----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 grudnia 2006

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Coraz więcej Amerykanów, którzy mają więcej pieniędzy niż czasu, gotowych jest płacić setki, a nawet tysiące dolarów za wieszanie kolorowych światełek, stanie w kolejce na poczcie, a nawet kupowanie i pakowanie prezentów.

Wszystkiemu winne są coraz dłuższe godziny pracy ludzi na szczycie drabiny ekonomicznej, w znakomicie prosperujących dziedzinach amerykańskiej gospodarki, takich jak usługi finansowe. Wynajęcie pani do sprzątania też wymaga na początku przezwyciężenia lekkiego poczucia winy. Stopniowo ludzie przyzwyczajają się do myśli o zlecaniu innym coraz to nowych czynności, a święta szczególnie temu sprzyjają, bo wówczas czasu jest najmniej. Carla Mandell, stojąca na czele Międzynarodowego Stowarzyszenia Drobnej Pomocy, mówi, że członkowie tej organizacji wkraczają wszędzie, gdzie "ludzie muszą zrobić coś, na co nie mają czasu".

Firmy pielęgnacji zieleni i specjaliści planowania imprez są zachwyceni możliwością rozszerzenia działalności, ale ten trend ma też krytyków. John de Graaf, autor książki "Epidemia bogactwa", widzi w tym jeden z najbardziej jaskrawych przykładów pogłębiającej się paranoi - pracy wypełniającej całe życie, co powoduje, że trzeba wynajmować innych, aby "żyli za nas" - wykonywali czynności, które kiedyś sprawiały przyjemność, ale teraz, przy braku czasu, stały się tylko kolejnym obowiązkiem.

Jego zdaniem, działa tu również uniwersalna potrzeba "pokazania się". "Żyjemy w społeczeństwie morderczej konkurencji - w sporcie, w pracy, ale też w świątecznych dekoracjach" - mówi de Graaf.

Ale Farla D"Amato nie widzi nic złego w tym, że ktoś wyręcza jej męża we wspinaniu się na 30-stopową drabinę, aby udekorować ich nowy dom w Katy, Teksas. Za 2200 dolarów wynajęci ludzi wyciągają dekoracje świąteczne, rozwieszają je, a potem zdejmują i starannie pakują do następnej Gwiazdki. Ich dom, mansjon o powierzchni 5,600 stóp kwadratowych, jest po prostu zbyt wysoki na amatorską wspinaczkę. "Sama myśl o tym przyprawiała mego męża o zawał" - mówi D"Amato, pracująca na wysokim stanowisku w firmie inwestycyjnej. "Lepiej wynająć kogoś, kto wie co robi".

The Perfect Light, firma, którą zatrudnili państwo D"Amato, miała w tym roku ponad 1,000 klientów w Houston i okolicach, którzy płacili od tysiąca do 25 tysięcy dolarów za podobne usługi. The Perfect Light wymienia przepalone żarówki i mocuje poluzowane światełka. W tym roku liczba zamówień wzrosła dwukrotnie. Właściciel firmy, Mike Wrentz, który przez resztę roku pielęgnuje trawniki, twierdzi, że "ludzie, którym nie brak pieniędzy, nie mają najmniejszego powodu, aby robić coś takiego samemu". A on korzysta podwójnie, bo przy okazji zdobywa w ten sposób nowych klientów do zajmowania się ich zielenią przez resztę roku.

Na brak zajęć nie może też narzekać Indra Brooks, właścicielka On The Go For You, firmy z Leesburga w Wirginii, gotowej zająć się wszystkim, na co klient nie ma przed świętami czasu. W zeszłym tygodniu spędziła 23 godziny dekorując domu klientów, rozwieszając girlandy, mocując światełka do drzew, pakując prezenty i wysyłając je na poczcie - po 50 dolarów na godzinę. "Z roku na rok mam więcej zleceń" - mówi Books.

Większość jej klientów to wcale nie milionerzy, ale rodziny o całkiem przeciętnych dochodach. "Czasami po prostu nie da się zabrać dzieci do zatłoczonego sklepu" - mówi Brooks. Ludzie proszą ja o rady w sprawie dekoracji, liczby butelek wina na party i prezentu dla kłopotliwej ciotki. Czasem pomaga im w pieczeniu świątecznych ciasteczek. Brooks skończyła własne przygotowania do Gwiazdki 15 listopada, aby mieć czas dla klientów. "Kiedy ktoś za to płaci, łatwiej znosić tłumy, korki na drogach i długie godziny pracy. W grudniu nie mam ani jednego dnia przerwy, ale za to zarabiam podwójnie".

Źródło: Jennifer Alsever, witryna MSNBC. Tłum. T. Popławski

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor