----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 grudnia 2006

Udostępnij znajomym:

Po 28 latach pracy jako steward linii lotniczych, John Battelli dowiedział się, że aby zostać, musiałby pogodzić się z 30-procentowymi cięciami zarobków i zdecydował się zwolnić. Teraz stoi wobec rosnących długów na kartach kredytowych, niepewnej emerytury, kiepskich perspektywy na nową karierę. Taka świadomość szczególnie mocno ciąży przed Gwiazdką. "Niech się dzieje co chce" - mówi 53-letni Battelli. "Ale moje dzieciaki będą miały takie same wymarzone święta, jaki miałem ja w ich wieku". Jak zapłaci za snowboard dla syna? "Siłą woli" - mówi i dodaje, że w razie czego, ma spory majątek w domu.

Jest to pora roku, w której Amerykanie, najbardziej nieumiarkowany w zakupach i najgorszy w oszczędzaniu naród świata, przechodzi sam siebie. Za każdym razem, kiedy ekonomiści przewidują jakiś wielki zakupowy krach - z powodu niepewności na rynku pracy, rosnących rachunków za ogrzewanie domów, kruchych nadziei na stały wzrost cen nieruchomości - okazuje się jednak, że nawet ci po szyję w długach kupują dalej, jakby świat miał się jutro skończyć.

Co dziwniejsze, w ten wir dają się wciągnąć również handlowcy. Walka o klienta idzie tak daleko, cięcia cen są tak mordercze, że dla wielu może okazać się kiedy przyjdzie pora zrobienia rachunków, że nie zarobili ani grosza. Można się jeszcze pocieszać, że w styczniu sklepy wypełnią się tymi, którzy dostaną podarki w postaci kart do rozmaitych sklepów. "Ale wiele wskazuje na to, że reszta zimy będzie dla handlowców długą, ciemną nocą" - mówi Ken Goldstein, ekonomista specjalizujący się w prognozach handlu detalicznego.

Na razie wszystko idzie wyśmienicie. Znowu zdarzały się przypadki lekkiego poturbowania wśród tych, którzy wtargnęli do sklepów w piątek po Święcie Dziękczynienia, w poszukiwaniu komputerów za 299 dolarów i odtwarzaczy DVD za 68 dolarów. "Dla wielu ludzi, szczególnie kobiet, które nie pasjonują się sportem, to okazja na wyładowanie ducha konkurencyjności" - mówi John Quelch z Harvard Business School.

Ten sezon świąteczny opisywany jest jako "wyścig do środka". Kiepsko wypada Walmart i inne sklepy przyciągające głównie cenami, ale stosunkowo niewielu chętnych mają też sieci najdroższe, jak Nordstrom i Saks. Te ostatnie, niechętne do zniżek, starają się to wyrównać nadzwyczajnymi usługami, Na przykład do Nordstrom można zadzwonić, podać listę prezentów, zapłacić przez telefon kartą, a kiedy podjedzie się pod sklep, ktoś będzie już czekał na parkingu - po zapakowaniu ich w kolorowy papier!

Najlepiej wypadają natomiast wielkie domy towarowe takie jak JC Penny i Macy"s (które wykupiło nasze Marshall Fields). Obie te sieci notują istotny wzrost nie tylko obrotów, ale również dochodów dzięki sukcesom w przyciąganiu klientów gotowych wydawać sporo pod warunkiem zapewnienia im dobrej jakości towarów, przyzwoitych cen oraz świetnej obsługi.

Sytuację komplikuje fakt, że większość ludzi nie wie, czy świętować, czy martwić się. W ankiecie tygodnika TIME 27% odpowiedziała, że oczekuje pogorszenia sytuacji finansowej w najbliższym roku. 26% oczekuje poprawy. Pozostali nie są pewni. Ale pewni są, że Santa nie może zjawić się z pustym workiem!

oprac. T.P

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor