----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 lutego 2007

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

Skylar, serdeczna przyjaciółka mojej jedenastoletniej córki, z pochodzenia Chinka, została szczęśliwie uratowana przed kobiecą niedolą przez swoją biologiczną matkę, która po urodzeniu podrzuciła ją w zawiniątku na komisariat policji. To duże poświęcenie z jej strony. Dziewczynki w Chinach nie są bowiem warte donoszenia ciąży. Wymuszana przez rząd ultrasonografia wykazująca żeński płód dziecka skazuje je na poronienie.

Uprzedzając reakcje zgorszenia niektórych przemiłych Czytelniczek spieszę donieść, że, wbrew pozorom, niedaleko nam mentalnie do Chin, w których dziewczynki są stworzeniami podrzędnego gatunku. Matki Polki mają w głowie podobnie. Nie ma to jak syn, który nie tylko podreperuje mocno nadszarpnięte trudnościami codziennych zmagań z kapciami i brakiem satysfakcji zawodowej ambicje męża, ale też zagwarantuje kontynuację tak zwanego rodu, w większości przypadków zresztą genetycznie obciążonego głupotą.

A ta ostatnia święci triumfy. Bo jak inaczej nazwać niejednokrotnie wypowiadane towarzysko przekonanie, że szczytem rozwoju rodziny jest posiadanie tak zwanej parki. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że nie chodzi o gołębie, a o chłopca i dziewczynkę. Kilka lat temu kompletnie osłupiała usłyszałam od sąsiadki, skądinąd osoby posługującej się nożem i widelcem, że powinnam jeszcze próbować, jako że nie urodziłam biologicznie uprzywilejowanego syna. Sąsiadka jeszcze kilka razy udzielała mi popartych osobistym doświadczeniem wyjaśnień jak dalece różni się wychowanie chłopców i dziewczynek.

Obserwowany powszechnie prymitywizm mentalny oddaje pewnego rodzaju renesans teorii hitlerowskiego "ubermana". Tyle, że w kategorii podludzi znajduje się nie rasa, czy narodowość, a płeć kobieca, z jakiejś nie rozpoznanej przeze mnie przyczyny, w powszechnej świadomości gorsza niż męska. I na nic zdadzą się tu feministyczne rewolucje, bo powszechnej świadomości nie zmienią żadne walczące sufrażystki, pracujące na pełnych etatach matki, czy też rządowe programy edukacyjne.

Co gorsza, poglądy tego typu wyznają same kobiety, które w podobny, toksyczny sposób wychowują swoje dzieci. I nie wiem, czy winna jest temu wielowiekowa tradycja kultury agrarnej, faworyzująca męską siłę i tężyznę fizyczną, niestety nie kontynuowane obecnie w gołym okiem zauważalnym skarleniu potomków dawnych chłopów, albo opaczna interpretacja Biblii, czy też po prostu bezkarna, a powszechnie ukrywana praktyka przemocy wobec kobiet, rekompensujących sobie poniewierkę przelaniem różnego rodzaju, nierzadko bezwstydnych, uczuć na swoich ukochanych synów, bezmyślnie powielających obyczaje tatusiów.

Bezsprzecznym faktem jest, że w polskiej podświadomości lepszy najgłupszy Jaś niż najdorodoniejsza Kasia, czy jaka by ta Kasia nie była. Nie ma to jak egzystencjalna mądrość, ukryta, w tym przypadku skutecznie, w przysłowiach ludowych.

A z okazji walentynek życzmy sobie uczuć subtelnych, przekonań mądrych i jak najmniej pospolitej głupoty.

ez

ez@infolinia.com

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor