Lojalność - (wg Słownika Wyrazów Obcych Wł. Kopalińskiego) to uczciwość, prawość, wierność, rzetelność w stosunkach z ludźmi.
Etyka - to ogół norm i zasad postępowania obowiązujących w danej epoce i środowisku.
Każdy bodaj człowiek żyje według jakiegoś "dekalogu". Swojego, prywatnego, osobistego. Często zdaje się nam, że te osobnicze zbiory praw takie same albo, przynajmniej w większości, podobne. Ot, takie zwyczajne, ludzkie.
Otóż nie!
Skoro etyka to zasady i normy obowiązujące w danej epoce i środowisku, to czy oznacza to, że w czasach istnienia na przykład III Rzeszy Adolfa Hitlera, naziści postępowali etycznie?
Czy apartheid, mający na celu utrzymanie supremacji Europejczyków, jest etyczny?
Czy nawracanie i zabijanie "niewiernych" w imię Boga było etyczne?
Dość przykładów z historii tego chyba nie najlepszego ze światów.
Dziś. Wszystko to, co dzieje się teraz, blisko nas, może nawet bardzo blisko - w naszych domach, rodzinach, w pracy…
Czy to jest etyczne?
Pewnie tak.
W imię wyższych racji (tylko wyższych od czego? Od miłości, szacunku, przyjaźni, tolerancji, lojalności…), może w imię kiełkującego w nas małego Adolfa, takiego domowego czy służbowego fuhrerka, może w imię supremacji białych, kolorowych, zdrowych, łysych, zorientowanych bardziej w prawo lub w lewo, a może w imię Boga - tak lubimy "podstawiać nogę", uderzać zza węgła, knuć intrygi, obmawiać, wchodzić nieproszeni w cudze życie, często w brudnych buciorach, piąć się na coraz wygodniejsze stołki po głowach, a czasami i trupach innych (często, jeszcze niedawno, przyjaciół)…
Jakże pasuje tu parafraza kwestii wygłoszonej przez Franza w filmie "Psy" W. Pasikowskiego: - dla kogo czy też czego teraz miauczysz, kotku?
W domu słyszałam zawsze, że zasada "oko za oko, ząb za ząb" jest nieetyczna. Ludzie mają rozum po to, żeby myśleć, i ducha po to, żeby czuć i współodczuwać. I że należy żyć tak, żeby nie krzywdzić i nie dawać się krzywdzić; że miłość, przyjaźń, lojalność, uczciwość - to są wartości ogólnoludzkie, pierwsze przed wszystkim.
Tylko dlaczego słychać zewsząd (w takiej bądź złagodzonej, bardziej cywilizowanej, formie):
ŚMIERĆ FRAJEROM!
Jakie to budujące, że znam lekarzy, dla których pacjent jest człowiekiem z wrzodem na dwunastnicy - a nie wrzodem samym w sobie
Prawników, dla których klient jest człowiekiem z określonymi problemami do rozwiązania - a nie maszynką do robienia pieniędzy.
Dziennikarzy, dla których człowiek i sprawa jest człowiekiem i sprawą do przedstawienia - a nie plasteliną, z której należy ulepić coś na swoją chwałę.
Nauczycieli - pedagogów, dla których uczeń jest człowiekiem, którego należy nauczyć, przekazać mu w najlepszy z możliwych sposób posiadaną wiedzę - a nie masą, w którą należy wtłoczyć określoną ilość, niekoniecznie jakość, wiadomości.
Księży, dla których ewentualny wierny jest człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu - a nie kolejną ogłupiałą owieczką, dającą na tacę i poprawiającą statystykę ku chwale plebani.
Rodziców, dla których dziecko jest celem samym w sobie, obiektem do kochania - a nie tylko środkiem do zaspokojenia instynktu.
Eh! A wszystko można byłoby sprowadzić do jednej, prostej, ogólnoludzkiej zasady:
Nie czyń drugiemu,
co jemu niemiłe
O, naturo ludzka, gdybyż to było takie proste… prawda? - drodzy bracia i siostry w Chrystusie, ale i w szowinizmie, zazdrości, zawiści, nietolerancji, nielojalności, głupocie, etc…
- Czasami nie chce mi się z nami-ludźmi gadać…