----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 października 2006

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Resurrection Mary

Fabuły chicagowskich opowieści niesamowitych prowadzą często na cmentarze. Graceland znany jest z mrocznej "Statuy śmierci" i wykutej w kamieniu Inez Clarke - dziewczynki z parasolką, która przepada w burzowe noce. Na Rosehill tajemnica otacza piękny marmurowy posąg młodziutkiej Frances Pearce i jej kilkumiesięcznej córeczki oraz Mauzoleum, gdzie w labiryntowych korytarzach usłyszeć można kroki Richarda Warrena Searsa. Najsłynniejsza jednak - i najbardziej romantyczna - historia związana jest z cmentarzem Resurrection położonym przy ulicy Archer w Justice. Legenda głosi, że prawie od 65 lat pojawia się tam w pobliżu i znika widmo ślicznej blondynki, znanej w miejskiej legendzie jako "Resurrection Mary".

Cmentarz powstał w 1904 roku i stał się miejscem pochówku wielu mieszkających w okolicy polskich imigrantów. Na pokrytych mchem i patyną starych nagrobkach, pod figurami melancholijnych aniołów, krucyfiksami i małymi marmurowymi trumienkami, widnieją inskrypcje: Brodziński, Piasecki, Potocki, Kaczkowska, Mikołajczyk, Wróblewski, Gruszka... Pochowana tam została również Maria Bregovy, młoda Polka (ojciec chyba był Czechem), z którą Resurrection Mary jest często identyfikowana.

Pewnej zimowej nocy roku 1934 dziewczyna wracała z tańców w popularnym wówczas O"Henry Ballroom (obecnie Willowbrook Ballroom), kiedy została potrącona przez samochód. Kierowca zbiegł z miejsca wypadku. Do trumny złożono ją w białej sukience i czarnych bucikach, w których przetańczyła ostatnią noc.

Po kilku latach zaczęły się pojawiać relacje o tajemniczej "autostopowiczce" na Archer Avenue. Wielokrotnie widziano tam dziewczynę, która samotnie wędrowała wzdłuż drogi. Miała długie, rozwiane jasne włosy i białą, szyfonową suknię. Niekiedy zatrzymywała taksówki i prosiła, żeby ją zawieść pod wskazany adres. Podczas podróży sprawiała wrażenie dobrze ułożonej i inteligentnej, choć wiele się nie odzywała. Kiedy na jej prośbę kierowca przystawał, natychmiast się ulatniała. I co ciekawe, drzwi samochodu zostawiała od wewnątrz zablokowane. Incydent ten rozgrywał się zawsze w pobliżu cmentarza. Ale spotykano ją także w innych miejscach. Na przykład w salach balowych.

Według jednej z takich opowieści w połowie lat 40. dwóch młodzieńców wybrało się na tańce do dawnej dzielnicy. W klubie spotkali atrakcyjną blondynkę, której nigdy wcześniej tam nie widzieli. Porwali ją w tany. Była świetną tancerką. Na parkiecie poruszała się lekko i z gracją, jakby unosząc się w powietrzu. Partnerzy odczuli w niej jednak chłód, dziwną obcość. Mimo to bawili się z nią do poźnej nocy, a potem zaoferowali eskortę do domu. Dziewczyna, która przedstawiła się jako Mary, podała im adres i wyjaśniła, żeby jechali na północ po ulicy Archer. W okolicy cmentarza poprosiła o przystanek. Kiedy się zatrzymali, nagle znikła. Zaniepokojeni, udali się nazajutrz pod podany adres. Drzwi otworzyła im samotna kobieta z pooraną zmarszczkami twarzą. Dowiedzieli się, że miała córkę o imieniu Mary, ale ta od dziesięciu lat już nie żyje, a jej prochy spoczywają na Resurrection. Już mieli wychodzić, kiedy kobieta pokazała im fotografię córki. Oczom zdumionych młodzieńców ukazała się blondwłosa tancerka.

Nowe rewelacje o zjawie zaczęły się mnożyć w latach 70, kiedy na cmentarzu trwały prace renowacyjne. W tym samym czasie duch stał się jakby bardziej ożywiony i nieobliczalny - pisze Ursula Bielski, chicagowski historyk i specjalistka od zjawisk paranormalnych, w swojej książce "Chicago Hounts". W 1973 roku Mary ukazała się co najmniej dwa razy w ciągu jednego miesiąca w klubie tanecznym zwanym Harlow przy 8058 S. Cicero Avenue. Miała na sobie jasną sukienkę, która przypominała wypłowiałą suknię ślubną. Szef lokalu zapamiętał także jej długie loki, zwisające z wysokiego czoła. Wyglądała bardzo blado, jakby cała wypudrowana. Tańczyła solo i sprawiała wrażenie tak samo realnej, jak inni goście klubu. W tym samy roku do położonej naprzeciwko cmentarza tawerny zwanej Chet"s Melody Lounge wszedł strapiony taksówkarz, pytając o młodą blondynkę, swoją pasażerkę W osłupienie wprawiła go odpowiedź menadżera, że nigdy takiej kobiety tam nie było.

