeszcze strużki wody, nieco zdeformowany, rozmyty i bardzo plastyczny - niczym pejzaż malowany akwarelami.

Klimat tych fotografii świetnie harmonizuje z atmosferą kawiarni "Coffee on Milwaukee", położonej w sąsiedztwie Muzeum Polskiego i Galerii 1112. Młodzi polscy właściciele zamierzają stworzyć tam miejsce spotkań literackich i wydarzeń artystycznych. Przedsmak tego mieliśmy już podczas otwarcia wystawy. W tle dyskretnie grał zespół Jazz Accoustic Formation. A wokalistka Małgosia pokazała znakomite możliwości głosowe i wrażliwość muzyczną interpretując stare przeboje Czesława Niemena i Hanny Banaszak. Nie lada atrakcją były etiudy taneczne żony właściciela, Joanny Zielińskiej z Boitzov Ballet School, oraz ich wspólne ogniste tango argentyńskie.

Ten spontanicznie zaaranżowany program okazał się ciekawszy niż wiele pieczołowicie przygotowywanych imprez kulturalnych. Brakuje nam bowiem takich bezpretensjonalnych kafejek czy klubów, gdzie można zarówno rozmawiać, jak słuchać muzyki, i nikt nikomu zdaje się nie przeszkadzać. Gdzie można wypić dobrą kawę, podyskutować o literaturze i sztuce, o sensie życia i podwyżkach cen na benzynę, czy zagrać w szachy z przypadkowo spotkanym znajomym... A w pewnym momencie to wszystko staje się nieważne, pozostaje tylko nostalgiczny dźwięk trąbki czy gitary... Prawdziwa sztuka zawsze nas jakoś tam "dopadnie". Tak jak te fotografie - ciche, kameralne, bez zbytecznych komentarzy, a tak mocno oddziałujące. Warto wybrać się na kawę do "Coffee on Milwaukee" i obejrzeć Moje Chicago.

tekst Danuta Peszyńska

zdjęcia Lucyna Radycka

Kawiarnia "Coffee on Milwaukee" znajduje się przy 1046 Milwaukee Ave. (u zbiegu z noble). Tel. (773) 276-3200.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor