----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

09 lutego 2006

Udostępnij znajomym:

Kiedy czytałam swoje wiersze w Chicago

W Polsce o tej samej godzinie wszystkie gołębie wyległy na dach

Czy słuchały na tej podniebnej antenie?

Wydostały się gwałtownie z klatek

I zamarły

Na kikutach zawalonego dachu

brodawczaki, garłacze, latawce, turkoty,

perukarze, mewki, pawiki,

błyskotki szafirowe

Wypatrują

Swoich amatorów

Oddają się żałobie

Nie były zwiastunem tragedii

Słowo nie zagruchotało

To tylko dach gruchnął

Nad gołębiami

Ciężki od białości

Kiedy w tym samym czasie czytałam wiersze

O Biesłanie

O cierpieniach mojej wyobraźni

Poezja zawsze się spóźnia jak paryska dziewczyna na obcasach

Przylatuje na miejsce tragedii po fakcie

Kiedy już zamarł krzyk zmiażdżonych kończyn serc co gorlą

Poezja zawsze się spóźnia

Jest jak gołąb co ugrzązł w materii

Nie powrócił do Arki

Jest modlitwą

Co ocala

Siebie tylko

I odbiela

Ornitolodzy z Harwardu doszli do wniosku, że gołąb to mistrz w sztuce przetrwania

Dzięki białym piórom

Staje się niewidoczny

Jak niewidoczni nagle stali się Ci ludzie

Poezja się spóźnia

I zostaje

Z tyłu

Trwogą

potargany pokój

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor