W Ameryce każdy ma samochód. Jest to pewien standard, poza który bardzo niewielu wychodzi, chyba tylko po to, aby wyjątek potwierdzał właśnie tę regułę, że w Ameryce każdy ma samochód.
A jak przemieszczają się te wyjątki nie posiadające własnych czterech kółek? Jak pokonują te czterdzieści kilometrów z południa na północ Chicago, i dwadzieścia cztery ze wschodu na zachód?
Komunikacja miejska obsługiwana jest przez autobusy, metro (z traktami nad ziemią zwanymi estakadami). Loop obiega linia CTA.
A jeśli zechcą się wybrać gdzieś dalej, to też nie ma problemu, bo Chicago ma wodne połączenie z resztą kraju. No i oczywiście duma chicagowska, największe na świecie lotnisko O"Hare oraz obsługujące loty krajowe Midway.
Pozostańmy jednak w obrębie miasta. Często zdarza mi się spóźniać, albo też nie mam ochoty stać na mrozie czy w upale i czekać na autobus. Przyznać też muszę, że należę do tej leniwej części populacji ludzkiej i staram się za bardzo nie nadwyrężać. W takich przypadkach wołam taksówkę.
Taksówki i ich kierowcy to bardzo ciekawa grupa społeczna. Zawód z dziedziny "usługi", a jednak dający spore pole manewru i dawkę swobody. Bardzo odpowiedzialny i ryzykowny, jednocześnie zapewniający wiele wrażeń. Na temat taksówek napisano książki, nakręcono filmy. Choćby tylko wspomnieć najbardziej znany obraz "Taksówkarz" ("Taxi Driver") Martina Scorsese, z Robertem DeNiro w roli weterana wojny wietnamskiej, który - cierpiąc na bezsenność - zatrudnia się jako nocny taksówkarz. Obserwując Nowy York nocą, odkrywa brudy i wrzody miasta.
Mówiąc o Big Apple (pseudonim Nowego Jorku, jak nasze Windy City), trzeba przyznać, że jest on, a szczególnie Manhattan mekką taksówek. Nowojorczycy albo korzystają z metra, albo jeżdżą taksówkami, które są stosunkowo tanie, szczególnie w porównaniu z chicagowskimi cenami. Zresztą te nowojorskie taksówki to już legenda, swoisty znak rozpoznawczy miasta: Statua Wolności i żółta taksówka.
Wróćmy jednak na własne podwórko. Chicagowskie taksówki są niezawodne. Zamówione telefonicznie dojeżdżają na czas, są czyste, posiadają ogrzewanie i klimatyzację, a w niektórych można nawet znaleść komputer z mointorem czułym na dotyk, zamontowany przed oczami klienta, to jest na ściance dzielącej. Taki komputer to szybki dostęp do informacji, co i gdzie się w mieście dzieje, gdzie warto być i, co najważniejsze, jak tam dotrzeć.
Warto wiedzieć, że nad jakością usług taksówkarskich w naszym mieście czuwa urząd konsumencki The Department of Consumer Services. Licencje dla taksówkarzy są wydawane po zdaniu przez nich rygorystycznego egzaminu. Wszystko po to abyśmy my, mieszkańcy Chicago, otrzymali profesjonalną, bezpieczną i uprzejmą jazdę.
Ale właśnie, tak jak kierowcy są zobowiązani do udzielenia serwisu na poziomie, tak i my klienci powinniśmy zrobić wszystko, aby podróż upłynęła bez zastrzeżeń i w przyjemnej atmosferze. Właściwie to istnieją prawne ustalenia regulujące relacje pomiędzy pasażerem a kierowcą.
Można zawołać taksówkę z ulicy machając na nią wyraźnie ręką, tak aby kierowca nas widział. Łatwiej jednak jest zadzwonić do jednej z wielu kampanii i zamówić z dojazdem pod wskazany adres.
Kiedy wołamy taksówkę z ulicy, kierowca nie może nam odmówić usługi ze względu na nasz wygląd, kolor skóry, narodowość czy strój. Zresztą nie może nie zatrzymać się po żadnym względem, chyba że ma włączony znak "Not for Hire".
Taksówki z licencją z Chicago mogą zabrać swoich pasażerow wszędzie w obrębie miasta, jak i na przedmieścia.
Taksówki z innych miast nie mają obowiązku zabierania klientów.
Lotniska Midway i O"Hare mają odrębne, tylko im przypisane kampanie, oraz instytucję "startera", który pomaga znaleść taksówkę, przywołać ją telefonicznie, lub odpowiedzieć na wszelakie pytania na temat transportu z lotniska.
Kiedy już wsiądziemy do taksówki, natychmiast podajemy taksówkarzowi dokładny adres, pod jaki planujemy się udać, a w przypadku jego nieznajomości, wytyczne, dokąd ma jechać. Kierowca musi jechać według wskazań klienta, to znaczy nie wydłużać niepotrzebnie trasy, jednak czasem warto zdać się na jego doświadczenie, bo może znać skróty przydatne, jeśli się spieszymy, może też wiedzieć o istniejących w mieście korkach, w których nikt nie lubi stać.
Podczas jazdy, dla własnego bezpieczeństwa warto zwrócić uwagę na licencję szofera, która powinna znajdować się w ochronnej folii, po prawej stronie, na szybie dzielącej. Warto zapamiętać nazwę kampanii, z jakiej pochodzi samochód, i jeśli już nie egzotyczne imię taksówkarza, to chociaż numer taksówki. Wspominam o tym nie ze względu na niebezpiecznych kierowców, chociaż przecież nigdy nie wiadomo, czy siedzący za kółkiem nie jest szaleńcem, ale przecież możemy coś zgubić, nieopatrznie zostawić w taksówce. Czasami będzie to parasol, ale może to również być portfel. Mój znajomy zostawił w bagażniku taksówki nowy rower i numerów nie zapamiętał. Po jakimś czasie zgubę odzyskał, ale tylko dzięki uprzejmości taksówkarza.
Przyszedł moment rozliczenia. Zawsze byłam ciekawa, za co tak właściwie płacimy? Za czas, czy za kilometry? A może za jedno i drugie? Zagadka została rozwiązana. Już wiem, że suma na liczniku to wynik 1.90$, z jakimi startujemy, plus 1.60$ dodatkowo za każdą przejechaną milę, albo 2$ za każde 6 minut czekania. Jest też 0.50$ opłaty za każdego dodatkowego pasażera w wieku od 12 do 65 lat. Nie ma żadnej opłaty za bagaż, czy w momencie kiedy płacimy kartą kredytową.
No i oczywiście jest jeszcze kwestia napiwków. Tak się przyjęło, że do dobrego tonu należy zostawianie napiwków wszędzie, gdzie się da. A ilu jest żyjących z tego precedensu. W restauracji zostawiamy co najmniej 15% od wysokości rachunku. Wiadomo, że kelnerzy żyją tylko z tego, co zarobią własnym wdziękiem i profesjonalną obsługą. Napiwki zostawia się w barach: dolar od drinka to standard. No i w hotelach: pokojówce i boyowi. Słowem wszędzie. Również w taksówce. Oczywiście jeśli nie chcemy nie musimy, nikt nas przecież pod pistoletem nie trzyma. Jednak czyż nie jest miło dawać. Przecież taki taksówkarz, czy to upał czy to mróz, a on jeździ, siedzi w pozycji embrionalnej, hoduje sobie choroby kręgosłupa. Tylko znowu kwestia: ile? Zaryzykuję dolara przy rachunku do 10$, a potem w zależności od tego, ilu nas w taksówce jedzie 1$ co 5$ na liczniku.
Jeszcze tak na zakończenie chciałam dodać, że jako dziecko z niecierpliwością czekałam na przezabawny serial telewizyjny "Zmiennicy", a sama spowodowałam kilka wypadków samochodowych, co chyba tłumaczy moje zamiłowanie do podróży taksówką.
Szerokiej drogi.