Którejś nocy przejeżdżający po Archer kierowca zobaczył dziewczynę przywartą do krat bramy cmentarza. Pomyślał, że została przypadkowo zamknięta i pojechał zgłosić sprawę stróżom bezpieczeństwa. Policjanci rychło przybyli na miejsce wydarzenia, ale zastali tam jak zwykle niezmąconą ciszę i ani śladu żywej duszy. Tak im się przynajmniej zrazu wydawało. Kiedy jednak dokładniej przyjrzeli się bramie, zaniemówili z wrażenia. Oto dwa pręty były wygięte, a obok w metalu widniały odbite ślady delikatnych dłoni... Pracownicy cmentarza twierdzą jednak, że uszkodzenie spowodowane zostało nieostrożnością kierowcy ciężarówki. Natomiast ślady dłoni zostawił sprawacz, który próbował naprawić szkody. Wersja ta jednak nie wyjaśnia, dlaczego odbite palce miały tak bardzo delikatne kształty. Mało tego, okazuje się, że żadna farba w tym miejscu długo się nie trzyma i wciąż widoczne są odpryski lub zmieniony kolor. Kiedy niedawno odwiedziłam cmentarz, dowiedziałam się, że została postawiona nowa brama. Niemniej w przylegających do środka prętach można było dostrzec dziwne odkształcenie.

Mary posługiwała się całym repertuarem wyrafinowanych sztuczek. W pewnym okresie zaczęła przypominać "krwawą Mary" (nie mylić z popularnym drinkiem)... Kiedyś oficer z posterunku policji w Justice zadzwonił po karetkę pogotowia, twierdząc, że potrącił kobietę w pokrwawionej białej sukience. Gdy paramedycy przybyli na miejsce wypadku, nie zastali ani ofiary, ani żadnych śladów wydarzenia. Natomiast kilka lat temu do szefa Chet"s Melody Lounge przybiegł zziajany mężczyzna, prosząc o telefon. Nieznajomy był pewien, że potrącił kobietę na Archer Avenue, ale nigdzie nie mógł znaleźć ciała. Świadkiem wypadku był kierowca ciężarówki, który jechał za nim i chciał złożyć zeznania. Właściciel miał zadzwonić na policję, ale wycofał się z całej sprawy, obawiając się, że mógłby zostać posądzony o zainscenizowanie wydarzenia w celach reklamowych. A może zbyt dobrze znał sztuczki Mary, żeby się jeszcze raz nabrać.

W innej nieco postaci blondwłosa piękność ukazała się w styczniową noc roku 1987 pewnemu taksówkarzowi. Wracał z Palos Park po podwiezieniu pasażera, gdy kilka minut po północy zobaczył przed wejściem do Willow Shoping Center dziewczynę w lekkiej garderobie. Przypuszczając, że popsuł się jej samochód, zaoferował pomoc. Pasażerka wskoczyła do taksówki i starym zwyczajem zajęła miejsce przy kierowcy. Była w tym samym, nie zmienionym od lat stroju - białej sukience i bucikach z eleganckiej czarnej skóry. Powiedziała, że musi się dostać do domu i wskazała kierunek na północ po Archer Avenue. Taksówkarz później wspominał, że młoda dama dziwnie się zachowywała, niejasno odpowiadała na pytania i wydawała się zmieszana. Ale pomyślał, że pewnie wypiła za dużo alkoholu. Zapamiętał jedyne zdanie, które wówczas wypowiedziała. Banalny zwrot na temat pogody - "W tym roku nieoczekiwanie wcześnie spadł śnieg". Kiedy przejechali jakiś odcinek drogi, dała znać, żeby się zatrzymał. Po czym - podobnie jak w poprzednich wersjach - rozmyła się w powietrzu, a zdębiały kierowca zobaczył po przeciwnej stronie czarne posągi cmentarza...

Do dziś można usłyszeć doniesienia o kolejnych objawieniach zjawy. Spotkania z nią nigdy jednak nie napawają strachem czy lękiem. Kojarzą się raczej z dobrem i pięknem. Ale Resurrection Mary to nie tylko zwykła opowieść o duchach. Znana w rozmaitych wersjach, przekazywana z pokolenia na pokolenie, stała się ważną cząstką folkloru południowo-zachodniej strony miasta. Powstała nawet o niej ballada, którą można usłyszeć w grającej szafie w Chet"s Melody. Nie brakuje też osób - i to nie tylko spośród mieszkańców miasta, Mary ma bowiem admiratorów na całym świecie - którzy w jej istnienie bezapelacyjnie wierzą. Uważają, że takiej historii nikt by nie wymyślił.

Tymczasem tajemnicza blondynka nie przestaje fascynować. Porywa zwłaszcza ludzi młodych, którzy identyfikują się z jej wolnym, romantycznym duchem. Kenan Heise w powieści "Resurrection Mary" pisze o "kultowej" ceremonii przejażdżki pierwszym własnym samochodem. Miejscem wyczynu jest wiadomy odcinek Archer Avenue. A uczestniczą w nim zazwyczaj także znajomi kierowcy, którzy potem mogą poświadczyć o spotkaniu na drodze ślicznej dziewczyny w białej, powiewnej sukni...

Tekst i zdjęcia: Danuta Peszyńska

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor