Kilka dni temu agencja Associated Press opublikowała alarmujące wyniki badań jakości i czystości wody w 28-miu największych metropoliach Stanów Zjednoczonych. Mimo, że Chicago nie znalazło się wśród poddanych testom miast, jego władze zapewniają, iż woda pitna jest tu zdrowa i czysta.
"Apteka" jest odpowiednim słowem na określenie składu chemicznego wody pitnej w większości amerykańskich miast. Wspomniane wcześniej badanie wykazało bowiem obecność w niej śladowych ilości substancji medycznych, od hormonów płciowych, po lekarstwa używane do leczenia chorób serca i padaczki. Specjaliści twierdzą, że większość tych zanieczyszczeń pochodzi od nas samych. Organizm ludzki pozbywa się przyjmowanych lekarstw, które później trafiają do kanałów ściekowych. Oczyszczalnie nie są w stanie ich wyodrębnić, w związku z czym spore ich ilości powracają do naturalnych zbiorników wodnych, skąd ponownie są pobierane przez miejskie ujęcia wody.
Zamknięte koło, którego skutki mogą być zarówno dla środowiska, jak i człowieka bardzo poważne, a przede wszystkim nieodwracalne. W tej chwili nie wiadomo jeszcze dokładnie, jaki wpływ na organizm ludzki będzie miała w przyszłości obecność farmaceutyków w wodzie pitnej. Potrzebne są kolejne badania. Wiadomo już jednak w przybliżeniu, co dzieje się z przyrodą. "W Wielkich Jeziorach, w tym w Michigan samce ryb nabierają powoli cech żeńskich, co nie jest naturalne, a spowodowane obecnością hormonów i innych substancji medycznych" - mówi Gary Gulezian, przedstawiciel U. S. Environmental Protection Agency, zajmujący się ekosystemem tych wód w ramach jednego z federalnych programów.
Lekarstwa przyjmowane przez ludzi nie są w całości absorbowane przez organizm. Trafiają do otoczenia, gdzie ich ilość z roku na rok wzrasta. Dostępna obecnie technologia nie pozwala na ich wyodrębnienie i usunięcie z wody. Stąd alarmujące wyniki badań. Przygotowując raport AP przebadała wodę w 28 miastach. Kolejne 34 czeka w kolejce, w tym Chicago. Rzecznik prasowy miejskich wodociągów, Tom LaPorte, przekonany jest, że test wypadnie dla Chicago pomyślnie: "Jesteśmy pewni, iż uzdatniana przez nas woda spełnia wszystkie normy, również pod względem zawartości farmaceutyków. Jak wiadomo dostają się one do systemu głównie z oczyszczalni, a przecież Chicago nie wydala swych zanieczyszczeń do jez. Michigan". Tyle rzecznik prasowy. Jednak niepokoi jedna rzecz. Chicago nie bada zbyt dokładnie swej wody. Owszem, należy ona podobno do najlepszych w kraju pod względem czystości, nigdy jednak nie przeprowadzano testów na zawartość w niej farmaceutyków jak i wielu innych substancji. Poczekamy na wyniki badań, wówczas będzie można na ten temat więcej powiedzieć. Na razie cały kraj ogarnęła panika. Gubernator Illinois, Rod Blagojevich nakazał natychmiastowe zbadanie wszystkich źródeł wody pitnej pod kątem zawartości w niej substancji medycznych. Zobowiązał się też do udzielenia wszelkiej niezbędnej pomocy w testowaniu wody pitnej w Chicago, największym skupisku ludzkim w Illinois. Jednocześnie Stanowa Agencja Ochrony Środowiska zbadać ma sposoby utylizacji odpadów medycznych, w tym lekarstw. W Nowym Jorku powołano specjalną komisję do sprawdzenia opisanych w raporcie faktów, podobnie w kilku innych, dużych miastach USA. Zadaniem tych komisji nie jest jednak poprawa jakości wody w kranach, a przekonanie mieszkańców, że mogą ją bez dodatkowego uzdatniania pić spokojnie.
Na koniec jeszcze jeden fakt, dotyczący głównie miłośników wody butelkowanej. Pod względem zawartości ślado- wych ilości hormonów i innych lekarstw nie jest ona lepsza od płynącej z kranów. Większość ujęć wody butelkowanej to bowiem miejskie wodociągi.