Wszyscy wiemy co to są "alimenty", chociaż nie jest to słowo występujące w oficjalnym języku prawniczym, ani w systemie prawa polskiego, ani w prawie stanu Illinois. Pojęcie prawa oznacza z jednej strony zaspakajanie określonych potrzeb, z drugiej zaś obowiązek ich zaspakajania. Mówimy tu o potrzebach z zakresu wyżywienia, odzieży, mieszkania, leczenia, wykształcenia, a także bezpośredniej opieki i wychowania.
Do tego ogranicza się z reguły wiedza powszechna na temat alimentów. Ponadto wiemy również, że z roszczeniem alimentacyjnym występujemy do sądu, który w swoim wyroku podejmuje decyzję dotyczącą obowiązków osoby zobowiązanej.
Co powinniśmy wiedzieć o obowiązku alimentacyjnym,
o jego podstawach,
o sposobach, łagodzenia konfliktu
i jego rozwiązaniu w sytuacji,
kiedy to sami znajdujemy się
po jednej lub drugiej
stronie konfliktu?
Alimentów (w systemie prawa polskiego) może domagać się osoba znajdująca się w niedostatku. Obowiązek alimentacyjny nie ogranicza się do zobowiązań rodziców wobec dzieci, ale dzisiaj ograniczymy się wyłącznie do tego aspektu. W stosunku do dzieci obowiązuje inna reguła. Rodzice są zobowiązani do świadczeń alimentacyjnych względem dziecka, które nie jest w stanie samodzielnie się utrzymać, chyba, że dochody z majątku dziecka są wystarczające na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania. Najpierw krótko na temat tego co wchodzi w zakres obowiązku alimentacyjnego na rzecz dzieci (w języku ustawowym stanu Illinois nazywanego "child support"). Otóż alimenty albo "child support" to nie tylko dostarczanie środków utrzymania, ale także w miarę potrzeby - zapewnienie środków wychowania.
Obowiązek dostarczania środków utrzymania realizowany jest najczęściej przez płacenie określonych kwot pieniężnych w ratach, w systemie polskim najczęściej miesięcznych, w systemie stanu Illinois określonych w procentach od wynagrodzenia osoby zobowiązanej, płatnych w różnych odstępach czasu uzgodnionych przez strony bądź określonych wyrokiem sądu w zależności od okoliczności sprawy. Obowiązek alimentacyjny może jednak, zależnie od okoliczności, a zwłaszcza konkretnych potrzeb uprawnionego, polegać na dostarczaniu osobie uprawnionej określonych środków w naturze, np. Wyżywienia, zapewnieniu mieszkania, czy też osobistym trudzie polegającym na codziennej opiece nad dzieckiem, jego pielęgnacji podczas choroby itp.
Dobrze się dzieje, gdy osoby zobowiązane według prawa, mając na względzie więzi rodzinne, uczuciowe i ogólne zasady etyczno-moralne wypełniają dobrowolnie swoje obowiązki alimentacyjne. Jednakże w wypadkach, gdy zawodzi poczucie własnej odpowiedzialności wobec własnych dzieci, zachodzi konieczność dochodzenia tych świadczeń na drodze sądowej oraz przymusowego ich egzekwowania, żeby uprawnieni nie pozostali bez pomocy. To oczywiste stwierdzenie nie wymaga komentarza. Chciałabym jednak podkreślić, że dochodzenie na drodze sądowej odbywa się często również z innych powodów, nie zawsze zawinionych przez osobę zobowiązaną, wśród których chyba najczęściej spotykaną przyczyną jest nieumiejętność porozumienia się pomiędzy zobowiązanym a osobą reprezentującą uprawnionego.
Na podstawie moich doświadczeń uważam, że podział osób zobowiązanych do obowiązku alimentacyjnego na grono osób dobrze się z niego wywiązujących lub osób, które zaprzestały spełniania ciążącego na nich obowiązku, bez głębszej analizy przyczyn takiego postępowania, jest nieuzasadniony i może być krzywdzący.
W naszej codziennej pracy spotykamy się na co dzień z tymi spośród naszych rodaków, którzy są mocno związani ze swoimi dziećmi pozostałymi w Polsce i gotowi do podjęcia wszystkich czynności dla ich dobra, ale po przyjeździe do nowego kraju popadają w tarapaty, również finansowe, z najróżniejszych powodów, np. różnic kulturowych, prawnych i obyczajowych, których nie rozumieją i które powodują, że osoby takie popełniają błędy. Ich partnerzy w Polsce również ich nie rozumieją i przesądzają z góry o złej woli. Brak porozumienia pomiędzy partnerami prowadzi do bardzo negatywnych skutków, najczęściej krzywdzących dzieci. Często trudy, niepowodzenia, nierzadko straty materialne w pierwszych latach życia imigranta w Ameryce zderzają się z wyobrażeniem jego współpartnera, że Ameryka to kraj mlekiem i miodem płynący, a dolary wpływają do naszej kieszeni niemal same.
Oczywiście, bywa również i tak, że po wyjeździe z Polski osoby szukające nowego startu w życiu, wolne od codziennych obowiązków rodzinnych, czują się nagle również wolne od obowiązku łożenia na swoje dziecko/dzieci i odkładają wykonanie tego obowiązku na później, a później przekonują (skutecznie) samych siebie, że ich dzieciom nie dzieje się krzywda, bo przecież w kraju jest babcia, która i tak na to nie pozwoli. Z kolei pozostawiony w Polsce rodzic lub opiekun boryka się na co dzień z wieloma problemami, mimo pomocy babci, i nie chce takiej sytuacji zaakceptować. Często małżonek, lub już były małżonek, albo rodzic pozostały w kraju przeżywa frustracje albo z powodu własnych niepowodzeń czy rozczarowań, albo z powodu nie zawsze słusznego przekonania, że tej drugie stronie powodzi się lepiej.
W tych opisanych przykładowo sytuacjach (a życie pisze przecież niekończące się scenariusze) tak w pierwszym, jak i w drugim, powstają poważne konflikty między rodzicami czy opiekunami dziecka, które rodzą początkowo niechęć czy podejrzliwość, a z czasem doprowadzają do nienawiści i chęci działania na szkodę. Tyle tylko, że pokrzywdzonym w każdym takim przypadku jest dziecko. Kiedy dochodzi do głosu ten dodatkowy element, nie racjonalny, ale emocjonalny, jest on zawsze złym doradcą dla obu stron. Rozgoryczony rodzic w Polsce, żeby ukarać drugiego partnera sięga po dość łatwo mu dostępną broń i występuje do sądu z wygórowanymi roszczeniami alimentacyjnymi. Czasem występuje do sądu , bo nie ma innego wyjścia. Bowiem zgodnie z obowiązującym obecnie prawem polskim, warunkiem uzyskania tzw. zaliczki alimentacyjnej jest skierowanie sprawy do sądu przeciwko osobie zobowiązanej.
Mowa tu przede wszystkim o pozwie o alimenty wnoszonym do polskiego sądu.
O ile bowiem w systemie prawa stanu Illinois wysokość alimentów uzależniona jest od dochodu (netto) osoby zobowiązanej i wyrażana jest w procentach (na jedno dziecko 20%; na dwoje dzieci 25%; na troje dzieci 32%; na czworo dzieci 40%; na pięcioro i więcej dzieci 50%), o tyle w systemie prawa polskiego jest ona uwarunkowana z jednej strony poziomem tzw. "usprawiedliwionych potrzeb" osób uprawnionych, a z drugiej możliwościami zarobkowymi i majątkowymi osoby zobowiązanej. Te możliwości określa się nie według faktycznie uzyskiwanych dochodów, ale według tego jakie dochody mógłby osiągnąć zobowiązany zakładając, że dołoży on wszelkich starań i w pełni wykorzysta swoje możliwości zarobkowe. W praktyce oznacza to, że sąd weźmie właściwie pod uwagę nie to ile dana osoba zarabia, ale ile jest ona w stanie zarobić oraz jaki jest jej stan majątkowy. Jak nie trudno się domyślić, tworzy to ogromne pole do inwencji twórczej rodzica i adwokata sporządzającego pozew o alimenty do polskiego sądu.
Wśród usprawiedliwionych potrzeb znajdujemy wówczas bardzo drogą odzież sportową, tylko uznanych marek, bo inne buty ranią nogi naszej pociechy i najdroższe leki na najróżniejsze dolegliwości, o których istnieniu osoba zobowiązana do płacenia alimentów nigdy dotychczas nie wiedziała. To na przykład jest relatywnie często podawanym uzasadnieniem zwiększonych potrzeb dziecka, ale zapewniam Państwa, że widziałyśmy wiele innych włączając w to konieczność pokrycia kosztów jazdy konnej, obozów treningowych dla płetwonurków, kupna najnowszej generacji komputera, itp.
Usprawiedliwione potrzeby określa się indywidualnie, zależnie od szeregu okoliczności konkretnej sytuacji życiowej i bytowej uprawnionego. Zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego, "Przez usprawiedliwione potrzeby uprawnionego rozumieć należy potrzeby, których zaspokojenie zapewni mu - odpowiedni do jego wieku i uzdolnień - prawidłowy rozwój fizyczny i duchowy...."
W wypełnianiu obowiązku alimentacyjnego obowiązuje zasada równej stopy życiowej rodziców i dzieci, co w praktyce oznacza, iż rodzice obowiązani są zapewnić dziecku utrzymanie na takiej samej stopie, na jakiej sami żyją. Oczywiście, zastosowanie tej tezy w wyroku sądowym nastręcza niezwykle wiele trudności, bo wykazanie na jakiej stopie życiowej żyje rodzic, który przebywa poza granicami kraju jest dowodowo trudne do przeprowadzenia.
I właśnie z tego powodu łatwo jest poczynić błędne ustalenia, a w konsekwencji wydać niesprawiedliwe orzeczenie.
Znam przypadek klienta, nowo przybyłego z Polski imigranta, który, jak wielu spośród Państwa, pracował w branży budowlanej i kilka lat temu kupił dom, który wyremontował własną pracą, kosztem wypoczynku i wyrzeczenia się wszystkiego. domu nie było tzw "equity", czyli wartości, którą można by wycofać przy ewentualnej sprzedaży, bo cena kupna domu była w całości sfinansowana przez pożyczkę ("mortgage"). Zamiast spłacać pożyczkę by mieć jakiekolwiek equity, szczęśliwy ze swoich osiągnięć mąż i ojciec wydawał wszystkie zarabiane przez siebie pieniądze na remont domu i wysyłał do Polski zdjęcia tegoż domu planując przyjazd swojej rodziny do USA. Ale wszystko się zmieniło kiedy ów kontraktor popadł w kłopoty finansowe z powodu nie uzyskania zapłaty za swoją pracę (nie zabezpieczył się sporządzeniem prawidłowego kontraktu przed przystąpieniem do prac budowlanych) i bankructwa jego dłużnika. Szkody, które poniósł wyniosły kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Mając najuczciwsze zamiary wobec własnego dziecka, kontraktorów nie był w stanie przez jakiś czas płacić alimentów, bo został zupełnie bez środków do życia. Jego dom został zabrany przez bank, a on został z długami, bo cena sprzedaży nie pokryła w całości zaciągniętej pożyczki.
W krótkim czasie żona w Polsce złożyła powództwo o bardzo wysokie alimenty uzasadniając swoje roszczenie tym, że ojciec dziecka mieszka w Ameryce w luksusowym domu (na dowód czego przedłożono zdjęcia) i jego dziecko ma prawo do życia w Polsce na takim samym poziomie.
Czy w każdym przypadku możemy zapobiec powstaniu takiej sytuacji? Oczywiście, nie. Czy powinniśmy dołożyć wszelkich starań, żeby sprawy alimentacyjne były załatwiane w drodze ugody pomiędzy zainteresowanymi stronami w każdej sytuacji, zarówno wtedy kiedy sprawa nie jest jeszcze w sądzie jak i wówczas gdy dostaliśmy już pozew o alimenty i zleciliśmy naszą sprawę adwokatowi? Z całą pewnością tak. Czy próba zawarcia ugody z uwzględnieniem uzasadnionych potrzeb dziecka może przyczynić się do załagodzenia konfliktu pomiędzy jego rodzicami? Czasem tak, a czasem nie, ale mimo wszystko zawsze warto spróbować, bo jest dużo do wygrania, a nic do stracenia.
Jakie korzyści uzyskują
obie strony zawierając ugodę?
Po pierwsze, koszty sądowe w przypadku zawarcia ugody zmniejszają się do połowy. O ile w systemie prawa polskiego osoba będąca przedstawicielem ustawowym małoletniego dziecka zwolniona jest z obowiązku ponoszenia kosztów sądowych, o tyle osoba zobowiązana jest obowiązana je pokryć w całości (chyba, że wygra sprawę). W przypadku zawarcia umowy alimentacyjnej jeszcze przed wniesieniem powództwa do sądu z reguły nie ma żadnych kosztów, chyba że koszty mediatora.
Po drugie, nie tylko unikniemy lub znacznie zmniejszymy koszty sądowe i skutecznie wyeliminujemy koszty adwokackie, (bądź znacznie je obniżymy, jeśli poprosimy adwokata tylko o sporządzenie umowy), ale także wyeliminujemy konieczność podejmowania dodatkowych wysiłków zmierzających do udowodnienia swojej racji w procesie. Mam na myśli zbieranie dowodów, przekonywanie świadków, żeby wystąpili w naszej sprawie, spędzanie czasu na godzinnych konferencjach z naszym adwokatem, wizyty u lekarza, który miałby potwierdzić, że nasze dziecko cierpi na szczególną dolegliwość, której leczenie wiąże się z koniecznością poniesienia dalszych kosztów, a tym samym zwiększa potrzeby dziecka, itp. Nie ma końca tej listy, podobnie jak nie ma końca listy czynności, które w innym przypadku musielibyśmy podjąć.
Po trzecie, zawarcie ugody, a tym samym zażegnanie konfliktu i umiejętność zawarcia porozumienia w pierwszym rzędzie, daje większe gwarancje, że w taki sam sposób będą załatwiane podobne sprawy w przyszłości. Ustalenie alimentów na przyszłość nie ma charakteru "niewzruszalnego", nie musi obowiązywać w tej samej postaci do końca istnienia tego obowiązku, czyli raz na zawsze przez 18 lub 20 lub więcej lat życia dziecka. Wysokość alimentów może być zmieniona w razie zmiany stosunków i w polskich sądach wnoszenie pozwów o podwyższenie alimentów jest zjawiskiem bardzo powszechnym. Jeśli stronom uda się raz dojść do porozumienia, jest duża szansa, że uda im się to po raz drugi i trzeci, wtedy kiedy zajdzie potrzeba uregulowania obowiązku alimentacyjnego na nowo.
Po czwarte, i może nawet najważniejsze, szczególną korzyścią wypływającą z faktu zawarcia ugody w sprawach o alimenty jest to, że sprzyja ona w miarę poprawnemu ułożeniu wszelkich innych relacji pomiędzy rodzicami dziecka, a w szczególności poprawnym kontaktom, zgodnemu sprawowaniu władzy rodzicielskiej, wychowywaniu dziecka w szacunku do obu rodziców, a wszystko to jest niezmiernie ważne w procesie wychowania każdego dziecka, a zwłaszcza takiego, któremu zabrakło na co dzień obojga rodziców. Rodzice, którym uda się porozumieć w sprawie wysokości alimentów, dojdą łatwiej do porozumienia w innych sprawach i skoncentrują swoje wysiłki na działaniach zmierzających na zapewnieniu dobra dziecka/dzieci zamiast na działaniach zmierzających do wzajemnego utrudnienia życia drugiej strony.
Reasumując, alimenty płacić trzeba i trzeba podejmować wszelkie wysiłki by wywiązywać się z tego obowiązku nawet wtedy kiedy popadamy w przejściowe tarapaty. Jeśli się tak zdarzy, nie można chować głowy w piach i ukrywać się przed osobą uprawnioną, ale raczej podjąć próbę wyjaśnienia i znalezienia rozwiązania. Zachęcając z całego serca do podejmowania wysiłków zmierzających w tym kie-runku, a szczególności podjęcia działań zmierzających do zawarcia ugody, przypominamy na koniec, że zawarcie ugody w każdym przypadku prowadzi do pojednania stron. Jeśli mamy do czynienia z umową sądową, sąd po zawarciu umowy wydaje postanowienie o umorzeniu postępowania w trybie artykułu 355 Kodeksu Postępowania Cywilnego. Treść ugody powinna być w każdym przypadku bardzo starannie przygotowana i sporządzona na piśmie nie tylko dla celów dowodowych, ale także by chronić obydwie strony przed niewłaściwą interpretacją. Jeśli jest to umowa zawierana przed sądem, jej sprecyzowanie można pozostawić sądowi, ale trzeba mieć nad tym kontrolę, bo leży to przede wszystkim w interesie stron. Jeśli jest to ugoda zawierana poza salą rozpraw, to powinna być przygotowana ze szczególną starannością, najlepiej przez adwokata i powinna dokładnie określać wysokość świadczenia i zakres objętych procesem roszczeń, które mają być zaspokojone. Treść ugody musi być precyzyjna, musi zawierać datę jej zawarcia i okres na jaki ma obowiązywać, bowiem nie można przed sądem składać wniosku o jej uzupełnienie czy sprostowanie w przypadku, gdy wykonanie umowy nastręczy wątpliwości co do istoty faktycznego porozumienia stron. I proszę pamiętać również, że ustawowy przedstawiciel dziecka, jego rodzic czy opiekun, nie ma prawa zrzec się alimentów w imieniu tego dziecka. Każda tego rodzaju umowa, choćby zawarta dobrowolnie będzie nieważna z mocy prawa.
Halina M. Rolleder
magister prawa polskiego i amerykańskiego prowadzi kancelarię "LEX Corporation, polscy prawnicy i tłumacze, Co."
Biuro w McHenry: 724 W. Illinois 120 Rd,
Mc Henry, IL 60051,
Tel:. (815) 578 1701