----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 sierpnia 2006

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Wielokrotnie powtarzałem: miniaturyzacja najlepiej sprawdza się w elektronice, ale niestety nie w kynologii! Byłoby jednak wielką niesprawiedliwością gdybym zakończył opisywanie "psów- miniaturek" już w tym miejscu. Nie ma psów, które charakteryzowałyby się tylko wadami, tak jak i nie ma psów - ideałów. Dlatego z posiadania psa o miniaturowych rozmiarach płyną także liczne zalety w myśl jeszcze jednej lansowanej przeze mnie reguły: - Im mniejszy pies - tym mniejszy problem!

Istotnie, koszt utrzymania malutkiego psiaka jest znacznie niższy. Dotyczy to nie tylko jedzenia, ale także kosztów leczenia, smyczy, miski itd. W trakcie podróży z takim zwierzęciem łatwiej znaleźć pokój w hotelu albo motelu oraz miejsce w samolocie. W razie pogonienia listonosza przez naszego ulubieńca, zostaniemy w najgorszym razie zrugani, lecz następne spotkanie odbędzie się znów przy naszej skrzynce na listy, a nie w sądzie. Przy próbie ucieczki "miniaturka" nie przeskoczy płotu a w domu, nie pogryzie "na wióry" nóg zabytkowego regału. Potrafi warknąć i pokazać zęby teściowej z wdziękiem niewiele mniejszym od dobermana, choć może ich długość będzie nieco mniej przekonywująca. Czesanie będzie trwało 2, a nie 20 minut dziennie, a liczba znalezionych włosów na podłodze i dywanach nieporównywalna z tą od labradora lub owczarka niemieckiego naszych sąsiadów. Przewożenie miniaturek nie wymaga posiadania sports utility, kombi ani minivana. Miniaturka zadowoli się 15-30 minutowym spacerem, zaś resztę energii spali biegając po domu.

Historycznie "miniaturki" były ulubieńcami dam, znacznie rzadziej znajdując uznanie w oczach mężczyzn i sytuacja taka generalnie istnieje do dziś. Miniaturowym pieskom często brakuje pewności siebie, która cechuje rasy większe. Jako jedyna grupa psów były hodowane wyłącznie do celów towarzyskich, a nie, jak ich więksi kuzyni, do jakiejkolwiek pracy, co odzwierciedla anglosaska nazwa grupy toy dogs (psy-zabawki). Powyższy fakt wyjaśnia problemy w charakterach wielu miniaturek. Jeśli pies jest bojaźliwy, nadpobudliwy lub posiada poważne wady w anatomii, zwyczajnie nie nadaje się do wykonywania pracy. Jeśli natomiast ma służyć wyłącznie do noszenia na ręku i głaskania, to granice tolerancji hodowców mogą niestety (choć absolutnie nie powinny) być znacznie wyższe.

Z moich obserwacji wynika jednak, że większość ewentualnych problemów z zachowaniami miniaturowych ras nie jest dziedzicznych, lecz spowodowanych przez ich właścicieli. Nigdy nie zapomnę sytuacji z czerwca 1999 podczas Światowej Wystawy Psów w Mexico City:

Wraz z grupą przyjaciół jedliśmy kolację w restauracji na dachu ośmio-piętrowego hotelu, obok basenu oraz otaczającego go klombu z trawą, umiejscowionego obok stolików na wysokości oczu jedzących gości. W momencie kiedy właśnie usiłowałem włożyć widelec do ust, w odległości niespełna metra od mojej twarzy ujrzałem pieska rasy Chihuahua w przysiadzie z podniesionym ogonem spod którego po chwili wypadły dwie kupy. Kiedy zbulwersowany spojrzałem na stojącą obok właścicielkę, ta jakby nigdy nic odparła: - "że przecież nie powinienem się denerwować, gdyż on taki maleńki". Skarga złożona w recepcji nie zmieniła faktu, że cała kolacja była już nieodwracalnie popsuta. Właścicielka Chihuahua zamiast wyprowadzić go na trawnik przed hotelem, puszczała go na trawę w kwietniku obok stołów restauracji, która znajdowała się piętro nad jej pokojem.

