----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

31 stycznia 2008

Udostępnij znajomym:

Cokolwiek by nie mówić o obecnej globalnej sytuacji ekonomicznej, to nie jest nudno. Tylko podczas jednego dnia sprzedaży, 21 stycznia, indeks Hang Seng w Hong Kong spadł o 8.6 procent, tokijski Nikkei - o 5.7 procent, a Sensex w Mumbai - o 12.9 procent.  

 

Był to dzień światowego kryzysu i Rada Rezerw Federalnych nie mogła na to nie zareagować. Jeszcze przed otwarciem amerykańskiej giełdy szef Rady - Ben Bernanke, człowiek nieznany z dramatycznych gestów, zredukował stopień oprocentowania o trzy czwarte punktu. To niespodziewane posunięcie powstrzymało druzgocącą klęskę i giełdy otrząsnęły się od tej pory, ale inwestorzy nadal roztrząsają nieuniknioną prawdę: Stany Zjednoczone, nadal stanowiąc największy rynek eksportowy, znajdują się w prawdziwych kłopotach gospodarczych.

Jako że wielu światowych gigantów, decydentów i komentatorów ekonomicznych zjechało się do szwajcarskiego kurortu Davos w czasie, kiedy giełdy od Mumbai do Madrytu szalały, nie zabrakło wyjaśnień na pytanie - dlaczego. A oto odpowiedź: amerykańscy konsumenci, którzy bez przerwy zwiększali swoje wydatki począwszy od roku 1991, są już wyczerpani. Zaciągnęli pasa w sezonie świątecznym - sprzedaż detaliczna była najsłabsza od pięciu lat - i pracodawcy zaczęli się denerwować. Ukrócili zatrudnienie, co przyczyniło się do podwyższenia bezrobocia o 0.3 procent w grudniu. Mogłoby się wydawać, że to niewiele, ale oznacza to 474 tysięcy ludzi mniej na liście płac niż w ubiegłym miesiącu - wystarczająco by system finansowy, który umożliwił konsumenckie swawole, odnotował to i rozpoczął bolesny powrót do trzeźwości.

Wśród wszystkich tych zawirowań rynkowych jeden fakt ekonomiczny wydaje się niepodważalny: jeśli jeszcze nie nadeszła, to recesja nie jest daleko. "Pytanie nie brzmi czy w Stanach Zjednoczonych będziemy mieć miękkie czy twarde lądowanie, ale jak twarde ono będzie," - konstatuje Nouriel Roubini, profesor ekonomii w New York University. Przewiduje on gwałtowną, prawdopodobnie roczną recesję w Ameryce i globalne spowolnienie. Bez względu na dynamiczny rozwój Azji, konsumenci w Chinach i Indiach odpowiedzialni byli za jedynie $1.6 tryliona światowych wydatków w roku ubiegłym, niewielki ułamek z $9.5 trylionów wydanych przez Amerykanów, informuje Stephen Roach, szef azjatyckiego oddziału Morgan Stanley. Nie jest możliwe by zwiększyć wydatki w Stanów Zjednoczonych bez wywoływania wstrząsów w reszcie świata.

Więc co teraz będzie? Wśród ekonomistów, inwestorów i legislatorów panuje niewielka zgoda co do tego jak długo recesja będzie trwała czy też jak Stany Zjednoczone i świat zareagują na to gorzkie lekarstwo. Stało się bowiem jasne, że globalizacja nie izoluje nas przed recesją. Pytaniem pozostaje czy narastająco globalna gospodarka może złagodzić ból, którego doświadczymy w kraju - czy też go powiększy.

Bez względu na to do jakiej korekty zmierzają Stany Zjednoczone, prawodawcy nie chcą by doszło do tego od razu. Federalne redukcje oprocentowania i plan stymulacyjny o wartości $145 miliardów, rozważany obecnie przez Biały Dom wespół z Kongresem, mają na celu wystarczające napompowanie popytu by podróż z ekonomicznej górki uczynić łagodnym i stopniowym. Wydatki konsumenckie zwykły stanowić około 67 procent całej aktywności ekonomicznej w Stanach Zjednoczonych, ale w ciągu ostatnich kilku lat zaokrągliły się do około 72 procent. "Jeśli pozbędziemy się pięciu punktów procentowych w roku obecnym, będzie to matka wszystkich recesji w Stanach Zjednoczonych," - twierdzi Roach. Ale odsuwanie korekty w nieskończoność nie jest także dobrym pomysłem," - mówi ekonomista z Columbia University i laureat nagrody Nobla, Joseph Stiglitz. "Problemem w Stanach Zjednoczonych jest nadmierna konsumpcja."

Hulanki amerykańskiego konsumenta były zasilane nie tylko przez rosnące dochody, ale także przez rosnące zadłużenie, zwłaszcza zadłużenie pod zastaw domów. "Ludzie nie mogą wydawać 200 procent swoich dochodów na spłaty pożyczek pod zastaw domów," - komentuje Stiglitz. Jedynym sposobem utrzymania tego był stały wzrost cen domów. Ale, co było największym szokiem, ceny domów nagle przestały rosnąć i rynek pożyczek pod zastaw domów załamał się dla milionów osób.

Reperkusje tego nadal są dotkliwe w systemach finansowych. Z pewnością najgorzej jest w dziedzinie pożyczek na domy, ale problemy na tym rynku spowodowały, że inwestorzy patrzą również na inne inwestycje nieco bardziej sceptycznie. Nie mówi się o tym co zainicjowało globalną wyprzedaż papierów wartościowych, ale potencjalnym kandydatem była zdewaluowana w ocenie Fitch Ratings w dniu 18 stycznia firma ubezpieczająca obligacje - Ambac. Ubezpieczalnia umożliwia miastom i innym podmiotom wydającym obligacje płacenie niższego oprocentowania, ponieważ ich ubezpieczone obligacje są postrzegane faktycznie jako pozbawione ryzyka inwestycyjnego. Ale obecnie rynek papierów wartościowych zaczyna mieć wątpliwości czy Ambac i inne ubezpieczalnie obligacji są naprawdę wystarczająco solidne by nadawać im tego typu rangę. Te firmy nie są na tyle duże, by światowa ekonomia mogła na nich polegać, ale odgrywają decydującą rolę w utrzymaniu powiązań globalnej gospodarki finansowej.

Rynki pożyczkowe to jeden problem; innym jest czy reszta świata będzie w stanie normalnie funkcjonować pomimo spowolnienia Stanów Zjednoczonych. Na szczęście istnieje wiele dowodów na to, że będzie w po- rządku. Dla rozwijających się gospodarek Azjii, Afryki i Ameryki Łacińskiej ostatnie pięć lat były okresem najlepszego rozwoju, a do tej pory zaobserwowano jedynie kilka oznak spowolnienia na zewnątrz Stanów Zjednoczonych i w Europie. India i Chiny odnotowują zaskakujące symptomy rozwoju, podczas gdy gospodarki w krajach od Afryki do Ameryki Łacińskiej, które eksportują surowce naturalne, takie jak ropa naftowa z Nigerii i miedź z Chile, skorzystały z wysokich cen materiałów. "Nie sądzę, że ekonomiczny zastój na Zachodzie znajduje odpowiednik w ekonomicznym zastoju Wschodu," - twierdzi Kamal Nath, indyjski minister przemysłu. Mamy do czynienia z tak dużym rozwojem na zewnątrz Stanów Zjednoczonych, dowodzi C. Fred Bersten, szef Peterson Institute of International Economics w Waszyngtonie, że "globalna recesja jest niemożliwa."

Może być to prawda na teraz, ale Europa zanotowała niektóre symptomy ostrzegawcze podobne jak w Stanach Zjednoczonych, włączając w to przeceniony rynek mieszkaniowy. Światowy kryzys byłby szczególnym zagrożeniem w uboższych krajach, informuje Ngozi Okonjo-Iweala, były minister finansów w Nigerii, który jest obecnie dyrektorem wykonawczym Banku Światowego. Ceny żywności, mówi ona, już teraz są stymulowane po części przez zapotrzebowanie na biopaliwo, co prowadzi do zastąpienia surowców żywnościowych przez te, z których paliwo może być wytwarzane. Jeśli żywność pozostanie droga, a ekonomie w Afryce i gdziekolwiek indziej zwolnią, możemy być w dużych kłopotach.

Dla Amerykanów globalny zastój, zaledwie o krok od recesji, nie byłby taką złą wiadomością. Skorzystaliby na tym eksporterzy, jakkolwiek stanowią oni jedynie 12 procent gospodarki. Stopniowe zwolnienie globalne dałoby również bankowi rezerw federalnych możliwość manewru bez zagrożenia wzniecenia inflacji. Ale są tego również ujemne strony: Stany Zjednoczone odnotowują wysokie ceny energii wraz ze wzrostem zapotrzebowania Azji na ropę naftową, stały spadek dolara odkąd niskie oprocentowanie obniżyło atrakcyjność zdominowanego przez dolara rynku papierów wartościowych, i zagrożenie inflacją jako że słaby dolar zwiększył ceny importu. A globalna recesja (zwykle definiowana jako wzrost niższy niż 2.5% ; od czasów wielkiej depresji globalny wzrost nie obniżył się poniżej tego poziomu) będzie bardzo złą wiadomością, odcinając firmy od rynków krajowych i zagranicznych.

Naczelnym pytaniem pozostaje to czy krajowi mocodawcy -w szczególności bank rezerw federalnych - są w stanie posterować ekonomią pomiędzy podwójnym ryzykiem głębokiej recesji i kolejnej rundy napędzanych zadłużeniem wydatków konsumenckich. Wydaje się, że niewiele kontrowersji dotyczy tego czy bank rezerw federalnych powinien zredukować oprocentowanie pożyczek, a więcej - kiedy i o ile. Redukcja dokonana 22 stycznia była szokiem, ale wydawało się, że uspokoiła rynek, jeśli go nie upłynniła.

Morał może być taki, że nie ma bezbolesnego rozwiązania problemów amerykańskiej ekonomii. W ciągu najbliższych kilku lat okaże się, że niektórzy ludzie i niektóre kraje znajdują się w lepszym położeniu niż inne. Obecnie Stany Zjednoczone nie są jednym z nich: z naszym deficytem i deficytem budżetu federalnego możemy być bardziej niż inne gospodarki podatni na skutki globalnego kryzysu. Bez względu na to cokolwiek się więc wydarzy na rynku w roku obecnym, nie będziesz już tak dumny ze swojego domu jak dwa lata temu. Ktoś ze znajomych będzie szukał nowej pracy. I benzyna nie będzie tańsza. Federalna rezerwa nie może magicznie odmienić tego wszystkiego od razu. Ani także Kongres czy Biały Dom. Mogą najwyżej powstrzymywać kryzys od pogorszenia bardziej niż jest to konieczne.

 

Na podst. "Time" oprac. E.Z.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor