Burmistrz Chicago zapowiedział w czwartek poważne cięcia wydatków miejskich. Wśród nich ograniczenie podróży służbowych, wstrzymanie zatrudniania nowych pracowników i zakaz pracy w godzinach nadliczbowych.
Zapowiedziane zaciskanie pasa ma przynieść 20 milionów oszczędności. Pod warunkiem, że propozycje te zostaną zatwierdzone przez radę miejską. Wśród pomysłów jest obniżenie o 3% budżetów wszystkich departamentów nie zajmujących się personelem, czyli zarobki i liczba etatów pozostanie bez zmian, ograniczona będzie jedynie liczba finansowanych przez nie programów. Pracownicy ratusza nie będą mogli pracować w nadgodzinach, wyjątkiem maja być jedynie osoby zajmujące się bezpieczeństwem publicznym. Zakaz obejmować będzie jednak policję i straż pożarną, ale tylko w odniesieniu do pozycji nie mających bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo miasta, tzn. urzędników pracujących w tych departamentach. Ograniczeniu podlegać będzie tez liczba podróży służbowych poza miasto i wydatki związane z uczestnictwem delegacji miejskich w różnych imprezach na terenie Stanów Zjednoczonych oraz poza ich granicami. Richard Daley chce, by rada miasta na nowo oceniła kontrakty z prywatnymi firmami. Chodzi głównie o dostawców towarów i usług do budynków zarządzanych przez Chicago. W przypadku pojawienia się tańszego dostawcy np. napojów, czy posiłków, miasto będzie renegocjować podpisane wcześniej kontrakty.
"Oszczędności wynikają z trudnej sytuacji ekonomicznej. W związku z coraz wyższymi kosztami funkcjonowania administracji kroki takie są konieczne" - powiedział burmistrz - "Wierzę, ze możemy w sumie zaoszczędzić ponad 20 mil. dolarów i poszukiwać dalszych rozwiązań".