Myślę, że ten dość drastyczny przykład jest trafny. Nasze wyobrażenie o psach-miniaturkach zostaje zepsute przez zachowanie się ich właścicieli, często powodowanych dewocją w stosunku do swoich czworonogów. Nagminnie, "miniaturki" są uczone załatwiania się w domu. Przytłaczająca ich większość jest uczona nawet najbardziej podstawowych zasad wychowania nie mówiąc już o regularnych treningach. Podczas moich 30 lat nauczania posłuszeństwa klientów z psami miniaturkami mógłbym wyliczyć na palcach dwu rąk. Wiele malutkich piesków przejawia agresję, gdyż pan lub jeszcze częściej pani, nie zadała sobie trudu szarpnięcia smyczą, czy choćby korekty werbalnej celem ukarania pupila w momencie takich zachowań. Analogicznie, w przypadku ciągłego szczekania, nikt z domowników nie próbuje tego ukrócić. Właściciele na ogół uważają, że bardzo mały wzrost psa automatycznie nadaje mu jakiś szczególny, uprzywilejowany status w świecie. W rezultacie takiego podejścia, wizja psów miniaturowych w oczach przeciętnego obywatela jest całkiem niesprawiedliwie negatywna, podobnie jak w przypadku opisanych w poprzednim numerze "Monitora" Pit Bulli.

Tymczasem wbrew powszechnemu mniemaniu są to psy o potencjałach nie mniejszych od ich większych kuzynów. Posiadając taki sam doskonały węch, słuch i umysł, uczą się wcale nie gorzej. Często wykazują instynkt obronny, choć wiele z powodu maleńkiego wzrostu i mizernej wagi zginęło podczas jego demonstracji. Są równie czyste i absolutnie nie widzę powodu, aby zmuszać je do załatwiania się w domu na podobieństwo kotów. To lenistwo właściciela, a nie potrzeby psa powodują taką dewiacyjną sytuację. Termin "psy pokojowe" nie oznacza, że nigdy nie powinny pokoju opuszczać. Potrzebują ruchu i spaceru tak jak wszystkie inne psy, choć może w nieco mniejszym wymiarze czasowym.

Ogromna zaletą "miniaturek" jest ich długowieczność. Często żyją ponad 15 lat co jest prawdziwą rzadkością wśród większych ras. Psy-zabawki nie nadają się zupełnie do domu z małymi dziećmi! Upadek dziecka na takiego psiaka spowoduje śmierć tego ostatniego lub co najmniej poważne złamanie. Ich brak pewności siebie oraz wysoce pobudliwy charakter nie czyni ich niezawodnymi w kontaktach z dziećmi. Większość szanujących się hodowców po prostu odmówi sprzedaży szczenięcia osobom z małymi dziećmi.

"Miniaturki" z mniejszymi potrzebami spaceru są idealnym wyborem dla osób starszych, posiadających zarazem większą cierpliwość.

Codziennie podziwiam przez okno widok dwu spacerujących Papillonów. Oba pieski są starannie wychowane, co dostrzegłem obserwując ich idealne chodzenie przy lewych nogach właścicieli. Są także w doskonałej formie fizycznej. Przypominają mi pięknego Ch Loteki Supernatural Being, zwycięzcę Wystawy Światowej w 1998 oraz Westminster Show 1999. Ich obraz, zamiast innych otyłych i niewychowanych psów moich sąsiadów, regularnie poprawia moje samopoczucie.

Równocześnie zadaję sobie pytanie:

- Dlaczego tak niewiele miniaturowych piesków ma tak wspaniałych właścicieli?

George C. Urbański

jest specjalistą w dziedzinie kynologii

oraz hodowcą psów. Publikuje artykuły

w magazynach kynologicznych w wielu

krajach. Zajmuje się szkoleniem psów

i konsultacjami.

Tel. (847) 885 7946

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor