----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

31 grudnia 2005

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Kawiarnie są częścią krajobrazu wielu miast. Nie można sobie bez nich wyobrazić najpiękniejszych metropolii Europy. W Polsce istnieje wręcz kultura kawiarniana. Przy kawie spotykamy się by omówić interesy, poplotkować, poczytać gazetę czy wypalić papierosa. Kawiarnie są przystankiem w biegu dnia. Otwarte o każdej porze, niezobowiązujące do większej konsumpcji. Mało kto wie, że pierwszą wiedeńską kawiarnię założył w 1683 roku Polak, Jerzy Kulczycki. Było to oczywiście następstwem pokonania Turków przez Jana III Sobieskiego, bo ci, uciekając w popłochu, zostawili za sobą worki pełne aromatycznej kawy. W Polsce kawiarnie rozpowszechniły się na początku XIX wieku. Szczególnie te warszawskie i krakowskie odegrały ważną rolę, pełniąc funkcję salonów literackich, do których niemal co wieczór przychodzili uczeni i artyści. Później życie kawiarniane stało się nieodłącznym elementem egzystencji studentów, literatów, malarzy czy dziennikarzy.

"Żeby się coś działo,

żeby się ruszało ..."

W Chicago kawy można napić się wszędzie, ale brakuje temu miastu właśnie kafejek z prawdziwego zdarzenia. Miejsc, do których można wejść z nadzieją, że oprócz kawy, i to w porcelanowej filiżance oraz napoleonki podanej na talerzyku, czeka tam jeszcze coś innego, ekscytującego, tajemniczego, a może po prostu mile spędzony czas.

Takie miejsca zaczynają jednak powstawać. Najwidoczniej jest na nie zapotrzebowanie. Niektóre z nich to wiedeński Julius Meinl Cafe przy 3601 N. Southport Avenue, awangardowy Filter przy Milwaukee i North, czekoladowy raj w Ghirardelli na Michigan Ave, czy rozprzestrzeniająca się Argo Tea Cafe.

Okazuje się, że i Polacy w Chicago wpisują się w kafejkowy nurt. Przez pewnien czas można było zaobserwować swoiste zjawisko kulturalno - kawiarniane na polonijnej scenie. Chyba najbardziej uwidoczniło się ono kilka miesięcy temu, w momencie wystawienia przez aktora Jacka Zawadzkiego sztuki Wieniedikta Jerofiejewa "Moskwa-Pietuszki" w trzech różnych miejscach. Trzy kawiarnie. Wszystkie prowadzone przez Polaków. Wszystkie, przynajmniej wtedy, z aspiracjami artystycznymi. Postanowiłam pójść tym tropem i zobaczyć, co się kryje za tymi nazwami.

Art Gallery Kafe

Art Gallery Kafe (1907 N. Milwaukee, www.artgallerykafe.com, znajduje się zaraz naprzeciwko przystanku Western Blue Line. Prawie zawsze można w niej zastać właściciela kawiarni Wiesława Gogacza i jego wpółpracownicę Agnieszkę Haruzę. Wiesław Gogacz, pykając fajkę, od razu zaproponował przejście na ty. Zapytałam więc Wiecha, jak się tutaj znalazł.

"To miejsce, nawet pod tą samą nazwą, istnieje od 3 lat. Przede mną była tutaj para Azjatów. Chcieli stworzyć ekologiczną kawiarnię. Kładli nacisk na ekologię, na zdrowe odżywianie. Było tutaj kilkanaście pojemników na śmieci. Trzeba przyznać, że to ciekawy pomysł, niestety niepraktyczny. Okolica, w której znajduje się Art Gallery Kafe, należy do tych rozwijających się. Trzy lata temu nie była ona jeszcze w takim stopniu zmieniona jak teraz, i oni po prostu nie wytrzymali finansowo. Dowiedziałem się, że to miejsce jest na sprzedaż. Zobaczyłem, że jest ładne, w sensie biznesowym rozwojowe. Milwaukee i Western jest tym skrzyżowaniem, ku któremu zmierza downtown. Ludzie przyjeżdżają specjalnie na Milwaukee i Damen. I tak będzie, jestem przekonany, na Milwaukee i Western. My jesteśmy tutaj taką czerwoną latarnią, w dobrym tego słowa znaczeniu.

Po raz pierwszy otworzyliśmy swoje podwoje dwa lata temu, 14 lutego, w Walentynki. Zagryzając pazury, trzymając się, mimo że nie jest łatwo prowadzić ten biznes, ponieważ wciąż brakuje klientów.

Od początku staramy się, żeby to miejsce kojarzyło się z najlepszą kawą w mieście, z największym wyborem herbat. Mamy 33 gatunki herbat, które jeszcze można pomieszać i wtedy tych mutacji będą tysiące. Można u nas także coś zjeść. Serwujemy tradycyjne polskie pierogi, barszcz, zupy, bigos, amerykańskie śniadania, kanapki, bajgle. Staramy się, by było u nas przytulnie, spokojnie, żeby ci którzy nas odwiedzają znaleźli ciszę do odrabiania lekcji. Jest to też kawiarnia internetowa, wi-fi".

A skąd pomysł na biznes przynoszący tak małe zyski?

"Zawsze marzyłem o swoim miejscu. Działam w Związku Przyjaciół Trójmiasta Neptun i zazwyczaj nie mieliśmy gdzie się podziać. Podobnie było, jak chcieliśmy się spotkać z przyjaciółmi. Tutaj przyjeżdżam z przyjemnością, mimo że czasem trzeba wstać o 5 rano albo zostać do późna w nocy. Pomagają mi Ewa Uszpolewicz, Wojtek Sawa, Krzysztof Babiracki. Wspólnie tworzymy tę atmosferę i dlatego to lubię.

Natomiast sfera finansowa... No cóż, jeśli będzie więcej stałych bywalców, to kawiarnia się utrzyma. Ja nie zrobiłem tego kroku, żeby tu się dorobić fortuny. Ja już nie liczę na wielki sukces finansowy, chyba że wygram na loterii. Mamy reklamę w "Reader", mamy ulotki, ale najlepsza formą promocji są ludzie, stąd nasza aktywność kulturalna".

Ta aktywność kulturalna ma zauważalny wpływ na polską społeczność w Chicago.

"No właśnie. Część moich znajomych mi wytyka, że ja się uparłem na tę Polonię. Mimo że jestem daleko od tradycyjnych skupisk, bo Jackowo podumiera, ludzie przenoszą się na zachód czy na przedmieścia. Wobec tego okolice Milwaukee i Western są trochę odległe, ale trójkąt Division, Ashland i Milwaukee jest przecież typowo polonijny.

Dla mnie profil artystyczny jest bardzo ważny, stąd zawsze w Art Gallery Kafe znajdują się, moim zdaniem interesujące, prace plastyczne, malarstwo, grafika, fotografia. Bardzo mi pomaga Krzysztof Babiracki, który sam jest znakomitym artystą. to on właśnie zaaranżował to wnętrze. Dba o domowo-klubową atmosferę, więc stąd stare meble, kanapy.

Oprócz tego recitale, koncerty, muzyka. Funkcjonuje już nawet takie pojęcie jak Scena przy Art Gallery Kafe, bo mieliśmy kilka przedstawień. Chyba najmocniejszym akcentem była "Moskwa - Pietuszki" w wykonaniu Jacka Zawadzkiego, który jeździ z tym przedstawieniem po świecie od kilku lat. Był tu recital Andrzeja Słabiaka. Znakomita Lidia Rozmus, która pisze haiku, miała swoją prezentację. Także ja uparcie zapraszam Polonię.

Są również i amerykańscy twórcy. Plastycy, muzycy. My mamy sprzęt, więc ktokolwiek uprawia jakąkolwiek działalność artystyczną, jest tutaj bardzo mile widziany. Mamy już nawet własne, stale spotykające się u nas grupy zainteresowań. We wtorki przychodzą młode dziewczyny i spijając naszą kawę czy herbatę... robią na drutach. Grupa czwartkowa przychodzi zawsze nieco później, specjalnie dla nich zostajemy nawet dłużej otwarci. Siedzą, dyskutują na sobie bliskie tematy, piją czy jedzą.

Pragnąłbym, żeby jakiekolwiek polskie grupy zainteresowań też sobie galeryjkę zaadoptowały. Jesteśmy otwarci na brydżystów, szachistów, filatelistów, podróżników, kinomanów, osoby samotne etc. Mieliśmy spotkania z obieżyświatem Andrzejem Kulką i żeglarzem Andrzejem Piotrowskim. Bartek Zieliński, który tak pięknie realizował się w Coffee on Milwaukee, ma u mnie swoje miejsce. Będzie prowadził poniedziałkowe wieczorki muzyczne".

Wygląda na to, że pomysł wypalił, a czy spełniło się marzenie?

"Samo parzenie kawy mnie osobiście nie interesuje. Dla mnie radością i zaszczytem są spotkania z artystami. Chciałbym, żeby moja kawiarenka była przede wszystkim kojarzona z miejscem artystycznym. W ten sposób ja realizuję swoje potrzeby kulturalne.

Realizowanie siebie, spotkania z ciekawymi ludźmi, miła atmosfera i kawa. A tej kawy dobrze by było sprzedać tyle by się utrzymać - i to by było spełnienie mego marzenia. Gdybym miał duże pieniądze, wgrał na loterii, otworzyłbym sieć Art Gallery Kafe.

Coffee on Milwaukee

Wiecho wspomniał Coffee on Milwaukee (1046 N. Milwaukee) i jej byłego już menedżera Bartka Zielińskiego. Bartek pracował w kawiarni od początku jej założenia w styczniu ubiegłego roku. Właściwie, choć nie był właścicielem, traktował to miejsce jak własne dziecko. Troszczył się o nie, dbał o jego dobre imię. Inwestował swój czas i pomysły. Sam mówi: "Początkowo organizowałem wystawy malarskie i fotograficzne. Z czasem kafejka miała stałe punkty rozrywkowe, "open mic" i wieczór poetycki. Raz w miesiącu odbywały się wernisaże. Były imprezy muzyczne, scena teatralna".

Przez chwilę miało się wrażenie, że powstała pewna więź na trasie Milwaukee, linia łącząca Art Gallery Kafe z Coffee on Milwaukee.

"Wystąpił Jacek Zawadzki ze swoim spektaklem. Wydawało się, że ta kawiarnia będzie się rozwijać pod względem artystycznym i stanie się dla Polonii ważnym miejscem. Tak się nie stało." W listopadzie Bartek Zieliński stracił pracę. Podobno ktoś inny zarządza teraz kawiarnią, która dalej serwuje kawę, herbatę, ciasto i lody. Brakuje tam jednak tej szczypty kultury, która sprawiła, że miejsce zostało zauważone. Starałam się skontaktować z właścicielem Romanem Kowalczykiem i z nowym menedżerem, niestety, choć dzwoniłam wiele razy, nie mogłam ich zastać; choć zostawiłam numer telefonu, nikt nie oddzwonił. Postanowiłam się tam przejść. Owszem kawa i pączki dalej obecne, jest kanapa i barowe stoliki. Można coś zjeść, napić się kawy, podłączyć swój laptop do internetu. Miejsce, jakich wiele. Natomiast poczynania Bartka będziemy śledzić troszeczkę dalej na północ, wciąż na Milwaukee. Kto wie, być może życie kulturalne w Coffee on Milwaukee odrodzi się jak Feniks z popiołów, a kawiarnia pozostanie jednym z kątów trójkąta.

