----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 grudnia 2006

Udostępnij znajomym:

Grudzień to dla wszelakich handlarzy najbardziej roboczy miesiąc w roku, a to z tej przyczyny, że szaleństwo kupowania w dzisiejszym świecie ogarnia już nawet przedszkolaków. Czyżby konsumpcjonizm, czyli postawa polegająca na nieusprawiedliwionej rzeczywistymi potrzebami, konsumpcji dóbr materialnych i usług, bez zważania na koszty ekologiczne, społeczne czy indywidualne z niej wynikające. Czyżby taka postawa leżała w naturze człowieka? Na takie pytanie warto sobie odpowiedzieć szczególnie w okresie przedświątecznym, który to głównie spędzamy w zatłoczonych centrach handlowych, w harmidrze i zgiełku. Nerwowo przygotowujemy listę zakupów. Wciąż jeszcze czegoś nam brakuje. Z roku na rok prezenty stają się coraz droższymi gadżetami, których producenci wmawiają nam ich niezastąpioność.

Ale przecież ludzie kupowali, w celu posiadania od zawsze. Przynajmniej odkąd Fenicjanie wynaleźli, przeklęty przez wielu, pieniądz. I nikt wtedy nie nazywał konsumpcjonizmem podobnej, w gruncie rzeczy, postawy naszych przodków. Jest to zjawisko i pojęcie całkiem nowe. Dążenie do posiadania jak największej ilości dóbr materialnych stało się globalnym problemem dopiero wtedy, gdy dobra te zaczęto wytwarzać w masowych ilościach. Okazało się, że środowisko naturalne nie wytrzymuje obciążeń związanych z ogromną skalą produkcji. Dewastację natury, marnotrawienie i wyczerpywanie się przyrodniczych zasobów zauważono wtedy, gdy przemysł już całkiem rozpanoszył się na Ziemi. Rozkręciła się potężna machina przemieniająca surowce czerpane z natury w przedmioty użytkowe. Systematycznie zaspokajana i wciąż na nowo podsycana zbiorowa zachłanność stała się zagrożeniem dla całej naszej planety. I wtedy nazwano ją konsumpcjonizmem.

Jako dziecko PRL-u, urodzone za Gierka, a dorastające w Polsce smutnych lat 80-tych, mam problem z konsumpcjonizmem. Nie lubię zakupów. Po prostu przyzwyczajona do jednego rodzaju i jednej marki produktów, mam problem z wyborem. Otoczona kolorowymi pudełkami, nalepkami, hasłami, reklamami nie potrafię wybrać. Agresywne światło i atmosfera w sklepach doprowadza mnie do bólu głowy. Wychodzę z założenia, że zakupy są złodziejem czasu, który moglibyśmy poświęcić bardziej kreatywnym czy w inny sposób pożytecznym mojemu jestestwu czynnościom.

Organizacje ekologiczne i te starające się rozwijać świadomość spraw globalnych biją na alarm. Kraje rozwinięte, stanowiące tylko 20% ludności globu pochłaniają 80% naturalnych zasobów Ziemi. W miejscach odległych od nas o kilkugodzinny lot inni mieszkańcy naszej planety nie mają wody pitnej. W świetle takiej dychotomii wiem, że nie potrzebuję dziesiątej pary dżinsów.

Dzień Bez Kupowania mieliśmy okazję obchodzić całkiem niedawno. W piątek po Święcie Dziękczynienia, 24 listopada.

Idea dnia bez zakupów powstała w Kanadzie. Pierwszy Buy Nothing Day został zorganizowany w Vancouver we wrześniu 1992 roku przez artystę Ted"a Dave w celu sprowokowania społeczeństwa do zastanowienia się nad sprawą nadmiernej konsumpcji. W 1997 roku Dzień został przesunięty na piątek po Święcie Dziękczynienia w USA i na sobotę po tym święcie w w innych krajach.

Jedyną stacją telewizyjną jaka wtedy podjęła temat i reklamę Dnia Bez Zakupów była CNN, pozostałe odmówiły współpracy. Obecnie w akcji bierze udział 65 krajów, w tym Polska, Japonia, Nowa Zelandia, większość krajów Europy Zachodniej.

Aktywiści i wolontariusze Buy Nothing Day organizują marsze w centrach handlowych, powszechne niszczenie kart kredytowych, otwierają kliniki dla shopoholików, a przede wszystkim, często z własnymi rodzinami i przyjaciółmi, po prostu nie kupują, nie wydają pieniędzy, a po prostu żyją. Dzień ten chce także funkcjonować jako święto rodziny, niekomercyjnej zabawy na ulicy, ale również jako polityczny protest.

Powody uczestnictwa są tak różne jak różni są ludzie biorący udział w akcji. Niektórzy widzą ją jako ucieczkę od manipulacji marketingowych i horroru szalonych zakupów, które charakteryzują okres przedświąteczny, a właściwie dzisiejszą kulturę w ogóle. Inni chcą uwypuklić problem ekologiczny i etyczne konsekwencje nadkonsumpcjonizmu.

Kilka lat temu przeprowadzono badania, opublikowane w New Scientist, dowodzące, że im więcej posiadamy, tym bardziej myślimy, że tylko jeszcze więcej rzeczy uczyni nas szczęśliwymi. Szczęście przez konsumpcję jest nieosiągalnym, błędnym kołem.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Czas, przez wielu ludzi uznawany za okres pokoju, pojednania, przyjaźni, przebaczenia, tradycji i rodziny. Jak w ten czas wpisuje się wstawanie o 5 rano by zdążyć przed otwarciem Wal-Mart"a? Jak na tym tle wygląda spotkanie z przyjaciółką w celu przesuwania wieszaków z ciuchami w H&M?

Czy naprawdę potrzebny komukolwiek jest telewizor w ubikacji? To gazeta już nie wystarczy? Kolejne przedmioty pożądania lądują w naszym zakupowym koszyku, ale nie o to chodzi ile miejsca tam one zajmują, lecz głównie w jakim stopniu zawładnęły naszą świadomością. Jeżeli życiowe cele, ambicje, marzenia, smutki i radości związane są przede wszystkim z poszukiwaniem i nabywaniem dóbr materialnych, to znak, że jest źle.

Czas zrezygnować z tego nałogu i odbyć kurację odwykową w postaci Świąt Bez Kupowania. Buy Nothing Christmas to swoista kontynuacja Buy Nothing Day. Dlaczego nie mamy w tym roku zebrać swoich bliskich i ustalić nową tradycję? Najprostszy z planów pozwoli stworzyć nowy rytm, cel i znaczenie świąt. Świąt bez szaleństwa zakupów. Jeśli niektórzy członkowie rodziny nie potrafią wyobrazić sobie choinki bez góry prezentów pod nią, zawsze można iść z nimi na kompromis. Coraz bardziej popularnym staje się przeznaczanie pieniędzy, przeznaczonych na podarki, na cele charytatywne. Tego typu obdarowywanie jest równie przyjemne. Można żyć bez elektrycznej szczoteczki do zębów, ipoda, luksusowej bielizny czy kolejnego jedwabnego krawata.

Oczywiście wiadomo, że gdyby cały świat nagle przestał kupować, wszystkie gospodarki załamałyby się, a chaos powstały w wyniku tego kryzysu przysłoniłby korzyści związane z mniejszym obciążeniem środowiska naturalnego. Dlatego celem takich akcji jest głównie uświadamianie konsumentów i producentów. Jednostka zawsze jest zalążkiem siły przenoszącej góry, a słuszne i szlachetne hasła często bywają utopijne, jednak to one właśnie wyznaczają kierunki zmian.

Iza Głuszak

Na podstawie Internetu:

www.bnd.obin.org

www.adbusters.org/metas/eco

/bnd/xmas.php

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor