K iedy na Boże Narodzenie kilka lat temu, dostaliśmy w prezencie nasze pierwsze dziecko, jedyną bożonarodzeniową dekoracją nie umeblowanego domu była zdobyta w ostatniej chwili choinka, podarowana przez sprzątaczy placu Home Depot. To duże zaniedbanie w kraju, w którym Boże Narodzenie rozpoczyna się zaraz po ostygnięciu indyka, a już w połowie października wystawia się dekoracje świąteczne.
N ie zauważyliśmy nawet jak Boże Narodzenie stało się jednym z wielu wielowyznaniowych i zupełnie zwyczajowych celebracji. Przebrało się za politycznie poprawne. Proletariacko brata się z Hanukkah czy Kwanzaa. Pokornieje zmieniając nazwę na nienacechowane religijnie święta. Wprawdzie popularna piosenka, z której usunięto słowo "Christmas" zastępując je ogólnikowo brzmiącym "holidays" traci rytm, ale z pewnością przyciągnie większą liczbę klientów. Już nawet składanie życzeń bożonarodzeniowych brzmi jak obelga rodem z ciemnogrodu; bo wszyscy życzą już tylko wesołych świąt.
Politycznie zdegradowane Boże Narodzenie oznacza niewiele więcej jak tylko skomercjalizowaną symbolikę świątecznych zakupów, dobroczynności, dekorowania, czy przyjęć. Nikogo bowiem nie drażni wyzuty ze świętości Santa, oświetlone już od początku listopada domy czy też zwielokrotniona sprzedaż świątecznego kiczu. Ci bardziej skonfundowani utożsamiają już nawet atmosferę świąteczną z satysfakcją z powodu nabycia wyprzedawanych dóbr. Jak ci, którzy ustawiając się
w wielogodzinnych kolejkach w dzień po Thanksgiving, by ubrani w piżamy rzucić się na okazyjne przeceny.
B oże Narodzenie, jak każda inna okazja, stało się świetnie funkcjonującym
biznesem. W amoku zakupów i przygotowań gubi się jego religijny charakter. Chodzącym do kościoła też trzeba o tym przypomnieć. Atrakcyjnie wydane przez
kościół broszury, jak podręczniki do nauki komputera dla niewtajemniczonych, tłumaczą odwieczne prawdy, o których już dzisiaj nikt nie pamięta.
M agia natomiast jest powszechnie dostępna. Można ją kupić za cenę kilkunastu bombek i kilku prezentów, co w połączeniu z dobrym winem i muzyką w tle zagwarantuje nam intensywne doznania zmysłowe.
Wtedy, przed laty, za dekoracje starczyły nam kwiaty w szpitalnym holu, a świąteczny obiad zjedliśmy w pobliskiej kafejce. Zimna ryba wigilijna stawała
w gardle i drażniła nas radosna retoryka świątecznego kazania. Wracając z oddziału intensywnej terapii noworodków, nie wierzyliśmy w żadną dobrą nowinę. Ale została nam ona podarowana. Żebyśmy mogli zrozumieć Boże Narodzenie.
EZ