"Bo co to jest prawda, proszę pana?
Prawda to jest to, co my przeżyliśmy, a nie to,
co nam ktoś po latach na ten temat powie."
[Gottland, s.122]
Dlaczego czytając reportaże Mariusza Szczygła z nieistniejącej już Czechosłowacji nie możemy pozbyć się wrażenie, że mamy do czynienia z fikcją literacką, kreacją pisarską mieszczącą się gdzieś na granicy przenikania się realizmu i magii, a nie z reporterskim opisem rzeczywistości?
Czy ma na to wpływ lektura tekstów Hrabala, Pavela, Fuksa, czy wielu innych znakomitych czeskich twórców, u których stylistyka reportażu czy nawet dokumentu rozmywa się w specyficznej i trudnej do zdefiniowania atmosferze magii, absurdu i nierealności?
A może Szczygieł nie napisał zbioru reportaży zatytułowanego "Gottland" tylko powieść, albo zbiór opowiadań magicznych pod tym samym tytułem i bawi się z nami konwencjami literackimi?
Okazuje się, jak zawsze, że wszystko jest możliwe i każde z tych domniemań jest w jakiś sposób uzasadnione.
Wielcy literatury czeskiej wyznaczyli swoiste koleiny interpretacyjne tekstów dotyczących tego, co działo się w ich kraju. Trudno sobie wyobrazić przecież jakąkolwiek dyskusję o fenomenie Czech bez przytoczenia choćby tylko pobieżnie tego, co o nich pisał i mówił na przykład Bohumil Hrabal.
Trudno też nie zauważyć, że reportaże Szczygła nie spełniają podstawowego wymogu tego gatunku, ponieważ autor prawie nigdy nie bierze w opisywanych zdarzeniach bezpośredniego udziału. Reportaż przecież to z definicji "gatunek dziennikarsko-literacki obejmujący utwory będące sprawozdaniami z wydarzeń, które autor bezpośrednio obserwował lub w których uczestniczył." [Wikipedia] Mamy więc w przypadku "Gottlandu" do czynienia z bardzo skutecznym chwytem literackim, dzięki któremu autor zyskuje to niezwykłe wrażenie autentyczności i dokumentalnej wiarygodności opisywanych faktów przy jednoczesnym korzystaniu z możliwości jakie daje tekstowi budowanie jego znaczeń w oparciu o zdarzenia możliwe albo prawdopodobne czyli fikcjonalne.
Autor "Gottlandu" daje czytelnikowi tekst, który można by zdefiniować gatunkowo jako powieść czy opowiadanie reportażowe, które poprzez kreację fikcji powieściowej dążą do stworzenia wrażenia dokumentalnej relacji o jakichś wydarzeniach, środowisku czy procesie historycznym. Niestety nawet ta definicja nie jest do końca "kompatybilna" z tekstem Mariusza Szczygła, który dość zręcznie wymyka się jednoznacznym kwalifikacjom.
Jedno jest pewne. We wszystkich rozdziałach zbioru Szczygła, nie widać ani nie słychać w żaden widoczny sposób obecności autora, co jest niezwykle charakterystyczne dla definicji gatunkowej reportażu, który "jest w swoim założeniu formą dziennikarską przedstawiającą świat i ludzi postrzeganych oczami dziennikarza, ale nie komentowanych przez reportażystę. Prawo do osądu pozostawione jest widzom /słuchaczom/czytelnikom." [wikipedia]
C o albo kogo daje nam do osądu autor "Gottlandu", kraju Karela Gotta, o którego niewiarygodnie dwuznacznej karierze złośliwi mówią, że "wymyka się rozumowi" [s.Gottland, s.156]. Oczywiście ludzi i ich zachowania. Czechów bardziej i mniej znanych, często bardzo popularnych i lubianych, nie tylko zresztą w ich własnym kraju. Ukazując ich perypetie życiowe autor skazuje nas równocześnie na stawianie pytań o granice wolności i kompromisu, znaczenie lojalności, sens patriotyzmu, wartość wiary i zasad, powołanie, samorealizację, kolaborację, strach i śmierć - a wszystko to w kontekście zmagania się człowieka z totalitaryzmem i to bez znaczenia jakiej on byłby proweniencji. "Aktorka Lida Baarova - kobieta, przez którą płakał Goebbels; rzeźbiarz Otakar Szvec - twórca największego pomnika Stalina na kuli ziemskiej, który nim skończył dzieło, postanowił się zabić, autentyczna siostrzenica Franza Kafki, która do dziś żyje w Pradze; piosenkarka Marta Kubiszova, której komunistyczny reżim na 20 lat zabronił śpiewać i skasował nagrania z radiowych archiwów; legendarny producent obuwia Tomáš Bata, który stworzył kontrolowane przez siebie miasto na 10 lat przed pomysłami Orwella; pisarz Eduard Kirchberger, który stworzył siebie na nowo i został Karelem Fabianem oraz wielu innych - to bohaterowie tej książki. Poprzez ich barwne życiorysy Mariusz Szczygieł opowiada o czasach, w jakich przyszło im (i nam) żyć. Opowiada o wygórowanej cenie, jaką musieli zapłacić za pozornie nieważne decyzje, o tragicznym splocie przypadku i przeznaczenia, kształtującym życie całych pokoleń." [gazeta pl]
Amerykańska studentka Joy Bucchanan przebywająca w "Gottlandzie" nie mogła zrozumieć co mają na myśli Czesi określając jakieś wydarzenie jako "kafkárna" albo "švejkárna". Po wielu wywiadach udaje się jej ustalić pewne fakty. Jeśli pierwsze określenie zmierza w objęcia absurdalnej, kafkowskiej grozy, to drugie zaś odsyła do tego, co groteskowe i po szwejkowsku pieczeniarskie. W tych pojęciach zresztą trzeba by szukać tej swoistej specyfiki czeskiego doświadczenia totalitaryzmu, które jest zasadniczo odmienne na przykład od doświadczenia polskiego, choćby w takich kategoriach jak kompromis czy lojalność. W jakiś sposób tę różnicę widać w cytacie dotyczącym książki Radoslava Nenadála: "zdawali sobie sprawę, że fabuła jest wymyślona, jednak - jak ktoś zauważył - było to zmyślenie prawdziwe." [Gottland s.196].
N iezwykle trafnie precyzuje ten czeski fenomen, nie tylko przecież literacki, Agnieszka Holland, absolwentka praskiej szkoły filmowej, która powiedziała swego czasu, iż: " To, co mnie zawsze w czeskim losie pociągało, to nieustanna, dynamiczna, tragiczna i zarazem śmieszna niejednoznaczność." [Agnieszka Holland]
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com
Dom Książki Muzyki i Kawy D & Z
Gottland, Mariusz Szczygieł, wyd. Czarne, 2006, s.237