Prac Mariusza Zaleskiego wcześniej nie widziałam. Na wystawę jego fotografii "...visions...Peru" wybrałam się bez większych oczekiwań. Nie zdziwiłabym się wcale, gdybym zobaczyła serię banalnych pocztówek z wycieczki. Ale ten rejon świata zawsze mnie fascynował; pomyślałam więc, że jeśli będą to nawet tylko tzw. ładne widoczki, to i tak warto je zobaczyć. Nie bez znaczenia było miejsce prezentacji - kawiarnia internetowa Efebos w dzielnicy Pilsen, gdzieś na styku różnych kultur, które wnieśli w to miejsce osiedlający się tam imigranci - niegdyś Polacy, Czesi, Rosjanie, potem głównie Latynosi, a obecnie także amerykańscy yuppies i studenci położonego w pobliżu Uniwersytetu Illinois. Wystawa prac polskiego fotografa w tym miejscu, w dodatku poświęcona Peru, wydała mi się konceptem samym w sobie.
Ale okazało się, że było to przeżycie także w sensie artystycznym. Wystawa obejmuje kilkadziesiąt fotografii w przemyślany sposób zainstalowanych na obszernych ścianach popularnej w okolicy kawiarni. Wszystkie pokazane prace powstały podczas podróży do Peru na przełomie września i października 2006 roku. Wykonane zostały aparatem Nikon D200 w sposób - jak pisze we wprowadzeniu
do wystawy autor - "reporterski". Bez uprzednich deliberacji i przygotowań, a także bez późniejszych "obróbek" i opracowań. Te "na gorąco" uchwycone obrazy pozwalają spojrzeć na kraj - jego mieszkańców i kulturę - oczami wrażliwego, twórczego człowieka, który wie, w którym momencie nacisnąć spust migawki.
- Cała nasza podróż to był nieustanny przepływ obrazów, wrażeń, doświadczeń - mówi Mariusz Zaleski - które rozgrywały się na różnych poziomach...
Refleksem tej przygody stały się fotograficzne wizje pejzażu, architektury, ludzi. Wśród zgromadzonych na wystawie są obrazy miejsc dobrze znanych, które zazwyczaj obezwładniają fotografa - no bo jak jeszcze raz - i inaczej - pokazać na przykład Machu Picchu. W fotografiach Zaleskiego ruiny świętego miasta Inków w Andach jawią się przesłonięta mgłą i chmurami. Tajemnicze i niedostępne - takie jakim naprawdę pozostało, mimo że codziennie jest zadeptywane przez gromady turystów.
- Niezapomnianym przeżyciem były wyprawy do Świętej Doliny, na "pływające wyspy" Uros, do kanionu Colca - królestwa andyjskich kondorów i oczywiście przelot nad pustynią Nazca - opowiada fotograf. - Ale odkrywaliśmy dla siebie także wiele innych, może mniej znanych miejsc. Zauroczyły nas malownicze zaułki wąskich uliczek Cusco. Prawdziwym szokiem było muzeum, w którym zatrzymaliśmy się w drodze do Puno. Budynek wyglądał bardzo niepozornie, coś w rodzaju prowincjonalnej świetlicy. Zaprowadzono nas do wewnątrz, gdzie znajdował się przestronny dziedziniec. Zobaczyliśmy tam niesamowite rzeźby i wyroby ceramiki. Prawdziwe arcydzieła sztuki z czasów przeinkaskich.
Cymesem tej ekspozycji są jednak fotografie ludzi. Dzieci patrzące w obiektyw aparatu, kobiety w żywych, barwnych strojach zajęte swymi codziennymi czynnościami, poorane zmarszczkami twarze starców. Surowe i piękne - jak otaczający je krajobraz.
- To właśnie ludzie najbardziej chyba mnie zaintrygowali podczas tej podróży -kontynuuje Zaleski. - Uderzyła mnie duma, niesamowite poczucie godności Peruwiańczyków. Widać je u każdego człowieka na ulicy, nawet u małego dziecka.
W rysach twarzy, w spojrzeniach, gestach, sposobie bycia. Zadziwiała też kolorystyka strojów indiańskich i wyrobów rękodzieła. Kolory te były nieraz zestawione w zupełnie niespodziewany sposób, a jednak świetnie z sobą harmonizowały.
Na wystawie uwagę zwracają również fotografie architektury. Seria z kolonialnego klasztoru św. Katarzyny w Arequipa to oryginalne kompozycje form i kolorów. Geometria brył, światłocienie, żywe, nasycone barwy oddają ciszę i majestat tego miejsca. Na innej fotografii wpadająca przez otwarte, ciemne drzwi łuna jasnego światła tworzy mistyczny nastrój. Autor zatrzymuje się na detalach - fragmentach murów, stylowych lampionach, fakturach starych drzwi. Jedno z najlepszych zdjęć tej wystawy ukazuje stopy siedzącej kobiety. Stosując zredukowaną, fragmentaryczną często formę, fotograf odsyła do rzeczywistości nieprzedstawionej. Buduje swoje wizyjne obrazy.
Proces eliminacji i upraszczania stał się domeną jego pracy twórczej. Metodę tę wykorzystuje w projektowaniu biżuterii, która jest podstawową formą jego działalności artystycznej.
Mariusz Zaleski jest absolwentem Wydziału Sztuki i Projektowania (Art and Design) w Columbia College. Brał udział w pokazach "Diversity" oraz "Metamorphosis". W swoim dorobku ma autorskie kolekcje biżuterii "Derivative" (2001) i "Leaves" (2003).
Fotografia jest jego pasją od najmłodszych lat. - Najbardziej fascynującym elementem w tej dziedzinie sztuki jest dla mnie możliwość uchwycenia momentu w czasie i przestrzeni - wyznaje. - Fotografia pozwala na sprowadzenie wielowymiarowej rzeczywistości do bardziej uproszczonej, która buduje płaskie plamy koloru czy też gamy szarości. Ten proces upraszczania ułatwia dotarcie do istoty danej fotografowanej sytuacji. Umożliwia odkrycie głębi i innego wymiaru fotografowanego przedmiotu i spojrzenie na świat z innej perspektywy.
vvv
Podczas wernisażu w kawiarni Efebos panował swobodny, twórczy nastrój. W tle zespół Fandaquero grał latynoskie rytmy. Oprócz zaproszonych gości, przyszli starzy bywalcy; wpadali także przypadkowi przechodnie o zróżnicowanym etnicznym rodowodzie. Prawie wszyscy przystawali przed wystawionymi na ścianach fotografiami; oglądali je i komentowali. Spontaniczny, żywy, inteligentny odbiór - taki, który chyba najbardziej cieszy każdego twórcę. To także znak, że ta ekspozycja na pewno nie będzie służyła tylko jako ozdoba ścian kafejki czy też punkt zaczepienia wzroku dla znudzonych internautów.
Wystawę "...visions... Peru" można oglądać do końca maja.
Efebos Cafe mieści się przy 1640 S. Blue Island Ave.
Danuta Peszyńska