Treffly Coyne znajdowała się tylko przez chwilę zaledwie kilka metrów od swego samochodu. Wewnątrz zamkniętego pojazdu znajdowała się jej dwuletnia córka. To wystarczyło, by oskarżyć kobietę o narażenie życia i zdrowia dziecka na niebezpieczeństwo.
Zdarzenie miało miejsce w okresie przedświątecznym. 36-letnia kobieta wraz ze swoimi dziećmi i córką przyjaciół podjechała pod sklep, przed którego wejściem zbierano do puszki pieniądze na rzecz Salvation Army. Zaparkowała samochód w pobliżu, na żółtej, awaryjnej linii, zostawiając w środku śpiącą, dwuletnią córkę. Po zamknięciu samochodu udała się razem z pozostałymi dziećmi do oddalonego o kilka metrów miejsca zbiórki, by wspólnie wrzucić do puszki Armii Zbawienia kilka dolarów. Niemal natychmiast na miejscu pojawił się jeden z pracowników ochraniających parking. Wezwana policja aresztowała kobietę za narażenie zdrowia i życia pozostawionego w pojeździe dziecka.
Sprawa wzbudziła sporo kontrowersji. Zastanawiano się, czy pracownik sklepu, jak i policja nie wykazały się nadgorliwością. Próbowano ocenić granice, według których pozostawione w samochodzie dziecko narażone jest na niebezpieczeństwo. W akcję pomocy matce zaangażowało się kilka organizacji ochrony praw. Wszystko wskazywało na to, że kobieta zostanie przez sąd skazana, a prawa rodzicielskie zostaną jej odebrane.
W czwartek Treffly Coyne stanęła przed sądem. Policja z Crestwood, gdzie doszło do aresztowania, argumentowała do ostatniej chwili, iż pozostawienie w aucie małego dziecka bez nadzoru osoby dorosłej, nawet na minutę, może mieć tragiczne konsekwencje. Matka przekonywała, że nie straciła córki ani na chwilę z oczu, zablokowała drzwi samochodu, włączyła światła awaryjne i alarm, by mieć pewność, że jest ona bezpieczna. Ku uldze oskarżonej prokuratura odstąpiła od domagania się wyroku w tej sprawie. Uznano, że zgromadzony materiał nie pozwala na udowodnienie jej winy.
Według prawa jednak za podobne wykroczenie grozi kara do roku pozbawienia wolności i 2,500 dolarów kary pieniężnej.