Cafe Mud

W zgoła odmiennej części miasta, a właściwie już poza nim, spotykam się z właścicielem Café Mud (1936 Maple Ave., Evanston, www.cafemud.blogspot.com). Evanston studentami i Northwestern University stoi. To miasto choć stare, dzięki swoim mieszkańcom pozostaje wiecznie młode. Pełnią życia tętni również, szczególnie w godzinach wieczornych, kawiarnia Arystarcha Kirscha. Powstała półtora roku temu i nazywa się Mud. Dlaczego Mud? Dlatego, że Aryst uwielbia słuchać niejakiego Mckinley"a Morganfield"a - znanego powszechnie jako Muddy Waters - słynnego chicagowskiego bluesmana.

Trafiłam do Cafe Mud nie przez przypadek, i nie przez przypadek postanowiłam zaliczyć ją do "trójkąta kawiarnianego". Wyżej wspomniane czynniki, "Moskwa-Pietuszki" i fakt, że Aryst jest Polakiem, były motorem ciągu przyczynowo- skutkowego.

Miejsce wyjątkowo przyjazne wszelkim zjawiskom artystycznym, jasne ściany dla plastyków, mały podest z pianinem służy jako scena. Półka zapełniona książkami, szachami i innymi grami, z pewnością jest często odwiedzana. Estetycznie wszystko dopięte na ostatni guzik, w tle słychać jazz, a w powietrzu unosi się zapach świeżo parzonej kawy.

Tymczasem właściciel zagadnięty o polonijną scenę kulturalną odpowiada:

"Moja kawiarnia nie jest polska, ani nie polska. Czterdzieści procent naszych klientów to obcokrajowcy studiujący tutaj. Jest garstka Polaków na uniwersytecie. Ujawniło się osiem, dziesięć osób. Ja nie siedzę w polonijnym świecie, który jest dość oddalony geograficznie. Czasami tam bywam, ale rzadko".

Jednak dalej upieram się przy swoim i kwalifikuję Cafe Mud jako polskie miejsce w Evanston. A jak pan się tutaj znalazł?

"Chcieliśmy otworzyć coś blisko któregoś z uniwersytetów, bo studenci to najlepsza klientela. Szukaliśmy koło DePaul, Loyoli. Tutaj znalazło się miejsce, które w końcu udało nam się zdobyć. Na razie kawiarnia jest mało dochodowa, ale z czasem będziemy mieli licencję na alkohol i być może przekształcimy się w klub. Jeśli chodzi o jakieś problemy związane z biznesem, to nie było to nic, czego bym się nie spodziewał. Poza tym planujemy zmiany, bo to są dopiero początki naszej działalności. Bardzo powoli, ale jednak zmierzamy w stronę klubu".

A jak przyciągacie ludzi do siebie?

"Rozwieszamy plakaty, ulotki, ogłaszamy się w studenckim radiu, sponsorujemy wydarzenia uniwersyteckie. Mamy wielu stałych klientów, którzy przyprowadzają swoich znajomych".

Co się dzieje w Cafe Mud?

"Organizujemy wiele koncertów. Gramy jazz, folk, blues, muzykę eksperymentalną. Inne formy to czytanie poezji, spektakle, plastyka. Właśnie teraz na ścianach wiszą maski wykonane przez naszego klienta, znanego rosyjskiego poetę, Ra-faela Levchina. Kto wie, czy nie przyszłego noblistę. Mamy ludzi, którzy przychodzą tu nałogowo. Nasz inny gość, profesor ekonomii z Tel Awiwu, też pewnie przyszły noblista, ogromny smakosz kawy, na swojej stronie internetowej ma spis 50 najlepszych kawiarni na świecie i nas również na tej liście umieścił.

Moja kawiarnia jest nastawiona na wydarzenia artystyczne. Artyści sami się zgłaszają, przedstawiają swoją ofertę, a my sprawdzamy, czy pasuje do naszego profilu."

Jeśli jakiś polonijny artysta się do pana zwróci, czy udostępni mu pan swoją scenę?

"Naturalnie. Jeśli miałby coś dobrego do zaproponowania, dlaczego nie".

Marzenia?

"Chciałbym, żeby się coś działo, żeby się ruszało. By byli ludzie. To co zamierzaliśmy, już osiągnęliśmy".

tekst Izabela Głuszak

zdjęcia Victor Studio

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor