W 2007 r. popełniono w Chicago 442 morderstwa. Mimo, że jest to liczba wysoka to okazuje się, że podobnego wyniku nie odnotowano w tym mieście od ponad 40-stu lat.
W minionym roku zginęło w Chicago o 25 osób mniej, niż w roku 2006. Policjanci zwracają uwagę, że w ostatnich latach liczba ta zmniejsza się głównie dzięki bardziej zdecydowanym działaniom przeciw lokalnym gangom i przestępczości zorganizowanej. Mimo, że 442 morderstwa wciąż są liczbą wysoką, to okazuje się, że ostatnio w 1965 roku w policyjnych statystykach pojawiła się niższa - 395. Nie są to jeszcze dane ostateczne, gdyż przez najbliższe dwa tygodnie będą uzupełniane policyjne raporty. Często zdarza się, że w wyniku prowadzonych wciąż śledztw czyjaś śmierć nie została sklasyfikowana jako morderstwo. Mimo wszystko, nawet po prawdopodobnych poprawkach Chicago będzie mogło pochwalić się lepszym, niż rok temu wynikiem.
Przy okazji warto wspomnieć, że leżąca niedaleko Chicago miejscowość Gary w stanie Indiana ponownie stała się "Stolicą Morderstw w USA". To niechlubne miano przyznano Gary nie po raz pierwszy. Jednak w ostatnich latach sytuacja tam nieco poprawiła się, stąd wielkie zaskoczenie po opublikowaniu statystyk za 2007 rok. Okazało się, że w ubiegłym roku odnotowano tam 40% wzrost liczby morderstw w stosunku do 2006 r. W sumie, w tym niewielkim, liczącym ok. 100 tysięcy mieszkańców miasteczku, zamordowano aż 71 osób.
Tuż za Gary uplasował się Nowy Orlean. Miasto to nigdy nie należało do bezpiecznych. Jednak po ataku huraganu Katrina i związanym z tym gwałtownym zubożeniem lokalnego społeczeństwa, statystyki powoli pną się w górę.